piątek, 22 sierpnia 2014

„Śmierć Bogów” Nika Pierumowa, czyli o magii, buncie i moralności mrocznej strony.

         „Magia Powolnej Wody jest bardzo złożona. Wystarczy, że twoi wrogowie, obserwując się, odbija się w małej kropli rosy, a woda ich zapamięta. Magia Powolnej Wody to część olbrzymiej Magii Wody, która z kolei jest częścią nieogarnionej Magii Żywiołów, długo trzymanej przed nami w tajemnicy. Władają nią jedynie najbliżsi zaufani Młodych Bogów oraz takie istoty, jak trolle, krasnoludy i koboldy...”


         Jak wiele magii może pomieścić jeden wykreowany świat? Odpowiedz: tyle, ile jego twórca jest w stanie wymyślić.

         Z długoletniego wygnania wraca wielki mag – Hedin, „Ten, który poznał ciemność”. Został wykluczony ze wspólnoty i zesłany w pustkę na wiele, wiele lat, za próbę obalenia istniejącego porządku. Ale to nie on był pomysłodawcą – bohaterem rewolucji był Rakot, Władca Mroku, potężny i stary, którego wyrok będzie trwał stokroć dłużej; Hedin szedł wiernie za nim. Ale żadna kara nie może trwać wiecznie, więc czas na przywrócenie do łask, powrót do swoich zajęć, a także, choć niechętnie, Rada Magów daje mu prawo do wzięcia sobie ucznia.

         Maga Hedina poznajemy w tym właśnie momencie, i niemal od razu również Hagena, śmiertelnika, syna prostej, żyjącej w skrajnej nędzy kobiety, tego drugiego od chwili narodzin; dlatego też książka nosi tytuł „Księga Hagena”. Hedin wiele utracił, jego związek z jedną z czarodziejek zakończył się gwałtownie, gdy, poznawszy jego zamiary, zwróciła się przeciwko niemu, stając się jednym z najzacieklejszych wrogów, i przejęła jego ziemie, czyniąc z nich swoje Strzeżone Królestwo; stracił pozycję jednego z najświetniejszych i najzdolniejszych czarodziejów – teraz jest pilnowany na każdym kroku i traktowany z dystansem. Ale przecież odbył karę, błędy zrozumiał, grzechów popełnionych żałuje… pozornie.

         Hedin wychowuje ucznia na wielkiego wojownika i dowódcę, ale także uczy go magii. Równocześnie, po kryjomu odświeża dawne znajomości i realizuje zamysł, który uknuł w ciemnościach wygnania – kontynuacji i wielkiego dokończenia dzieła Rakota, obalenia władzy Merlina, zniszczenie Avalonu, i uwolnienia samego Mistrza. Ale jak to, tylko tyle? Gdzie tam! Plany szalonego maga sięgają o wiele, wiele dalej. W końcu po co być władcą ziemi, skoro można stać się bogiem?

         „Śmierć Bogów” jest książką, po którą sięgnęłam, wstyd przyznać, z powodu okładki, i mój pierwszy z nią kontakt był oporny. Pisana jest nieco zawiłym językiem, robi wrażenie „cięższej” niż, używana w porównaniach, trylogia Tolkiena. Stanowi luźną kontynuację innej trylogii, „Pierścienia Mroku”, który stanowił właśnie niejaki ciąg dalszy „Władcy Pierścieni”. Ale tu już nie jesteśmy na Ardzie, przenieśliśmy się do Hjorwardu, gdzie przypadkiem trafili uciekinierzy ze Śródziemia. Wspomniany jest tu krótko nawet Feanor…

         Język autora wymaga chwili przyzwyczajenia, jednak tę niedogodność w pełni rekompensuje rozmach i złożoność opisywanego świata. Autorowi udało się wybitnie ukazać różnorodność mieszkających w Hjorwardzie ras, jest ich mnóstwo, od ludzi, krasnoludów i elfów, przez takie istoty, jak smoki czasu, Demogorgona i Orlangura, Czytających Zaklęcia (które to stworzenia bardzo mnie zaintrygowały i liczę, że jeszcze się o nich wspomni), aż po bogów, którzy nie są czymś stałym i niezmiennym – młodzi zastępują starych, i wcale nie dzieje się to pokojowo i spokojnie. Każde z tych istot włada własną siłą i odrębnym systemem magii – i każdej z nich w powieści można się przyjrzeć nieomal „z bliska”. Ponadto, rozmachem zachwycają opisy pojedynków i bitew – malownicze i jednocześnie precyzyjne. Pierumow zaskakuje i intryguje, ma się wrażenie, że jego pomysły się nie kończą, wciąż wyskakuje z czymś nowym, pokazując, jak dopracowany był plan Hedina.

         Z wielką dokładnością pokazano tez głównych bohaterów - Hedin jest troskliwym opiekunem, ale ma świadomość, że jego Uczeń wiele rzeczy musi doświadczyć sam, jednoczesne zmaga się z własnymi uczuciami do dawnej ukochanej, która nadal staje mu na drodze i podejrzewa go, i przecież słusznie; Hagen, od małego awanturnika staje się pewnym siebie dowódcą, kochanym przez swoich ludzi, poznając po drodze zarówno paniczny strach przed nieznanym, jak i miłość; za to Rakot to szalony buntownik, który nie zawsze wie, kiedy się zatrzymać. Wydarzenia poznajemy z perspektywy pierwszych dwóch, ich opowieści wzajemnie się uzupełniają.

         Autor nie bawi się w delikatne wstępy i wprowadzenia, zaczyna z przysłowiowej grubej rury, co więcej, napięcie i stopień zaawansowania intryg z czasem tylko wzrasta, osiągając kulminacyjny moment przy zakończeniu. Tak naprawdę do końca nie wiemy, co właściwie planował Hedin i jak wiele jest w stanie poświęcić dla swoich celów, a to, co ostatecznie zastał, zaskakuje i niemal oburza.

         „Kroniki Hjorwardu” stanowią właściwie tetralogię – z ostatnim tomem dotąd nie wydanym w Polsce. Jest to jedno z najbardziej irytujących zjawisk – trzy tomy są, czwartego nie, i nie wiadomo, czy w ogóle będzie. Drodzy Państwo z Prószyński i S-ka… jak żyć?

         Kwestią, na którą zwraca się uwagę, jest postać Merlina i jego domena w Avalonie. Te nazwy są tak znane, i często nadużywane, że wywołują lekki zgrzyt w tak „egzotycznym” i różnorodnym otoczeniu – ale sam arcymag stanowczo nie jest poczciwym staruszkiem znającym kilka sztuczek, jego postać nie budzi sympatii, choć można go i motywy jego postępowania dobrze zrozumieć.

         Całym sercem mogę polecić, choć zdecydowanie nie jest to lekkie czytadełko fantasy. Świat wykreowany przez Pierumowa, który przecież z wykształcenia jest biofizykiem i biologiem molekularnym – przez co, swoją drogą, zdobył moją sympatię – wciąga jak magnes i nie odpuszcza do końca. Przede mną kolejne dwa tomy, i choć boję się niedosytu i dalszej irytacji z powodu braku polskiego wydania czwartego, sięgnę po nie z przyjemnością w najbliższym czasie.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Gibel' bogov
Autor: Nik Pierumow
Wydawnictwo: Prószynski i S-ka
Rok wydania polskiego: 2005
Ilosc stron: 552