Tymczasem, nie odbiegając już dłużej od tematu, chciałabym przedstawić mieszankę herbacianią, którą zgarnęłam przy jednej z moich pierwszych wizyt w krakowskim Taheebo, a którą uznałam za szczególnie wartą uwagi, czyli nr 27: Pikantna Róża. Bardzo podoba mi się sposób pakowania herbat tej firmy: charakterystyczne pudełeczka utrzymane w odcieniach zieleni, z okienkiem, ptzez które widać dobrze składniki. Świetną rzeczą jest też tabelka, którą można znaleźć na tylnej ich ściance, zawierająca ogólne wskazówki co do zaparzania herbat z podziałem na rodzaje, wskazującą też czas, jaki trzeba odczekać po zagotowaniu wody, by miała ona odpowiednią temperaturę. Dzięki temu osobom, które przywiązują wagę do całego ceremoniału parzenia, niepotrzebny będzie termometr - który, swoją drogą, wygląda odrobinę pretensjonalnie przy takiej czynności.
Skład jest dość prosty, ale bardzo ciekawy: herbata pu erh 51%, hibiskus, dzika róża 10%, jabłko, głóg owoc, aronia owoc, aromat, pieprz czerwony 2%, płatki róży,
Pu erh to rodzaj herbaty czerwonej. W przeciwieństwie do czarnej i większości zielonych nie ma działania pobudzającego, a wręcz przeciwnie, zawiera też mikroelementy, jak wapń, mangan czy fluor. Działa wspomagająco na procesy trawienia i łagodząco na wątrobę. W suszu na zdjęciu obok dobrze widoczne są jej poskręcane czarne listki. Tym, co zwraca uwagę są całe ziarna czerwonego pieprzu - muszę przyznać, że zawsze najbardziej kuszą mnie mieszanki zawierające pieprz, bo nadaje on naparowi charakterystyczną, lekko pikantną nutkę smakową. Czerwony pieprz (nasione drzewa pieprzowego Schinus terebinthifolius) normalnie w smaku jest podobny do czarnego, jest jednak od niego bardziej aromatyczny, Dodatkowo w mieszance wyraźnie odznaczają się całe, duże płatki róż i jej owoce, można też wyłowić wzrokiem hibiskus. Ten ostatni wraz z owocami głogu i róży nadaje herbacie właściwości rewitalizujących i poprawiających odporność, ze względu na zawartość witamin, głównie witaminy C,
Herbatę przygotowujemy, zalewając łyżeczkę-dwie suszu gorącą wodą - ale nie wrzątkiem. Najlepiej odczekać około 3-5 minut od zagotowania, w tym czasie jej temperatura spadnie do około 90 stopni. Parzymy pod przykryciem do 5 minut, dłuższe parzenie może sprawić, że herbata nabierze bardziej kwaskowego posmaku.
Napar powoli nabiera charakterystycznego, czerwonego koloru, jasniejszego lub ciemniejszego, w zależności od ilości użytej mieszanki. Ja wolę dać mniej, by była lżejsza w smaku, na zdjęciu wyszła mi pomarańczowa, ale to kwestia światła, podejrzewam, bo "na żywo" ma kolor czerwony, lekko nawet wpadający w róż.
Czy coś bym w niej zmieniła? Nie. W mojej opinii napar nie wymaga nawet dosładzania, ponieważ jej smak jest na tyle subtelny, by nie było to konieczne, chociaż dopuszczam tą myśl jako sposób wydobycia z herbaty bardziej owocowych smaczków, bałabym się chyba jednak, że cukier zagłuszy posmak pieprzu. Pikantną Różę polecam osobom lubiącym bardzo aromatyczne herbaty o charakterystycznym smaku z nutami kwiatowymi, a dla mnie zostanie ona jedną z ulubionych,
Pikantną Różę można dostać stacjonarnie w ziołokawiarniach Taheebo w Krakowie lub kupić przez internet.
Podoba mi się seria o herbacie :) chcę więcej :)
OdpowiedzUsuńJa też chcę więcej! A tę mieszankę zapisuję jako "do spróbowania", brzmi kusząco.
OdpowiedzUsuńTaka mieszanka chyba by mi zasmakowała. Pycha!
OdpowiedzUsuń