niedziela, 26 marca 2017

„Rozmowy męsko-męskie, czyli jak odnaleźć w sobie prawdziwego mężczyznę” Bogusława Stępnia i Alberta Szymańskiego

W dziwnych czasach przyszło nam żyć. Różne niepokoje raz po raz naruszają społeczny porządek, kiedy wciąż na nowo definiuje się, co to znaczy – być kobietą, być mężczyzną. Podczas gdy pewne środowiska uparcie dążą do tego, by zrównać jedne i drugich ze sobą w każdym możliwym aspekcie, łatwo przeoczyć, że to, co nas różni, także jest ważne i potrzebne. Uwaga mediów od dłuższego czasu skupiona jest na ruchach emancypacji kobiet, w dużej mierze ignorując problematykę męskości w dwudziestym pierwszym wieku. A to temat rzeka – z jednej strony promowany jest wizerunek zadbanego, eleganckiego, wygolonego i wydepilowanego indywiduum, które czas pomiędzy czalendżowaniem tasków wypełnia jedzeniem jarmużu i uprawianiem crossfitu, z drugiej pojawiają się głosy, że facet ma być twardy, obdarzony przez naturę zarostem godnym wikinga albo chociaż drwala, a do tego groźnym, posępnym skurczybykiem o gębie pociętej bliznami zarobionymi w walkach ulicznych. Musisz być, chłopie, niezależny i silny, wojownikiem, zdobywcą i myśliwym, ale jeśli nie pytasz swojej kobiety o zdanie, to jesteś szowinistyczną świnią i pod-istotą niegodną bycia powiernikiem chromosomu Y. Z kolei jeśli pytasz, jesteś zniewieściałym pantoflem, a nie mężczyzną.

Recenzowana dzisiaj książka jest adresowana do wszystkich, którym powyższy zestaw prostych instrukcji z jakiegoś powodu wydał się trudny do zrozumienia albo wykonania. „Rozmowy męsko-męskie, czyi jak odnaleźć w sobie prawdziwego mężczyznę” panów Bogusława Stępnia i Alberta Szymańskiego to, jak sugeruje tytuł, krótki poradnik, jak wśród tego całego informacyjnego szumu poradzić sobie z trudnym zadaniem, jakim jest bycie prawdziwym, stuprocentowo poukładanym facetem.

Uważniejsi czytelnicy naszego bloga mogą przypominać sobie moje wcześniejsze teksty poświęcone różnym poradnikom dotyczącym rozwoju osobistego i pamiętać, jak szczerą, czystą miłością darzę ten gatunek fantastyki. Siadałem więc do lektury bez szczególnych oczekiwań, spodziewając się typowego dla szeregu mówców motywacyjnych potoku wielkich słów bez treści oraz oznajmiania z wielkim hukiem tego, co zostało odkryte wiele lat temu. Wynotowałem nawet, kiedy po raz pierwszy pojawia się hasło „wyjdź ze swojej strefy komfortu”, jeden z moich ulubionych frazeologicznych wskaźników poziomu zaawansowania poradnika (dla porządku: strona trzynasta). Ku mojemu zdziwieniu... nie było jednak tak źle, jak się spodziewałem.

Ale po kolei. Na stu sześćdziesięciu stronach podzielonych na dwadzieścia jeden krótkich, tematycznych rozdziałów znajdziemy podane w luźnej, felietonowej formie przemyślenia autorów na szereg rozmaitych tematów związanych z byciem mężczyzną w dwudziestym pierwszym wieku. Hasłem z okładki i wątkiem głównym całości jest „kto trzyma cię za jaja?” (cóż, tak, o tym jeszcze za chwilę...), a głównymi aksjomatami męskości – niezależność, zdolność decydowania o samym sobie, autentyczność w sensie bycia szczerym i wiernym własnym uczuciom. Rozpiętość tematyczna jest dość spora: począwszy od pasji i hobby, nałogów, poprzez funkcjonowanie w środowisku pracy, kończąc, oczywiście, na układaniu sobie relacji tak z kobietami, jak i... z innymi mężczyznami. Parę słów powiedziano o seksie i szybkich samochodach, o odczuwaniu strachu i stresie, a także o samodyscyplinie. Język jest lekki, przystępny, miejscami dosadny i wulgarny, brak tu owijania w bawełnę i czarowania się typowego dla tego typu literatury, co, chociaż czasami powodowało, że uśmiechałem się cynicznie, mogę uznać wyłącznie za olbrzymi plus.

Promowana przez autorów postawa nie ma absolutnie niczego wspólnego ze zbiorem wytycznych zaprezentowanych we wstępie do tej recenzji. Wywodzi się raczej z nieco staroświeckiego spojrzenia na świat, rodem z końca dwudziestego wieku, gdy rola mężczyzny w społeczeństwie i rodzinie była dużo bardziej czytelna. Najważniejszą cechą, jaką powinien on w sobie wykształcić, jest samoakceptacja i zdolność życia w zgodzie z własnym „ja”, a przede wszystkim zrozumienie, że tylko on sam, nie stan posiadania, nie ilość łóżkowych partnerek może sprawić, że będzie się czuć facetem. Odpowiedzialność za swoje zachowanie, zwyczajna słowność i konsekwencja we własnym postępowaniu, a przede wszystkim trzymanie własnego życia w ręku bez przyzwolenia, by kierował nim ktoś inny – do właśnie czegoś takiego jesteśmy tu zachęcani. Wszelkie mity, na jakich próbuje się opierać współczesny wizerunek faceta, ulegają tutaj bezlitosnej dekonstrukcji, ustępując miejsca rozumnemu, życiowemu i praktycznemu podejściu. Przesłanie „Rozmów męsko-męskich” jest więc jak najbardziej pozytywne.

A forma? Cóż, nie ustrzeżono się tutaj przed ekstrawagancjami, jakich w tego typu literaturze jest pełno. Przykładowo, słowo „jaja” w kontekście genitalnym pada tutaj bardzo często – autorzy zachęcają nas do zastanowienia, kto w ciągu życia posiadł nasze scrotum na własność, albo do stosowania różnych dziwnych technik medytacji, w czasie których mamy wizualizować mosznę jako „źródło męskiej siły”. Za jaja będziemy się łapać, będziemy nawet nimi oddychać. Absurd jak cholera – na szczęście partycypowanie w tego typu zabawach nie jest niezbędne, aby zrozumieć skrytą za nimi ideę. Nie jest to koniecznie coś złego – przejaskrawienie niektórych zjawisk sprawia, że łatwiej dociec ich sedna, lepiej też zapadają w pamięć. Przynajmniej mam nadzieję, że o to chodziło. Zresztą, kurde, dorośli jesteście, róbcie ze swoim kroczem na co tylko macie ochotę. Byle nie publicznie, dziękuję bardzo. Pojawia się trochę lania wody, trochę mocno wytartych, klasycznych frazesów, ale w przeciwieństwie do wielu innych poradników, tutaj pod ich warstewką skrywa się coś wartościowego.


Po odsianiu całej otoczki trącącej nieco ruchami new age to, co zostaje nam w ręku, okazuje się bardzo rzeczowym, pomocnym i pożytecznym tekstem. Nie jest to poradnik o tym, jak zostać najlepszym maczo w okolicy albo największym twardzielem na osiedlu. Nie dowiesz się z niego, jak stać się prawdziwym dżentelmenem albo jak sprawić, by panny mdlały na twój widok. Nic z tych rzeczy – i całe szczęście. To raczej odpowiednik poważnej rozmowy z ojcem dla tych z nas, którzy mogli nie mieć nigdy okazji, by o paru sprawach coś szczerze usłyszeć, a zarazem zbiór prostych reguł, które warto mieć w pamięci. Polecam – nawet tym z was, którzy uważają, że mają wszystko w życiu ogarnięte. To dobra, krzepiąca lektura i chociaż jak każdy poradnik rozwoju osobistego trzeba ją poddać pewnej selekcji informacji, może okazać się krokiem we właściwym kierunku dla tych z was, którzy z jakiegoś nienazwanego powodu nie czują się w życiu szczęśliwi.

Za udostępnienie książki do recenzji dziękujemy wydawnictwu Helion.

Dane ogólne:
Tytuł: Rozmowy męsko-męskie, czyli jak odnaleźć w sobie prawdziwego mężczyznę
Autorzy: Bogusław Stępień, Albert Szymański
Wydawnictwo: Helion - Sensus
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 160

3 komentarze:

  1. Nawet ja, jako kobieta, chętnie bym poczytała. Panowie mają ciężko w obecnych czasach, gdy szukają aprobaty u kobiet, które same nie wiedzą, kim jest dla nich PRAWDZIWY mężczyzna... niestety... Dlatego myślę, że sięgnę po tę książkę. Głównie po to, żeby samej sobie odpowiedzieć na pytanie "jaki powinien być według mnie prawdziwy mężczyzna?". A wtedy może mój partner będzie miał ze mną choć trochę łatwiej :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to świetny pomysł. Po prostu zignoruj fragmenty o oddychaniu jajami i myślę, że wszystko będzie w porządku...

      Pozdrawiam także!

      Usuń
    2. (Albo się z nich serdecznie pośmiej, tak jak ja.)

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: