piątek, 3 maja 2019

„Upiorna opowieść” Peter Straub - Something wicked this way comes...

Wydaje mi się, że najtrudniej jest napisać powieść grozy. W żadnym innym gatunku tak bardzo nie liczy się umiar i wyczucie, z jakim dawkuje się czytelnikowi zarówno informacje, jak i wrażenia, bo bez odpowiednio długiego budowania napięcia nie da się przecież przestraszyć nikogo. Istnieje wiele sposobów na to, by napisać dobry horror – ale wielokrotnie więcej takich, przez które ta sztuka się nie udaje. Ujawnienie zagrożenia za szybko, zanim czytelnik dostatecznie zawiesi niewiarę to jeden z nich, ale kto wie, czy nie gorszym błędem jest zbytnie przeciąganie struny, trzymanie czytającego w niepewności odrobinkę za długo, aż niepokój przerodzi się w irytację, aż wreszcie nudę. Dlatego też z pewną obawą podchodziłem do lektury jednej z ostatnich propozycji wydawnictwa Vesper. Panie i Panowie, oto „Upiorna Opowieść”, jedna z najbardziej znanych powieści Petera Strauba.
  
Stowarzyszenie Chowder to być może jedna z nielicznych interesujących rzeczy w sennej miejscowości Milburn. Pod tą dziwną nazwą kryje się po prostu grupka znajomych z dawnych lat, lubiących spotykać się raz na miesiąc i opowiadać sobie straszne historie. Starsi panowie traktują te chwile szczególnie – odświętne stroje, drogie alkohole, cygara – nikt poza nimi jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, czym naprawdę są te spotkania. A stanowią one próbę przejścia do porządku dziennego nad czymś strasznym, co wydarzyło się wiele lat temu. Jednak wkrótce koszmar ożyje na nowo – demony, przed którymi uciekają członkowie Chowder, zjawią się tu znowu, by dokonać zemsty… Kiedy bajarze zaczynają jeden po drugim ginąć w tajemniczych okolicznościach, wkrótce staje się jasne, że niewytłumaczalne zło zagraża wszystkim mieszkańcom spokojnego dotąd miasteczka. 

Akcję w powieści obserwujemy naprzemiennie oczami kilku różnych postaci. Członkowie towarzystwa Chowder, starsi panowie: lekarz Jaffrey, dwóch prawników, Ricky i Sears, a także właściciel baru Benedikt nie będą jednak jedynymi świadkami ponurych wydarzeń w Milburn. Towarzyszyć im będzie bowiem bratanek zmarłego niedawno przyjaciela towarzystwa, pisarz Donald Wanderley, który przybywa do miasteczka na listowną prośbę pozostałych, a traktuje podróż jako świetną okazję do zebrania motywów do swojej nowej powieści, a także młody Peter Barnes, chłopak z dobrego domu wplątany w całą historię przez przypadek - oraz niewierna żona Ricky’ego, Stella Hawthorne. O ile samego Wanderleya zaprezentowano w interesujący, rozbudowany sposób – jako człowieka, którego traumatyczne wydarzenia z przeszłości powoli pozbawiają zdolności odróżniania rzeczywistości od fikcji – o tyle pozostałych obdarzono jedną, może dwiema cechami charakterystycznymi, co sprawia, że nie zapadli mi oni szczególnie w pamięć. 

Właściwa akcja powieści zaczyna się na stu ostatnich stronach – cała reszta do tego momentu to prezentacja, budowanie atmosfery i powolne rozwijanie łączących się wątków. O ile na początku całość zdecydowanie wciąga i intryguje, myślę, że ten etap został przeciągnięty ciut za bardzo – już na jakiś czas przed finałem domyślałem się, co jest grane z głównym antagonistą, jednak rozstrzygnięcie nie nadchodziło, a autor po prostu serwował kolejne scenki z życia poszczególnych bohaterów. Byłoby to dobrym zabiegiem, gdyby w te postaci dało się jakoś wczuć. Można by przypuszczać, że w tekście o takiej objętości wystarczy miejsca, by poszczególni członkowie Chowder mogli zyskać odrobinę charakteru, zanim przyjdzie po nich nieznana poczwara – a przez to czytelnik będzie śledził ich dalsze losy w napięciu. Tak się jednak nie stało, przynajmniej dla mnie.

Trzeba natomiast przyznać, że stosowanie zabiegu retrospekcji Straub opanował z niezwykłą wprawą. Przeskoki czasowe zdarzają się w „Upiornej opowieści” regularnie, ale są napisane w taki sposób, by po drodze nie zgubić czytelnika. Sporą pomocą wydaje się tutaj działalność stowarzyszenia Chowder, których wspólne wieczory są znakomitym pretekstem, by zaprezentować kawałek przeszłości bohaterów. Dobrze zaplanowane! 

Pomysł na antagonistę w „Upiornej Opowieści” ma w sobie coś interesującego, co potrafiło zaniepokoić nawet mimo braku więzi z bohaterami powieści. Jest podobieństwo do człowieka, a na pierwszy rzut oka może nawet budzić sympatię – czegoś jednak brakuje, jakby pod tą zewnętrzną warstwą, pod którą zwykle spodziewamy się zobaczyć czyjeś prawdziwe oblicze, istniała tylko pusta kartka. Samo to wystarczy, by zburzyć spokój czytelnika, ale jeśli dodamy do tego jeszcze umysł, który wydaje się funkcjonować w jakiś obcy, zupełnie niezrozumiały, nieziemski sposób, to właściwie jest gotowy przepis na udane straszenie. Spora część motywów kierujących poczynaniami czarnego charakteru jest pozostawiona domysłom, jednak zgłębianie tego, co tutaj pokazano samo w sobie stanowiło jeden z najbardziej satysfakcjonujących elementów powieści. 

Pora na podsumowanie. „Upiorna Opowieść” jest tekstem bardzo dobrze zaplanowanym i zbudowanym na solidnych podwalinach, nie jest to jednak łatwa książka – nie dlatego, że trudno ją zrozumieć, bo na polu przyswajalności akurat nie ma żadnych zastrzeżeń. Chodzi przede wszystkim o trudność wczucia się w bohaterów, którzy są zwyczajnie zbyt prości konstrukcyjnie, by ich losy wzbudzały jakieś głębsze emocje, a także o to, że powieść sprawia wrażenie niepotrzebnie przeciągniętej. Jeśli jednak zadacie sobie trud, by mimo tych mankamentów dać jej szansę i doczytać do końca, może się okazać jedną z najlepszych powieści grozy, jakie przeczytaliście.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: The ghost story
Autor: Peter Straub
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 628

2 komentarze:

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: