sobota, 14 lutego 2015

5 książkowych "miłości", czyli mężczyźni na papierze. Post walentynkowy


Pomysł na post podkradłam od Moreni i zmodyfilowałam odrobinę. Dziś co prawda miała pojawić się zupełnie inna notka, ale co tam... nie ucieknie (: Dodatkowej motywacji dodała mi mina Milczka, gły usłyszał, co zamierzam zrobić.

Obawiam się, że w tym, co napiszę, nie będzie nic odkrywczego. Męskie charaktery, które podziwiam i które nijako podobałyby mi się, mają wiele cech wspólnych, i nie ma wśród nich stricte dobrych postaci... może niejako z wyjątkiem jednej. Jest pewnien specyficzny zestaw rzeczy, które podobają mi się w mężczyznach. Wymienieni poniżej towarzyszą mi od dłuższego czasu, i mimo wielu przeczytanych książek, nie doczekali się utraty stanowiska.
Obawiam się też, że mogę mieć po prostu zły gust. Ale... zobaczmy!

Kolejność będzie przypadkowa, nie ma "bardziej" i "mniej".

1. Valerian.

Z książki "Księga Martwych Dni". Postać, która jako taka, pierwsza zafascynowała mnie sama w sobie, jeszcze w początkach mojego "poważnego" poczytywania fantastyki. A było ono tak bardzo poważne, że ową fantastykę zdobywałam właściwie z przypadku, bo miejscowa biblioteka dysponowała niczym i taką też miała świadomość o gatunku, który nie był kobiecym czytadełkiem, wojennym tomiszczem czy nie stanowił lektury. Tam to wygrzebałam powyższą pozycję, w dziale z literaturą dla dzieci, co jest trochę zadziwiające, bo rzeczona grupa wiekowa chyba się nią nie zachyci szczególnie. Głowny bohater ma lat 15, i trudno mi wyrazić, jak bardzo jest nieinteresujący, na szczęście pojawiał się też ON. Valerian. Imię to od razu poleciało na moją listę dziwnych i fajnych imion (tak, miałam taką, na potrzeby własnej pisaniny) jako najlepsiejsze ever. Sam Valerian był iluzjonistą i magiem, o którym niewiele można się właściwie z ksiązki dowiedzieć, Humorzasty, najczęściej z czegoś niezadowolony, rzucający kąśliwe uwagi, ubrany na czarno, o białych włosach. Bawił się nekromancją, a jego motto towarszyszyło mi potem przez długi czas mojej nastoletnio-gociej egzystencji:

"Mille habet mors portas quibus exeat vita. Unam inveniam."

Chyba nawet umarł, ale who cares.

2. Joscelin Verreuil


Od pani Carey, "Strzała Kusziela". Jedyny dobry. Podobno miał być wyjątkowo urodziwy, co musiało być wyjątkowo niezręczne dla człowieka, który postanowił spedzić życie w czystości i poświęceniu dla wyższej sprawy. Idealny wojownik, o niezachwianych przekonaniach, jeśłi już jest czegoś pewien, pełen wiary i zapału. Niestety, trafiła mu się do obrony niejaka Anquisette, i sprawa się nieco rypła. Ale Joscelin to ideał partnera: ciepły, uczuciowy, zdolny do największych poświęceń i wierny, choć wiele z Fedrą musiał przejść, z racji i jej, i swego zajęcia. Cóż, mnich i prostytutka, wyjątkowe połączenie. 


3. Hedin. Ten, który poznał ciemność

Głowny bohater "Śmierci Bogów" Pierumowa. To już klasyka: nie dość, że właściwie czarny charakter, to jeszcze geniusz w swej dziedzinie, potężny mag, czlowiek błyskotliwy, inteligentny, charyzmatyczny, zawsze wie co robić, zawsze ma kolejny pomysł. Taki, za którym można by pójść, by mieć udział w jego sukcesie. Po prostu porywająca osobowość. To też przykład bohatera, co do którego niewiele wiadomo o powierzchowności - i, cholera, nie jest ważna.

4. Isengrim Faoiltiarna.

Lubię elfów. Ale jeszcze bardziej tych, którzy są... uszkodzeni. Faoiltiarna walczył o miejsce w zastawieniu z niejakim Eredinem Breacc Glass, i wygrał, pewnie miał wredniejszy charakter.


"Mówiono, że nie istnieją brzydkie elfy, że wszystkie są urodziwe jak jeden mąż, że takie się rodzą. Być może legendarny przywódca Wiewiórek też urodził się piękny. Ale teraz, gdy jego twarz przecinała skosem paskudna szrama, zniekształcająca czoło, brew, nos i policzek, z właściwej elfom urody nie zostało nic."

Przywódca komanta, który mordował, torturował, okrutnie okaleczał ludzi, został złapany i uciekł. Pamiętam jedynie scenę przy ognisku, kiedy tenże Żelazny Wilk ucieka. Jeden z tych, którzy mogą sobie być brzydcy, a i tak są atrakcyjni. Wspominałam już, że żli chłopcy są ciekawsi?...
Cała rzecz chyba w tym, że jest odpychający, zgryźliwy i tajemniczy. Właśnie - chcę więcej wiedzieć o nim!
I co zrobisz.

5. Havelock Vetinari


Co tu tłumaczyć... genialna postać. Genialny umysł, specyficzny, czarny humor, charyzma.  W filmie "Piekło Pocztowe" grany przez Charlesa Dance'a, który wizualnie pasuje idealnie (inna jego rola, Tywin Lannister, ach!), gdzie pokazuje ten charakter takim, jakiego sobie wyobrażałam - chłodnego i pewnego siebie. 



Choć najbardziej ciekawi mnie jego młodsza wersja, może nie ta jeszcze w Gildii Skrytobójców, którą mamy przyjemność poznać w książce "Straż Nocna", gdzie jest nastolatkiem wyśmiewanym ze względu na nazwisko, ale trochę później. To dopiero musiało być interesujące zjawisko.


Kogo nie wymieniłam?
1. Aragorn, Legolas i reszta z "Władcy Pierścieni" - elfy są ogółem mraw, ale... charakter. Większość jest, jak mawia pewna Jolanta, "mulaci".
2. Geralt. Ok, charakterny, ale... szlag mnie czasem trafiał od jego marudzenia. Serio, wszystko ma swoje granice.
3. Wampiry. Jakiekolwiek. Mam wstręt do wampirów. Wilkołaków też. A te klasyczne po prostu nie dają się lubić.
4. Jon Snow. Mulatości lvl maksymalny po prostu. W "Grze o Tron" w ogóle jakoś nie było nikogo szczególnie porywającego.
5. Wielu innych. Bo albo głupi, albo kobieciarz, albo ginie w głupi sposób, zabity przez rozmemłanego dobrego księcia. 

Albo ja złe książi czytam.



Na koniech chciałabym dodać, że jedynym ideałem moim jest i tak Milczek, będący zjawiskiem posiadającym wszystkie najlepsze cechy - inteligencję, bystrość, charakter, specyficzny humor i elfią powierzchowność, i jemu najeży się miejsce nawet nie pierwsze, ale jedno jedynie. 

Ponieważ walentynki, i wybaczcie mi tą listę, musiałam ;D

6 komentarzy:

  1. Och, Joscelina też lubiłam.:) Ale tak szczerze mówiąc, to uważam, że autorka niepotrzebnie go tym zawodem umartwiła. Znaczy, dodało to pikanterii całej historii, ale chyba wolałabym wersję bez angstującego o swój celibat Joscelina.

    Za to z postaci Hedina zapamiętałam coś zupełnie innego - bardziej jego bunt i gotowość wywołania rewolucji, żeby tylko uwolnić przyjaciela. Na plus należy mu policzyć, że potem dzielnie konsekwencje tej rewolucji dźwigał.

    Vetinariego też uwielbiam, ale jest... hm, zbyt odległy, żeby się w moim zestawieniu znaleźć. Z resztą, z męskich postaci Świata Dysku zawsze na pierwszym miejscu będzie Śmierć.;)

    A w GoT była jedna porywająca postać (właściwie dwie, ale druga długo nie pożyła, więc) - Tyrion. No i smoki, rzecz jasna.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmierć by się znalazł tu, ale jest... no kurde, Śmiercią ;D Ciężko go postawić w roli czyjegoś partnera.

      Tyrion, tak... Tyrion miał sens.
      Chociaż w sumie Ogar też trochę miał.

      Usuń
  2. Joscelin nieco mnie irytował, wolałam Anafiela Delauneya, za to Havelock <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, zgadzam się co do Geralta! Miałam wrażenie, że zaraz zacznie się ciąć...
    A co do reszty, aż wstyd, ale nie znam tych panów, jednak Kusziel przede mną. Już w tym tygodniu kieruję swe kroki do biblioteki, aby wypożyczyć pierwszy tom ^^

    Z książkowych mężczyzn pokochałam Rolanda zwanego Wywijasem, z Mórz Wszetecznych (Marcion Mortka), Matteo z serii Doradcy i Królowie oraz Fyodor z serii Światło i Cienie (obie trylogie autorstwa Elaine Cunningham)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roland mowisz... zbieram się do Mortki ogółem, więc może i uda mi się tego pana poznać niedługo (;

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: