
Skąd jednak pomysł na taki, a nie inny tytuł? Nawiązanie do
nazwy wydawnictwa jest oczywiste, jednak, mimo wszystko, ta kwestia zastanawia
i budzi różne reakcje. Wątpliwości powinien rozwiać już pierwszy kontakt z samą
antologią: począwszy od liczby stron, która szacowana jest na około 1600 (do
1825 w przeliczeniu na druk, jak podaje strona wydawnictwa), przez różnorodność
gatunkową, aż do zgromadzonych w niej, mniej lub bardziej znanych, nazwisk. Wśród
tych wszystkich cudów nie znajdzie się żaden klucz, żaden motyw przewodni:
antologia jest tworem spójnym, ale poszczególne teksty powiązane są ze sobą
jedynie w ramach gatunku, jakim jest szeroko pojęta fantastyka oraz faktem, że zawiera
ona twórczość wyłącznie polskich autorów. Znajdziemy w niej więc zarówno fantasy,
jak i science-fiction wraz z szerokim wachlarzem podgatunków; opowiadania o
różnej tematyce, poważnej i lekkiej, ponurej bądź humorystycznej, o różnej
długości i natężeniu akcji.
Zbiór rozpoczyna tekst Michała Chmielewskiego „Pierwsze
zdanie”, w klimacie, który określić można by luźno jako urban fantasy. Warte
przeczytania jest ze względu na jeden, ważny fakt: każdy, kto pisze bądź
próbował pisać, spotkał się przynajmniej raz z „klątwą czystej kartki”, stanem,
w którym napisanie pierwszego zdania wydaje się być po prostu niemożliwe ze
względu na absolutną pustkę w głowie. Co można zrobić w takiej sytuacji? Pójść
na spacer, napić się czegoś, pobiegać, walnąć głową w mur? A jeśli to nie zadziała?
Pozostaje jedno: sprzedać duszę Diabłu. Diabeł więc przyszedł, rzeczone
pierwsze zdanie napisał, jednak to, co nastąpiło potem, zdecydowanie nie
przypadło młodemu pisarzowi do gustu. Na uwagę zasługują też pozostałe teksty
Chmielewskiego, zawarte w antologii: „Wszystkich Świętych”, „Zachwianie
równowagi emocjonalnej” oraz „Zombie w naszym mieście”.
W dość szczególny sposób spodobał mi się „Bunt maszyn”
Michała Cholewy. To bardzo krótki utwór, należący do szeroko pojętego gatunku
science-fiction, traktujący, jak sama nazwa wskazuje, o odmawiających
posłuszeństwa dokonaniach technologicznych ludzkości. Kwestia owego buntu
wygląda jednak inaczej, niż przywykliśmy to oglądać w mediach: maszyny pomagają
nadal. Pomagają tak, że bardziej się nie da: pilnują praw i regulaminów co do
joty, karząc nawet wysoko postawione osoby za próby ich ominięcia. Jak się
okazuje, kompletna eliminacja możliwości popełnienia błędu jest dla ludzkości
nie do zniesienia, świat pogrąża się więc w chaosie – ale ściśle kontrolowanym!
Morał tej historii jest poruszający, w ten szczególny, pozytywny sposób –
polecam więc po prostu zapoznać się z tym tekstem jako jednym z pierwszych.
Wielbiciele absurdalnego humoru poczują się jak w domu,
czytając „Innego Zabójcę Smoków” Marcina A. Guzka. Pozwolę sobie zacytować
jakże chwytliwy początek opowiadania:
„– Prawdziwa sztuka wymaga cierpienia – stwierdził Juri i
wepchnął sobie kij do tyłka.”
Spokojnie, smok się w całości pojawia, nawet niejeden, a
tytułowy bohater – „Inny” to jego imię – jest niezbyt rozgarniętym (z czego sam
zdaje sobie sprawę) mieszkańcem wioski, która miała być przez bestię odwiedzona
i spopielona. Młodzieniec zgłosił się na ochotnika, wyruszył w drogę, do
smoczego leża dotarł bez przeszkód, uzbrojony w kosę zaszarżował na potwora i…
obudził się w zupełnie innym świecie, całkowicie odmieniony. Nie będę próbowała
tłumaczyć sensu tego opowiadania, jako że sama go wiele nie widzę, a czytanie
Guzka w tym wydaniu powoduje wrażenie srogiego upojenia alkoholowego. Ostrzegam
jednak – rzeczy takie jak kije w tyłkach są tam na porządku dziennym.
Dla równowagi, podczas czytania nie zabraknie też okazji do
wzruszeń. „Daję życie, biorę śmierć” Marty Krajewskiej jest już pewnie znane
niektórym z czytelników, jeśli jednak ktoś jeszcze nie miał styczności z tym
utworem, polecam zapoznać się z nim czym prędzej, bo zarówno on, jak pozostałe
trzy teksty autorki w tym zbiorze są tego warte. W przejmujący, poruszający do
głębi sposób Krajewska przedstawia dzieje prostej, wiejskiej rodziny w dawnych
czasach, na nawiedzanej przez upiory i duchy słowiańskiej ziemi. Narodziny
dziecka wiążą się często z wieloma komplikacjami, ze śmiercią matki włącznie,
jeśli jednak nie dopełni się odpowiednich obrządków, zmarła może powstać z
grobu, ciągnąc znów do swojej rodziny, by nieświadomie uczynić im krzywdę; o
czym przekonała się bohaterka opowiadania, młodziutka Renka. „Daję życie, biorę
śmierć”, chociaż jest krótkie, zawiera w sobie duży ładunek emocjonalny,
stanowiąc tekst zarówno piękny, jak i straszny.
Ostatnim tekstem w zbiorze jest „Traktat o transmechanizmie”
Jacka Wróbla, utrzymany w konwencji steampunkowej, przedstawiający krótką
historyjkę doktora Wysockiego i jego dzieła, robota InProp (Inteligentny
Projekt na Parę). Bohatera – bądź też bohaterów – poznajemy podczas konferencji
prasowej, mającej na celu przedstawienie mechanizmu szerszej publiczności. Jak
się okazuje, nie jest to pierwsza próba: poprzednie zakończyły się awarią
robota. Tym razem wszystko musi się udać, i udaje się, do czasu, gdy na pytania
o osobiste preferencje oczom widzów ukazuje się na robocim wyświetlaczu klasyczny
i przez wszystkich kochany blue screen. Nie dajmy się jednak zwieść – sprawa
nie jest tak prosta, jak się wydaje, a pozornie lekkie i humorystyczne
opowiadanie kryje w sobie głębszy, mroczniejszy przekaz, a czytelnik natknie
się w nim na wątki dość… wstrząsające. Jacek Wróbel pojawia się zresztą w
antologii aż pięć razy, w tym ze znanym już czytelnikom opowiadaniem „Cuda i Dziwy Mistrza Haxerlina”.
Opowiadań jest oczywiście o wiele więcej, o każdym można by
napisać coś ciekawego, każde jest interesujące na swój sposób, na dokładniejsze
przyjrzenie się im w jednej recenzji nie pozwala jednak ich ilość. Poza wyżej
wymienionymi, w antologii znajdziemy dzieła takich autorów, jak Rafał Cuprjak
(„Po drugiej stronie”), Maria Dunkel, Agnieszka Hałas, Marcin Jamiołkowski
(„Okup krwi”, „Order”), Dawid Kain („Kotku, jestem w ogniu”), Anna Kańtoch,
Anna Karnicka, Tomasz Kilian, Iza Korsaj, Magdalena Kubasiewicz („Spalićwiedźmę”), Artur Laisen („CK Monogatari”, „Studnia zagubionych aniołów”),
Paweł Majka („Pokój światów”), Anna Nieznaj („Błąd warunkowania”), Daniel Nogal
(„Malajski Ekskalibur”) i wielu innych. Jak wspomniałam, o wielu z nich czytelnik
obeznany z fantastyką polską już słyszał, niektóre z ich tekstów ukazały się
już na łamach różnych portali tematycznych, spora część będzie jednak nowa. Osobiście
polecam zapoznać się z każdym, jako że różnią się bardzo stylem i podejmowaną
tematyką.
„Geniusze fantastyki” to pozycja wyjątkowa na polskich
rynku, stanowi bowiem doskonały przekrój polskiej fantastyki takiej, jaka jest
ona obecnie: prężnie rozwijającej się, mającej sporo do powiedzenia głosami wielu
młodych autorów i zdecydowanie będącej dopiero u progu swojej świetności. Almanachów
fantastyki, polskiej i obcej, powstaje wiele, tym, co wyróżnia „Geniuszy…” jest
forma, w jakiej ta pozycja została przekazania czytelnikom: jako darmowy ebook.
To sprawia, że owa antologia jest pozycją obowiązkową dla każdego czytelnika,
czy jest on fanem naszej rodzimej twórczości, czy też nie; a jeśli nie jest, to
jest dla niego spora szansa, że nim zostanie. Można by pomyśleć, że ilość i
objętość zbioru pozwoli na powolne, spokojnie wczytywanie się przez bardzo
długi czas, wystarczy jednak zacząć czytać, by przekonać się, że nic z tego:
nie sposób oprzeć się pokusie sprawdzenia, o czym jest kolejny tekst, a będąc
przy pierwszych jego zdaniach, niemożliwym wydaje się przerwać i odłożyć rzecz
na później. Polecam więc i życzę wielu miłych, nieprzespanych nocy z
geniuszowym ebookiem w czytniku bądź na ekranie komputera.
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Geniusze fantastyki. Antologia
Autor: praca zbiorowa
Wydawnictwo: Genius Creations
Rok wydania: 2016
Liczba stron: około 1825
Tylu autorów, a ja kojarzę tylko Izę Korsaj! ;) Widzę, że szykuje się rzeka nowych nazwisk, ciekawe kto stanie się nową gwiazdą literacką :)
OdpowiedzUsuńJest wiele potencjalnych nazwisk, sądzę, że każdy z nich ma szanse (:
UsuńAle osobiście jestem za Jackiem Wróblem.
Ulala :) Jakie tomisko! I ile ciekawych nazwisk! No to trzeba zabrać się za czytanie - grzech nie skorzystać z takich promocji.
OdpowiedzUsuńPewnie, skoro za darmo to nie ma się co zastanawiać (:
UsuńSzkoda tylko, że nie wydają w papierze, miło by się to widziało na półce.
Jakbyśmy to chcieli wydać w papierze i z twardą okładką, to stawiam, ze koszt takiego tomu zamykałby się w okolicach 120 złotych. ;)
UsuńNa edycję kolekcjonerską idealne.
UsuńNo i super, ja będę sobie podczytywać powolutku ^^ Taka uczta przede mną :)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz gratuluję patronatu ;)
A dziękuję, i miłego czytania (:
UsuńGratuluje patronatu ;) Na pewno zabiorę się za te opowiadania. Już trochę o nich słyszałam i jestem bardzo ciekawa czy mi się spodobają. Ściągnę je sobie na czytnik w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
http://wiktoriaczytarazemzwami.blogspot.com/
Coś na pewno się najdzie. Powodzenia! (:
UsuńOjej, takie cudo, a ja dopiero teraz się dowiaduję! Dobrze, że tu wpadłam, bo żyłabym w strasznej niewiedzy, a uwielbiam fantastykę. Ebook już się organizuje i wkrótce zacznę czytać :)
OdpowiedzUsuńDzięki!