sobota, 1 września 2018

„Nie przebaczaj #3” - recenzja komiksu


Minęły prawie dwa lata, od kiedy ostatni raz słyszeliśmy o „Nie Przebaczaj”, flagowym dziele Marianny Strychowskiej i Jakuba Ryszkiewicza, komiksowym easternie o młodym synu szlacheckiego rodu, którego okrutny los (w osobie rewolucjonisty Łazara) zepchnął na drogę przemocy. W ciągu tych dwóch lat zdążyła zniknąć nawet strona internetowa projektu i nic (czy aby na pewno? O tym jednak nieco później!) nie sugerowało, jakoby ta krwawa, ponura historia, jakkolwiek świetne napisana i narysowana, miała kiedykolwiek ujrzeć własne zakończenie. Wygląda jednak na to, że nic, nawet tymczasowe wstrzymanie prac, nie jest w stanie powstrzymać Tadeusza przed dążeniem do obranego przez niego celu – gardła Łazara. Oto „Nie Przebaczaj III”.

Stiopa był największym z wzbudzających strach towarzyszy czynownika Łazara. Nic więc dziwnego, że po jego brutalnej śmierci z rąk młodego Tadeusza, w sercach bandy zbirów coś pęka. Być może po raz pierwszy w życiu zwyczajnie boją się o własne życie, jak zwierzęta jeżąc się na widok każdego cienia... Lub na dźwięk dalekiej melodii na skrzypcach, zapowiadającej, że samotny mściciel wkrótce zabije kolejnego z nich. Kiedy giną jeden po drugim, staje się jasne, że wkrótce Lazar zostanie sam – i nadejdzie czas finalnej konfrontacji między nim a chłopcem, którego rodzinę brutalnie zamordował tak wiele lat temu. Historia Tadeusza wkrótce osiągnie swój finał: tak krwawy, jak i... niespodziewany.

Tadeusz, choć bardzo się stara tłumić w sobie współczucie, przez długi czas nie potrafi wejść w skórę pozbawionego uczuć mściciela. Życie, które odebrał Stiepanowi, ciąży na jego duszy, wypalając młodego człowieka od środka – poznaje prawdę kryjącą się za znanym powiedzeniem, że kto wyrusza się mścić, powinien wykopać dwa groby: jeden dla tego, kto wyrządził mu krzywdę, a drugi dla samego siebie. Jego wewnętrzny konflikt i idąca za nim metamorfoza zostały ukazane zdawkowo, ale zadziwiająco trafnie. Ponownie olbrzymią rolę gra tutaj smykałka pani Strychowskiej do mimiki – z twarzy bohaterów da się wyczytać po prostu wszystko to, czego nie wyjawią dialogi. Wprost kipią od nagromadzonych wewnątrz emocji.

W ogóle warstwa wizualna stawała się dotąd lepsza z zeszytu na zeszyt, a w finalnej odsłonie serii, zgodnie z oczekiwaniami, osiąga swoiste apogeum. Bardzo odpowiednio do tego, najbardziej spektakularnie wygląda ostateczne starcie Łazara z Tadeuszem, rozgrywające się w samym środku burzy, do wtóru błyskających w oddali piorunów, przechodząc wciąż pomiędzy kadrami z czytelnymi wizerunkami postaci oświetlonych światłem błyskawic do takich, gdzie widać jedynie walczące ze sobą cienie. Majstersztyk.

Wspominałem na początku o niespodziewanym zakończeniu. Nie wiem, jak wy, drodzy czytelnicy, ale ja wprost uwielbiam, kiedy finał opowieści zmusza mnie do wrócenia do poprzednich części jeszcze raz, w poszukiwaniu ukrytych przesłanek. Tak było i tym razem. Pogłoska mówi, jakoby trzeci zeszyt miał nigdy nie powstać – ale teraz, znając zakończenie, widzę, że nie mogło być inaczej. To wszystko było tam od samego początku...

„Nie Przebaczaj” było jak dotąd komiksem wybitnym, zaś trzeci zeszyt jest jego godnym zwieńczeniem. Chociaż nie domyka wszystkich wątków, ba, samo zakończenie także jest właściwie zakończeniem otwartym, seria opowiada zamkniętą historię bez nadziei na kontynuację. I chociaż raczej nie poznamy dalszych losów Tadeusza, to niekoniecznie źle – zemsta młodego panicza nad czynownikiem Łazarem pozostanie dzięki temu czymś kompletnym, pięknym w swojej surowej brutalności. Efekt starań duetu Strychowska-Ryszkiewicz mogę wyłącznie z czystym sumieniem polecić, a by docenić wszystkie ukryte smaczki, warto raz jeszcze przeczytać pozostałe dwa.

Za udostępnienie komiksu do recenzji dziękujemy autorom.

Dane ogólne:
Tytuł: Nie przebaczaj #3
Autorzy: Marianna Strychowska (ilustracje), Jakub Ryszkiewicz (scenariusz)
Wydawnictwo: niezależne
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 84