
Sasza Różycka wprowadza nas w swój świat stopniowo,
umiejętnie dawkując napięcie i informacje. Począwszy oczywiście od podstawowej
kwestii, czyli jak to się wszystko stało, opowiada historię dziewczyny, która,
wykształcona i z pracą, która może i bywa satysfakcjonująca, ale jest też
kiepsko płatna, i, co tu dużo mówić, bywa monotonna. Ta dziewczyna, poszukując
innych możliwości zarobku, niejako przypadkiem trafia na ogłoszenie klubu
nocnego, i, niejako dla żartu, odpowiada na nie… Do rana zapomina o sprawie,
ale odpowiedź czeka w skrzynce e mailowej. Iść, nie iść? Cóż, do odważnych
świat należy, a jak nie, to zawsze można wrócić do szarej rzeczywistości. Więc
poszła, popatrzyła i… została.
Oczywiście, wiele jest tu „pikantnych szczegółów” – w końcu
taka właściwie jest specyfika tej pracy. Przedstawiona zostaje praca
striptizerki niejako „od kuchni”: od momentu wejścia, przygotowań, organizacji,
kontaktów między tancerkami, zarobków, klientów… Właśnie, klienci. To jedna z
najciekawszych części tej książki. Otóż klienci, jak można się domyślić, będą
mieli do specyficznego miejsca specyficzne podejście, ale czy zawsze trafione? Mężowie,
ojcowie, kawalerowie na wieczorkach, szefowie korporacji czy biedni studenci…
jak się okazuje, każdego z nich można rozpoznać łatwo. I jeszcze lepiej widać,
jak czasem na wierzch wychodzi ich prawdziwy charakter. Osobiście podziwiam
striptizerki – ja po krótkim czasie takiej pracy nabawiłabym się ciężkiej i
nieuleczalnej pogardy do rodzaju męskiego, i może nie tylko, sądząc z
przykładów pojawiających się tam „klientek”... I, z tego co można u pani
Różyckiej przeczytać, niejedna właśnie takie podejście łapie.
Książka jest mocna. Pewnie, nie jest to traktat naukowy ani
pamiętnik grzecznej dziewczyny – z całości przebija się klasycznie
materialistyczne, przedmiotowe podejście do niemal wszystkiego, z sobą sama i
własnym ciałem na czele, co nie każdemu będzie odpowiadało, ale fakt zostaje
faktem: to duże dziewczynki i one decydują, co z tym ciałem zrobią. A przy
okazji, jedna z nich w tej książce daje
nam wgląd w takie kwestie, jak: co się dzieje na wieczorach kawalerskich czy
imprezach służbowych w strip clubach, jak zachowują się tam „porządni” mężowie
i ojcowe, za co i ile potrafią płacić… momentami to wręcz szokuje. A gdy
dostaniemy dokładną analizę zachowania i motywów na przykładach, to może
pojawić się niesmak. Drugą stroną medalu jest równie dokładny przekrój własnych
motywów i odczuć samej Saszy, dzięki czemu całość ani trochę nie brzmi obco, a watki o
spełnianych dzięki tej pracy marzeniach sprawiają, że można wręcz zacząć
zazdrościć.
Podsumowując: książka jest wręcz zaskakująco dobra. Napisana
przez osobę inteligentną i bystrą, która sama wybrała taką ścieżkę życia, mając
świadomość wszystkich korzyści i wad, i nie kryje się z tym, co pozwala jej tym
lepiej ułożyć się w życiu i w pracy, i z bliskimi. Czy po przeczytaniu tego
nadal będziesz uważać, że praca striptizerki to „iście na łatwiznę, dla
desperatek”? Zdziwisz się, czytelniku, i to bardzo. Polecam zdecydowanie:
pisana lekkim, choć momentami wulgarnym językiem, co uzasadniają emocje,
opisuje w jasny, prosty sposób wiele kwestii, o które może nie wypadałoby
pytać, albo zwyczajnie nie byłoby jak. I chociaż można nie pochwalać takich a
nie innych życiowych wyborów, i pozostać przy tym po przeczytaniu – jak
najbardziej, podejście do nagości jest sprawą czysto indywidualną! – to jednak
się wie. I trochę więcej rozumie.
Za ksiażkę dziękuję portalowi Sztukater (;
Za ksiażkę dziękuję portalowi Sztukater (;
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Wenus bez futra
Autor: Sasza Różycka
Wydawnictwo: Black Publishing, Wydawnictwo Czarne
Rok wydania polskiego: 2015
Ilość stron: 296
***
Ta książka powinna mieć oficjalny soundtrack! Tyle w niej muzyki.
https://www.youtube.com/watch?v=hZPECFQ4NhE
Brzmi jak bardzo ciekawa pozycja, chętnie się zapoznam. Zawsze miło zobaczyć publikacje, które w jakiś sposób walczą ze stereotypami.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że to nie tyle walka ze stereotypami, co spojrzenie na nie z trochę innej strony.
UsuńPrzyznam, że nie czytałam nigdy książki na ten temat, więc może mnie bardzo zaciekawić.
OdpowiedzUsuńKsiążkę bynajmniej nie głupia. Dość interesująco ją przedstawiłaś i nie pozostaje mi nic innego, jak się z nią poznać :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zaintrygowana i zachęcona...
OdpowiedzUsuń