
Książkę „Psychopaci w firmie” wybrałam wiedziona ogromną ciekawością.
Media przyzwyczaiły nas do stereotypowego obrazu człowieka chorego psychicznie,
zazwyczaj kryminalisty, który doskonale się maskuje przed ludźmi z otoczenia. No
właśnie… nie każdy psychopata to przestępca, jak i nie każdy przestępca będzie
psychopatą. Poza tym, jest to coś, czego nie widać. Jak ktoś taki odnajduje się
w rzeczywistości firmowej, gdzie jest obserwowany na każdym kroku? Jak
właściwie możliwe jest to, że nie zostaje zwolniony już na początku, gdy
wyjdzie na jaw jego toksyczne, dwulicowe zachowanie? Czego może oczekiwać od
takiej pracy, jeśli mógłby mieć łatwiej, gdzie indziej?
Na dobry początek dostajemy historię Dave’a, które będzie
nam towarzyszyć przez większość książki.
Dave jest nowy w firmie, ale szybko nawiązuje znajomości, głównie na najwyższym
szczeblu. Jest lubiany, jego projekty i pomysły wysoko oceniane, tak przez
przełożonych, jak i współpracowników. Jest tylko kilka szczegółów, które
dziwią… ale kto by się przejmował, gdy firma zyskała tak dobrego pracownika? Wszystko
wydaje się być zbyt piękne, by było prawdziwe… i fakt, prawdziwe nie jest, a
pierwsze przekonują się o tym osoby, które Dave’owi przestały być potrzebne do
osiągnięcia celu.
Pojawia się w ten sposób jeszcze kilka wtrąceń, ale nie
dajmy się zwieść – ta książka to podręcznik. Uproszczony, napisany przystępnym
językiem, z ciekawe, bo w formie
krótkich opowiadań podanymi, przykładami „z życia” i to dosłownie, bo z
klinicznego doświadczenia jednego z autorów, oraz z literatury. Ubarwiają one
właściwą część książki – wyjaśnienie, czym właściwie jest psychopatia, jak się
objawia i jakie jest miejsce psychopaty w korporacyjnej rzeczywistości. A rzecz jest stanowczo ciekawa: przeanalizowany
zostaje sposób, w jaki taka osoba przechodzi przez rozmowy kwalifikacyjne, jak
dobiera sobie znajomości i pozoruje energiczną i wydajną pracę, a także
spojrzenie z różnych punktów: podwładnego, szefa czy obserwatora.
I chociaż w treści znajdują się też rady, jak nie dać się
podejść i dzielnie robić swoje, to jasno i wyraźnie zostaje nam uświadomione
jedno: rozpoznanie psychopaty nie jest
tak proste, jakby się wydawało. Psychopatia jest zaburzeniem tak złożonym, i
tak potrafi się ukrywać, że trzeba czasem sporo czasu poświęcić obserwacji, i
mieć sporą wiedzę specjalistyczną, by to bez wątpliwości zdiagnozować. Część
zbliżonych cech może mieć zwykła osoba, co zrobi z niej po prostu kogoś
trudnego w pożyciu, ale nie dewianta. Faktem jest to, że oni nie czują jak
normalni ludzie, choć czasem ciężko to sobie wyobrazić. Psychopacie nie będzie
przykro, że zrobił komuś krzywdę, fizjologicznie nie ma takiej możliwości. Ciekawostkę stanową rozważania na temat
kwestii, która obecnie może być uznana za szczególnie interesującą – różnice w
diagnozowaniu psychopatii u kobiet i mężczyzn. Bo różnice takie są, i wydają
się być solidnie umotywowane, choć i to z czasem ulega zmianie.
Jedną z rzeczy, które mi się nie podobały w całości, jest
uproszczony akademicki styl pisania. Część osób może uznać go za przystępny i
jasny, mnie jednak wydawał się przesadny, bo treść zrozumiała jest tak czy
siak, a dodawane miejscami stwierdzenia typu: „Jakby wszyscy umieli się
dogadywać, to byłoby pięknie, ale życie nie jest sprawiedliwe, więc mamy to, co
mamy” brzmią… no właśnie. Książka częstuje nas takim sloganem już we wstępie:
„Niektórzy są dobrzy, a niektórzy nie”. Panowie, serio?
Drugim minusem jest dziwny według mnie sposób edycji tekstu.
Niektóre z przytaczanych historii są pisane inną czcionką, a niektóre normalnym
stylem, natomiast specyficzne jest wstawianie po takiej „historyjce” tekstu
zwykłego… kursywą. Czy nie można było jakoś tego zestandaryzować? Takie zmiany
rozpraszają, każą chwilę zastanawiać się, co jest czym i co jak traktować, i
nijak nie idzie się do tego przyzwyczaić. Osobną część stanową ramki, będące
odniesieniami do powiązanej literatury, choć w ich przypadku muszę przyznać, że
dają smaczek – i poczucie niedosytu wiedzy. Ma się ochotę sięgnąć po inną
książkę autora, bądź też kolejną w temacie, a wreszcie do samych szczegółów
diagnostyki klinicznej psychopatii, i dokładnych testów. Lubię książki, które
skłaniają mnie do dalszych poszukiwań w ten zmyślny sposób: możesz zatrzymać
się tu, ale tam gdzieś jest więcej, a my wiemy, że ci, drogi czytelniku, te
podstawy nie wystarczą, bo interesuje cię to, o czym czytasz. Zdecydowanie
jednak dostajemy kompletną podstawową wiedzę, niezbędną, by zrozumieć istotę
zjawiska.
„Psychopaci w firmie” to małe kompendium wiedzy dla osób, które
pracują w korporacjach, zarówno dla szeregowych pracowników, jak i kierowników,
aż po kadrę zajmującą się rekrutacją, a może nawet szczególnie dla nich.
Powiedziałabym, że może stanowić swego rodzaju podręcznik szkoły przetrwania,
zwłaszcza dla osób, które nie dysponują żelazną cierpliwością i odpornością na
stres, jednocześnie nie będąc pseudo-naukową paplaniną wywołującą chęć szukania wariatów wśród współpracowników – a
tego się odrobinę obawiałam. W zamian dostałam solidną dawkę wiedzy od osób,
które widzą, o czym mówią, opatrzoną bibliografią i przypisami, odniesieniami
do literatury, i okraszoną na osłodę przykładami pisanymi w formie opowiadań.
Zdecydowanie warto po nią sięgnąć, nie zniechęcając się drobnymi przeszkodami,
które też wcale za przeszkody nie muszą być uznane.
Za książkę dziękuję portalowi Sztukater (:
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Snakes in suits: When psychopaths go to work
Autor: Robert D. Hare,Paul Babiak
Wydawnictwo: GWP Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Rok wydania polskiego: 2014
Ilość stron: 326
Tytuł oryginału: Snakes in suits: When psychopaths go to work
Autor: Robert D. Hare,Paul Babiak
Wydawnictwo: GWP Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Rok wydania polskiego: 2014
Ilość stron: 326
***
Dodając trochę własnych przemyśleń:
Zabawnie się czyta taką książkę, odnosząc ją do własnego otoczenia, i spora część osób właśnie po to zapewne po nią sięgnie. I, chociaż mamy swoje pracowe antypatie, czasem nawet bardzo, to należałoby zachować zdrowe rozgraniczenie między podejrzeniami o zaburzenia psychicznie człowieka, który po prostu jest zwykłym dupkiem i własny stres odbija na innych - a takich jest, zdaje się, o wiele więcej. Chociaż i to, jak sobie z tym poradzimy, wymaga dłuższego czasu i treningu wytrzymałości.
To pisałam ja, pracownica koreańskiej firmy, i niech mi wszystkie bogi te banały wybaczą.
Oj od szefa zależy bardzo wiele. To on jest głową firmy i to własnie on decyduje o tym jaka kształtuje się w przedsiębiorstwie kultura :)
OdpowiedzUsuń