poniedziałek, 4 września 2017

„Wołyń. Bez litości” Piotr Tymiński

Wołyń – nazwa ta kojarzy się w polskiej rzeczywistości ze wspomnieniem bardzo bolesnym, jako że dotyczy tragicznego losu Polaków na Ukrainie. Wydarzenia, które rozegrały się około roku 1943 są w dzisiejszych czasach nie do pomyślenia – ogólna wrogość, zagrożenie nadchodzące niemal z każdej strony, konieczność ochrony bliskich i brak możliwości ucieczki przez okrutną śmiercią to coś, czego nie życzy się nawet wrogowi – i coś, co nigdy nie powinno się powtórzyć. Pamięć o tych zdarzeniach, jak i o ludziach, którzy nie pozostawali bierni pomimo pozornego braku nadziei przetrwała do współczesności i zainspirowała wielu autorów do napisania książek – a jedną z takich pozycji jest „Wołyń. Bez litości” Piotra Tymińskiego.

Ciężkie pukanie do drzwi pewnej dotąd spokojnej nocy w domu rodziny Morowskich było początkiem końca. Ludzie, którzy przyszli z zamiarem pozbawienia życia nie tylko mieszkańców tego domu, ale i całej osady, nie byli obcy młodemu Stanisławowi – niektórych z nich kojarzył, o niektórych słyszał, z niektórymi witał się wcześniej jak z przyjaciółmi. Dalsze wydarzenia, które przyniosły nagłą śmierć większości rodziny były przez to tym boleśniejsze – i mniej zrozumiałe. Staszkowi cudem udało się uciec, później pomógł innym. Nie mógł tylko pomóc najważniejszym, bo swoim bliskim – w tym młodej żonie, Helenie. Reakcją na zwrócenie się ludności ukraińskiej przeciwko mieszkającym na Wołyniu Polakom będzie stopniowe organizowanie najpierw oddziałów samoobrony – a potem regularnej partyzantki.

Książka jest praktycznie rzecz biorąc czystym, nieprzerywanym zapisem akcji. Od inicjujących łańcuch wydarzeń scen mordu prowadzi czytelnika w sposób ciągły przez kolejne – obrazy okrucieństwa w okolicznych osadach, kolejne ucieczki, ostrzeganie innych i ich opór przed pozostawianiem dobytku w rękach morderców, pierwsze próby stawiania oporu, plany, informacje o możliwości otrzymania wsparcia, wreszcie: sformowanie nieoficjalnego początkowo oddziału partyzanckiego i przysięga AK. Wszystko to są krótkie, dynamiczne sceny następujące niemal natychmiastowo po sobie, sprawiające, że trudno nudzić się w trakcie lektury, a przejęcie losem bohaterów przychodzi w sposób naturalny.

Problemem jest niestety ta sama, wymieniona wcześniej właściwość. Wydarzenia, choć dramatyczne i pisane w sposób nie pozostawiający miejsca na wytchnienie są tez bardzo schematyczne. Widać tu następujące po sobie, krótkie cykle: kontakt z wrogiem – walka lub ucieczka – opłakiwanie zmarłych – wyruszenie w drogę. Z czasem, niedługim, dodajmy, powieść staje się przewidywalna i czytelnik siłą rzeczy może tracić zaangażowanie na rzecz czystej pewności odnośnie przebiegu przyszłych wydarzeń. Są jednak w książce momenty zaskakujące, zwroty akcji, które przywracają niejako „do pionu” uwagę i pozwalają kontynuować czytanie z nowym entuzjazmem.

O bohaterach wiemy tak naprawdę niewiele. Stanisław, zwany w oddziale „Lenem”, a potem „Czartem” wydaje się być młodszy niż jest ze względu na swoją wyraźną prostotę charakteru, było więc dla mnie jasne, że przejdzie w trakcie kolejnych wydarzeń jakiś wewnętrzny rozwój. Nie do końca się to udało, bo chociaż Staś okazuje się mieć pewne predyspozycje do kolejnych powierzanych mu, coraz bardziej odpowiedzialnych zadań, to w duchu pozostaje tym samym chłopcem wspominającym dobre chwile z ukochaną. To logiczne, rozsądne, normalne – ale też i na tym postać nie powinna zaczynać się i kończyć. Kreacja postaci, bo o innych informacji mamy jeszcze mniej, jest w „Wołyniu. Bez litości” bardzo powierzchowna, co widać tym bardziej, że zdarzają się chwile poświęcone na pewną introspekcję, która niestety nic nie wnosi poza powtórzeniem znanych już motywów. 

„Wołyń. Bez litości” czyta się dobrze, pod względem zgodności z realiami wydarzeń nie ma się do czego przyczepić, autor zachował też odpowiedni balans pomiędzy opisami okrucieństwa i odpowiedzi na nie, stopniowo dając i bohaterom, i czytelnikowi nadzieję na lepsze jutro. Nie ma tu przesadnego epatowania złem, dramatyzmu śmierci czy gloryfikowania którejś ze stron konfliktu, są za to wartości – czyste, ujęte w ramy wojennego realizmu i przedstawione jak coś naturalnego, ludzkiego. Książka cierpi jednakże na brak dokładniejszej pracy redakcyjnej, która zdecydowanie mogłaby poprawić odbiór całości, jednak w postaci takiej, jaka jest, może stanowić dla czytelnika ciekawego ówczesnych wydarzeń lekkostrawną ciekawostkę.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję autorowi.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Wołyń. Bez litości
Autor: Piotr Tymiński
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 488

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję! Lubię książki o takiej tematyce. Z tego co widzę to Novae Res wydaje dosyć różnorodne książki.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: