sobota, 7 października 2017

„Ani chybi magia” - recenzja komiksu

Uważaj, czego sobie życzysz, bo możesz to dostać – tak mówi ludowa mądrość. Wszelkie złote rybki czy dżinny z lamp spełniające prośby Aladynów w różnych alternatywnych światach łączyła jedna cecha – dawały to, czego chciał proszący, ni mniej, ni więcej. Nagłe bogactwo nie dostaje więc z automatu ochrony przed złodziejami i poborcami podatkowymi, od wywołanego czarami uczucia nie da się uwolnić, a ciężar wymarzonego wielkiego biustu nie pozwala podnieść się z podłogi. Któż jednak w obliczu nagłego „szczęścia” zastanawia się nad jego konsekwencjami? A jeśli już takie życzenie się spełni i to zupełnie nie tak, jak sobie to człowiek wyobrażał? Kto może wówczas nieszczęśnikowi dopomóc? „Ani chybi magia”!

Połów idzie tak sobie, więc czterech młodych ludzi, Azrad, Baggir, Gorn i Deynar, umilają sobie czas opowiadaniami o najbardziej interesujących ich rzeczach – na przykład, o siostrze jednego z nich, podglądanej w kąpieli. Prowadzi to do oczywistej wymiany złośliwości, jednak tym razem do rękoczynów nie dojdzie. Złowiona tymczasem złota rybka (wyglądająca dość podejrzanie swoją drogą) obiecuje, iż spełni ich życzenia. Po krótkiej naradzie i sporze o to, jak wycisnąć z tak niewielkiej liczby życzeń jak najwięcej, panowie postanawiają zostać… bohaterami.

Z oczywistego konceptu w mniej oczywiste okoliczności, fabuła przenosi nas od czterech niezbyt rozgarniętych chłopaczków w światową przygodę. O tym, jaka będzie to przygoda przyjdzie nam się jeszcze dowiedzieć, jednak jej bohaterowie raczej nie zawiodą… a przynajmniej nie pod względem sytuacji, na które warto będzie popatrzeć. Całowanie ryby, która „obiecała” zmienić się potem w księżniczkę? Czemu nie! A że ryba ma specyficzne poczucie humoru, to już trudno! Tym lepiej dla czytelnika.

Ale dlaczego bohaterowie? Czy panowie nie mogli poprzestać na bogactwie, kobietach i innych dobrach doczesnych, które przyszły im do głowy w pierwszym odruchu? Ano, mają w towarzystwie jednego, który myśli… No dobrze, „myśli”, nadal jednak trochę sprawniej niż reszta. Marzeniem Baggira jest posiąść całą tajemną mądrość tego świata i zostać czarownikiem. On to, przedstawiając swój tok rozumowania na tym, iż bohaterowie z założenia mają „bardziej” (i podpierając się absurdalnie przeinaczoną opowieścią o Arce Noego) przekonuje ich… I BUM! Nie, nie tak szybko, magia działa z opóźnieniem, a panom przyjdzie jeszcze długo uczyć się, jak panować nad tym, co zostało im dane. Panom… i pani, Deynar stał się bowiem Deynarą, a jaka pokrętna logika za tym stała, dowiemy się pewnie gdzieś w kolejnych zeszytach. To głównie ze względu na niego przyjaciele decydują się na odnalezienie sposobu na odczynienie czaru. Nietrudno się domyślić, że czeka ich wiele przygód. 

Warstwa wizualna komiksu jest… bujna. Kolory żywe, nasycone, cieszące oko (w wykonaniu znanego z „Exclamat!on” Alka Wałaszewskiego zresztą), kreska estetyczna i szczegółowa. I są cycki. Duże. I trochę niezbyt wysokich lotów humoru z nimi związanego (powiększanie piersi dotykiem, och mamuniu). Oburzać się nie należy (i tak nic to nie da...). Końcówka zapowiada nawet intrygę i trochę mroczniejszych tematów – oby, bo świeżo upieczonym bohaterom stanowczo się to przyda!

No dobrze, co do „Ani chybi magii” uczucia mam trochę mieszane, bo fanką cycków i żartów o nich nie jestem, ale z niezręczności chłopięcej pośmiałam się chętnie i ciepło. Jest na co popatrzeć (w obu znaczeniach), jest o czym poczytać, zapowiada się na „coś więcej”, czego chcieć jeszcze? No tak: kolejnego zeszytu.

Dziękuję wydawnictwu Sol Invictus za udostępnienie komiksu do recenzji.

Dane ogólne:
Tytuł: Ani chybi magia
Autorzy: Łukasz Żukowski (scenariusz), Piotr Czaplarski (rysunek i tusz), Alek Wałaszewski (kolor)
Wydawnictwo: Sol Invictus
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 44

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: