poniedziałek, 12 lutego 2018

„Spektrum. Leonidy” Nanna Foss

Z wiekiem nastoletnim, magiczną niemal granicą przejścia z dzieciństwa w dorosłość, wiąże się wiele przemian – zarówno w samym młodym człowieku, jak i w jego otoczeniu. Te zmiany są najczęstszą inspiracją dla pisarzy tworzących w nurcie fantastycznego young adult – czy nie ma bowiem w tak gwałtownym przeskoku czegoś niesamowitego? Jaki więc etap w życiu, poza oczywiście tymi najbardziej traumatycznymi chwilami, mógłby stać się swoistym wyzwalaczem dla nadprzyrodzonych mocy, dotąd ukrytych w ciele czy umyśle człowieka? Nastolatek, który odkrywa w sobie ponadnaturalne zdolności, zwłaszcza taki, który dotąd był zwykłym, niewyróżniającym się, nawet gnębionym przez rówieśników „kujonem” to motyw znany, powtarzalny, ale nietracący popularności – pewnie ze względu na to, że nie przestaje być też aktualny.

W szkole, do której uczęszczają Emilia, Linus i Alban pojawia się dwójka nowych uczniów, bliźnięta Pi i Noa. Od razu wzbudzają zainteresowanie, chociaż nie zawsze pozytywne – ich odmienny wygląd, krzykliwy i wskazujący wprost na buntowniczą naturę, to tylko początek niespodzianek. Główna bohaterka, bardzo zżyta z niewidomym przyjacielem i jego bratem, zostaje jednak postawiona w sytuacji dość nietypowej – w Noa rozpoznaje chłopaka, którego portret narysowała na podstawie swojego snu parę dni wcześniej. Zastanawianie się nad tak dziwnym zbiegiem okoliczności musi jednak odłożyć na później – wymuszona przez nauczyciela współpraca niekoniecznie żywiących do siebie sympatię osób przy projektach lekcyjnych zawiedzie bowiem całą grupę do domu ekscentrycznego astrofizyka. Tam Emi znów przekona się, że jej sny najwyraźniej zapowiadają przyszłe wydarzenia… Ale, niestety, nie ostrzegają przed niebezpieczeństwem czychającym na uczniów.

Wzięcie na warsztat oklepanego motywu i przedstawienie go po raz kolejny nie jest żadną sztuką, jest nią za to ujęcie go w taki sposób, by czytelnik, choć mogący w znacznym stopniu przewidzieć ogólny zarys dalszych wydarzeń, nadal czytał o nich z przyjemnością. „Spektrum: Leonidy” prezentuje się pod tym względem całkiem dobrze. Nie można tu mówić o żadnym novum czy świeżym spojrzeniu na temat, ale konstrukcja powieści, a szczególnie warstwa opisowa, intryguje i przyciąga obietnicą mile spędzonego czasu. I tak jest w istocie: autorka nie sili się bowiem na patos, który tak często towarzyszy powieściom, w którym bohaterami są nastolatki obdarzone specjalnymi mocami, nie czyni też ze swoich bohaterów ani jednostek mocno wyalienowanych, ani też błyszczących wyjątkowością na tle innych.

Grupę sześciorga uczniów tworzy istna mieszanka charakterów połączonych wspólną tajemnicą i odkrytymi w domu Karla Christensena umiejętnościami, unikalnymi dla każdego z nich. Emilia jest nieśmiałą dziewczyną z wielodzietnej rodziny, uzdolnioną artystycznie i dobrze radzącą sobie z nauką, to ona będzie też znajdowała się w centrum uwagi narratora. Jej przedziwna relacja z Noa, przechodząca płynnie od podszytego uczuciem zainteresowania do głębokiej niechęci i z powrotem, będzie nadawała pewien specyficzny ton całej historii. Siostra chłopaka, Pi, chociaż najbardziej jaskrawa z całej gromady i obdarzona największą dozą odwagi i otwartości, jednocześnie pozostanie dość tajemnicza – zwłaszcza pod względem negatywnych odczuć, jakie budzi w niektórych. Alban i Linus, bracia, choć różniący się charakterem i zainteresowaniami, stanową dość ciekawą parę, w której Emilia pełni rolę łącznika i wsparcia. Trudna do określenia jest tylko Adriana – pozostająca trochę poza grupą, niechętna do uczestnictwa w jej działaniach, żyjąca pod ciągłą presją ze strony matki-perfekcjonistki – ale i z nią wiąże się jakaś tajemnica, którą, póki co, dopiero zasugerowano.

Interesujące jest to, w jak obiektywny sposób przedstawia autorka życie bohaterów. Nie unika, wzorem innych powieści gatunku, opowiadania o ich codzienności, rodzinach, domach i przeszłości. Tworzy kompletną wizję, w której postacie, odjąwszy oczywiście ich nadprzyrodzony aspekt, jawią się jako osoby realne, żywe, ale też sympatyczne w ten specyficzny, niepozbawiony lekkich zastrzeżeń sposób. Mają one wady i zalety, nie ma wśród nich ideałów, nie uświadczy się zakrojonego na wywołanie wrażenia przerysowania, a jednak nie nudzą – może właśnie dlatego. Dodatkowym smaczkiem jest ich język, specyficzny i różniący się w zależności od postaci – Linus i Alban wypowiadają się w sposób wyważony, spokojny, Noa i Pi zaś – wręcz przeciwnie, wiele z ich wypowiedzi zawiera pojedyncze słowa w języku angielskim, znacznie więcej też przeklinają. Emilia plasuje się gdzieś pomiędzy tymi dwoma grupami, ale jej sposób wypowiadania się będzie najbardziej nacechowany emocjonalnie.

Interesującym elementem jest opis, konstruowany co prawda trochę mimochodem, ale nadal będący jednym z ciekawszych wątków, życia i funkcjonowania wśród rówieśników niewidomego Albana. Nie jest niewidomy od urodzenia, stracił wzrok w wyniku wypadku, a mimo to, z lekkim tylko wsparciem brata i przyjaciółki, doskonale radzi sobie w szkolnej codzienności. Książka porusza też istotny problem odbioru osób niepełnosprawnych przez otoczenie, omawia kilka przypadków konfrontacji Albana z człowiekiem w mniej lub bardziej jawny sposób uprzedzonym, nie wybiela też samego nastolatka i nie czyni z niego ofiary. Alban, choć jest osobą wyjątkowo opanowaną, niekoniecznie będzie chętny do rozwiązywania konfliktów i wyciągania dłoni na zgodę. Humorystyczny element chrztu bojowego nowej laski i nadawania jej nazwy po słynnym mieczu z uniwersum Warcrafta bardzo dobrze wpisuje się w obraz bohaterów kreślony przez Nannę Foss.

Ogólnie rzecz biorąc, „Spektrum. Leonidy” to książka może nie wybitna, ale na pewno całkiem niezła. Możliwość obcowania z powieścią young adult, w której postacie przedstawiono w tak żywy, niewyidealizowany i nieprzerysowany sposób, bez zbędnego dramatyzmu, nawet pomimo nieuniknionej otoczki wyjątkowości łączącej się z misją „ratowania świata”, była dość odświeżająca. Z pewnością za to pozostawiła po sobie chęć zapoznania się z kolejnym tomem. Który, mam 

Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję księgarni Czytam.pl 

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Leoniderne
Autor: Nanna Foss
Wydawnictwo: Driada
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 544

1 komentarz:

  1. Nieszczególnie mnie ciągnie do tej książki. Przeciwnie do innych raczej jestem nastawiona do niej neutralnie i przeczytam, kiedy przypadkiem natknę się na nią. Chociaż przyznam,że po twojej recenzji czuję nieco więcej zainteresowania niż wcześniej. :)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: