niedziela, 7 sierpnia 2016

"Incognito #01: A imię Jego..." - recenzja komiksu

 "Incognito" jest jedną z superbohaterskich serii wydawniczych na polskiej scenie komiksu. Opowiadając z pozoru klasyczną historię zwykłego, szarego gościa, który odkrywa w sobie niezwykłe zdolności i postanawia użyć ich w walce z przestępczością na ulicach, jednocześnie nadaje jej w kilku miejscach ciekawe, interesujące zwroty, niekiedy odwracając pewne utarte schematy o sto osiemdziesiąt stopni. Początki "Incognito" były raczej skromne – publikacja, strona po stronie, gdzieś w ponurych zakamarkach polskiego Internetu nie jest może czymś, co pozwala z łatwością dać się rozpoznać, zaś wydanie późniejszych zeszytów, już na papierze, pod banderą Wydawnictwa Roberta Zaręby, stanowiło raczej drogę do celu niż cel sam w sobie. Od niedawna jednak serię przygód Pawła Kamińskiego wzięło pod swoje skrzydła wydawnictwo Sol Invictus, jednocześnie wydając nowe odcinki, jak i prowadząc serię wznowień starszych zeszytów – tych opublikowanych kiedyś w sieci, od których wszystko się zaczęło. Oto przed wami, drodzy czytelnicy: "A imię Jego...", pierwszy zeszyt "Niesamowitego przypadku Pawła K.".

Jak nakazuje tradycja, zostajemy w nim zapoznani z superbohaterską origin story głównego protagonisty – Paweł, bo to o nim mowa, nie nabył jednak mocy wskutek nieudanego eksperymentu, nie został rażony piorunem i ukąszony przez kobrę ani nie odziedziczył fortuny po zabitych przez oszalałego ćpuna rodzicach. Pewnego wieczoru marsz przez źle obrany zaułek zmusił go do ucieczki przed bandą wandali i zakończyłby się tragicznie, gdyby nie to, że... Paweł zniknął. Spontanicznie stał się niewidzialny. Wraz z niezwykłym darem nie spłynęła jednak na niego znajomość wschodnich sztuk walki albo siła pozwalająca na łamanie sztab gołymi rękoma – dalej był życiowym przegrywem niedostrzegalnym przez nikogo, po prostu od tego momentu w trochę bardziej literalnym sensie. Dopiero trzy lata później, w czasie zaobserwowanego przypadkiem napadu na stację benzynową i zarobienia kulki przy próbie powstrzymania zamaskowanego oprycha zrozumiał, że nic nie dzieje się bez przyczyny – i że posiadanie tak niezwykłych talentów nakłada na niego moralny obowiązek stania w obronie tych, którzy sami nie mogą się bronić. Kiedy jednak nawet to olśnienie nie sprawiło, że stał się bogiem wojny o stalowych mięśniach, musiał zacząć improwizować – założył nabite ćwiekami rękawice, kupił dwa dozowniki gazu pieprzowego, a kieszenie wypchał sobie eksplodującymi jaskrawym blaskiem kulkami z magnezu. Jego pierwsze kroki na wojennej ścieżce sprawiły, że wpadł na trop Barona – człowieka, o którym mówi się, że jest źródłem wszystkiego, co złe w mieście Kamińskiego.

Paweł nie jest jedynym bohaterem tej historii – poznajemy również losy Alicji, także obdarzonej niezwykłymi (i znacznie bardziej spektakularnymi) mocami, mianowicie telepatii i psychokinezy. Poświęcony jej epizod, "Po drugiej stronie lustra", znajdziemy pod koniec zeszytu – jest znacznie krótszy, ale wcale nie mniej treściwy, całkiem zgrabnie uzupełniając sedno komiksu.

Trudno na podstawie tego jednego odcinka powiedzieć coś na temat jakości opowiadanej w komiksie historii – na razie jest klasycznie: młodzieniec obdarzony niesamowitymi mocami wypowiada wojnę przestępczości, co i rusz kwitując ją ciętymi komentarzami, miejscami próbując z mniejszym czy większym sukcesem łamać czwartą ścianę. Klasyka, szczerze powiedziawszy nawet miejscami nieco wtórna. Poziom ilustracji jest przy tym nierówny – utrzymane w czerni, bieli i szarości tworzą całkiem niezły, jakby znany skądinąd klimacik, niektóre są szczegółowe i naprawdę robią niezłe wrażenie, za to inne wyglądają albo na narysowane w pośpiechu, albo niedbale, zdarzają się niedociągnięcia w perspektywie albo proporcjach części ciała. Jasne, wciąż nie jest to Miller, ale i tak widać pewien potencjał, może wymagający jeszcze ostatecznego szlifu. Należy tu odnotować spory skok jakości w stosunku do pierwszego wydania – rysunki trochę odświeżono i znacznie lepiej przyłożono się do ich wycieniowania. Zabieg drobny, ale uwierzcie mi, robi ogromną różnicę.

Nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy. Specjalną mocą Incognito jest możliwość stawania się niewidzialnym – czyli tak de facto sprawiania, że jego adwersarz nie jest w stanie określić, gdzie w danej chwili się znajduje - ale spróbujmy przyjrzeć się bliżej jego gadżetom. O ile nabijane ćwiekami rękawice to mus i spora pomoc dla kogoś, kto nie uderza zbyt mocno, o tyle gaz pieprzowy (m. in. do oślepiania przeciwnika) i kulki magnezowe (przede wszystkim do oślepiania przeciwnika) wydają się trochę zbędne w kontekście kogoś, kto potrafi na życzenie zniknąć z pola widzenia. Myślę, że jeszcze nie wiem wszystkiego – w komiksie nie wspomniano ani słowa o ewentualnych ograniczeniach w korzystaniu z mocy, choć zważywszy na to, z jaką łatwością taka Alicja rozsadza czaszki, ulatnia przedmioty albo czyta w myślach sądzę, że Paweł też wcale nie musi odczuwać jakichś szczególnych barier. Bazując na informacji o świecie, jaką można pozyskać z tego jednego zeszytu sądzę, że pomysł superbohaterskich wihajstrów pana Incognito po prostu nie został do końca przemyślany.

Czy polecam "A imię Jego"? Cóż, trudno powiedzieć. Nie jest to spektakularny początek serii, nie oferuje niczego, czego byśmy gdzieś już nie widzieli, nie jest absolutnym mistrzostwem warsztatowym i opowiada przy tym dość mocno standardową historię – a mimo to nie sposób odmówić mu specyficznego klimatu, który rozbudza pewną ciekawość co do dalszych losów bohaterów. Kto wie? Może kolejne zeszyty czymś nas zaskoczą?

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Sol Invictus.

Dane ogólne:
Tytuł: Incognito #1: A imię Jego...
Autorzy: Piotr Czarnecki (scenariusz), Łukasz Ciżmowski (ilustracje)
Wydawnictwo: Sol Invictus
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 18

2 komentarze:

  1. A ja się kiedyś nad tym komiksem mocno zastanawiałam - coś w opisie mnie przyciągało. Rozeszło się po kościach... Ale poczytam recenzje kolejnych tomów u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: