wtorek, 29 września 2015

Z szelestem spadających liści. "Złoty sen" Grażyny Jeromin-Gałuszki

   Już będąc dzieckiem, większość z nas planuje przyszłość. Są to najczęściej marzenia, które nigdy się nie spełnią, bo po drodze poznaje się jeszcze wiele nowych możliwości, jednak już kilkulatki wiedzą, kim chcą być jak dorosną i próbują robić coś w tym kierunku, choćby rozwijając zainteresowania w danej dziedzinie. Te dziecięce marzenia mają pewien wpływ na to, jak się odnajdujemy w rzeczywistości już jako dorośli, znajdując też swoje miejsce w chwilach refleksji nad tym, jacy kiedyś byliśmy beztroscy i jak wiele dobrego świat zdawał się mieć dla nas. Taką refleksją nad minionym życiem, jego blaskami i cieniami, jest powieść „Złoty sen” Grażyny Jeromin-Gałuszki.

   Lili i Arleta były kiedyś najlepszymi przyjaciółkami. Razem, trzymając się za ręce, poszły by wziąć udział w powstaniu warszawskim, razem je przetrwały, wspierając się wzajemnie, razem też, jak to bywa, zakochały się w tym samym mężczyźnie. Wraz z końcem wojny kres przyszedł też na przyjaźń obu pań, a poszło właśnie o miłość, jako że pan mógł wybrać tylko jedną. Szczęśliwa wybranka żyła sobie spokojnie z mężem i dziećmi, nieświadoma już tego, że jest obserwowana z domu po drugiej stronie ulicy, gdzie Liliana, pozostając przez większość czasu samotna, spędzała czas na rozważaniach. W międzyczasie do jej domu przyjeżdża Ada – córka jednej z pań, które spędzały w willi Liliany lato. Nie wiadomo, dlaczego się tam zjawiła, niezbyt mile widziana już teraz przez podstarzałą właścicielkę pragnącą spokoju, chce odciąć się od dotychczasowego życia. To do niej przede wszystkim wraca przeszłość w postaci przyjaciółki z lat dziecięcych, niespełnionej artystki Kaliny, której życie potoczyło się zupełnie nie tak, jak sobie to zaplanowała. A czy sama Ada jest szczęśliwą i spełnioną kobietą, tak jak zdają się być o tym przekonani jej krewni?

   Tytuł książki, jej okładka i klimat treści idealnie ze sobą współgrają. Uwielbiam ten melancholijny, jesienny nastrój pełen wspomnień, które nie zawsze są dobre, ale przecież w tym czasie nabiera się już do nich odpowiedniego dystansu, by móc je rozważyć na spokojnie. „Złoty sen” to przede wszystkim zbiór emocji, dawnych i obecnych, przeżywanych przez kilka pokoleń kobiet. Ada jest postacią bardzo enigmatyczną, poza swoim „tu i teraz” niewiele o niej wiadomo, poza czasem dorastania, gdy przebywała w towarzystwie Kaliny. No właśnie, Kalina. Tu jest o czym posłuchać, bo tak barwnej osoby po przejściach, która w rezultacie skończyła zaskakująco wręcz źle, można ze świeca szukać. Buntowniczka już od najmłodszych lat, ofiara źle ulokowanych uczuć i własnej głupoty, wyciągnięta z samego dna przez Adę. Proces jej powrotu do normalności, jaki daje czytelnikowi obserwować autorka, jest niesamowity, przejmujący, skłaniający do zastanowienia nad tym, jak wielki wpływ mamy czasem na losy innych ludzi. Ale to nie wszystko, bo każda bohaterka „Złotego snu” to osobna, intrygująca historia, opowiedziana na dodatek z perspektywy różnych osób.

   Jedynym problemem przy czytaniu, w moim przypadku, była nieco chaotyczna z początku fabuła. Autorka wprowadza do akcji wiele postaci na raz, i trudno było mi się zorientować kto jest kim, kto jest córką albo przyjaciółką kogo – pojawia się wiele imion, ale za mało informacji, by je ze sobą jakoś powiązać, prostuje się to dopiero po przejściu przez dobrych kilka rozdziałów, kiedy opowiedziane zostaje już trochę z przeszłości każdej z pań. To jedna z tych książek, którym przydałoby się dramatis personae umieszczone na początku, by mieć gdzie zajrzeć w razie wątpliwości. To zmieszanie znikło gdy już oswoiłam się z opisywaną gromadką, a na jego miejsce wskoczyła chęć śledzenia losów każdej z niecierpliwością, gdy wydarzenia przeskakiwały z czasów obecnych w przeszłe i z powrotem, fragmentarycznie przedstawiając jedne i drugie.

   Brakowało mi bardzo przez większość czasu informacji na temat losów wspomnianej na początku pani Klarysy, mieszkanki domu opieki, która opowiadała wciąż jedną i tą samą historię o kobiecie, której wydawało się, że mąż chce ją zabić. Historia była nieprawdopodobna, co zauważał każdy, kto jej wysłuchał, trudno jednak odmówić jej uroku – wręcz temat na osobną opowieść. Ona i osoby jej towarzyszące nie grają z początku z właściwą częścią książki, wydają się być częścią zupełnie innej opowieści, co może się gryźć – wszystko jednak znajduje uzasadnienie w końcowej części. To duża zaleta tej powieści: zakończenie wszystkich poruszanych w niej wątków tak, że nie zostawia ona czytelnika z wrażeniem niedosytu bądź irytacji, a dorzucając do tego fakt, że spora część z tych kwestii powiązana jest w zaskakujący, nieoczywisty sposób, otrzymujemy książkę, która nie tylko wciąga, ale i warta jest czasu spędzonego z nią.

   „Złoty sen” to książka, która nie każdemu przypadnie do gustu. Opisuje ona losy ludzkie w sposób bardzo szczegółowy, wnikając głęboko w motywy i skutki większości działań. Same bohaterki, będąc już w dojrzałym wieku, czują potrzebę rozliczenia się ze swoim dotychczasowym życiem bądź wprowadzenia zmian, a dom madame Lili jest idealnym do tego miejscem, będąc przesiąkniętym wspomnieniami i przeszłością, od której nie potrafi się uwolnić Liliana. Mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że czyta się ją dobrze, lekko, pomimo poważnej tematyki, i nie sposób nie dać się wciągnąć w odkrywanie dawnych losów grupki kobiet, z których każda ma do powiedzenia sporo o sobie i reszcie z nich. Muszę też przyznać, że to lektura idealna na jesiennie wieczory, którą najlepiej czyta się pod kocem do wtóru szumu kropli deszczu zza okna. Polecam fanom opowieści nie dynamicznych, ale wzruszających i zaskakujących.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Złoty sen
Autor: Grażyna Jeromin-Gałuszka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 440

2 komentarze:

  1. Matko! Cóżeś zrobiła mi tą recenzją! :D Bo, wiesz, ja rzadko sięgam po takie książki, ale ta recenzja tak mnie zainteresowała, że tak bardzo chcę teraz przeczytać "Złoty sen" <3 No i muszę przyznać, że zaczynam się przekonywać do takich książek :D
    Dziękuję!
    Pozdrawiam serdecznie,
    Mona Te [Blog]

    OdpowiedzUsuń
  2. No i mam dylemat, bo z jednej strony nie przepadam za typowymi obyczajówkami, wolę, kiedy warstwa psychologiczna jest głębsza niż w przypadku tego rodzaju literatury, z drugiej strony takie szczegółowe analizy i rozkminy są na dłuższą metę męczące... Jednak piszesz też, że czyta się lekko, więc może autorka idealnie rozłożyła akcenty i rzeczywiście da się czytać bez zgrzytania zębami, dobrze wiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: