sobota, 6 maja 2017

„Hexenberg. Ursula Hammel” – recenzja komiksu

„W piątek przed piętnastą niedzielą po Świętej Trójcy Ursula Hammel została żywcem pogrzebana, a następnie przebita palem za zabójstwo swego dziecka, które trzykrotnie pchnęła nożem.” 
J. Chrząszcz „Geschichte der Stadt Neustadt in Oberschlesien”, Neustadt 1912.

Komiks „Hexenberg” budził mój entuzjazm już od pojawienia się pierwszych zapowiedzi. Raz, że przedstawia sylwetkę wiedźmy (jak dowiemy się dalej, sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, ale niech tam), a po drugie, akcja umiejscowiona została w okolicach dobrze mi znanych, niemal rodzinnych: w Prudniku i na ziemiach granicznych. Zresztą wystarczy spojrzeć na okładkę, by wiedzieć, że zawartość będzie mroczna – a takie klimaty lubię szczególnie.

Romans Ursuli Hammel z miejscowym katem, Beinlichem, był gorący, choć krótki – zakończył się w momencie, w którym okazało się, iż jest ona w ciąży. Szesnastowieczna Polska nie była miejscem przyjaznym dla cudzołożnych kobiet – kat kochankę wyśmiał, proponując brutalne pozbycie się niemowlęcia, stwierdzając, że nie ma ono przed sobą żadnej przyszłości. Zrozpaczona kobieta idzie za jego radą, zabijając małego synka za pomocą noża. Za czyn ten zostaje skazana na śmierć przez swojego byłego kochanka i to właśnie jej egzekucja stanowi scenę wprowadzającą do komiksu.

Wiedziałam, że będzie mrocznie, ale tak wielkiego okrucieństwa się nie spodziewałam. Postać Ursuli Hammel zapisała się w historii dokładnie tym czynem – morderstwem popełnionym na własnym dziecku, za co wyrok dostała taki, jak opowiedziano to w komiksie. Dodatkiem ze strony autorów jest jej romans z mistrzem katowskim i dalszy ciąg historii – Ursula bowiem, po zakopaniu żywcem i przebiciu okutym palem, nie umarła. Kobieta powstaje z grobu w desperackim odruchu ucieczki ze szponów śmierci, a los (prowadzony czyjąś pewną ręką) wiedzie ją do chaty szeptuchy. W żadnym wypadku nie można jednak powiedzieć, że to koniec problemów – spotkanie z tą okrutną kobietą będzie dopiero początkiem lawiny dramatycznych zdarzeń.

Czytając wypowiedzi kata miałoby się czasem ochotę wygrażać mu pięścią bądź rzucić jakieś mocniejsze słowo. Wiek szesnasty to dla Polski i państw ościennych czasy schyłku epoki renesansu, nazywano go wręcz „Złotym wiekiem”, wiekiem humanizmu, ale nie humanitaryzmu. Ursula jest więc kochanką kata, który bardzo chętnie korzysta z jej „usług”, nie obiecując nic w zamian, słysząc o ciąży odrzuca ją, rzucając jakże popularny od wieków tekst („Było trzymać nogi razem, dziwko!”), obwinia ją o ciążę („Jak mogłaś do tego dopuścić?”), a następnie wykonuje wyrok śmierci, wydany na nią za zabicie dziecka, przeżywając niemal erotyczne uniesienie podczas egzekucji - cały czas świadom tego, ze to jego działania doprowadziły do takiej sytuacji („To ja jestem odpowiedzialny za jej śmierć” – słowa wypowiedziane w monologu wewnętrznym). Ursula powstająca z grobu jak strzyga jest już całkowicie niepoczytalna – choć nadal jej losy układają się wyraźnie według czyjegoś zamysłu.

Obraz czarownicy w obrazie pana Biernackiego jest typowy dla czasów, o których mowa w komiksie. Szeptuchy się toleruje – widzi się konieczność posiadania jej przy boku ze względu na jej wiedzę i umiejętności, nadal pozostaje jednak strach przez mocami, którymi ona włada - i jej zemstą w razie celowego bądź przypadkowego afrontu. Czarownica sprowadza plagi, rzuca klątwy, robi wszystkie te rzeczy, o które mógłby ją podejrzewać ciemny lód – w tym przypadku wcale nie są to też oskarżenia bezpodstawne. Polskie wiedźmy nie są bowiem ani niewinne, ani miłe.

Pod względem wizualnym komiks jest specyficzny. Nie „ładny”, bo takim słowem nijak nie da się go opisać – sceny są brudne, czasem krwawe i szczegółowe, pojawia się też kilka kadrów o erotycznym charakterze. Nie są ładne też postacie, urody nie widać na twarzy bohaterki, chociaż nie ma wątpliwości co do tego, że to twarz kobieca; nie sposób jednak odmówić jej wyrazistości. Jedynym kolorem, jaki pojawia się, prócz czerni, na kartach komiksu jest szarawy brąz, co nadaje całości dość ponury nastrój, odpowiedni do opowiadanej historii. 

W trakcie dostajemy też krótki, acz ciekawy rys historyczny, opowieść o kopalni złota w Ziegenhals (obecnie Głuchołazy), z której urobek dostarczany był do mennicy w Nysie. Wspomina się także pochodzenie tak zwanego Grobu Czarownicy, miejsca, w którym powiesiła się kobieta oskarżana o czary – znajduje się ono na pograniczu Jarnołtówka, Pokrzywnej i czeskiego Janova. To wyjątkowe ciekawostki nie tylko dla osób pochodzących z tamtych okolic.

Pomimo całego okrucieństwa historii Ursuli Hammel w interpretacji przez Artura Biernackiego, jest ona w pewien sposób fascynująca. Zakończenie pierwszego zeszytu wskazują na to, iż bohaterka będzie miała jeszcze wiele do powiedzenia, a więc pozostaję w ciekawości co do jej dalszych losów. A wszystkim, których zdążył ten tytuł zaciekawić, zachęcam do sięgnięcia.

Za egzemplarz komiksu dziękuję wydawnictwu Okami.

Dane ogólne:
Tytuł: Hexenberg. Ursula Hammel
Autorzy: Artur Biernacki (scenariusz, rysunki), Jakub Oleksów (kolor)
Wydawnictwo: Okami
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 52

4 komentarze:

  1. Wszystko zgoda za wyjątkiem Polski. Neustadt (Prudnik) w XVI w. był częścią Królestwa Czeskiego, jako części monarchii Habsburgów (od 1526 r.).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, użyłam w recenzji zbyt dużego skrótu myślowego.

      Usuń
    2. Byleby tylko nie utożsamiać Królestwa Czeskiego (prywatna własność monarchy) z państwem Czechy.
      Koniec końców i tak wszyscy należeli do papieża.

      Usuń
  2. Oj! Za komiksami nie przepadam, ale jakże chętnie przeczytałabym tę historię na kartach książki!

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: