niedziela, 20 marca 2016

Co by było, gdyby?... "Exclamat!on", recenzja komiksu

Superbohater to ktoś, kto posiada więcej możliwości od zwykłego człowieka. Został obdarzony niezwykłą siłą, umiejętnościami, których posiadać nie powinien: umie latać, wzrokiem przebija mury, bądź po prostu powierzono mu jakąś broń o niespotykanej mocy, którą dzierżyć może tylko ten jeden, wybrany. Co może zrobić taki ktoś? Pozornie wszystko, chociaż utarło się, że ludzie obdarzeni nadnaturalnymi mocami wykorzystują swoje talenty, stając po wybranej przez siebie stronie w odwiecznej walce dobra ze złem, a więc, krótko mówiąc, jedni psują, inni naprawiają. Przy okazji realizują czasem jakieś z dawna zapomniane marzenia, mszczą się za krzywdy wyrządzone im lub ich bliskim i tak dalej. No, chyba, że są początkującymi superbohaterami. Wtedy to różnie bywa.


Komiks „Exclamat!on” przedstawia czytelnikowi sylwetkę bohatera, który… raczej chce nim być, niż właściwie jest. Poznajemy go pewnej nocy, gdy, uznawszy, że jest już gotowy do akcji, wychodzi, przysiada sobie gdzieś pod latarnią i… nic się nie dzieje. Cisza na mieście. Żadnych agresywnych, podpitych dresów, żadnych dam w opresji, nawet złodziei i drobnych pijaczków brak. I co teraz?! Można oczywiście popuścić wodze wyobraźni, myśląc, co by było, gdyby…

Niewiele można wywnioskować z tak krótkiej historii. Główny bohater jest postacią dość obiecującą, jako że jego podejście do własnej wyjątkowości jest specyficzne. Tą jego „mocą” wydaje się być zresztą nie jakiś cudowny dar nie wiadomo skąd, ale przygotowanie i motywacja: długi czas spędził na treningach i pracy nad sobą, właśnie po to, by pewnego pięknego dnia móc pójść w miasto i pomagać słabszym. Wydaje się być totalnym idealistą, z tym oczekiwaniem na wezwanie i zawodem, że żadna piękna pani nie potrzebuje ratunku, wyraźnie wychowany na medialnych wzorcach bohaterów, a jego marzenia to jawna potrzeba bycia podziwianym. Jest po prostu uroczy.

Fabuła komiksu jest bardzo prosta i krótka, opiera się na tylko jednej scence, a z informacji, jakie dotąd pojawiły się na stronie wydawnictwa wynika, że „Exclamat!on” nie będzie w żaden sposób kontynuowane, stanowiąc zamkniętą całość. Po przeczytaniu zeszytu zostaje jednak poczucie sporego niedosytu, jako że jest tego wszystkiego po prostu stanowczo za mało, wystarcza ledwie na wczucie się w sytuację i lekkie zaznajomienie z bohaterem, by potem urwać się bez żadnej nadziei na ciąg dalszy. Zakończenie (ale to już poza samą scenką) jest jednak o tyle zaskakujące i miłe, że może, może… autor dałby się przekonać na coś więcej? Z tej krótkiej opowiastki można wywnioskować bowiem jedno: pan Aleksander Wałaszewski, bo o nim mowa, potrafi stworzyć coś, co polskiemu czytelnikowi przypadłoby do gustu. Podczas przeglądania rzuciły mi się w oko dwie cechy, stanowiące o wartości „Exclamat!on”, a być może i o twórczości Wałaszewskiego ogólnie: pierwsza to lekko ironiczne poczucie humoru, subtelne i nieprzesadzone, ale zauważalne, bo odpowiednio dawkowane, a druga – zdrowy dystans do własnej twórczości.

Na uwagę zasługuje też warstwa wizualna komiksu. Zeszyt w całości (poza okładką oczywiście) utrzymany jest w czerni i bieli, co bardzo odróżnia go od kolorowej rozpusty, do której przyzwyczaiło czytelnika wydawnictwo Sol Invictus. Nie znaczy to jednak, że wrażenia z czytania są w jakiś sposób mniej miłe, w żadnym wypadku. Kreska jest przyjemna, choć oszczędna, bez zbędnych upiększeń, sceny skupiają się na samych postaciach i wydarzeniach, całkowicie niemal pomijając otoczenie. Ten minimalizm nie dotyczy jednak samego bohatera i postaci ludzkich w ogóle, w przypadku których świetnie oddano uczucia, a dotyczy to zwłaszcza postaci głównej, w której przypadku przecież jedynym elementem twarzy widzianym pod maską są oczy. Nie ucierpiały też na tym wcale sceny akcji, oddane odpowiednio dosadnie i dynamicznie (moją ulubioną jest ta, w której bohater wykonuje fatality, skacząc wyimaginowanemu przeciwnikowi na głowę. Te oczy…).


Wniosek w podsumowaniu może być tylko jeden: „Exclamat!on” jest pozycją świetną, choć zdecydowanie za krótką. Nie sposób nie poczuć sympatii do głównego bohatera, do jego idealistycznej postawy i wyraźnie solidnego przeświadczenia, że to właśnie on powinien pomagać innym, nie tracąc przy tym młodzieńczych fantazji. Spędziłam miłą chwilę czytając ten komiks, rozbawił mnie i rozbroił, pozostaje mi więc tylko ponowić prośbę o więcej twórczości pana Wałaszewskiego.

Za komiks dziękuję serdecznie wydawnictwu Sol Invictus.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Exclamat!on
Autor: Aleksander Wałaszewski (scenariusz i rysunki), Patrycja Awdjenko (tusz)
Wydawnictwo: Sol Invictus Komiks
Rok wydania: 2015

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: