wtorek, 18 października 2016

"Dwie Karty" Agnieszki Hałas

Bogowie odeszli, zostawiając świat w rękach śmiertelników – by jednak cały się nie rozsypał, rozdarty szponami demonicznych władców, podarowali im magię. Jej dwie strony, srebro i czerń, tworzyły nierozerwalną całość. I cały system działał... Dopóki nie nastąpiło Skażenie, które jednoznacznie połączyło ciemną stronę czarostwa z cierpieniem i obłędem. Od tych wydarzeń minęło kilkaset lat. Dziś u władzy stoją Srebrni, kryjący się za metalowymi maskami oraz zastępami jednookich golemów, podczas gdy na Czarnych, zwanych żmijami, poluje się bez wytchnienia jako zagrożenie dla dobra publicznego i powszechnego porządku. Dzikie talenty z wrodzoną zdolnością do kształtowania Zmroczy są ulubionym składnikiem ofiar składanych przez "dobrych" magów, aby świat zachował magiczną równowagę – Ekwilibrium. Tak w przybliżeniu prezentuje się zarys omawianej dziś powieści – oto "Dwie Karty" autorstwa Agnieszki Hałas.

Otchłań jest miejscem rozległym, ale każda piędź przeklętej ziemi należy do jednego z piekielnych szlachetków. Ci zaś nie przebierają w środkach, aby nie tylko zburzyć równowagę gwarantującą porządek na świecie, ale też być pierwszymi – a najlepiej jedynymi – w kolejce do objęcia go we władanie, gdyby owe środki okazały się skuteczne. Nic więc dziwnego, że kiedy roznoszą się wieści o odnalezieniu zaginionego artefaktu – magicznej kuli, w środku której uwięziono setki znudzonych, głodnych zamieszania ifrytów, tylko czekających, aż ktoś je wypuści – Sul-Berith, Królową Cierni, zaczynają trochę świerzbić biesie dłonie. Tymczasem w podziemiach miasta Shan Vaola, czyli tej jego części przeznaczonej dla odmieńców, mętów i wyrzutków społecznych, pojawia się tajemniczy jegomość z twarzą zeszpeconą zestawem interesujących blizn. Pozbawiony wspomnień, a nawet kontroli nad własnymi poczynaniami, nawiedzany przez dziwne wizje na przemian z epizodami katatonii, z litości przygarnięty przez grupkę zbieraczy śmieci, jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, jaką rolę przyjdzie mu odegrać w nadchodzących wydarzeniach.

Jednym z największych atutów "Dwóch Kart" jest właśnie kreacja świata przedstawionego. Tło wydarzeń powieści jest miejscem niezmiernie ponurym. Opuścili je nawet bogowie, a magia, którą pozostawili, żeby chroniła ludzi przed złem także nie działa tak, jak powinna. Wyrażając się ździebko dosadniej - "dobra" magia czyni z ciebie pozbawioną ludzkich odruchów, lodowatą maszynę, która bez trudu zracjonalizuje sobie nawet najgorsze zbrodnie, jeżeli dokonano ich w imię zachowania porządku na świecie, podczas gdy "zła" magia karmi się cierpieniem oraz sprawia, że powoli osuwasz się w obłęd. Wspominałem już, że ci właśnie magowie piastują wszędzie najwyższe stanowiska? No właśnie. Dodając do tego bardzo malowniczy obraz podmiejskich slumsów przepełnionych najdziwniejszymi stworami (odmieńców nie nazywa się tak bez kozery – ludzie z głowami zwierząt to nie są jeszcze najdziwniejsze persony, na jakie można się tam natknąć), wszechobecną biedę i desperację bardzo łatwo można pomyśleć sobie, że powieść Hałas będzie tworem ciężkim w odbiorze i przytłaczającym. I nic bardziej mylnego, bo całość czyta się tak lekko, że niemalże jednym tchem.

To zasługa niezwykłego nastroju, w znacznej mierze zbudowanego przez mnóstwo dziwnych, nietypowych elementów świata. Te zaś istnieją w nim bez żadnego wytłumaczenia – choćby sam system magii, zdecydowanie inny niż wszystkie dotychczas opisane, obecność odmieńców (przywodząca na myśl pokłosie jakiegoś wielkiego magicznego kataklizmu, być może?), przeróżnych niezwykłych przedmiotów, jak wspomniana wcześniej kula ifrytów lub symbiotyczne maski noszone przez elity - ale jednocześnie bardzo dobrze pasują do siebie nawzajem. Czytając "Dwie Karty", czytelnik ma mnóstwo pytań co do tego, dlaczego świat wygląda tak, a nie inaczej, a uzyskuje na nie bardzo niewiele odpowiedzi. To wcale nie jest złe – wizja pozostaje spójna i bez nich, zaś obietnica wyjawienia tych wszystkich tajemnic całkiem nieźle sprawdza się jako motywacja do dalszej lektury.

Główny bohater, Krzyczący w Ciemności, bardzo szybko okazuje się być kimś więcej niż chorym psychicznie żebrakiem – to dość oczywisty rozwój wydarzeń w powieści fantasy. Równie oczywiste jest to, że niebawem odkrywa w sobie wielką moc, uczy się jej używać, staje się kimś niesamowicie ważnym i potężnym – a stąd bardzo prosta droga do przytułku dla płaskich bohaterów imienia Mary Sue. I tutaj Hałas zaskakuje – Brune, owszem, odkrywa w sobie moce, których pochodzenie jest oczywiste od samego początku. Pozostaje jednak człowiekiem z krwi i kości – trapionym przez koszmary, niezbyt dobrze radzącym sobie z ludźmi, uzależnionym od narkotyków, podejmującym dobre i złe decyzje, popełniającym błędy. Choć dysponuje wieloma talentami, ich użycie odmierzane jest bardzo oszczędnie, przez co postać nie traci pozoru prawdopodobieństwa. Całkiem nieźle ma się też sprawa z bohaterami drugoplanowymi – co najmniej część z nich jest charakterystyczna, zapada w pamięć i rozbudza ciekawość. Nieco gorzej jest z tymi trzecioplanowymi i epizodycznymi, ponieważ niektórzy z nich sprawiają wrażenie dodanych nieco na siłę, by umotywować taki a nie inny rozwój wypadków. Oczywiście, również oni mają jakieś tło, to jednak zazwyczaj nie jest w stanie sprawić, by czytelnik choć odrobinkę przejął się ich losem.

Sama fabuła zaczyna się obiecująco – demonie intrygi, artefakt o wielkiej mocy, opresyjny reżim magów, a w środku tego wszystkiego dotknięty amnezją niezwykły włóczęga tworzą mieszankę iście niestabilną, że aż czeka się na moment wybuchu. Potem jest jednak trochę gorzej. Trudno mi powiedzieć, co dokładnie zawiodło moje oczekiwania, ale myślę, że tak wyczekiwane trzęsienie było dużo słabsze, niż się zapowiadało – zaś od tego momentu ciąg trochę się rwie, bardziej przypominając zlepek luźnych, niepowiązanych ze sobą sytuacji z życia bohatera niż faktyczną fabułę. Na kartach "Dwóch Kart" pojawia się co najmniej kilka interesujących wątków, które mogłyby naprawdę zaintrygować czytelnika, gdyby nie zostały tak pospiesznie domknięte i zakończone, a ich rozwinięciu poświęcono trochę więcej czasu i miejsca. Byłby tu materiał na więcej, dużo więcej niż ostatecznie wyszło. Nie mogę jednak zaprzeczyć – mimo tych mankamentów czytało się miło, a powolna od pewnego momentu akcja nabrała tempa w okolicach finału, by zakończyć się obietnicą, że to wszystko to tylko początek intryg, a cała historia może mieć drugie, albo i nawet trzecie dno.

Przyznaję, że po pierwszym tomie "Teatru Węży" nie oczekiwałem wiele – tym milej jest mi przyznać, że jak na debiutancką powieść, "Dwie Karty" to książka dobra, a nawet bardzo dobra. Pomimo niedociągnięć na polu scenariusza, potrafi oczarować obcym klimatem i zachęcić do zgłębiania tajemnic zaprezentowanego w niej świata. Myślę, że warto po nią sięgnąć i bliżej się z nią zapoznać, warto dać się wciągnąć – nawet jeśli nie jest to historia wybitna, ma w sobie coś, co sprawia, że chce się sięgnąć po kolejne części. A to chyba wystarczająca rekomendacja.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękujemy autorce.

Dane ogólne:
Tytuł: Dwie Karty
Autor: Agnieszka Hałas
Wydawnictwo: Ifryt
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 389

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: