poniedziałek, 26 czerwca 2017

„Wojna starego człowieka” John Scalzi

Ludzie są śmiertelni. Ten powszechnie znany, banalny fakt pozostaje jednym z problemów, na które wciąż próbujemy znaleźć rozwiązanie. W pomysłach naukę prześciga tylko literatura science fiction. Mieliśmy już parę pomysłów na uzyskanie nieśmiertelności, jeszcze więcej na przedłużenie życia, ale co ze starością? Realnie rzecz biorąc, dodawanie kolejnych lat do średniej długości ludzkiej egzystencji jak na razie powoduje jedynie wydłużenie okresu, w którym obserwujemy powolne umieranie naszego ciała, nieubłaganie postępującą utratę sprawności. Czy tego właśnie chcemy? A gdyby tak eksploracja kosmosu przyniosła nam jeszcze inną opcję w tym dylemacie?

John Perry decyzję o wstąpieniu do wojska podjął wraz z żoną dobrych parę lat temu. Nie obyło się bez scysji – syn, nie potrafiący zrozumieć, co podkusiło rodziców dotąd bardzo krytycznie wyrażających się na temat wojny, postanowił odciąć się od rodziny. Kathy nie udało się dożyć siedemdziesiątych piątych urodzin, będących magicznym niemal wyznacznikiem granicy między życiem ziemskim a międzyplanetarną służbą w imię obrony kolonii. John, samotny, podupadający na zdrowiu człowiek przed zgłoszeniem się na komisję rekrutacyjną odwiedził jeszcze grób żony – a potem, podpisawszy oświadczenie o tym, że zrzeka się wszelkich dóbr ziemskich i zostaje oficjalnie uznany za zmarłego, udał się windą kosmiczną w nieznane.

Jak to się dzieje, że stary człowiek zostaje żołnierzem? Sytuacja we wszechświecie, którą dość pobieżnie nakreśla czytelnikowi John Scalzi, jest dość skomplikowana. Nie jesteśmy sami w kosmosie, co więcej – planet zdatnych do zamieszkania jest o wiele za mało. Na ostrej rywalizacji o miejsce do życia cierpią kolonie, których ochroną zajmuje się właśnie SOK, czyli Siły Obronne Kolonii, prowadzące stałą akcję rekrutacyjną na Ziemi. W kosmos jako pierwsi polecieli obywatele krajów trzeciego świata, co wywołało spory sprzeciw wielu społeczności, nie można jednak powiedzieć, by byli oni grupą faktycznie uprzywilejowaną. A co z armią staruszków? Tu dopiero jest ciekawie: to żaden przymus, a jedynie możliwość. Starsi ludzie, którzy dobrze znają wartość życia i konieczność jego ochrony, posiadający ogromny bagaż ziemskiego doświadczenia, ze względów psychologicznych nadają się do tej roli idealnie. Fizycznie trochę mniej – ale i na to znajdzie się sposób. Jaki? To już trzeba przeczytać samemu.

John Perry wyjątkowo przypadł mi do gustu jako bohater. Trudno pamiętać o tym, że w powieści ma już siedemdziesiąt pięć lat – jego żywy charakter i ironiczny humor sprawiają, że z miejsca budzi sympatię. Nie jest on jednak osobą naiwną, wręcz przeciwnie: wykazuje sporo zdrowego rozsądku i ostrożności, do podejrzliwości włącznie. Jego rozmowy z kompletnie pozbawionymi poczucia humoru urzędnikami rekrutacyjnymi to tylko zapowiedź klimatu, który będzie  – głównie dzięki bohaterowi – utrzymywał się przed większość powieści. Pozostałe postacie wypadają rozmaicie, chociaż w ogólnym zarysie nie da się im wiele zarzucić. Każdego potraktowano z odpowiednią dbałością o szczegóły i, chociaż przez karty powieści przewija się ich dość spora grupka, nie ma się wrażenia schematyczności w ich konstrukcji. Ich wiek działa na korzyść całości, tworząc z całkiem poważnej przecież w tematyce książki – czarną komedię science fiction z wojskowym smaczkiem. Pewnej stereotypowości nie dało się jednak uniknąć i cierpią na nią postacie będące w SOK-u starszymi stopniem ze starszym sierżantem Ruizem na czele. On to, biorąc na siebie rolę pierwszego łącznika nowych z nieciekawą rzeczywistością, która na nich czeka, wywiązuje się z tego zadania doskonale w klasycznie wojskowy sposób (to znaczy – rzucając co chwila niecenzuralnym słowem i zmuszając całą jednostkę do regularnego biegania). Już z początku próbuje odżegnywać się od wizerunku standardowego „poczciwego dowódcy”, który najpierw skopie rekrutowi tyłek, by potem uśmiechnąć się z dumą, widząc postępy swoich „dzieci”. W końcu okazuje się być dokładnie tym – a to, jak niewdzięczna była w rzeczywistości jego misja, dowiemy się znacznie później.

Mnogość ras, która w uniwersum Scalziego zamieszkuje kosmos, opisana została w sposób dość pobieżny, wystarczający jednak, by było nad czym się zastanowić. Są one, oczywiście, na rozmaitym poziomie rozwoju technologicznego (w którym to wyścigu ludzkość znajduje się gdzieś pośrodku). Zastanawia jednak stopniowe hamowanie pędu rozwoju – wydawałoby się, że nowe potrzeby spowodują raczej jego przyspieszenie, wyścig zbrojeń i boom na nowe technologie. Nic podobnego. Co prawda, trochę więcej umiemy, ale nie jest tego wiele. Większość przedstawionych nam przez literaturę science fiction tworów ludzkiego umysłu działającego w skali kosmicznej tym pozostaje – fantastyką. Więcej z tego, co ziemianie posiadają czy używają po prostu ukradli innym kosmicznym nacjom bądź zdobyli na drodze handlu – i jest to opisane jako standardowy proceder. Zaciekawił mnie natomiast fakt religijności niektórych ras, a raczej zauważalna zależność pomiędzy stopniem zaawansowania rozwoju technologicznego a przywiązaniem do wiary – im wyżej, tym większej religijności należało spodziewać się po kosmitach.

„Wojnę starego człowieka” mogę z czystym sumieniem polecić. To kosmiczna czarna komedia, klimatem trochę przypominająca filmy z Lesliem Nielsenem, ale podbarwiona lekko zagadnieniami natury moralnej. Czym jest człowieczeństwo? Czy ktoś, kto beznamiętnie morduje przedstawicieli innych nacji, nawet jeśli robi to w obronie swoich, nadal może nazywać się człowiekiem? Jak daleko możemy posunąć się w walce o przetrwanie? Książka Johna Scalziego jest pozycją dobrą, choć niepozbawioną wad, a i zdecydowanie wartą tego, by poświęcić jej chwilę i zastanowić się nad przesłaniem, jakie niesie pod płaszczem wojskowego, ironicznego humoru.

Dziękuję za książkę wydawnictwu Akurat – a recenzja napisana została dla portalu Polacy nie gęsi.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Old Man's War
Autor: John Scalzi
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 400

2 komentarze:

  1. Zapowiada się fajnie. Kto wie - całkiem możliwe, że się zdecyduję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna recenzja,mnie zachęciła,poszukam książki.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: