W dziwnych czasach przyszło nam żyć. Różne niepokoje raz po raz
naruszają społeczny porządek, kiedy wciąż na nowo definiuje się,
co to znaczy – być kobietą, być mężczyzną. Podczas gdy pewne
środowiska uparcie dążą do tego, by zrównać jedne i drugich ze
sobą w każdym możliwym aspekcie, łatwo przeoczyć, że to, co nas
różni, także jest ważne i potrzebne. Uwaga mediów od dłuższego
czasu skupiona jest na ruchach emancypacji kobiet, w dużej mierze
ignorując problematykę męskości w dwudziestym pierwszym wieku. A
to temat rzeka – z jednej strony promowany jest wizerunek
zadbanego, eleganckiego, wygolonego i wydepilowanego indywiduum,
które czas pomiędzy czalendżowaniem tasków wypełnia jedzeniem
jarmużu i uprawianiem crossfitu, z drugiej pojawiają się głosy,
że facet ma być twardy, obdarzony przez naturę zarostem godnym
wikinga albo chociaż drwala, a do tego groźnym, posępnym
skurczybykiem o gębie pociętej bliznami zarobionymi w walkach
ulicznych. Musisz być, chłopie, niezależny i silny, wojownikiem,
zdobywcą i myśliwym, ale jeśli nie pytasz swojej kobiety o zdanie,
to jesteś szowinistyczną świnią i pod-istotą niegodną bycia
powiernikiem chromosomu Y. Z kolei jeśli pytasz, jesteś
zniewieściałym pantoflem, a nie mężczyzną.
Recenzowana dzisiaj książka jest adresowana do wszystkich, którym powyższy zestaw prostych instrukcji z jakiegoś powodu wydał się trudny do zrozumienia albo wykonania. „Rozmowy męsko-męskie, czyi jak odnaleźć w sobie prawdziwego mężczyznę” panów Bogusława Stępnia i Alberta Szymańskiego to, jak sugeruje tytuł, krótki poradnik, jak wśród tego całego informacyjnego szumu poradzić sobie z trudnym zadaniem, jakim jest bycie prawdziwym, stuprocentowo poukładanym facetem.
Uważniejsi
czytelnicy naszego bloga mogą przypominać sobie moje wcześniejsze
teksty poświęcone różnym poradnikom dotyczącym rozwoju
osobistego i pamiętać, jak szczerą, czystą miłością darzę ten
gatunek fantastyki. Siadałem więc do lektury bez szczególnych
oczekiwań, spodziewając się typowego dla szeregu mówców
motywacyjnych potoku wielkich słów bez treści oraz oznajmiania z
wielkim hukiem tego, co zostało odkryte wiele lat temu. Wynotowałem
nawet, kiedy po raz pierwszy pojawia się hasło „wyjdź ze swojej
strefy komfortu”, jeden z moich ulubionych frazeologicznych
wskaźników poziomu zaawansowania poradnika (dla porządku: strona
trzynasta). Ku mojemu zdziwieniu... nie było jednak tak źle, jak
się spodziewałem.
Ale po
kolei. Na stu sześćdziesięciu stronach podzielonych na dwadzieścia
jeden krótkich, tematycznych rozdziałów znajdziemy podane w
luźnej, felietonowej formie przemyślenia autorów na szereg
rozmaitych tematów związanych z byciem mężczyzną w dwudziestym
pierwszym wieku. Hasłem z okładki i wątkiem głównym całości
jest „kto trzyma cię za jaja?” (cóż, tak, o tym jeszcze za
chwilę...), a głównymi aksjomatami męskości – niezależność,
zdolność decydowania o samym sobie, autentyczność w sensie bycia
szczerym i wiernym własnym uczuciom. Rozpiętość tematyczna jest
dość spora: począwszy od pasji i hobby, nałogów, poprzez
funkcjonowanie w środowisku pracy, kończąc, oczywiście, na
układaniu sobie relacji tak z kobietami, jak i... z innymi
mężczyznami. Parę słów powiedziano o seksie i szybkich
samochodach, o odczuwaniu strachu i stresie, a także o
samodyscyplinie. Język jest lekki, przystępny, miejscami dosadny i
wulgarny, brak tu owijania w bawełnę i czarowania się typowego dla
tego typu literatury, co, chociaż czasami powodowało, że
uśmiechałem się cynicznie, mogę uznać wyłącznie za olbrzymi
plus.
Promowana
przez autorów postawa nie ma absolutnie niczego wspólnego ze
zbiorem wytycznych zaprezentowanych we wstępie do tej recenzji.
Wywodzi się raczej z nieco staroświeckiego spojrzenia na świat,
rodem z końca dwudziestego wieku, gdy rola mężczyzny w
społeczeństwie i rodzinie była dużo bardziej czytelna.
Najważniejszą cechą, jaką powinien on w sobie wykształcić, jest
samoakceptacja i zdolność życia w zgodzie z własnym „ja”, a
przede wszystkim zrozumienie, że tylko on sam, nie stan posiadania,
nie ilość łóżkowych partnerek może sprawić, że będzie się
czuć facetem. Odpowiedzialność za swoje zachowanie, zwyczajna
słowność i konsekwencja we własnym postępowaniu, a przede
wszystkim trzymanie własnego życia w ręku bez przyzwolenia, by
kierował nim ktoś inny – do właśnie czegoś takiego jesteśmy
tu zachęcani. Wszelkie mity, na jakich próbuje się opierać
współczesny wizerunek faceta, ulegają tutaj bezlitosnej
dekonstrukcji, ustępując miejsca rozumnemu, życiowemu i
praktycznemu podejściu. Przesłanie „Rozmów męsko-męskich”
jest więc jak najbardziej pozytywne.
A
forma? Cóż, nie ustrzeżono się tutaj przed ekstrawagancjami,
jakich w tego typu literaturze jest pełno. Przykładowo, słowo
„jaja” w kontekście genitalnym pada tutaj bardzo często –
autorzy zachęcają nas do zastanowienia, kto w ciągu życia posiadł
nasze scrotum
na własność, albo do stosowania różnych dziwnych technik
medytacji, w czasie których mamy wizualizować mosznę jako „źródło
męskiej siły”. Za jaja będziemy się łapać, będziemy nawet
nimi oddychać. Absurd jak cholera – na szczęście partycypowanie
w tego typu zabawach nie jest niezbędne, aby zrozumieć skrytą za
nimi ideę. Nie jest to koniecznie coś złego – przejaskrawienie
niektórych zjawisk sprawia, że łatwiej dociec ich sedna, lepiej
też zapadają w pamięć. Przynajmniej mam nadzieję, że o to
chodziło. Zresztą, kurde, dorośli jesteście, róbcie ze swoim
kroczem na co tylko macie ochotę. Byle nie publicznie, dziękuję
bardzo. Pojawia się trochę lania wody, trochę mocno wytartych, klasycznych frazesów, ale w przeciwieństwie do wielu innych poradników, tutaj pod ich warstewką skrywa się coś wartościowego.
Po
odsianiu całej otoczki trącącej nieco ruchami new age to, co
zostaje nam w ręku, okazuje się bardzo rzeczowym, pomocnym i
pożytecznym tekstem. Nie jest to poradnik o tym, jak zostać
najlepszym maczo w okolicy albo największym twardzielem na osiedlu.
Nie dowiesz się z niego, jak stać się prawdziwym dżentelmenem
albo jak sprawić, by panny mdlały na twój widok. Nic z tych rzeczy
– i całe szczęście. To raczej odpowiednik poważnej rozmowy z
ojcem dla tych z nas, którzy mogli nie mieć nigdy okazji, by o paru
sprawach coś szczerze usłyszeć, a zarazem zbiór prostych reguł,
które warto mieć w pamięci. Polecam – nawet tym z was, którzy
uważają, że mają wszystko w życiu ogarnięte. To dobra,
krzepiąca lektura i chociaż jak każdy poradnik rozwoju osobistego
trzeba ją poddać pewnej selekcji informacji, może okazać się
krokiem we właściwym kierunku dla tych z was, którzy z jakiegoś nienazwanego powodu nie czują
się w życiu szczęśliwi.
Za udostępnienie książki do recenzji dziękujemy wydawnictwu Helion.
Dane ogólne:
Tytuł: Rozmowy męsko-męskie, czyli jak odnaleźć w sobie prawdziwego mężczyznę
Tytuł: Rozmowy męsko-męskie, czyli jak odnaleźć w sobie prawdziwego mężczyznę
Autorzy: Bogusław Stępień, Albert Szymański
Wydawnictwo: Helion - Sensus
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 160