poniedziałek, 24 października 2016

„Wersal. Prawo krwi” Elizabeth Massie

Najpierw książka, potem film – mówi niepisane prawo czytelnicze. A co, jeśli wersja papierowa powstała po tej oglądanej na szklanym ekranie? Powieści pisanych na podstawie gier czy filmów mamy coraz więcej, a sięgają po nie głównie wierni fani danej serii. Osoby luźniej związane z tematyką często się rozczarowują, jako że pozycje tego rodzaju bywają zwykle raczej kiepskie, częściej stanowiąc uzupełnienie dla bardziej znanego pierwowzoru albo wręcz „jeszcze raz to samo”. Sięgając po „Wersal. Prawo krwi” o tym, że jest to właśnie tego typu książka dowiedziałam się dość późno, a to przez zwyczajne niedopatrzenie, informuję więc z góry, że serialu, do którego książka nawiązuje, nie znam, nie jestem więc w stanie ocenić zgodności jednego z drugim. Samą powieść potraktowałam więc jako coś w rodzaju zachęty do obejrzenia choć paru odcinków wersji ekranowej.
 
Wersal – marzenie francuskiego króla, Ludwika XIV, pałac, mający mieścić w sobie całą świetność ówczesnej epoki, dość szybko zaczęło dochodzić do skutku. Zaczęło się od snów i rozważań na jawie, przetykanych wizjami z przeszłości, w których matka dowodziła przyszłemu władcy, że, pomimo czekających go przeszkód i wrogów, czyhających na każdym kroku, on musi pozostać nieugięty i uparcie dążyć do celu. Ludwik wiedział, że jego plany nie spotkają się ze zrozumieniem ani zadowoleniem poddanych: lud, wyczerpany wojną i biedą, krzywo spojrzy na kolejne, pełne przepychu budowle dla arystokratów, szlachta z kolei, zakochana w Paryżu, odmówi pozostania z dala od niego. Szybko okazuje się, że, tak jak można było przewidzieć, finanse nie będą jedyną przeszkodą w realizacji tak ambitnego przedsięwzięcia, a wielu z tych, którzy mienili się przyjaciółmi, pokaże swoją prawdziwą twarz. Ale król nie należy ani do osób pozbawionych charakteru, ani łatwo poddających się, więc żaden cios nie pozostanie bez odpowiedzi.

„Wersal. Prawo krwi” jest książką pisaną na podstawie serialu telewizyjnego i jako taka posiada wszelkie wady i zalety takiej formy. Rozpoczyna się mocną sceną przedstawiającą królewskiego brata, Filipa, zabawiającego się z kochankiem - po to, by natychmiast przejść do błyskawicznej akcji, zagrożenia życia króla i pogoni za zamachowcami. Trudno tu o opisy, a jeśli już są, to idealnie odpowiadają momentom, w których kamera „zatrzymuje się” na konkretnym elemencie (woda spływająca po piersiach kąpiącej się kobiety, zaskoczenie na twarzy damy po usłyszeniu szokującej wiadomości), przedstawiając go w sposób, wydawałoby się, nadmiernie wręcz szczegółowy, w kolejnych etapach zaś tych szczegółów brak jest zupełnie, a autorka bardzo skąpo kreśli okoliczności i otoczenie. Najgorzej wypadają tutaj sceny batalistyczne, których opisowe ubóstwo sprawia wręcz, ze łatwo je przeoczyć – i zdziwić się później, że bohaterowie powrócili oto z jakiejś wojny. Zdecydowanie lepiej odnajdą się tu osoby, które z serialem miały już styczność, reszta będzie musiała polegać wyłącznie na własnej wyobraźni i bardzo uważać, by nie zgubić się w czasie czytania.

W powieści występuje plejada postaci historycznych, od Ludwika XIV, Filipa Orleańskiego czy Filipa de Lorraine, po większość znanych ze wspomnianej epoki pań: królowej Marii Teresy, Louise de la Valliere, Athenais de Montespan czy Henriettę Annę Stuart. Bohaterowie, chociaż nakreśleni dość oszczędnie, są jednak jedną z mocniejszych stron książki, głównie z powodu wyrazistych i konsekwentnie prowadzonych charakterów. Pełne akcji sceny, często brutalne bądź wulgarne, podawane niemal bez chwili wytchnienia, pozwalają na dość dokładną ich obserwację, jako że w takim natłoku wydarzeń i zmieniających się błyskawicznie stronnictw i sympatii bardzo łatwo jest wyłapać błąd. Nie znalazłam nic takiego: może intrygi nie zostały podane w najbardziej subtelny z możliwych sposobów, a niezdradzaniem tajemnic autorka nie przejęła się niemal w ogóle, większość rozwiązań podając czytelnikowi prawie na tacy, ale wiedza obserwatora nie przekłada się na tę, którą posiadają postacie.

Wspomniałam o wadach „serialowych” powieści: jedną z takich cech jest nagłe urywanie wątków, które przez jakiś czas traktowano jako istotne fabularnie. Do takich należą najczęściej te, których zgodności z wydarzeniami rzeczywistymi trudno się dopatrzeć, a co do wyjaśnienia których mogło po prostu braknąć pomysłu. Powieść nawiązuje też do paru nie do końca wyjaśnionych teorii, jak np. ciemnoskóra mniszka z Moret, którą i książka, i serial opisują jako owoc zdrady Marii Teresy. Jest to motyw sensacyjny, ale i on gubi się w fabule, gdy tylko odegra swoją - bardzo krótką zresztą, a szkoda – rolę.


Ostatecznie jednak, pomimo pewnych słabych punktów, nie jest to książka zła. Dynamiczna akcja, prosty język i postacie, które swoim temperamentem wynagradzają braki w warstwie opisowej tworzą coś, co jest zadziwiająco łatwe do przyjęcia nawet bez znajomości serialu. Wyraźnie zaznaczono, że jest to tom pierwszy, a seria będzie kontynuowana, więc pozostaje nadzieja na wyjaśnienie wielu niedomkniętych – lub porzuconych, kto wie! – wątków, że trudno jest nie budować sobie pewnych oczekiwań względem ciągu dalszego. Co tylko oznacza, że pozycja spełniła swoje zadanie: ciekawa jestem, jak potoczą się dalej losy Sophie, bohaterki, której charakter niezaprzeczalnie ewoluuje w czasie powieści, chociaż w niezbyt pozytywną stronę, jak poradzi sobie Ludwik, którego otacza tylko coraz więcej wrogów i wreszcie: kto spiskuje, a kto nie? Dla osób lubiących książki pełne akcji i emocjonujących scen, a ponadto lubujących się w klimatach siedemnastowiecznej Francji, pozycja ta stanowić będzie chwilę całkiem niezłej rozrywki.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Versailles: Le rêve d‘un roi
Autor: Elizabeth Massie
Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 304

7 komentarzy:

  1. Nie rozumiem idei pisania książki na podstawie scenariusza filmowego. Czytałam jedną taką, coś w klimatach Henryka VIII i było to traumatyczne przeżycie. Skrótowość i powierzchowność, przeskoki scen, które kojarzą się właśnie z pracą kamery - to się nie sprawdza na kartach książki, kiedy materiału na powieść jest sporo, potrzeba jedynie dobrego pomysłu. Ekranizacja powieści bywa dobra, ale książka napisana na podstawie scenariusza to jakieś nieporozumienie. Mimo atrakcyjnych dla mnie realiów - nie sięgnę, zbyt obawiam się rozczarowania. Inna sprawa, że niespecjalnie ciągnie mnie nawet do serialu :P Wolę poszukać dobrej powieści osadzonej w czasach Króla Słońce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie do serialu zniechęciła mnogość scen erotycznych, chociaż trzeba przyznać, że w trailerze wygląda urokliwie.

      Usuń
  2. Mam niebywałą ochotę zajrzeć do niej, ale nie wiem czy to by było coś dla mnie...;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam ani książki, ani filmu, ale wydaje mi się, że tematyka mi podpasuje :) Lubię książki pisane prostym językiem i takie, w których dzieje się coś dynamicznie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei wolę, jak czasem akcja zwalnia, na przykład by pokazać jakiś piękny plener (:

      Usuń
  4. Nie lubię serialu, ale ten mnie do siebie zachęca. Jednak kiedy zobaczyłam, że jest książka... Wolę książkę ;) Muszę ją w końcu kupić i przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: