niedziela, 25 marca 2018

„Dracula” Bram Stoker



Wątek wampiryzmu w świadomości masowej przeszedł na przestrzeni lat długą i burzliwą ewolucję. Pojęcie kojarzone dawniej ze złym duchem, który podtrzymywałby swoje istnienie za pomocą siły życiowej istot żywych, budziło wtedy zupełnie inne odczucia i skojarzenia niż ma to miejsce obecnie – w dobie wieloczęściowych romansów dla nastolatek, których głównymi bohaterami są właśnie wampiry. Wampir przeszedł długą drogę – w której jednym z najistotniejszych punktów zwrotnych był moment, gdy po raz pierwszy wyobraziliśmy go sobie nie jako bezmyślne wynaturzenie opętane demonicznym pragnieniem krwi, ale jako istotę cywilizowaną – inteligentną, elegancką, tajemniczą – i właśnie dlatego piekielnie niebezpieczną. Jednym z najszerzej znanych tekstów, które przyczyniły się do utrwalenia tego wyobrażenia, jest klasyczna powieść grozy autorstwa Brama Stokera – mowa, oczywiście, o „Draculi”, który niedawno ukazał się ponownie, w odświeżonej wersji, za sprawą wydawnictwa Vesper.

Nic nie zapowiada nadchodzących dni grozy, kiedy pracownik kancelarii prawniczej Jonathan Harker wyrusza w słuzbową podróż do wschodniej Europy. Tam, odwiedzając niewielkie karpackie państwo – Transylwanię – ma asystować pewnemu ekscentrycznemu hrabiemu z szacownego rodu Dracula w sfinalizowaniu zakupu okazałej posiadłości na przedmieściach Londynu. Pełna cudowności podróż ma jednak tragiczny finał: coraz bardziej podejrzliwy wobec prawdziwych zamiarów hrabiego Jonathan, świadek wielu osobliwych i niepokojących wydarzeń, podejmuje desperacką próbę ucieczki. Kontakt z nim urywa się na dobre.

Coraz bardziej zmartwiona, jego narzeczona Wilhelmina umila sobie oczekiwanie na powrót ukochanego, spędzając czas ze swoją najlepszą przyjaciółką, Lucy Westenra. Po pewnym czasie – u zbiegu licznych dziwnych incydentów, takich jak przybicie do portu w Whitby pustego statku, jedynie z martwym kapitanem przywiązanym do steru – Lucy przysparza jej kolejnych powodów do niepokoju: nie tylko lunatykuje (pierwszy raz od lat dzieciństwa), ale wręcz z każdą nocą wydaje się tracić siły. Przyjaciel obu niewiast, psychiatra John Seward, prosi o pomoc ekscentrycznego doktora Abrahama van Helsinga, swojego dawnego mentora. Ten, biegły nie tylko w naukach medycznych, ale też w wiedzy ezoterycznej, dochodzi do wniosku, że wszystkie te wydarzenia zbiegają się w jednym punkcie – i ściśle łączą z osobą transylwańskiego hrabiego...

„Dracula” reprezentuje sobą gatunek będący już dawno w zaniku – powieść epistolograficzną. Losy bohaterów i wydarzenia na świecie poznajemy wyłącznie z zapisków, dzienników i listów głównych bohaterów opowieści, wycinków artykułów z gazet czy telegramów, śledząc je w ten sposób z kilku odrębnych, subiektywnych punktów widzenia. Technika jest interesująca i z całą pewnością ma olbrzymi wpływ na budowanie tak osobowości bohaterów, jak i napięcia. Bohaterowie piszą o wszystkim, nie tylko o tym, co najmocniej dotyczy fabuły utworu (przynajmniej na początku, zanim pogoń za demonicznym hrabią stanie się centralnym punktem ich działań) – z jednej strony to dobrze, bo całość wypada naturalnie, z drugiej jednak trzeba przy lekturze brać poprawkę na to, że powieść będzie się rozkręcać powoli, nabierając rumieńców dopiero wtedy, kiedy zbliżać się będzie do finału.

Powieści grozy to akurat ten gatunek, z którym czas obchodzi się najostrzej – dawne koszmarne wyobrażenia, które budziły niepokój w naszych przodkach, po stu latach niejednokrotnie są w stanie przywołać jedynie uśmieszek politowania. Czy „Dracula” oparł się próbie czasu? Tak... Ale nie do końca. Powieść Stokera nadal potrafi satysfakcjonująco niepokoić – trzeba jednak zainwestować w nią trochę dobrej woli, solidnie wczuć się w tekst. Nie jest to lekkie zadanie, dodatkowo utrudniane przez kwiecisty, niedzisiejszy język bohaterów (na szczególną uwagę zasługuje tu van Helsing, którego przydługawe monologi szczególnie często zahaczają o śmieszność – taki to bohater, który widocznie uwielbia brzmienie swojego głosu), jednak inwestycja ta potrafi się zwrócić z nawiązką: Bram Stoker zebrał w jednym miejscu imponujący zasób ludowych podań i mitów o krwiożerczych nieumarłych, tkając z nich obraz jedyny w swoim rodzaju – czego dowodzi jego obecność, aż po dzień dzisiejszy, w kulturze masowej. Naprzeciw wampirzemu pomiotowi wystawia bohaterów, których, dzięki takiej a nie innej kompozycji, jest nam dane dobrze poznać i polubić, nawet pomimo ogromnej przepaści, jaka dzieli nasze epoki. A to stanowi sprawdzoną formułę na udane straszenie.

Starzenie się tekstu jest widoczne nie tylko po bohaterach i ich sposobie pojmowania świata – od czasu napisania książki poprawił się choćby stan wiedzy medycznej. Rzecz nie bez znaczenia, kiedy jednym z istotniejszych wydarzeń fabularnych jest transfuzja, w tamtych czasach zabieg ryzykowny, zwłaszcza że istnienie różnych grup krwi odkryto i potwierdzono wiele lat później. Współczesny czytelnik pewnie złapie się za głowę, czytając o tym, jak trzech niespokrewnionych ze sobą bohaterów radośnie wspomaga ukąszoną przez wampira dziewczynę, oddając jej zawartość swoich żył – jakoś wyjątkowo trudno uwierzyć, że szczęśliwym zbiegiem okoliczności akurat trafiło na uniwersalną biorczynię...

Jak wiele kultowych powieści, które później doczekały się licznych ekranizacji, również „Dracula” mocno na tym ucierpiał – na jego korzyść działa jednak fakt, że filmy o transylwańskim hrabii z piekła rodem nie były do końca wierne oryginałowi. Temat może i został wyeksploatowany, ale powieść wciąż może zaskoczyć kogoś, kto zaznajomił się z wszechobecną kliszą wampirzego arystokraty, a dopiero później sięgnął po tekst. Nie należy się więc zrażać.

Nowe wydanie, oprócz świetnego tłumaczenia Magdaleny Moltzan-Małkowskiej, zawiera też posłowie – esej „Dracula. Nieśmiertelne przekleństwo pożądania” Macieja Płazy, będący wnikliwą analizą powieści zarówno z punktu widzenia czasów zamierzchłych, z których pochodzą wierzenia i mity, na których oparto motyw wampiryzmu, czasów współczesnych autorowi wraz z tłem historycznym i obyczajowym, jak i współczesnych nam, czytelnikom. Krótki tekst okazuje się być skarbnicą interesujących faktów na temat genezy jednej z najbardziej rozpoznawalnych powieści grozy wszechczasów, a także dalszych jej losów, pozwalając na dużo szersze spojrzenie na „Draculę” i zrozumienie fenomenu, jakim była – wciąż jest! – ta powieść.

Po nowe wydanie „Draculi” każdy szanujący się miłośnik powieści grozy sięgnąć powinien. Chociaż jako powieść zestarzała się ona bardzo mocno, stanowi fascynującą wycieczkę w przeszłość, a dzięki świetnemu komentarzowi również pouczającą. Vesper w wielkim stylu kontynuuje wydawanie klasyki horroru – lepsza okazja, by powrócić do literackich korzeni gatunku może już się nie nadarzyć!

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy wydawnictwu Vesper.

Dane ogólne:
Tytuł: Dracula
Autor: Bram Stoker
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 430

2 komentarze:

  1. Frankenstein od Vespera zachwycił mnie zarówno treścią, jak i wydaniem, więc na pewno będę chciała również poznać historię Draculi i inne klasyki grozy od nich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod względem jakości wydania "Frankensteina" trudno pobić, ale "Dracula" stanowi bardzo solidną próbę. Myślę, że nie będziesz zawiedziona. ;)

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: