Tematyka podróży astralnych znana jest czytelnikom głównie z
poradników i podręczników do medytacji. Szczególnie poszukiwana jest przez
osoby, które pragną zmienić coś w swoim życiu albo właśnie zmiany doświadczają,
co niekoniecznie dobrze na nich wpływa. Takie sytuacje zdarzają się często,
każdy z nas doświadcza ich co najmniej kilka razy w życiu, nie ma jednak dwóch
ludzi, którzy odbieraliby zmiany tak samo i jednakowo
sobie z nimi radzili. Jednak czasem pomoc przychodzi do nas z zupełnie
nieoczekiwanej strony.
Joanna przenosi się z mężem i małym synkiem do Kanady - i
tam zaczynają się jej problemy. Konieczność zmiany stabilnego życia na nieznane
jeszcze możliwości, nauka języka, stopniowe nabieranie rozeznania w środowisku,
poszukiwanie zajęcia, a przy tym stała, ale wyraźna utrata kontaktu z
małżonkiem stopniowo coraz bardziej ją przygnębiają. Któregoś dnia postanawia
zacząć medytować, wybiera w tym celu ćwiczenie polegające na stworzeniu
wewnętrznego saktuarium. Tam też spotyka Mistrza, który wprowadza ją w tajniki
sił rządzących wszechświatem i daje wskazówki, jak radzić sobie w życiu. Te
lekcje mają jednak swoją cenę…
Właściwą treść książki poprzedza parę stron, na których
zawarte zostały opinie ekspertów na temat pozycji, podziękowania autorki oraz
krótki wstęp, w którym tłumaczy ona okoliczności powstania dzieła. Na końcu
znajdziemy zaś notkę biograficzną, wykaz publikacji pisarki oraz galerię jej
zdjęć. To bardzo dużo elementów dodatkowych, które tak rozmieszczone
wprowadzają w książce spory chaos informacyjny. „Mistrz i Zielonooka Nadzieja”
to powieść autobiograficzna i jako taka posiada niestety kilka zasadniczych
wad. Problematyczna staje się, przy takim sposobie wyrazu, ocena postępowania
głównej bohaterki. Stosowane przez panią Kern opisy jej życia prywatnego
zostały potraktowane stanowczo za bardzo powierzchownie. Przykładem jest choćby
wspomniana na początku kwestia decyzji o rozwodzie – trudno mi zrozumieć taki
bieg rzeczy w odniesieniu do realnej osoby. Jest to po prostu opisane tak
skrótowo, że aż mało wiarygodnie. Pani zaczęła żyć innym życiem, przestała
dogadywać się z mężem, poinformowała go, że chce rozwodu, on się zgodził bez
słowa… a potem przepłakała parę kolejnych dni (tygodni?). Gdzie jakaś próba
rozmowy? Dochodząc do sedna sprawy – o ile mogłabym ocenić bohaterkę powieści,
jej zachowanie i motywacje jako płytkie i mało sensowne, o tyle nie wypada tego
czynić w przypadku osoby rzeczywistej, która na pewno - i słusznie! – poczuje się taką oceną dotknięta.
Sytuacja ta jest o tyle ważna, że odbija się na konstruowaniu całej dalszej
motywacji i planów życiowych, w obu rozważanych wymiarach.
Rozważając jednak Joannę jako bohaterkę powieści, a
porzucając zupełnie wątek rodzinny, dostajemy postać całkiem zgrabną i
przyjemną. Jej przeżycia w wewnętrznym sanktuarium, nauka z Mistrzem i
odkrywane po kolei poszczególnych wartości opisane dostały bardzo dokładnie i
choć czuje się w tym pewną infantylność, to zanika ona stopniowo wraz z
wewnętrznym rozwojem sytuacji. Bardzo podoba mi się przełożenie kolejnych
stopni wtajemniczenia na drodze duchowej na postępowanie w realnym życiu,
stopniowe otwieranie się na nowe idee i zapominanie o dawnych lękach. Śmiało
można powiedzieć, że bohaterka przeszła przemianę całkowitą, z osoby obcej w
nowym środowisku, przestraszonej i zamkniętej w sobie w odważną, pewną siebie
kobietę, która podejmuje coraz to nowe wyzwania, w rezultacie sięgając coraz
dalej. Nie pomyślcie jednak, że była do droga łatwa, jako że zwątpienie czaiło
się za każdym rogiem – od niewiary we własne siły, strachu przed samotnością i
niepewności materialną, aż po obawę w utratę zdrowych zmysłów. Różnicą pomiędzy
„Mistrzem…” a innymi, podobnymi tematycznie publikacjami jest to, że również
wsparcia Joanna musi szukać sama – brak w okolicy bratniej duszy, kogoś, kto
zrozumiałby i wsparł. Takie osoby bohaterka będzie musiała dopiero na swej
drodze spotkać.
Od strony technicznej zaś książka wygląda niestety kiepsko.
Nawiązując do zarzutu z poprzednich akapitów, przedmowa autorki i jej
podziękowania wymieniają też osoby, które opiekowały się jej dziełem, w tym…
korektę. Tej niestety podczas czytania nie uświadczymy, podobnie jak porządnej
edycji i składu. Tekst roi się od błędów, jest niewyjustowany, marginesy
sprawiają wrażenie nieregularnych, również dialogi zapisane są błędnie. O ile
książka warta jest poświęconego jej czasu, o tyle zupełnie nie zadbano o
przygotowanie jej do druku.
Polecam książkę Johanny Kern osobom, którym brak wiary w
siebie, takim, które poszukują motywacji do przeprowadzenia gruntownych zmian
we własnym życiu i obawiają się snuć odważniejsze plany. Przykład autorki,
która osiągnęła wiele mając tak specyficznego „pomocnika” nakłania do własnych
poszukiwań, w subtelny sposób przemycając idee duchowego samorozwoju
pozbawionego kompletnie metafizycznego żargonu, tak trudno przyswajalnego dla
osób o bardziej realistycznej postawie. „Mistrz i Zielonooka Nadzieja” sprawdzą
się dobrze też – po przymknięciu oka na formatowanie tekstu – jako lekka
powieść o tym, jak życie może być czasem niezwykłe.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Master and the Green-eyed Hope
Autor: Johanna Kern
Wydawnictwo: Humans of Planet Earth ASSN.
Rok wydania: -
Liczba stron: 568
Jak widać bariera językowa to dosyć ciężka sprawa. Pierwszy raz słyszę o książce i kto wie może kiedyś po na sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zdecydowanie, trzeba sporo odwagi, żeby wyjść do ludzi w kompletnie obcym otoczeniu i spróbować nawiązać dialog, nawet jeśli zna się już trochę język. Na pewno też odczuwa się pewną samotność.
Usuńz tego, co opisujesz, to książka nie w moich klimatach,ale kto wie... ;)
OdpowiedzUsuńNiestety z Twojej recenzji wynika, że mamy do czynienia z jakimś Paulo Coelho w spódnicy. Nie ma bata, bym sięgnął po tego typu książkę :D
OdpowiedzUsuńO, to ciekawe skojarzenie, ale akurat w "Mistrzu" nie zauważyłam tej charatkerystycznej dla Coelho cytatogenności :D A książek o rozwoju duchowym, nawet beletryzowanych, jest sporo.
UsuńBardzo szczera recenzja, plus dla Ciebie. Szkoda, że autorka włożyła dużo pracy w to dzieło, a nie zostało ono odpowiednio wydane. Recenzja nie zachęciła mnie do sięgnięcia po tą pozycję, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozumiem poczucie misji, jaką mogła się kierować, w takiej sytuacji niewiele zważa się na formę, zdaje się. Następnym razem może będzie lepiej.
Usuń