
Milly zaszła w ciążę z niewłaściwym facetem. Na wieść o
mającym przyjść na świat dziecku, jej chłopak proponuje aborcję, a kiedy pomysł
nie znajduje aprobaty, dochodzi do wniosku, że na żywym niemowlaku można nawet
zarobić sprzedając go bogatej, bezdzietnej rodzinie. Młodzi nie dochodzą do
porozumienia w klasycznym przypadku próby uniknięcia odpowiedzialności przez
przyszłego ojca. Ich głośnej dyskusji w parku przysłuchuje się znana nam już z
poprzednich części bajarka – i, wykorzystując chwilę, w której Milly zostaje
sama, opowiada jej jedną ze swoich historii...
Młynarz nie jest najrozsądniejszą osobą, zwłaszcza kiedy
wypije. W karczemnych przechwałkach, chcąc być lepszym od towarzyszy chwalących
się swoimi pociechami, mówi, że jego córka potrafi uprząść ze słomy czyste
złoto. Oczywiście nikt w to nie wierzy, ale słowa zostały wypowiedziane w złą
godzinę: ktoś postanawia donieść królowi o zasłyszanym zjawisku. W wyniku tego
oboje - niefortunny chwalipięta i jego córka - trafiają na dwór, gdzie
dziewczyna ma pozostać, by udowodnić swoje zdolności ku chwale królestwa i
przyszłemu bogactwu ojca... lub zginąć. Załamana płacze w ciemniej piwnicy, jej
żale zostają jednak wysłuchane: tajemniczy stwór obiecuje pomoc w zamian za
kolejne korzyści czy kosztowności, aż do momentu, w którym dziewczyna
przyrzeka, że odda mu swoje pierwsze dziecko.
Brzmi klasycznie? Tak, ale tylko do czasu. Znana powszechnie
wersja opowieści została urozmaicona o postać szpiega, który dowiaduje się o
całej sprawie i podpowiada (poprzez jednego z jej posłańców) królowej -
młynarzównie właściwe imię. To otwiera drogę do dalszego ciągu opowieści, która
dotąd kończyła się w momencie pogromienia niecnego Rumpelsztyka. Tu jednak
akcja toczy się dalej, aż do momentu, w którym na dwór przybywa rzeczony
„szpieg”, by wspomnieć dawne dzieje i ujawnić okrutną prawdę o pakcie
zrozpaczonej dziewczyny z chciwym stworem.
Owa tajemnica jest sednem opowieści i pretekstem do wysnucia morału:
dziecko jest najcenniejszym darem, którego nie zastąpi żadna ilość złota. W tym
przypadku nie wiemy jednak jak historia wpłynęła na postawę Milly i czy
utwierdziła ją w podjętej decyzji: końcowa scena nie daje jasnej odpowiedzi.
Widać wyraźną poprawę w przypadku dialogów. Seria miewała
już różnych tłumaczy, którzy z mniejszym lub większym powodzeniem starali się
oddać klimat opowieści, nie zawsze się to jednak udawało: albo stylizacja na
dawny styl wypowiedzi była stosowana nie dość konsekwentnie, albo w ogóle jej
nie było. Tutaj zostało zachowane dobre rozgraniczenie pomiędzy obiema
częściami historii, dawnej i współczesnej: widać subtelną różnicę w sposobie
wypowiadania się postaci.
współpracujący zresztą z wydawnictwem Zenescope
przy takich tytułach, jak „Sins of the Fallen” czy „Jindai”, zdecydowanie
pokazał, że wie co robi. W zeszycie czwartym nie uświadczy się już żadnych
kłopotów z perspektywą, proporcjami sylwetek czy karykaturalnym wyglądem
postaci widzianych z oddali, jak to się zdarzało w częściach poprzednich.
Mimika bohaterów została również oddana w sposób szczegółowy i żywy (wyraz
twarzy młynarzówny, gdy usłyszała o pomyśle taty – bezcenny). Bardzo podobały
mi się przejścia między poszczególnymi kadrami komiksu – niektóre z nich były
tak płynne, jakby oglądało się animację. Całość, wraz z kolorami dodanymi przez
studio Transparency Digital, prezentuje się wyjątkowo miło dla oka.
„Rumpelsztyk” jest jak dotąd najlepiej wykonanym i
dopracowanym zeszytem serii. Chociaż nieco mniej mroczny od „Kopciuszka”,
porusza trudniejszą tematykę, przejawia swobodniejsze podejście do dobrze
znanej historii i daje mniej gotowych odpowiedzi, pozostawiając pewne elementy
do własnej interpretacji. I, co najlepsze, podtrzymuje tendencję jeśli chodzi o
coraz lepszą jakość kolejnych zeszytów. Polecam, przykładam kocią łapkę jako
znak jakości i niecierpliwie czekam na dalsze części.
Dziękuję wydawnictwu Okami za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Informacje ogólne:
Tytuł oryginału: Grmm Fairy Tales #04: Rumpelstiltskin
Wydawnictwo: Zenescope/Okami
Scenariusz: Joe Tyler, Ralph Tedesco
Ilustracje: H.G.Young (rysunki i tusz), Transparency Digital (kolory)
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 24
______________
Recenzje poprzednich części:
Nie lubię komiksów, ale ten bym chętnie przeczytała.
OdpowiedzUsuńFajna taka zabawa ze starą oklepaną opowieścią. nie dość, że nieco przebudowana i poszerzona o nowe wątki to jeszcze wbita w ramę komiksu. Ciekawa propozycja.
OdpowiedzUsuń