
Piotr Jaskulski jest idealnym kandydatem na stanowisko
dyrektora finansowego. Dokładny, skrupulatny, o analitycznym umyśle i świetnej
pamięci, a ponadto: samotny. Jego życie kręci się wokół firmy KZDM-Nagita, przedsiębiorstwa,
będącego polskim oddziałem japońskiej marki. Dostosował się idealnie do
panujących tam warunków: dzięki wrodzonej uprzejmości i zdolności do nauki
języków, stojących w opozycji do klasycznie polskiej jowialności i bezpośredniości,
zdobył szybko sympatię i poważanie szefostwa, a co za tym idzie, także ich
zaufanie. Cała ta wypracowana równowaga zaczyna się chwiać, kiedy do firmy
przybywa Sho Kyubimori. Nowy wiceprezes wydaje się łamać swym zachowaniem wszelkie
standardy japońskiej obyczajowości, jednak na tym nie kończy: jego plany budowy
Europejskiego Centrum Nagity stawiają Piotra przed wyborem: bezpieczeństwo finansowe
firmy czy niesamowicie kosztowna zachcianka członka zarządu? Wydaje się, że
reszta japońskiej rady nadzorczej jest kompletnie bezwolna wobec jednego
człowieka, a chociaż popierają stanowisko Polaka, nie robią nic, by się sprzeciwić
temu szaleństwu. Na jawny protest prezes Ozawa odpowiada metaforyczną, ale
jednak pełną zastanawiających potknięć opowieścią - tymczasem w Kielcach
zjawiają się nowe, intrygujące osoby: tajemnicza Yuki Yamada oraz... dwóch
przedstawicieli Yakuzy!
Czynnikiem budującym klimat w „CK Monogatari” są stylizowane
na japońskie zwyczaje panujące w KZDM. Stylizowana – ponieważ wydarzenia
rozgrywające się w siedzibie firmy oraz w ogóle wtedy gdy w otoczeniu
przebywają przedstawiciele Kraju Kwitnącej Wiśni zostały w wielu miejscach „spolszczone”,
wzięto jedynie część z tego, co buduje warstwę obyczajową w tego typu miejscach,
pozostawiając pole dla większej swobody, typowej już dla Polaków. Prawie nie odczujemy
tu tak typowego dla tej tradycji kultu firmy i jej „prezydenta”, ten brak, z czystej dbałości o to, by imersja w świat przedstawiony nie została zakłócona, był
jednak przeze mnie bardzo mile widziany. Autor bardzo zgrabnie złączył tę
odmienność z realiami polskimi, dając nam w efekcie książkę będącą
jednocześnie łatwą w odbiorze i przystępną, ale posiadającą bardzo intrygujący,
orientalny smaczek. Dodać do tego można szczegółowość opisów dotyczących
zachowania, nastroju czy też wszelkich niuansów zachowania postaci, które
zazwyczaj pomijane są jako zbędne, tu jednak sprawdzają się znakomicie – dzięki
temu wszystkiemu bardzo łatwo jest się wczuć w klimat chwili.
Pięknym uzupełnieniem pozornie sztywnych pragmatycznych
realiów azjatyckiego korpo jest wpleciony w nie element japońskiego mistycyzmu.
Odstająca od innych postać Kuybimoriego stanowi element tajemnicy, która ujawniona
zostaje w sposób stopniowy, począwszy od wspomnianej już historii Ozawy. Co
planuje, czego chce od Piotra, dlaczego trzyma go blisko siebie, zamiast się go
w łatwy sposób pozbyć, skoro stanowi dla niego jedyną przeszkodę? Trzeba
powiedzieć, ze im dalej, tym dziwniej, w bardzo pozytywnym znaczeniu: intryga
się pogłębia, a lisia magia wdraża kolejne, coraz bardziej zaawansowane iluzje,
z których trudno się wyplątać. Fani azjatyckich filmów grozy ucieszą się też
pewnie z obecności yurei, kobiecego ducha, któremu Kyubimori obiecał zemstę w
zamian za pilnowanie jego biura – jej historia, choć opisana jedynie w krótkiej
scenie, jest mocno nacechowana emocjonalnie i robi wrażenie, stając w opozycji
z prostotą i porządkiem miejsca, w którym się pojawia.
Bohaterowie w „CK Monogatari” wydają się dzielić na „realnych”
i „zmyślonych”, z wyraźną tendencją do nagłych zmian kategorii. Piotr jest
archetypem korposzczura: z pozycją i zarobkami pozwalającymi mu na spełnianie
każdej życiowej zachcianki, a mimo to pozostaje samotny, ze zbyt dużym
mieszkaniem i samochodem, rodziną, od której odciął się po śmierci rodziców,
zniechęcony kolejnymi prośbami o przysługi i pożyczki, oraz snami o dawnej
miłości. W tym obrazku brakowało mi tylko kota, który witałby swojego człowieka
każdego dnia na progu, czekając na nakarmienie; i ten brak autor mi
wynagrodził, chociaż sporo później (za tego kota zresztą pana uwielbiam, panie
Laisen). Kyubimori jest „nierealny” od początku do końca, chociaż bardzo chce
realnym zostać; podobnie jest z Dawną i Niezapomnianą Katarzyną, pomimo
wszystko. Na specyficznej pozycji jest Yuki: ją zaliczyłabym do skrajnie
nierealnych, chociaż bardzo chciało by się, żeby przeszła do drugiego obozu, od
początku stała się też moją ulubioną postacią, zostawiając zaszczytne drugie
miejsce dla dwóch dość niefortunnych członków Yakuzy (oni są po prostu kawaii!).
Podobny do wspomnianego wyżej podział można zastosować do miejsc akcji: same w
sobie Kielce są realne, siedziba Nagity połowicznie, natomiast wszystko to, co
łączy z przeszłością Piotra – kompletnie nie. Czy to nie dziwi, że właśnie
miejsca i osoby, które powinny być swojskie i znane, oklepane wręcz, tu należą
bardziej do świata iluzji? Dziwi, ale do czasu, gdy uświadomimy sobie, jaki
jest cel lisa i jego intryg. A wszystko to tworzy monogatari – opowieść z
morałem, że na życzenia trzeba uważać, bo mogą się spełnić, a polowanie i
pościg są często lepsze niż cel, który czeka na ich końcu.
Jak to jednak mówią, ideałów nie ma, tak więc i „CK
Monogatari” ideałem nie jest. W trakcie czytania można wychwycić pewną
niekonsekwencję przy budowaniu dialogów, dotyczącą języka postaci. W przypadku
wypowiedzi Japończyków autor pokusił się o dodanie charakterystycznej cechy ich
języka do zdań przełożonych na polski: problemy z wymówieniem litery „l”.
Dlatego właśnie w książce nie występują lisy, a „risy”, co powoduje początkowo
zmieszanie głównego bohatera, wynikające z trudności zrozumienia części
opowieści Ozawy. Ta maniera nie jest jednak stosowana stale, a szkoda –
wybiórcze podmienianie literek wygląda odrobinę sztucznie, całość zyskałaby,
gdyby rzecz pociągnąć z większą dokładnością, dodałoby to tylko wiarygodności
postaciom. Drugą rzeczą, o wiele bardziej błahą, ale i zabawną, jest skłonność głównego
bohatera do wzruszania ramionami – potrafi to robić niemal przy każdej
wypowiadanej kwestii! – aż czytając, zdałam sobie sprawę, że liczę, ile razy podczas
jednej rozmowy Piotr wzruszy ramionami, wyobrażając sobie, jak musiałoby to
wyglądać. Pewna dość dosadnie zaznaczona obojętność jest jak najbardziej na
miejscu, jednak tutaj doprowadzona została do ostatecznej groteski.
Muszę przyznać, że do tej książki nabrałam stosunku dość osobistego
już po paru stronach, gdy zorientowałam się, że nie będzie to kolejna gangsterską
opowieść w orientalnym klimacie. Praca w warunkach nieco zbliżonych do tych
opisanych u Laisena jest mi dobrze znana, bawiłam się więc dobrze już przy
wyszukiwaniu podobieństw i różnic. Mój wniosek z tego polowania jest następujący:
„CK Monogatari” to korporacyjna bajka o królewiczu, złym lisie i dobrej,
skośnookiej wróżce, nie należy więc jej traktować jak wyznacznik tego, jak się
w podobnym miejscu pracuje. Powieść przedstawiła azjatyckie korpo od bardzo
ładnej, pochlebnej strony, zupełnie pomijając te ciemnie, jest to jednak sprawa
oczywista, jako że nie o to w całym przedsięwzięciu chodziło. Dlatego też ten lekki
firmowy smaczek pozwolił mi na świetne wczucie się w świat przedstawiony, a
ubarwienie całości magią, tak niespodziewane i pozornie sprzeczne z
przedstawionymi realiami, kupiło mnie całkowicie. Jestem pewna, że do „CK
Monogatari” jeszcze wrócę, polecam je też każdemu, kogo choć trochę interesuje kultura
dalekiego wschodu w jej bardziej ezoterycznym wydaniu. Poza tym, ludzie, lisy i
magia! Tego nie da się nie uwielbiać.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Genius Creations, a po własny egzemplarz zapraszam do księgarni Madbooks (:
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: CK Monogatari
Autor: Artur Laisen
Wydawnictwo: Genius Creations
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 348
Ja w życiu bym nie wpadła na to, że tak karkołomne połączenie świata japońskich korporacji i polskiej prowincji (we wszelkich jej przejawach, również obyczajowych), no i japońskich wierzeń może być tak udane! Podoba mi się takie przekraczanie granic i łamanie schematów w literaturze, zwłaszcza, jeśli pozytywnie zaskakują czytelnika. ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei w ogóle się takiego połączenia nie spodziewałam - jedyne, co wiedziałam o tej książce, zanim zaczęłam czytać, to że jest to "coś o Japonii". Naprawdę, mega pozytywne zaskoczenie.
Usuń