czwartek, 13 października 2016

"Przyszła na Sarnath Zagłada" H. P. Lovecrafta

Jak najlepiej opisać dorobek Howarda Phillipsa Lovecrafta osobie, która wcześniej nie miała z nim styczności? W największym skrócie: jego teksty to opowieści o zwykłych ludziach, stających wobec czegoś tak wielkiego, potężnego i niebezpiecznego, że przekracza to granice ich pojmowania. Zbudowane są na kanwie "mitologii Cthulhu", czyli opisanego przez twórcę całego panteonu obcych, mrocznych bóstw, których kompletnie nie obchodzi istnienie ludzi i Ziemi, a którzy mogliby unicestwić nasz świat bez wysiłku - nawet tego nie zauważając. To horror, ale horror na olbrzymią, niespotykaną wcześniej skalę – źródłem strachu nie jest tu bowiem jakieś zjawisko o charakterze lokalnym, nie psychopatyczny morderca, zjawa czy demon, a przytłaczająca świadomość tego, jak niewiele znaczą nasze życia w obliczu ogromu Wszechświata i bezlitosnych sił, jakie nim władają.

"Przyszła na Sarnath Zagłada" jest zbiorem wyjątkowym. Uświadczymy tu bowiem znacznie mniej typowych dla Samotnika z Providence opowiadań w klimacie nadprzyrodzonej grozy – choć i te pojawiają się również ("Zeznanie Randolpha Cartera", "Coś na Progu", "Zgroza w Red Hook" czy "Rycina w starym domu" – w innych tłumaczeniach znana też jako "Piekielna ilustracja"). W znacznej przewadze są te dużo lepiej pasujące do ram gatunkowych weird fiction, które nie o tyle straszą czy niepokoją, o ile zachwycają cudownością i niecodziennością przedstawionych w nich wizji. Prócz tytułowego "Przyszła na Sarnath Zagłada" znajdziemy tu między innymi "Ku Nieznanemu Kadath śniącą się wędrówkę", "Celephaïs" czy "Polarisa", a więc najważniejsze opowiadania "cyklu snów". Bluźniercze wspaniałości z pogranicza nauki i wiedzy tajemnej przyprawią nas o zdumienie na równi z obrzydzeniem w "Reanimatorze" i "Zimnie", zaś w "Wędrówce Iranona" wraz z pieśniarzem z Airy wyruszymy w dostępne jedynie bogom góry w poszukiwaniu piękna. Całości tomu dopełnia esej również autorstwa Lovecrafta, "Nadprzyrodzona groza w literaturze", oraz posłowie autorstwa Macieja Płazy, "Lovecraft na nieczystej ziemi", oba pozwalające na ciut głębsze zrozumienie fenomenu mitów Cthulhu.

Dlaczego mówię tu o fenomenie? Ponieważ twórczość Lovecrafta nie jest czymś zwyczajnym. Pamiętam, że sięgając po opowiadania tego autora po raz pierwszy sam nie mogłem zrozumieć, co tyle osób w nim widzi. Większość z nich, szczególnie tych po "ciemnej", horrorystycznej stronie jego dorobku literackiego, to teksty tworzone wedle tego samego schematu – a zabiegi literackie mające na celu wywołanie grozy w połączeniu z manierą tworzenia kwiecistych opisów raczej rozbawią niż zaniepokoją współczesnego czytelnika, który podchodzi do lektury ot, tak sobie. Dlatego sam widzę to tak: twórczość HPLa nie jest czymś, co czyta się dla nieoczekiwanych zwrotów fabuły czy interesujących bohaterów. Tych pierwszych bowiem nie sposób uświadczyć w raczej statycznych dziełach (tytułowe opowiadanie daje się streścić słowami "było piękne miasto, które runęło" i to naprawdę prawie w całości wyczerpuje temat!), kreacja postaci zaś zwykle jest szczątkowa – bohaterowie Lovecrafta stanowią ledwie naczynia, narzędzia, za pomocą których autor przenosi czytelnika w środowisko swojej mitologii. Do lektury dzieł Mistrza z Providence trzeba przystąpić ze specyficznym nastawieniem, bardziej czując ją, niż biorąc na rozum. Chociaż jest to proza, pod tym względem znacznie bardziej bliżej jej do poezji: ma ona utrwalić i przekazać emocję bardziej niż opowiedzieć historię. Jest więc niemalże obowiązkiem – sięgając po "Przyszłą na Sarnath Zagładę" czy jakikolwiek inny zbiór opowiadań tego autora – wyłączyć w głowie to, co odpowiada za krytykę technicznej strony utworu, zostawić przed wejściem wewnętrznego ironistę tak rwącego się do szukania przejawów naiwności w konstrukcji fabuły, świata czy bohaterów... I po prostu dać się porwać.

Wydając "Przyszłą na Sarnath Zagładę" wydawnictwo Vesper zdecydowanie stanęło na wysokości zadania. Bez dwóch zdań przekład Macieja Płazy jest jednym z lepszych tłumaczeń dzieł Lovecrafta na naszą ojczystą mowę, bardzo dobrze oddając rozbudowany, kwiecisty język oryginału. Tekst opatrzony jest skromną, ale gustowną ornamentyką i rzadkimi, drobnymi ilustracjami autorstwa Krzysztofa Wrońskiego - ich oniryczny charakter wnosi nieco do nastroju podczas lektury, nienachalnie go uzupełniając i nakierowując skojarzenia na właściwy tor. Nowy zbiór zawiera za to stosunkowo mało przypisów w porównaniu z wcześniejszymi zebraniami utworów HPLa, co osoba dociekliwa mogłaby uznać za wadę – ich brak kompensuje za to ciekawe, treściwe, choć niedługie posłowie, w wystarczający sposób budujące kontekst.

Podsumowując: drugi ze zbiorów opowiadań Lovecrafta wydanych przez Vesper jest pozycją obowiązkową dla każdego, kto nie miał jeszcze przyjemności obcowania z mitologią Cthulhu, szczególnie zaś dla tych, którzy cenią sobie niezwykły, nieziemski, obcy klimat. Polecam go także tym, którzy Lovecrafta już poznali, choć pobieżnie, a nawet, jak ja kiedyś, odbili się od niego – jako dowód, że kiedy nie straszy, potrafi tworzyć wizje zapierające dech w piersiach. Miłośnikom i sympatykom polecać nie muszę – ci pewnie już mają "Przyszłą na Sarnath Zagładę" w swoich zbiorach na półce, obok wielu innych wydań.

Za udostępnienie książki do recenzji - dziękujemy wydawnictwu Vesper.

Dane ogólne:
Tytuł: Przyszła na Sarnath Zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne
Autor: Howard Phillips Lovecraft
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 624

6 komentarzy:

  1. Czytając Lovecrafta po raz pierwszy, też zastanawiałam się nad tym fenomenem. Teraz,
    mając za sobą tłumaczenie Płazy, widzę że autor nie został klasykiem od tak. Jasne, sporo w jego twórczości uproszczeń, podobnych motywów czy tak zwanej łopatologii, ale nie można mu odmówić wyobraźni i wyczucia grozy. Można się w tę literaturę wgryzac, interpretować. Nie da się po prostu przeczytać i zostawić:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, koniecznie muszę dopaść tę książkę! Teksty Lovecrafta mają taką specyficzną atmosferę, są w sam raz na wietrzne jesienne wieczory, kiedy siedzi się w świetle lampy i czyta, a reszta pokoju tonie w mroku, w którym tylko niewyraźne cienie mebli rysują się znajomymi kształtami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...zaraz, przecież ja nie miałem takiej szafki...

      Usuń
  3. Zacznę jednakowoż od Zgrozy w Dunwich, ale rzecz jasna w planach mam i tę książkę. Szczerze mówiąc, już się nie mogę doczekać lektury, liczę na niezapomniane przeżycia! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Do niedawna o Lovecrafcie słyszałam tylko przy okazji Cthulhu, ale postanowiłam to w końcu zmienić. Jestem w połowie pierwszego zbioru z Vespera i naprawdę mi się podoba - początkowo byłam przerażona językiem, ale czyta się znacznie lepiej niż zakładałam. No i ten klimat! Drugi zbiór już czeka, chyba się wciągnęłam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: