czwartek, 10 listopada 2016

"W mocy wichru" Agnieszki Hałas



W jednym z miast Zatoki Snów grasuje morderca – przebrany za trefnisia zwyrodnialec poluje na prostytutki, zadając im okrutną śmierć. Otchłań upomina się o starą Żmijkę, pragnąc, aby wypełniła swoją część cyrografu, a jej jedyną nadzieją wydaje się być pojedynek z demonicznym katem, w czasie którego będzie musiała wytrzymać tylko trzy uderzenia. Krzyczący w Ciemności zaś wyrusza w długą podróż w nadziei, że uda mu się odkryć, kim był, zanim postradał pamięć – i nie zdaje sobie sprawy z tego, że im więcej wie, tym większe grozi mu niebezpieczeństwo. Taki początek serwuje nam Agnieszka Hałas w trzeciej odsłonie swojego cyklu o Zmroczy – oto "W mocy wichru".


Książka bardzo wolno nabiera tempa – w przeciwieństwie do wcześniejszych dwóch odsłon "Teatru Węży", gdzie bardzo dużo działo się na początku, a akcja jakby zwalniała dopiero później. Tu jest na odwrót. Jasne, mają miejsce pewne wydarzenia – pojedynek Marshii z demonem i jego dalsze konsekwencje, a także tajemniczy morderca prostytutek o dziwnie znajomym stylu, by wskazać tylko dwa z kilku wątków - ale chociaż sprawa jest dość poważna, nie czuć tu zbyt wiele napięcia. Ku mojemu rozczarowaniu, w trzecim tomie cyklu dużo mniej jest Brune'a, a znacznie więcej jego przyjaciółek. W okolicach drugiej połowy książki proporcje należycie się wyrównują – i właśnie dlatego zdecydowanie trzeba "W mocy wichru" dać moment na rozgrzewkę, ponieważ dopiero po chwili odpłaca z nawiązką za poświęcony jej czas.

Wspominam o "przyjaciółkach" Brune'a. Na pierwszym planie mamy przede wszystkim jedną – Anavri. Młoda adeptka czarnej magii jest postacią dramatyczną: posiada dar, którego wcale nie chce mieć, wie, że jego posiadanie to w świecie rządzonym przez Srebrnych wyrok i brzydzi się mocą, która doprowadziła jej brata do śmierci w męczarniach. To fajny motyw, ale w praktyce młoda arystokratka wcale mnie do siebie nie przekonała. W porównaniu z Krzyczącym jest zwyczajnie mało ciekawa, trudno też nie skrzywić się na wspomnienie deus ex machina, jakim było jej wprowadzenie w pierwszym tomie cyklu. Żadną tajemnicą nie jest też to, że pomiędzy nią a Brunem coś prędzej czy później zaiskrzy – no i zaiskrzyło. Opis tych umizgów, za co chwalę autorkę, był oszczędny, zgrabny i mało dosadny, a raczej finezyjny, ale i tak miałem ochotę przeskoczyć o parę stron do fragmentu, w którym coś się dzieje. Boli mnie to wszystko – bo Anavri jest w tej książce dużo. Aż ciśnie się na usta termin "syndrom Ciri".

Ale, jak wspomniałem wcześniej, "W mocy wichru" w końcu się rozkręca, a rozterki nastoletniej czarodziejki ustępują miejsca głównemu wątkowi – Brune'owi, który w końcu dowiaduje się tego i owego na temat swojego przeszłego życia. Poznajemy tu kawał jego historii, kim był, czym się zajmował i, w końcu, co doprowadziło do jego amnezji. Rozsypane fragmenty zaczynają z wolna układać się w satysfakcjonującą całość. Odrobinę rozczarował mnie tylko sposób, w jaki Krzyczący dowiaduje się tego ostatniego – po długich miesiącach poszukiwań po prostu mówi mu o tym napotkany demon i to jakby mimochodem. To... trochę przygnębiające. Również niespecjalnie spodobało mi się to, jak ukazano osuwanie się Krzyczącego w Ciemności w szaleństwo: wyobrażałem sobie, że to raczej stopniowy proces, który łatwo zauważyć tylko z perspektywy lat – a tutaj: klik, jesteś świrem. Cała reszta – solidna jak zawsze. Końcówka dość mocno i pozytywnie zaskoczyła niespodziewanym zwrotem – oczywiście nie zdradzę jakim, powiem tylko, że tekst z okładki nie kłamie.

Nie uszło mojej uwadze, że trzecia odsłona "Teatru Węży" różni się mocno od pozostałych także pod względem językowym. Być może to z uwagi na tematykę, a może z innego powodu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że bohaterowie jakby więcej przeklinają. O ile to całkiem naturalne dla dość licznej obsady postaci epizodycznych (strażnicy, prostytutki, wszelkiego rodzaju męty społeczne), o tyle kompletnie nie leżało mi to w ramach już ustalonego wizerunku pozostałych. To jednak drobny mankament, do którego jakoś dało się przyzwyczaić – sposób prowadzenia narracji i budowania opisów przez Agnieszkę Hałas pozostaje czymś, co można podziwiać.

Wyszła mi z tego całkiem imponująca litania narzekań. Fakt, mimo świetnego zakończenia, uważam "W mocy wichru" za najsłabszą z trzech części "Teatru węży". Brak jej świeżości pierwszej części i błyskotliwości w kreacji bohaterów rodem z drugiej. Nie zmienia to jednak niczego – trzecia powieść jest zwieńczeniem dobrej, wartej poznania historii i to z tego powodu warto po nią sięgnąć nawet mimo jej wad. Do czego was, drodzy czytelnicy, gorąco zachęcam.

Za udostępnienie książki do recenzji dziękujemy Autorce.

Dane ogólne:
Tytuł: W mocy wichru
Autor: Agnieszka Hałas
Wydawnictwo: Solaris
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 580

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: