wtorek, 27 marca 2018

„Belgariada” David Eddings

Klasyczne fantasy zajmuje szczególną pozycję na liście gatunków, po które sięgam najchętniej. Książki te mają bowiem ten specyficzny, niemal czarno-biały, magiczny system wartości, przypominający raczej baśń niż życie realne, ale nadal posiadający cały zestaw własnych problemów, wojen, końców i początków. To doskonała ucieczka od codzienności, angażująca emocjonalnie i pozwalająca na specjalny rodzaj odpoczynku, za którym prędko zaczyna się tęsknić. Z tych względów jeszcze do niedawna wracałam regularnie do „Władcy Pierścieni” Tolkiena, czytając go niemal co roku od nowa. Obecnie z racji mniejszej ilości wolnego czasu powstała w tym zakresie pewna przepaść. Tym bardziej więc ucieszyłam się, mogąc wziąć do rąk księgę, która jawiła mi się jako całkiem niezłe zastępstwo, jednocześnie dając możliwość poznania kolejnej pozycji z listy tych klasycznych – mowa o „Belgariadzie” Davida Eddingsa, pięciu tomach wydanych jako omnibus przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. 

Garion jest prostym chłopakiem, sierotą, mieszkającym na farmie Faldora i poznającym świat jak wielu innych w jego wieku – za pomocą psot i figli. Niejednokrotnie pakuje się w ten sposób (wraz z trójką przyjaciół) w kłopoty, z których surową ręką wyciąga do ciocia Pol, by zagonić go z powrotem do pomocy w kuchni. Sielskie, choć niełatwe przecież życie na farmie urozmaica czasem wizyta Starego Wilka – bajarza, opowiadającego legendy o początkach świata, wojnach bogów i starożytnym klejnocie chronionym przez Strażnika. Garion widuje też czasem tajemniczego człowieka w czerni, który obserwuje go niemal zawsze w chwilach, w których ma wpaść w jakieś kłopoty – ale nigdy nie nawiązuje kontaktu. Kwestia ta niepokoi chłopca dopiero gdy po święcie Dnia Zarania, w którym biorą udział nieszczególnie mile widziani przybysze, na farmę przyjęty zostaje nowy parobek – jak zauważa chłopak, chętny do podsłuchiwania cudzych rozmów, zwłaszcza cioci Pol i pana Wilka. Gdy pięć lat później Wilk znów powraca na farmę, przyniesie ze sobą złe wieści – a Garion będzie musiał przygotować się do długiej drogi, w trakcie której ponownie odkryje tożsamość osób, które znał i uważał za swoich krewnych, a sam będzie musiał zmierzyć się z coraz bardziej mnożącymi się mrocznymi tajemnicami, dotyczącymi zarówno teraźniejszości, jak i przeszłości.

Rzeczywistość mieszająca się z legendą, baśnie z twardą codziennością, a wszystko to w realiach ciągłej pogoni i ucieczki jednocześnie – to serwuje czytelnikom pięć tomów „Belgariady”. Początek może wydawać się nieszczególny, bo też i dzieje grupki dzieci, ich dokazywanie i połajanki starszych nie są czymś, co szczególnie wciąga. Eddings nie spieszy się z rozwijaniem akcji i wyjaśnieniami – wydarzenia będziemy poznawać tylko z perspektywy Gariona, który, chociaż wiele widzi i jeszcze więcej słyszy, niewiele rozumie. Szybko można wyciągnąć pewne wnioski dotyczące tożsamości bohaterów – w książce robi to za swoistą tajemnicę poliszynela, którą wydają się znać wszyscy poza chłopakiem, co go wyjątkowo irytuje. I on snuje pewne domysły, choć raczej skupia się na tym, w jakim miejscu wobec towarzyszy podróży go one stawiają niż na faktycznej wadze owych informacji.

Jako się rzekło, długo będziemy prowadzeni wyboistą drogą niejasnych przesłanek, w pogoni za uciekającym nieznajomym, którego znaczenie dla całej historii będzie równie nieodkryte, uciekając przed depczącymi po piętach wrogami. Poczucie zagrożenia rośnie wraz z kolejnymi odkrywanymi elementami układanki, podobnie jak zaangażowanie w lekturę – złapanie tego wątku, tej tajemnicy i sensu dopiero nadchodzi, nieprędko, ale jak już przyjdzie, to nie odpuści, stwarzając niejaką trudność przy konieczności odłożenia książki na bok. Wszystko przesycone jest zaś tą mistyczną aurą, która może przywodzić na myśl w dość prosty sposób tolkienowy „Silmarillion” – opowieść o początkach świata, bogach, a zwłaszcza jednym z nich, innym, ale może najważniejszym – tym zbuntowanym, posiadaczu starożytnego artefaktu dającego właścicielowi moc i władzę. Taką wstawką „Belgariada” się rozpoczyna, co usposobiło mnie do lektury po części dobrze – bo też i „Silmarillion” uwielbiam całym serduchem – ale i nieco sceptycznie, bo drugim Tolkienem Eddings być nie może. Wolałabym, by pozostał jedynym i niepowtarzalnym Eddingsem.

Wydana niemal trzydzieści lat „po Tolkienie” „Belgariada”, pięcioksiąg rozpoczynany przez „Pionka proroctwa”, a kończona „Ostatnią rozgrywką czarodziejów” jest jednak dosyć do „Władcy Pierścieni” podobna. Są to jednak ogólne założenia, zaś w szczegółach obie te pozycje różnią się bardzo, na tyle, by w trakcie czytania nieczęsto pierwsza przywodziła na myśl drugą. Eddings wykreował świat podobnie szeroki, jednak mniej szczegółowy – nie uświadczy się u niego problemów z różnorodnością ras, zamiast tego stawiając na konflikty na tle narodowości. Każdy z bogów Królestw Eddingsa upodobał sobie jeden z narodów, co oczywiście odpowiednio napędza konflikty i sojusze między nimi. Jest to motyw, który został opisany i rozwinięty bardzo dobrze, wprowadzając do powieści elementy polityki, o którą trudno u Tolkiena. I choć bohaterem pozostaje dorastający chłopiec, wyrwany ze swojego stabilnego, nieco nudnego, ale właściwie całkiem satysfakcjonującego życia na farmie, nieświadom jeszcze ciężaru misji, jakiej będzie musiał się podjąć, i sił, które walczą o władzę nad nim, to „Belgariadę” czyta się jako zupełnie inną jakość – w całości jednocześnie poważniejszą i lżejszą od dzieł Mistrza, a stanowczo od nich mniej skomplikowaną.

Trudno zaś przywiązać się do Gariona jako głównego bohatera – jak przystało na dorastającego chłopaka niepewnego własnej tożsamości i przynależności, jest mocno skupiony na sobie, niechętnie wychodząc z rozmyślaniami poza własny nos. Przeżywa pierwsze fascynacje płcią przeciwną, poszukuje autorytetów i miota się pomiędzy chęcią bycia dorosłym i poważnym a pragnieniem, by swojska jeszcze do niedawna ciocia Pol po prostu przytuliła go i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Pol zaś jest osobą mocno skonfliktowaną wewnętrznie, zewnętrznie stabilną, ale niepozbawioną pewnego surowego uroku. To jej przemianę z prostej wieśniaczki w pewną siebie panią o manierach królowej śledziłam z prawdziwą przyjemnością. I choć mogłaby być momentami nieco bardziej wyrozumiała, to jej ponury humor i cięte odpowiedzi najbardziej umilały mi czytanie. Eddings pokusił się też o stworzenie całej plejady bohaterów drugoplanowych, na których trudno narzekać – zarówno panowie, jak i panie to osoby mocno zróżnicowane pod względem charakteru, motywów postępowania i… poczucia humoru. Wiele wątków pobocznych, wiążących się z nimi, a poruszających niekiedy bardzo poważne problemy (jak duża różnica wieku w małżeństwie, niepłodność, zaburzenia psychiczne i próby radzenia sobie z silnymi konfliktami pomiędzy dwojgiem pozornie najbliższych sobie osób) stanowi bardzo interesujące urozmaicenie lektury.

„Belgariada” jako omnibus jest naprawdę piękną księgą, którą jednak trudno czytać z racji jej wagi – ode mnie wymagała zmiany zwyczajowej pozycji czytania. Nie żałuję jednak tego kroku, jako że okazało się to być prawdziwą przyjemnością. Powieści Eddingsa są angażujące, dość lekkie – pomimo nawarstwiających się w trakcie wydarzeń tajemnic – przepojone tym typem humoru, który można zawrzeć tylko przyjmując nastolatka z jego wszystkimi wewnętrznymi rozterkami i niezręcznościami za bohatera, ale też przykuwająca uwagę dobrze skonstruowanymi postaciami o skomplikowanych często charakterach. „Belgariada” jest jednak dopiero początkiem – przed nami jeszcze „Malloreon”, który, mam nadzieję, pojawi się też w podobnym wydaniu.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję księgarni Czytam.pl i wydawnictwu Prószyński i S-ka (:
„Belgariadę" można kupić tutaj.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: The Belgariad
Autor: David Eddings
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 1269

1 komentarz:

  1. Koniecznie ląduje na mojej liście 'must read'! ;) Jeszcze nie czytałam Tolkiena i nie wiem, jak on wypada, ale obiecałam sobie wreszcie nadrobić klasyki gatunków, które uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: