***
Daft Punk – legenda muzyki elektronicznej, znana wszystkim z
tego, że członkowie zespołu stylizują
się na roboty, ze szczególnie rozpoznawalnymi hełmami, zakrywającymi całe
twarze artystów. Ich muzyka znana jest milionom ludzi na całym świecie,
zaangażowani są w wiele produkcji filmowych, stworzyli m.in. ścieżkę dźwiękową
do filmu Tron: Legacy, współpracowali z wieloma sławnymi ludźmi. Kim tak
naprawdę są i jak udało im się odnieść tak wielki sukces? Na to pytanie próbuje
odpowiedzieć Dina Santorelli w książce „Daft Punk: podróż do wnętrza piramidy”.
Za połyskliwymi, robocimi hełmami kryje się dwóch panów:
Thomas Bangalter i Guy-Manuel de Homem-Christo. To oni, inspirowani od
najmłodszych lat ówczesną klasyką kina i muzyki, stworzyli duet, znany dzisiaj
jako Daft Punk. Początki nie były łatwe… a świadczy o tym już sama nazwa
zespołu, nie zdobyta przypadkowo. Ich historię, krok po kroku, opisuje książka
pani Santorelli, zaczynając od narodzin, przy czym szczegółowo opisano okres w
muzyce, w jakim obu panów przyszło na świat, dodając ich młodzieńcze fascynacje,
gładko przechodząc do ciekawszej części: początków dwóch młodych francuzów w
karierze muzycznej, zmiany, nowe pomysły. Sporo miejsca zajmują opisy
poszczególnych albumów, ujęte w sposób dokładny i obiektywny, nie
pozostawiający miejsca na pytania: mamy inspiracje, proces twórczy, elementy
reklamy, oczekiwania fanów i ich odbiór nowej płyty, tracklistę i utwór po
utworze wykonaną analizę pod względem zastosowanych technik i instrumentów.
Autorka skupia się najbardziej na ostatniej płycie zespołu, Random Access
Memories, i kolejnych gwiazdach, udzielających się na niej.
Najbardziej podobała mi się opowieść o tym, jak powstała
stylistyka robotów, proces kształtowania się charakterystycznych hełmów i
historia, którą uzasadnił ich używanie sam zespół, poparta pięknymi zdjęciami. Zdjęcia
to też najmocniejszy punkt książki – pokazane sceny z teledysków, koncertów, w
tym słynnej piramidy, a ramki opatrzone utrzymanymi w klimacie, neonowo
kolorowymi grafikami zdecydowanie cieszą oko.
Ale nie ma ideałów, a ta książka na pewno nim nie jest. Zacznijmy
od samej konstrukcji: na początku mamy rys „dziejowy”, który sam w sobie jest
bardzo interesujący, ale zawiera też wiele pobocznych informacji, jak
wymieniane i tłumaczone po kolei gatunki i podgatunki muzyczne z tego okresu –
to jeszcze ujdzie, dla wyjaśnienia nieobeznanemu w temacie czytelnikowi, gdzie
się właśnie znalazł, chociaż fani Daft Punk już raczej się nieco orientują. Ale
zdjęcia i opisy zespołów, które grały w tamtym czasie? Nie widzę sensu aż tak
rozbudowywać dygresji.

Druga rzecz, to powtórzenia. Zwykły tekst zwykłym tekstem, a
ramki ramkami, ale jeśli czytasz te same słowa i tu i tu, to coś jest nie tak. No
i takie niedociągnięcia, jak niespójne tłumaczenia tytułów piosenek, gdy
najpierw podaje się jedno (swoją drogą, nie najlepsze), a potem inne. Tu trzeba
by było jednak trzymać się jednej wersji, zwłaszcza, jeśli różnica w
tłumaczeniu powoduje też zmianę sensu samego tytułu. Kolejna rzecz, to opis
piramidy ustawianej na koncertach Daft Punk: w tekście wspomniano, że ma ona
„aż” pół metra. Nie wiem, czy to takie aż, ale na zdjęciach wygląda na troszkę
większą. Strona USA Today podaje,
że jej wysokości wynosi 24 stopy, co równałoby
się ponad siedmiu metrom. Nie wiem wobec tego, skąd ta połówka.
Same ramki też nie są pozbawione wad, bo o ile dodawane do
nich grafiki są piękne, o tyle nie zawsze rozsądnie zagospodarowano je
objętościowo – tekst potrafi zachodzić na jasne części obrazków i staje się
przez to niemal nieczytelny, bądź też czarna ramka przechodzi w kolorową
grafikę, z wyraźnie zaznaczoną granicą, co się strasznie gryzie, a szczególnie gdy
jeszcze pojawia się tam jakaś treść, nijak nie trzymająca się jednego obszaru.
Można było postarać się o jakieś łagodne przejście z jednego w drugie.
Ogółem książka podoba mi się bardzo, ponieważ gładko wprowadza
w klimat muzyki duetu Daft Punk, odkrywa symbolikę tekstów, której nie
zauważałam zazwyczaj, prowadzi do poznania dalszych dokonań panów, i przede
wszystkim raczy czytelnika świetną oprawą wizualną. Inne uczucia może mieć
jednak ktoś, kto tajemnice dwóch panów zna na wylot, a zapewne spośród osób,
które chciałyby sięgnąć po tę pozycję, wielu właśnie takich będzie – a oni nie
znajdą tu zbyt dużo nowej wiedzy. Są tam
elementy, które po prostu pomijałam przy czytaniu, a są to przede wszystkim
tracklisty albumów – to dostępne jest wszędzie. Książka wydana jest pięknie,
okładka robi wrażenie i, ze swej strony, naprawdę cieszę się, że mogłam się
zapoznać z treścią i odświeżyć sobie sympatię do tego zespołu.
Dane
ogólne:
Tytuł
oryginału: Daft Punk. A Trip Inside the Pyramid
Autor: Dina Santorelli
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania polskiego: 2014
Ilość stron: 184
***
Za możliwośc przeczytania ksiażki serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN.
Zdjęcie panów pochodzi ze strony rollingstone.com.
O, brzmi ciekawie. Tak jak muzyka elektroniczna to w ogóle nie moja działka, tak parę piosenek bardzo mi się podoba. No i ich styl jest świetny, uwielbiam te hełmy. ^^
OdpowiedzUsuńW jednym z moich ulubionych komiksów występuje postać oparta na wyglądzie jednego z muzyków z Daft Punku, to też może mieć jakieś znaczenie dla mojej sympatii do nich. ;)
Nigdy nie słyszałem o tej muzyce, ale że lubie poznawac nowe rzeczy, to chętnie posłucham. Zwłaszcza iż później będe mógł przeczytać taką ksiązkę :)
OdpowiedzUsuńA "Tron: Dziedzictwo" oglądałeś? ;D
Usuń