poniedziałek, 22 maja 2017

Więcej Kotów w internetach #07, czyli bardzo spóźnione podsumowanie kwietnia

Dzień dobry! Tak późno zabieram się za podsumowanie zeszłego miesiąca, że aż trudno mi zebrać wszystkie niezbędne linki. Nie zapomniałam o tym - po prostu było tyle do zrobienia, że odkładało się wciąż na później, aż było już za późno. I chociaż niedługo wypadnie myśleć o poście opisującym maj, to jeszcze chwilę sobie uszczknę na wspomnienie jednak o kwietniu - bo to był całkiem dobry kwiecień. 

Przede wszystkim czytamy coraz więcej. Czytelniczy dołek minął i coraz chętniej po prostu siada się do książki, zwłaszcza przed snem. Staliśmy się wręcz nocnymi czytaczami, tylko zmrok zapada, a już ciągnie do książki... oczywiście cierpi się rano, a raczej Łotr cierpi, kiedy praca każe mu wstawać o nieludzkich porach. Niemniej jednak cieszy to, jak wiele książek przechodzi teraz przez nasze ręce. Poza tekstami, które wymienione zostaną tutaj jako podsumowanie kwietnia będzie jeszcze sporo recenzji w maju, jako że z pisaniem jesteśmy już trochę w tyle - czyta się chętniej niż zasiada przed ekranem do napisania czegoś.

Póki co zobaczmy jednak, co udało nam się w kwietniu zmajstrować i Wam przedstawić:

Kolorowanka „Rywalki” przedstawia sceny z wszystkich pięciu tomów serii (oryginalny tytuł pozycji brzmi też właśnie „The Selection”, czyli tak, jak nazwa całego cyklu). Podzielona jest na pięć części, z których każda zawiera kilka line artów, w których większość to postacie umiejscowione na tle krajobrazu lub pomieszczenia. Perspektywa jest specyficzna, bo chociaż wzrok najpierw napotyka bohaterkę (lub grupę osób), to umieszczone są one nie w centrum obrazka, a w jego dolnej części, tak, że możliwe było wyeksponowanie sceny, w jakiej rozgrywa się dane wydarzenie. Fani cyklu Cass od razu rozpoznają motyw, z którym mają do czynienia, podobnie cytaty z książek, które zostały umieszczone na co drugiej stronie i ozdobione ornamentami. Te ostatnie są też najsłabszymi grafikami w kolorowance, jako że składają się głównie z linii, a mniej z elementów – niewiele w nich więc do kolorowania.

„Lalka”, być może najbardziej znana powieść Bolesława Prusa, opowiada losy Stanisława Wokulskiego, kupca z Warszawy, w jego staraniach o rękę zubożałej arystokratki, Izabeli Łęckiej. Łęcka jest niechętna wiązaniu się z osobą, w której żyłach nie ma ani kropli szlacheckiej krwi, ale ostatecznie, dzięki sprytnym machinacjom Stanisława, uznaje, że nie ma innego wyjścia. To jednak tylko jeden z licznych wątków zawartych na kartach tej powieści – losy dziesiątek bohaterów drugoplanowych przeplatają się wzajemnie w tym kompletnym, szczegółowym obrazie społeczeństwa Warszawy u schyłku XIX wieku. „Lalka” omawia także problematykę różnic klasowych i pokoleniowych, konfliktu między ideałami epoki romantycznej i pozytywistycznej, pojawiają się w niej także nieśmiałe echa nadchodzących przemian społecznych wczesnego dwudziestego wieku, których proroczy wydźwięk daje się zauważyć dopiero współczesnemu czytelnikowi.

Piotr Aronnax jest człowiekiem czynu i nauki, ichtiobiologiem i pełnym zapału badaczem podmorskich głębin – przynajmniej w teorii. W świecie dziewiętnastego wieku morskie i oceaniczne dna wciąż pozostają raczej obiektem rozważań teoretycznych i domysłów niż faktycznie osiągalnym celem. Kiedy więc cały glob obiega wieść o straszliwym potworze z głębin, który pływa po oceanach całego świata i stwarza zagrożenie dla statków handlowych, doktor Aronnax nie tylko nie kwituje ich śmiechem i machnięciem ręki, a z radością bierze udział w zaproponowanej mu wyprawie. Celem rejsu na pokładzie fregaty „Abraham Lincoln” ma być pościg za tajemniczą kreaturą i położenie kresu jej tyranii raz na zawsze. 

Hygge to niezależność od gotowych rozwiązań, a więc aby w pełni móc cieszyć się tą filozofią, należy nauczyć się i regularnie korzystać w umiejętności samodzielnego przyrządzania posiłków. Oczywiście zwraca się tu uwagę na osobiste gusta, jednak autorka poleca w tym zakresie wspólną, rodzinną pracę, zwłaszcza w kwestii deserów. Skupia się najbardziej na fice, czyli tradycyjnej skandynawskiej porze na kawę i coś słodkiego. W tej części znajdziemy też kilka ciekawych, acz specyficznych z polskiego punktu widzenia przepisów: na bułeczki z kardamonem, coś o tajemniczej nazwie „ciemność i światło”, co okazało się być maślanym biszkoptem polanym gorzką czekoladą, ale też i inne, mniej deserowe potrawy, na śniadanie, obiad i kolację.

Selina, a właściwe Sabina Hanaj, jest konserwatorką. Pracuje ze starodrukami, książki to jej pasja i praca. Dla Maksa jest osobą wyjątkową – inna od otaczających go odważnych, wyzywających, ale właściwie przeciętnych kobiet, szybko staje się dla niego wyzwaniem – i „tą jedyną”. Ona zaś nie potrafi odnaleźć się w związku z kimś tak różnym od niej z charakteru – Max nie zwykł zastanawiać się nad przyszłością, żyje chwilą, wszystko chce mieć „na już” i trudno mu zrozumieć dystans Seliny. To właśnie i jej strach przez rozmowami o sprawach ważnych ich poróżni – odkryty przez Maksa pozytywny test ciążowy i kłamstwo o wyjeździe na warsztaty zdecydują o nagłym zakończeniu relacji, nawet bez szansy na wyjaśnienie.

W liceum im. Hamiltona z pozoru nie dzieje się nic wyjątkowego. Jeden z uczniów, Peter, przeżywa frustrację z powodu rozterki, w jaką wprawia go uwaga nauczyciela na temat jego planów życiowych. Jest świetnym koszykarzem, pragnie związać z tą dziedziną sportu dalsze losy, jednak chwila, w której uświadamia sobie, że mógłby kiedyś z perspektywy czasu określić swój wybór jako nietrafiony, zmienia jego pogląd na dotychczasowe zamiary. Jednocześnie ma wątpliwości odnośnie do swojego związku ze Stacy, dziewczyną z dobrego domu, piękną, ale niezbyt wrażliwą. Jego zainteresowanie kieruje się w stronę samotniczki Elizy, która raczej niechętnie udziela się w szkolnym towarzystwie: jej nieokreślone stosunki z matką i chory na raka ojciec to tylko początek problemów. 

Parker jest nastolatkiem, który sporo już w życiu przeszedł. Mieszka z matką, która nie potrafi podnieść się po tragicznej śmierci męża, tworząc z domu mauzoleum poświęcone jego pamięci. Chłopak nie mówi, nie ma planów na przyszłość, wszystko, co go zajmuje, nosi przy sobie, zapisane w notatniku. Spędza też czas, odwiedzając miejskie hotele – lubi ich klimat, zdarza mu się też próbować kradzieży kieszonkowej. W ten sposób któregoś dnia bierze na cel srebrnowłosą dziewczynę, która nieostrożnie pokazuje, że nosi w torebce spory plik banknotów. Dłuższe oczekiwanie przynosi efekty, młoda kobieta odchodzi, zostawiając bagaż przy stole… Parker jednak nie może się zdobyć na to, by uciec z pieniędzmi. Wstrzymują go wyrzuty sumienia – albo notatnik, który przypadkiem zostawił na miejscu zdarzenia.

Życie Ady kończy się w gwałtowny sposób. Jeszcze szybsza niż zwykle jazda gokartem po torze – w końcu trzeba pobić rekord! – czarny cień, który okazał się kotem siedzącym na jej drodze, gwałtowny skręt, wypadnięcie z barierek, potem błyskawiczna droga do szpitala i pobudka w białej sali, z bólem i brakiem czucia w nogach. Zrozpaczeni bliscy niedługo pocieszyli się jej przebudzeniem – po paru dniach, podczas których dziewczynie zdawało się, że widuje czarnego kota w sali, jej stan gwałtownie się pogarsza. Chwila ciemności i... Ada budzi się w zupełnie innym świecie jako Pani Klątwa, a towarzyszy jej ten sam czarny kocur, teraz twierdzący, że zbyt długo na nią czekał. Nie wiedząc, kim jest, ale powoli tracąc wspomnienia z „prawdziwego” życia, rzucona zostaje w wir wydarzeń - rozpoczynających się poszukiwaniem zaginionej Lilki, córki Patrycjusza.

„Niezatapialna” pływa po wodach Krainy Jezior i Rzek jako jeden z bardziej uprzykrzonych jej elementów. Jest bowiem statkiem pirackim z nietypową jednakowoż załogą: złożoną w całości (no, prawie!) z kobiet. Poznajemy ją w chwili, gdy ucieka przez ścigającym ją okrętem Straży. Kapitan Jollienesse Rożnowski ma jednak wiele asów w rękawie – parowiec pod jej komendą potrafi czynić sztuczki, o jakich się miejscowej władzy nie śniło, więc łatwo znikają z oczu ścigającym, bezpiecznie i w ukryciu zawijając do portu w Prato. Odpoczynek w karczmie przynosi jednak złe wieści – wielcy tego świata postanowili przestać się cackać z piracką plagą, pozbawiającą ich sporej części zysków z handlu. Pirackich załóg w okolicy jest wiele, jednak „Niezatapialna” wyróżnia się na ich tle i składem, i zajadłością w działaniu, to ona zostaje więc wybrana na pierwszy cel.

Statek patrolowy OTG „Dorka”, na którego pokładzie chorąży Adam Drygieł ma zaszczyt przeżywać swoje pierwsze rozterki miłosne, próbując przekonać niedostępną, choć piękną jak malowanie (dosłownie) Marikę do zauważenia jego obecności w sposób inny niż oficjalny, trafia w nie najszczęśliwsze okoliczności. Któż jednak mógłby się spodziewać, że planowany postój na orbicie Kallisto, na stacji wybudowanej na szczątkach bogini Tiamat, niegdyś wskrzeszonej i z powrotem uśmierconej, okażą się dla statku i misji zgubne? Oto bowiem smoczyca za sprawą nieznanych jeszcze osób budzi się ponownie, sprawiając, że załoga „Dorki” musi się ewakuować – w wyniku czego Drygieł, wraz z wiernym, choć dość ironicznie nastawionym do życia towarzyszem Petyrem Hoygrenem, pakują się do kapsuły ratunkowej i dryfują przez kosmos prosto w ręce... piratów?

Matthias Holt i Hans Gruber są stalkerami – w świecie po wojnie atomowej rozumianymi jako straceńcy, którzy wyruszają na spustoszoną powierzchnię, by pośród ruin szukać skarbów minionej epoki. Ich domem jest Berlin, a właściwie tunele podmiejskiego metra zamieszkiwane przez ledwie trzydzieści tysięcy osób, wiecznie cierpiących głód i niedostatek, toczących ze sobą małe ideologiczne wojenki w ciasnym podziemiu. Kiedy podczas rutynowej wyprawy pracodawca dwójki awanturników ginie, a w ich ręce dostaje się dziwny rysunek techniczny, dowiadują się o istnieniu – gdzieś na południu Niemiec – przedwojennych bunkrów przygotowanych właśnie z myślą o nadchodzącej wojnie. 

Zasady gry są w miarę nieskomplikowane. Każdemu z grupy od dwojga do sześciorga graczy powierzona zostaje czteroosobowa drużyna zawodników, których zadaniem będzie jak najszybsze zdobycie piętnastu punktów – albo bycie ostatnimi żywymi przy mistrzowskim stole. Punkty zdobyć można przez... strzelanie sobie w głowę. A właściwie obstawianie, ile strzałów – od zera do pięciu – uda się przeżyć w danej turze. Każdy strzał to jeden punkt, plus jeden punkt premii za dotrwanie do końca tury. Oczywiście, jeśli przykrym zbiegiem okoliczności trafisz na pełną komorę, nie dostajesz ich wcale. Bębenek rewolweru reprezentowany jest przez talię sześciu (właściwie, siedmiu, ale o tym za chwilę) kart – na wszystkich oprócz jednej napisane jest „klik” i oznaczają one pustą komorę – a na jednej „bang!”, czyli, w wolnym tłumaczeniu, „skocz ktoś po mopa i wiaderko”.

Stephen Leeds jest prywatnym detektywem, w dodatku piekielnie dobrym – do tego stopnia, że może sam wybierać sobie zlecenia, których się podejmuje. Jego kluczem do sukcesu okazała się niewiarygodna zdolność błyskawicznego uczenia się nowych rzeczy. Jak każdy geniusz jednak, także Stephen ma swoje dziwactwa – największe z nich objawia się potrzebą racjonalizowania sobie swoich niezwykłych zdolności, a robi to poprzez... wyobrażanie sobie zespołu towarzyszących mu ludzi. Ci doradcy mają swoje własne osobowości, obszary wiedzy, w których najlepiej się odnajdują, rodziny, znajomych, a nawet... własne choroby psychiczne. Leeds jest przywiązany do swoich halucynacji tak mocno, że w ogromnej wilii utrzymuje nawet osobne pokoje dla każdej z nich. Jest to rozwiązanie mocno tymczasowe – aspektów cały czas przybywa, kończy się wolne miejsce tak w domu, jak i w głowie detektywa.

Lady Trent, jeszcze jako mała Izabela, jedyna córka ze szlacheckiego rodu Hendemore’ów (posiadająca pięciu braci), nie była dzieckiem łatwym ani posłusznym. Jej zainteresowanie naturą, a w szczególności fizjologią owadów i ptaków, było dla rodziców bardzo niepokojące, a niepokój ten zwiększył się jeszcze, gdy panienkę znaleziono rozcinającą zwłoki ptaka w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, do czego służy kość życzeń. Jej dążenia, chociaż stosunkowo niewinne, wzmogły czujność otoczenia – tak więc dziecko mogło poszukiwać wiedzy jedynie w bibliotece ojca, do której dostęp miało zresztą bardzo niebezpośredni. Odmianę przyniosło obserwowanie iskrzyków, małych smoków uznawanych dotąd za owady – oraz książka, tytułowa „Historia naturalna smoków”. To te stworzenia zafascynowały młodą Izabelę tak, że podporządkowała im dalsze swoje życie.

Powieść zaczyna się kiedy trójka astronautów, Dixon, Mehmet i Tommy, porywa statek zdolny do otwierania tuneli czasoprzestrzennych z Ziemi dalekiej przyszłości, a dwójka oficerów Policji Orbitalnej, Michael i Angela, rusza za nimi w pościg. Kiedy w czasie pościgu zostaje otwarty tunel, oficerom grozi śmierć w wehikule nieprzystosowanym do podróży z szybkością wyższą od prędkości światła, renegaci pomagają im więc w dokowaniu i w dalszą drogę cała piątka wyrusza już razem. Ich statek, Buntownik, doznaje jednak sporych uszkodzeń i podróżnicy zmuszeni są lądować na odległej, niegościnnej planecie, na której jedynym źródłem światła są osobliwe fluorescencyjne drzewa, których soki ogrzewa jądro planety. Na powierzchni jest atmosfera zdatna do oddychania i woda, zaludniają ją dziwne, obce zwierzęta – Eden, bo tak zostaje nazwany nowo odkryty glob, nadaje się więc do życia. 

Chris McNeil jest aktorką filmową, właśnie kończącą zdjęcia do kolejnej produkcji, mającej stanowić krok milowy jej kariery – oraz samotną matką wychowującą Regan, dwunastoletnią córkę, z którą zazwyczaj nie rozstaje się ani na krok. Nic nie zapowiada dramatu, kiedy po powrocie z pracy Chris zastaje swoją pociechę bawiącą się jej starą tablicą do wywoływania duchów. Ta twierdzi, że rozmawia za jej pomocą z przyjacielem o wdzięcznym imieniu Kapitan Howdy. Dopiero po pewnym czasie staje się jasne, że dziwne, coraz bardziej niepokojące zachowanie dziewczynki pogłębiające się z dnia na dzień ma swoją głęboko zakorzenioną przyczynę. 


Zamiast historii superbohaterskiej mamy więc klasyczny kryminał w wydaniu komiksowym - i to kryminał dość krwawy. Zanim sięgnie się jednak po „Zgrozę” warto przypomnieć sobie „Lisa”, zwłaszcza zeszyt trzeci, gdzie pojawił się Zbyszek wraz z partnerem, Bogdanem Czerwińskim. Zauważa się wtedy wiele rzuconych mimochodem informacji, niezbyt jasnych w kontekście „Lisa”, a rozwiniętych w „Zgrozie”. Zdać sobie też trzeba sprawę z tego, że Zbyszek mimo wszystko nie należy do bohaterów, których można lubić – tak zwyczajnie, jak człowieka – jest bowiem postacią posiadającą niewiele pozytywnych cech. Wypowiedziane w „Lisie” słowa dotyczące rodziny („nie chcą cię znać”), Bogdana („Tobie został tylko ten zaćpany panczur!”) czy innych sytuacji miały zbudować obraz człowieka „z przeszłością”, tutaj ta przeszłość zostaje pokazana w pełni – a raczej jej fragment, bo „Lód” to pierwsza część serii. Widać jednak, że coś w tym jest, przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach, budujących nie tylko napięcie (jak słowa z baśni „Królowa śniegu”), ale i głębię głównego bohatera.

Paweł jest superbohaterem specyficznym, bo doskonale świadomym swoich ograniczeń. Posiadając właściwości peleryny-niewidki nie bardzo potrafi cokolwiek więcej, nie ma większej niż zwykły człowiek siły, nie jest szybszy, nie walczy jak karateka. Korzysta więc z różnego typu gadżetów – nabijanych ćwiekami rękawic czy gazu pieprzowego. Trochę inaczej jest w przypadku Alicji, której supermoc (psychokineza?) jest o wiele bardziej niebezpieczna. U obojga ujawniła się ona w sytuacji mocno stresowej. Wspólnymi siłami mogą osiągnąć wiele, jednak czy uda im się nawiązać współpracę? Nie będzie to łatwe – żadne z nich nie jest „łatwe w obejściu” ani szczególnie pozytywnie nastawione do świata. Komunikacja będzie więc trudna, ale efekt wydaje się wart świeczki.

Jak widać było tego trochę, szkoda więc, by się zmarnowało przez brak czasu na wspominki i podsumowania (: Jeśli widzicie coś dla siebie, nie wahajcie się klikać w linki - całe teksty umieszczone są na odpowiednich stronach! Dajcie też znać w komentarzu, czy coś z tego Was zainteresowało!

2 komentarze:

  1. Czytałam Karmić. Rewelacyjna powieść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam późno, ważne że podsumowanie w ogóle jest!
    Rzeczywiście, ilość lektur wywołała we mnie wyrzuty sumienia, mnie czytanie idzie ostatnio jak po grudzie... I pisanie też... Mam nadzieję, że to minie 😉

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: