Wątek wampiryzmu w świadomości masowej przeszedł na przestrzeni
lat długą i burzliwą ewolucję. Pojęcie kojarzone dawniej ze złym
duchem, który podtrzymywałby swoje istnienie za pomocą siły
życiowej istot żywych, budziło wtedy zupełnie inne odczucia i
skojarzenia niż ma to miejsce obecnie – w dobie wieloczęściowych
romansów dla nastolatek, których głównymi bohaterami są właśnie
wampiry. Wampir przeszedł długą drogę – w której jednym z
najistotniejszych punktów zwrotnych był moment, gdy po raz pierwszy
wyobraziliśmy go sobie nie jako bezmyślne wynaturzenie opętane
demonicznym pragnieniem krwi, ale jako istotę cywilizowaną –
inteligentną, elegancką, tajemniczą – i właśnie dlatego piekielnie niebezpieczną.
Jednym z najszerzej znanych tekstów, które przyczyniły się do
utrwalenia tego wyobrażenia, jest klasyczna powieść grozy
autorstwa Brama Stokera – mowa, oczywiście, o „Draculi”, który niedawno ukazał się ponownie, w odświeżonej wersji, za sprawą wydawnictwa Vesper.
Nic nie zapowiada
nadchodzących dni grozy, kiedy pracownik kancelarii prawniczej
Jonathan Harker wyrusza w słuzbową podróż do wschodniej Europy.
Tam, odwiedzając niewielkie karpackie państwo – Transylwanię –
ma asystować pewnemu ekscentrycznemu hrabiemu z szacownego rodu
Dracula w sfinalizowaniu zakupu okazałej posiadłości na
przedmieściach Londynu. Pełna cudowności podróż ma jednak
tragiczny finał: coraz bardziej podejrzliwy wobec prawdziwych
zamiarów hrabiego Jonathan, świadek wielu osobliwych i
niepokojących wydarzeń, podejmuje desperacką próbę ucieczki.
Kontakt z nim urywa się na dobre.
Coraz bardziej
zmartwiona, jego narzeczona Wilhelmina umila sobie oczekiwanie na
powrót ukochanego, spędzając czas ze swoją najlepszą
przyjaciółką, Lucy Westenra. Po pewnym czasie – u zbiegu
licznych dziwnych incydentów, takich jak przybicie do portu w Whitby
pustego statku, jedynie z martwym kapitanem przywiązanym do steru –
Lucy przysparza jej kolejnych powodów do niepokoju: nie tylko
lunatykuje (pierwszy raz od lat dzieciństwa), ale wręcz z każdą
nocą wydaje się tracić siły. Przyjaciel obu niewiast, psychiatra
John Seward, prosi o pomoc ekscentrycznego doktora Abrahama van
Helsinga, swojego dawnego mentora. Ten, biegły nie tylko w naukach
medycznych, ale też w wiedzy ezoterycznej, dochodzi do wniosku, że
wszystkie te wydarzenia zbiegają się w jednym punkcie – i ściśle
łączą z osobą transylwańskiego hrabiego...
„Dracula”
reprezentuje sobą gatunek będący już
dawno w zaniku – powieść epistolograficzną. Losy bohaterów i
wydarzenia na świecie poznajemy wyłącznie z zapisków, dzienników
i listów głównych bohaterów opowieści, wycinków artykułów z
gazet czy telegramów, śledząc je w ten sposób z kilku odrębnych,
subiektywnych punktów widzenia. Technika jest interesująca i z całą
pewnością ma olbrzymi wpływ na budowanie tak osobowości
bohaterów, jak i napięcia. Bohaterowie piszą o wszystkim, nie
tylko o tym, co najmocniej dotyczy fabuły utworu (przynajmniej na
początku, zanim pogoń za demonicznym hrabią stanie się centralnym
punktem ich działań) – z jednej strony to dobrze, bo całość
wypada naturalnie, z drugiej jednak trzeba przy lekturze brać
poprawkę na to, że powieść będzie się rozkręcać powoli,
nabierając rumieńców dopiero wtedy, kiedy zbliżać się będzie
do finału.
Powieści grozy to akurat
ten gatunek, z którym czas obchodzi się najostrzej – dawne
koszmarne wyobrażenia, które budziły niepokój w naszych
przodkach, po stu latach niejednokrotnie są w stanie przywołać
jedynie uśmieszek politowania. Czy „Dracula” oparł się próbie
czasu? Tak... Ale nie do końca. Powieść Stokera nadal potrafi
satysfakcjonująco niepokoić – trzeba jednak zainwestować w nią
trochę dobrej woli, solidnie wczuć się w tekst. Nie jest to lekkie
zadanie, dodatkowo utrudniane przez kwiecisty, niedzisiejszy język
bohaterów (na szczególną uwagę zasługuje tu van Helsing, którego
przydługawe monologi szczególnie często zahaczają o śmieszność
– taki to bohater, który widocznie uwielbia brzmienie swojego
głosu), jednak inwestycja ta potrafi się zwrócić z nawiązką:
Bram Stoker zebrał w jednym miejscu imponujący zasób ludowych
podań i mitów o krwiożerczych nieumarłych, tkając z nich obraz
jedyny w swoim rodzaju – czego dowodzi jego obecność, aż po
dzień dzisiejszy, w kulturze masowej. Naprzeciw wampirzemu pomiotowi
wystawia bohaterów, których, dzięki takiej a nie innej kompozycji,
jest nam dane dobrze poznać i polubić, nawet pomimo ogromnej
przepaści, jaka dzieli nasze epoki. A to stanowi sprawdzoną formułę
na udane straszenie.
Starzenie się tekstu
jest widoczne nie tylko po bohaterach i ich sposobie pojmowania
świata – od czasu napisania książki poprawił się choćby stan
wiedzy medycznej. Rzecz nie bez znaczenia, kiedy jednym z
istotniejszych wydarzeń fabularnych jest transfuzja, w tamtych
czasach zabieg ryzykowny, zwłaszcza że istnienie różnych grup
krwi odkryto i potwierdzono wiele lat później. Współczesny
czytelnik pewnie złapie się za głowę, czytając o tym, jak trzech
niespokrewnionych ze sobą bohaterów radośnie wspomaga ukąszoną
przez wampira dziewczynę, oddając jej zawartość swoich żył –
jakoś wyjątkowo trudno uwierzyć, że szczęśliwym zbiegiem
okoliczności akurat trafiło na uniwersalną biorczynię...
Jak wiele kultowych
powieści, które później doczekały się licznych ekranizacji,
również „Dracula” mocno na tym ucierpiał – na jego korzyść
działa jednak fakt, że filmy o transylwańskim hrabii z piekła
rodem nie były do końca wierne oryginałowi. Temat może i został
wyeksploatowany, ale powieść wciąż może zaskoczyć kogoś, kto
zaznajomił się z wszechobecną kliszą wampirzego arystokraty, a
dopiero później sięgnął po tekst. Nie należy się więc zrażać.
Nowe wydanie, oprócz świetnego tłumaczenia Magdaleny Moltzan-Małkowskiej, zawiera też posłowie – esej „Dracula. Nieśmiertelne przekleństwo pożądania” Macieja Płazy, będący wnikliwą analizą powieści zarówno z punktu widzenia czasów zamierzchłych, z których pochodzą wierzenia i mity, na których oparto motyw wampiryzmu, czasów współczesnych autorowi wraz z tłem historycznym i obyczajowym, jak i współczesnych nam, czytelnikom. Krótki tekst okazuje się być skarbnicą interesujących faktów na temat genezy jednej z najbardziej rozpoznawalnych powieści grozy wszechczasów, a także dalszych jej losów, pozwalając na dużo szersze spojrzenie na „Draculę” i zrozumienie fenomenu, jakim była – wciąż jest! – ta powieść.
Po nowe wydanie „Draculi”
każdy szanujący się miłośnik powieści grozy sięgnąć
powinien. Chociaż jako powieść zestarzała się ona bardzo mocno,
stanowi fascynującą wycieczkę w przeszłość, a dzięki świetnemu
komentarzowi również pouczającą. Vesper w wielkim stylu
kontynuuje wydawanie klasyki horroru – lepsza okazja, by powrócić
do literackich korzeni gatunku może już się nie nadarzyć!
Za udostępnienie
egzemplarza recenzenckiego dziękujemy wydawnictwu Vesper.
Dane ogólne:
Tytuł: Dracula
Autor: Bram Stoker
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 430
Frankenstein od Vespera zachwycił mnie zarówno treścią, jak i wydaniem, więc na pewno będę chciała również poznać historię Draculi i inne klasyki grozy od nich ;)
OdpowiedzUsuńPod względem jakości wydania "Frankensteina" trudno pobić, ale "Dracula" stanowi bardzo solidną próbę. Myślę, że nie będziesz zawiedziona. ;)
Usuń