niedziela, 9 kwietnia 2017

„Historia naturalna smoków” Marie Brennan

Spośród wszystkich istot fantastycznych największym powodzeniem cieszą się smoki. Jest to zjawisko całkowicie zrozumiałe – bestie te utrwaliły się w literaturze jako symbol wolności, odwagi, potęgi, władzy i… sprytu. Miały więc być, w zależności od koncepcji, złe, chciwe i przebiegłe bądź dobroduszne i posiadające mądrość wieków (jako że żyć miały tysiące lat). Czasem pozostawały szkodnikami, uprzykrzającymi życie ludności wiejskiej, ale nawet jako takie posiadały coś więcej niż zwierzęcy instynkt przetrwania. Wyobraźnia twórców umieściła w fantastycznych światach multum najróżniejszych gatunków smoków, mniejszych, większych, różniących się kolorem i miejscem pochodzenia. Niektóre nawet zostały towarzyszami ludzi. Nieodmiennie jednak pozostały obiektem fascynacji i… badań. Dziwnie było mi zauważyć, że książka „Historia naturalna smoków” osnuta jest na kanwie właśnie takich awanturniczych wypraw badawczych, o jakich czytywałam czasem w zupełnie innym typie książek. Czy to jednak źle?

Lady Trent, jeszcze jako mała Izabela, jedyna córka ze szlacheckiego rodu Hendemore’ów (posiadająca pięciu braci), nie była dzieckiem łatwym ani posłusznym. Jej zainteresowanie naturą, a w szczególności fizjologią owadów i ptaków, było dla rodziców bardzo niepokojące, a niepokój ten zwiększył się jeszcze, gdy panienkę znaleziono rozcinającą zwłoki ptaka w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, do czego służy kość życzeń. Jej dążenia, chociaż stosunkowo niewinne, wzmogły czujność otoczenia – tak więc dziecko mogło poszukiwać wiedzy jedynie w bibliotece ojca, do której dostęp miało zresztą bardzo niebezpośredni. Odmianę przyniosło obserwowanie iskrzyków, małych smoków uznawanych dotąd za owady – oraz książka, tytułowa „Historia naturalna smoków”. To te stworzenia zafascynowały młodą Izabelę tak, że podporządkowała im dalsze swoje życie.

Mamy więc młodą biolożkę w czasach, gdy biolożki w ogóle mile widziane nie były. Zasadniczo specyficzny odbiór powieści będzie miała osoba, która opowieści umiejscowione w realiach dziewiętnastowiecznego świata raczej omija, jako że zawierały się one zazwyczaj w zupełnie innych ramach gatunkowych. Dla mnie Izabela była jak bohaterka jednego z romansów historycznych, które namiętnie czytuję, z klimatycznym dodatkiem w postaci motywów fantastycznych. Jej postać, otoczenie, w którym żyje, to, jak się z niego wyróżnia – wszystko to bardzo wpasowuje się w ten nurt, w niewielkim tylko stopniu łamany przez smoki, występujące jednak nadal w roli szkodników polnych i egzotycznych bestii, które trzyma się w menażeriach.

Z drugiej strony jednak, jak na bohaterkę romansu lady Trent sprawuje się wcale nieźle. Jest przede wszystkim osobą bardzo rozsądną – co może dziwić tych, którzy już książkę znają – jednak jak na kobietę, która umysłem wyprzedza nieco epokę, w której przyszło jej żyć, a na pewno większość pań, zachowuje ona zadziwiającą wręcz zdolność asymilacji. Otóż Izabela nie dąży do celu po trupach – woli dopasować się i poczekać, szukać możliwych dróg, powoli, ale wytrwale - zamiast, jak to zwykle bywa, buntować się przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Zdaje sobie sprawę z obowiązujących zasad i tego, jak taki bunt może wpłynąć na jej przyszłość (po prostu przekreślając możliwość realizowania pasji). Jest pragmatyczna – pomysł, że jedyną opcją dla niej jest odpowiednie małżeństwo z kimś, kto podzieli jej zamiłowanie do smoków postanawia po prostu szybko zrealizować, nie bawiąc się w subtelności. Na szczęście trafia odpowiednio – co prowadzi ją z wyprawą badawczą wprost w dzikie ostępy. Tu więc, z wątków obyczajowych przechodzimy w awanturnicze – i zaczyna się prawdziwa zabawa, jako że dorosła już Lady miewa zwyczaj działać, zanim się nad tym poważnie zastanowi.

I tylko smoków żal. Bo o ile w powieści występuje ich dość sporo, a ilustracje, którymi okraszony jest co jakiś czas tekst, po prostu zachwycają szczegółowością (choć martwy smok mnie cokolwiek zasmucił), o tyle bestie pozostają obiektem badań wyprawy, traktowane są więc dość przedmiotowo. Lady Trent ma dar obserwacji i jest osobą błyskotliwą, poda więc w swoim pamiętniku wiele szczegółów na temat ich fizjologii oraz jeszcze więcej teorii dotyczących zachowań tych stworzeń, pozostanie jednak głównie obserwatorką i – no właśnie – teoretyczką. Wywołuje to pewien niedosyt. Najbliżej tego, co chciałoby się o smokach wiedzieć, są informacje uzyskane pod koniec, ale to przecież nie wszystko, jedynie wskazówka, że smoki są czymś więcej niż tylko dość szkodliwymi dla ludzi zwierzętami. Mało!

Książka jest pisana w formie pamiętnika, z punktu widzenia Izabeli już o wiele starszej, emerytki, kobiety czerpiącej głęboką satysfakcję z tego, jak potoczyło się jej życie. Przedstawia siebie jako badaczkę, osobę doświadczoną, prekursorkę dziedziny wiedzy, która, choć fascynowała wielu, nie była zbyt gorliwie i umiejętnie rozwijana. Jest autorką wielu książek, z których pamiętnik nie jest ani pierwszą, ani ostatnią. Sprawia to wrażenie, jakby nie była też ostatnią, jaką o jej przygodach napisała Marie Brennan, i w rzeczy samej cykl o Lady Trent obejmuje aż pięć tomów. Wszelki niedosyt, jaki stworzyło więc czytanie „Historii…” ma więc szanse zostać zaspokojony – miejmy więc nadzieję, że Zysk i S-ka nie poprzestaną na pierwszej części.

Mam wrażenie, że odnośnie do „Historii naturalnej smoków” można mieć rozmaite odczucia. Z pewnego punktu widzenia fabuła zawarta w niej jest dość sztampowa, z innego jednak przenosi wszystko, co urokliwego było w dziewiętnastowiecznych romansach w realia fantastyczne, gdzie ten fantastyczny element jest zaznaczony w sposób bardzo subtelny. Bohaterka zaś stanowić powinna wzór do naśladowania pod względem determinacji, uporu, ale i rozwagi w dążeniu do celu. Powieść Marie Brennan jest lekka, przyjemna, wręcz sympatyczna, choć nie brak jej i powagi. Cóż dodać – liczę na to, że będzie mi dane kiedyś przeczytać jej kontynuację.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: A Natural History of Dragons
Autor: Marie Brennan
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 400

3 komentarze:

  1. "Więcej smoków w książce o smokach!" - tak należy krzyknąć do autorki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie rozpoczęła pewne wątki, dotyczące smoczych zwyczajów - może będzie więcej w kolejnych tomach (:

      Usuń
  2. Ale plus za pomysł - bo to jednak dość ciekawe, by opowiadać o badaczce smoków. I to pewnie magnes tej książki, sama ją z chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: