poniedziałek, 26 grudnia 2016

"Czarna Wdowa. Na zawsze czerwona" Margaret Stohl

Marka Marvel kojarzona jest głównie z komiksami i ich ekranizacjami. Superbohaterowie spod ich skrzydeł są znani i uwielbiani na całym świecie, od roku 1933 podbijając serca młodszych i starszych. Iron Man, Thor czy Kapitan Ameryka, a także wielu innych są często pierwszymi obiektami dziecięcego podziwu, czasem pozostając nimi przez całe życie. Czarna Wdowa dołączyła do grupy herosów w roku 1964, wymyślona przez Stana Lee - początkowo jako szpieg i czarny charakter. Na szczęście udało jej się przejść do przeciwnej drużyny. Fani serii znają ją choćby z filmów „Iron Man 2”, „Avengers” czy „Kapitan Ameryka”, natomiast dla nastoletnich wielbicieli powstaje seria książek, z których pierwsza, „Czarna Wdowa. Na zawsze czerwona” ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Zielona Sowa.

Natasha Romanoff powraca do miejsca swojej kaźni – do Odessy i magazynu, w którym Ivan Somodorov urządził laboratorium zwane Czerwoną Komnatą – by powtrzymać swego dawnego prześladowcę przed dalszymi działaniami. Jest ona jedyną osobą, która może tego dokonać: wyszkolona przez swojego wroga, zna wszystkie jego słabe punkty – niestety, z wzajemnością. Technologia, którą dysponuje Rosjanin, nie może jednak pozostać w jego rękach, a szkolenie kolejnych pokoleń szpiegów i zabójców musi zostać zakończone. Jak się okazuje, Somodorov był doskonale przygotowany na wizytę byłej uczennicy i chociaż pozornie wszystko idzie według planu, próba ratowania dziewczynki przypiętej do maszynerii kończy się spięciem – a wydarzenie to okaże się brzemienne w skutki, przesądzając o losie nie tylko młodej Avy.

Akcję będziemy śledzić z różnych punktów widzenia, wśród których przeważać będą oczywiście obie bohaterki, Natasha i Ava. Pojawia się tu jednak też inny, dość nieoczekiwany bohater – Alex Manor, pozornie niezwiązany z żadną z powyższych, a jednak ważny dla całości: Ava, wychowywana (choć to określenie odrobinę na wyrost) przez ośrodek T.A.R.C.Z.Y., śni o nim. Po prostu. Co noc widzi w swojej głowie obraz chłopaka, wyraźny, szczegółowy, jest świadkiem jego codzienności. Wie o nim wszystko oprócz jednej rzeczy – czy „Aleksiej Manorovsky” istnieje naprawdę. Co będzie, gdy się w końcu spotkają? Jaką rolę ma tu do odegrania Czarna Wdowa, wspominana niezbyt przyjaźnie przez ocaloną dziewczynkę?

Czarna Wdowa jest klasyczną twardzielką, uważającą, że „uczucia są dla dzieci” – oczywiste więc, że pogląd ten zostanie błyskawicznie zweryfikowany, a ona sama dostanie emocjonalny łomot. Budując bliską relację z małą Avą tylko po to, by ją w bolesny sposób zniszczyć, stawia siebie w bardzo niekomfortowej pozycji – wraz z powrotem Somodorova i nowym zagrożeniem z jego strony trzeba będzie zniszczone zaufanie jakoś odzyskać. Proces ten jest długi i dość dobrze opisany, skomplikowane relacje między obiema bohaterkami i ich rozwój stanowiły motyw, który w książce podobał mi się najbardziej. Nie najgorzej wypada też sama Ava, której przeszłość odkrywamy stopniowo wraz z rozwojem intrygi – chociaż jest typową buntującą się nastolatką, to przedstawiona została w sposób nieprzesadzony, wyraźnie pokazujący pogłębiający się wpływ starszej „siostry” - wraz z jej próbą wypierania tego faktu. Jako postać traci indywidualność na rzecz realizacji założeń fabularnych, nie oznacza to jednak braku charakteru, bo tego młoda Orlova posiada momentami aż nadto – jest przyzwyczajona do samodzielności i po prostu pyskata. Miłą odmianą są też chwile, przez bohaterów spędzane w siedzibie T.A.R.C.Z.Y., gdzie na scenę wkracza Tony Stark z właściwą sobie nonszalancją i egocentryzmem – chociaż poza rolą drużynowego „mózgu” (i obiektu kradzieży) nie będzie miał, niestety, wiele do roboty, całą bieganinę pozostawiając trójce bohaterów.

Podział treści na role bywa bardzo płynny. Chociaż w tytule rozdziału podane zostaje, kto aktualnie będzie grał pierwsze skrzypce, to w samej treści często trudno to wyczuć – punkt widzenia przeskakuje nieoczekiwanie na kolejnego z bohaterów, nic sobie nie robiąc ze wcześniejszych zapowiedzi. Najmniej do powiedzenia ma Alex, traktowany zresztą przez fabułę bardzo po macoszemu – jako osoba „nie w temacie”, niemal przypadkowy uczestnik wydarzeń, zupełnie nie potrafi się w nich odnaleźć, więc fragmenty pisane z jego perspektywy są najsłabsze, pełne nieporozumień, niezręczności i językowych potknięć. Jest to jak najbardziej uzasadnione fabularnie, ale mam wrażenie, że nie zostało potraktowane przez autorkę zbyt poważnie i w rezultacie zachowanie chłopaka wydaje się miejscami bardzo sztuczne.

Książka jest dosyć dopracowana pod względem graficznym, utrzymana stricte w filmowej, marvelowskiej stylistyce. Każdy rozdział poprzedza wyjątek z przesłuchania, w którym Natasza Romanoff zdaje sprawę z przebiegu wydarzeń. Dokument ten opisany jest jako „dotyczący śmierci na służbie”, ale o tym, kto umarł, dowiemy się dopiero na koniec. Całość skonstruowana jest w sposób potęgujący ciekawość, jako że notki z przesłuchania podrzucają czytelnikowi delikatne sugestie tego, o czym będzie mowa dalej, dając też możliwość oceny postawy Czarnej Wdowy. 

„Czarna Wdowa. Na zawsze czerwona” jest książką z gatunku young adult, co daje się odczuć w niektórych momentach. Wprowadzenie jest poważne, klimat robi się ciężki i mroczny od pierwszych stron i zachowuje go przez większość czasu. Obywa się też bez większych potknięć logicznych – niestety, do czasu. Ponownie całą winę zrzucę na Alexa, jako że jego dotyczą największe braki w tej kwestii. O ile Ava i jej cudownie nabywane umiejętności są odpowiednio wyjaśniane na bieżąco i wprowadzane bez zbędnej przesady, pozostając „klasycznie superbohaterskie”, o tyle nie dotyczy to chłopaka. I on się zmienia, ale jego przemiana pozostawia po sobie lekki niesmak wywołany zbyt dużą ilością cudownych zbiegów okoliczności w krótkim czasie. Jego związek z Natashą pozostaje też nie do końca uzasadniony, jakby autorka w pewnym momencie zmieniła zdanie co do przeszłości obojga, zapominając, co o Czarnej Wdowie pisała wcześniej. Czy powieść bardzo ucierpiałaby, gdyby Alexa w niej nie było? Wręcz przeciwnie, mogłaby na tym nawet zyskać. 

„Na zawsze czerwona” jest pierwszym tomem serii o Czarnej Wdowie, patrząc jednak po wydarzeniach w nim zawartych, nie mam pewności, czy dalszy ciąg dotyczyć będzie Natashy, czy też Avy, a może obu jednocześnie? Agentka Romanoff nie gra w książce samodzielnie głównej roli, stając się jakby wymówką do pokazania originu młodszej bohaterki. Na odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać, chociaż tytuł drugiego tomu, „Red Vengeance”, jest już pewną wskazówką. Póki co, polecam książkę Margaret Stohl fanom gatunku – zwłaszcza tym młodszym.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Black Widow: Forever Red
Autor: Margaret Stohl
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 472

1 komentarz:

  1. Będę musiała przeczytać i sama przekonać się co o niej sądzę, bo same produkcje Marvela uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: