
Czy życie u boku prezydenta to bajka, jak opowieść o
księżniczce i złych smokach? Z całą pewnością nie, chociaż mamy tu i
metaforyczne smoki, i zamki, na dokładkę dostając dziennikarzy, dyplomatów,
polityków i wszelkie przeszłe panie, do których można być w każdej chwili
porównaną, wypadając na niekorzyść własną. Nie wszystkie z pań, jak się
okazuje, miały tę ostatnią kwestię na względzie, wręcz dążąc do zwrócenia na
siebie większej uwagi. Książka pana Schneidera opisuje osiem kobiet – osiem
sylwetek, które towarzyszyły prezydentom, wybrane, by unaocznić, jak zmieniała
się ta rola w oczach społeczeństwa i samych pań prezydentowych, jakie miały
ograniczenia i obowiązki i jak się z nich wywiązywały, a wreszcie: co same
sądziły o swoim życiu.
Obserwując już choćby pierwszą z nich, Yvonne de Gaulle i
ostatnią – Valerie Trierweiler, przez takie jeszcze sławy jak Carla Bruni
zapoznamy się jednak nie tylko z nimi samymi, ich życiem rodzinnym i
publicznym. Ciekawą rzeczą, którą można zaobserwować trochę między wierszami są
przemiany w obyczajowości społeczeństwa Francuskiego, Europejskiego a nawet
światowego, które z roku na rok inaczej oceniało postępki pań (a zwłaszcza ich
wpadki), w inny sposób się do tego odnosząc. Ale to ciekawostka dla
zainteresowanych nieco innym tematem – rolą nie samej prezydentowej, a po
prostu kobiety i jej miejscem w codzienności. Jeśli jednak wziąć pod uwagę
fakt, że nie każda z tych kobiet była żoną (a przynajmniej nie na początku)
dostajemy obraz walki o możliwość kierowania własnym losem, zamiast być po
prostu cichym cieniem głowy państwa. Każdą z pań mamy okazję poznać przed tym,
jak jej mąż objął stanowisko prezydenta, w trakcie jego kadencji i po niej.
Wiele powiedziano na temat ich życia prywatnego: stosunków rodzinnych,
problemów osobistych i stosunku do działań męża na arenie politycznej, wrażeń,
jakich doznawała w kontaktach z tą sferą i jak radziła sobie nie tylko z jej
wymogami, ale i własnymi porażkami. Niestety, silnie działający na psychikę był
fakt, że każde jej potknięcie zostanie wykorzystane jako zarzut skierowany do
jej męża jako prezydenta… trzeba było wielkiej wytrzymałości i wsparcia, aby
sobie z tym poradzić. Każda z opisywanych kobiet miała do tych kwestii odrobinę
inne podejście.
Książka podzielona jest na rozdziały, z których każdy
opisuje jedną postać. Teksty są krótkie, nie stanowią historii opowiedzianej
„od punktu A do B”, autor potrafi kilkakrotnie przeskoczyć z jednego czasu w
drugi i z powrotem. Powoduje to lekki chaos, jednak nie jest to aż tak mocno
odczuwalne jak skupianie się przez niego bardziej na osobie prezydenta, niż
Pierwszej Damy, co w mojej opinii jest nieładnym zgrzytem: chciałam czytać o
kobiecie, dostaję opis pana i jego poglądów czy działań, co nie ma zbyt
wielkiego wpływu na postać, która miała być w tej opowieści główną bohaterką.
Zgrzyta to miejscami jeszcze bardziej – gdy opisuje się te z kobiet, które
pozornie jedynie kryły się w cieniu męża. Ich życie było barwniejsze, pan
Schneider nawet próbował to pokazać, jednak sam zdaje się czasem gubić w tym,
co właściwie chciał powiedzieć. Krótko mówiąc: czytanie tych ośmiu krótkich
historii pozostawia spory niedosyt, czuje się urwane bądź zagubione w powodzi
zbędnych informacji wątki, które ciekawiły od samego początku. Robi to wrażenie
zmarnowanego potencjału.
„Pierwsze Damy Francji” to z całą pewnością pozycja ciekawa,
i dla osób interesujących się luźno polityką, i dla wielbicieli opowieści o
kobietach w historii Europy. Sądzę jednak, że temat powinno się potraktować
nieco staranniej, odfiltrowując to, co nie ma znaczenia i skupiając się
bardziej na samych sylwetkach pań, z których nie ma przecież ani jednej, która
by była nieciekawa czy nieistotna. Tytułowa Pierwsza Dama, ubierająca się u
najdroższych projektantów czy brylująca na salonach światowych elit pozostaje
przecież wręcz ikoną stylu, która swoją pozycję może wykorzystać nie tylko do
działalności charytatywnej. Książkę polecam wielbicielom historycznych czy
politycznych ciekawostek, a sama potraktuję ją jako bodziec do poszukiwania
dalszych informacji, których mi w niej brakło.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Premieres dames
Autor: Robert Schneider
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 384
Niby o pierwszych damach, a i tak pierwsze skrzypce grają prezydenci :P
OdpowiedzUsuńLubię tego typu książki, w sensie o losach ciekawych kobiet, ale pierwsze damy Francji nieszczególnie mnie jednak interesują - a jeśli w książce tych dam jest mniej, niż ich sławnych mężów, to jednak sobie odpuszczę :)