czwartek, 7 lipca 2016

"Ostrze elfów" Nika Pierumowa

„Władca Pierścieni”, najbardziej znana powieść Tolkiena, obchodził niedawno swoje sześćdziesiąte urodziny. Pomimo upływu czasu nie stracił nic ze swojej atrakcyjności, zdobywając autorowi tylko kolejnych wiernych fanów. Wydatnie przyczyniła się do tego zrealizowana z wielkim rozmachem i jeszcze większym sukcesem ekranizacja. Tolkien stworzył kompletne uniwersum, rozpisując szczegółowo jego historię od momentu powstania („Silmarillion”), przez dzieje niektórych z ważniejszych postaci, aż do ostatniej wojny o pierścień. Ale czy tak rozbudowany świat mógł po prostu skończyć się wraz z nadejściem ery dobrobytu, zapoczątkowanej panowaniem króla Aragorna? Sam autor miał jeszcze coś do powiedzenia, jednak projekt kontynuacji powieści (zatytułowany „Nowy Cień”), został przez niego porzucony i nigdy nieukończony, odpowiedzi na pytania, które rodzi wciąż czytanie historii Śródziemia miały nigdy nie nadejść. Na szczęście inni podjęli się tego zadania, a jednym z nich jest Nik Pierumow, autor cyklu „Pierścień Mroku”.

Trzysta lat po zwycięstwie nad Sauronem. Hobbici żyją spokojnie, zajęci własnymi sprawami, w swoim kraju, edyktem króla nie niepokojeni przez nikogo. Folko Brandybuck, jak przystało na młodzieńca, jest niespokojnym duchem: wychowany na opowieściach o wyprawach Bilba i Froda Bagginsów, mając wśród przodków Wielkiego Meriadoka, po którym zresztą odziedziczył miecz, nie potrafi usiedzieć na miejscu i przyzwyczaić do monotonnej pracy w gospodarstwie. Co jakiś czas wymyka się więc spod nadmiernej kontroli wuja i, porwawszy kuca ze stajni, kłusuje po okolicznych polach, marząc o przygodach. Pewnego dnia spotyka na drodze do swojej osady krasnoluda, Torina, syna Dartha, który przybywa z ważną misją – poszukuje Czerwonej Księgi, w której spisano dzieje Drużyny Pierścienia. Odzyskana bowiem dawno temu Moria znów tajemniczo opustoszała, na gościńcach coraz częściej pojawiają się zbóje, a do Angmaru powróciły upiory.

Jak to możliwe, że do Śródziemia powróciło zło? Wizja, którą Pierumow oddaje w ręce wiernego Tolkienowi czytelnika jest zdecydowanie mroczniejsza od nieco baśniowego pierwowzoru, chociaż niepozbawiona jest jego elementów. Znaczna większość elfów dawno odpłynęła za morze do Nieśmiertelnych Krain, uczynił  to też Gandalf i reszta osób związanych z dawną wojną. Pozostał jedynie Kirdan Szkutnik, który swoje siedziby otacza obecnie wysokim murem, oraz Thranduil w Mrocznej Puszczy, izolujący się od reszty świata jeszcze bardziej niż przedtem. Gondor kwitnie, Rohan żyje własnym życiem, poróżnił się jednak z entami z Fangornu z powodu arogancji obecnego króla. Z ludnością Śródziemia mieszają się inne narody – zamorscy piraci, z których część teraz została zaprzysiężona w Gondorze, oraz ludzie ze wschodu. Społeczeństwo jest więc większe, bardziej zróżnicowane - i podzielone. Jak się okazuje, nie wszystkim podoba się władza Gondoru, pojawiają się ludzie opowiadający o zdradzie elfów, które pozostawiły Śródziemie własnemu losowi, zabierając ze sobą wszystko co dobre i zamykając za sobą drogę, a opowieści z dawnych czasów są fałszowane tak, że nie do końca wiadomo już, co się tak właściwie wydarzyło. Jedyną ostoją prawdy wydaje się więc Hobbiton – a także podziemia Morii…

Czytelnika złaknionego dalszych dziejów tolkienowskich ziem ostrzegę od razu – niewiele znajdzie się tu z kwiecistego, gawędziarskiego stylu, jakim posługiwał się pierwotny twórca. Pierumow wyraźnie źle się czuje w roli bajkopisarza, przez co początkowe rozdziały „Ostrza Elfów” czyta się trudno. Klimat ma być lekki, swobodny, pełen swojskości wynikającej z przaśnego hobbickiego otoczenia, jedynie z nutką przyszłych niepokojów, jednak to konkretnemu do bólu Rosjaninowi kompletnie nie wychodzi; w rezultacie ani to Tolkien, ani Pierumow. Jako wielka fanka twórczości tego drugiego wyraźnie zauważam to, jak męczy go wstęp do właściwej akcji, nie daje się jednak zniechęcić i konstruuje kompletne i spójne tło dla dalszych wydarzeń, wraz z postacią Folko Brandybucka, hobbita niesfornego, młodego, ale zdecydowanego na uczestnictwo w nadchodzących wydarzeniach. Im dalej jednak, tym lepiej – coraz mroczniejszy klimat służy też autorowi, który szczyt swojej wirtuozerii osiąga, gdy wyprawa dociera do Morii. Tam zobaczymy, na co stać mistrza pióra z Rosji.

Wyszedłszy z uciskających i autora, i czytelnika ram nieco nudnego Hobbitonu dostaniemy w dłonie historię, która zaskakująco wręcz przystaje klimatem do starego „Władcy Pierścieni”, jednak w bardzo specyficznym, bo krasnoludzkim wydaniu. Nie ma co ukrywać, że pomimo obecności hobbita i wielu ludzi, „Ostrze Elfów” jest o krasnoludach – ich historii, życiu, tajnikach eksploracji podziemnych korytarzy, wyrobu broni i zbroi oraz zwyczajach. Opis okładkowy mówi o wyprawie dwóch krasnoludów i hobbita, nie jest to jednak do końca prawda, a nawet można tą informację uznać za spoiler – wędrówka w większość odbywa się w znacznie szerszym towarzystwie. Plejada bohaterów rodem z podziemi nie daje się nudzić, jako że różnią się zarówno pod względem charakterów, jak i temperamentu, nieraz więc dojdzie do sytuacji, w której bohaterowie chwycą za miecze z powodu różnicy zdań, a ich kontakty z równie licznymi przedstawicielami rasy ludzkiej nie będą należały do łatwych. Jednego tylko brakuje mi w tej książce – elfów. Zostało po nich wspomnienie, ale nawet na nie pada cień podejrzeń i spekulacji mających swoje źródło w budzącym się mroku.

Pierumow poczynił kilka ciekawych, ale i odważnych założeń fabularnych. Przede wszystkim, sięgnął dalej na Wschód. Haradrimowie walczyli po stronie Saurona, Rosjanin twierdzi jednak, że czynili to nie ze względu na własne zepsucie, a dlatego, że polityka Gondoru w ostatecznym rozrachunku nie była idealna – a dla nich bywała wręcz krzywdząca. Pojawiają się też epizodycznie postacie przynoszące wieści z okolic Morza Rhun, a nawet dalszych ziem, leżących daleko na zachód od Mordoru. Tam Sauron szukał zwolenników i tam ich znalazł, uwaga Tolkiena jednak skupiła się wyłącznie na Śródziemiu – Pierumow wyjaśnia, co działo się w tym czasie na zapomnianych przez Anglika ziemiach oraz co tam przetrwało po dawnej wojnie. Są to póki co w większości teorie, stopniowo rozwijanie w trakcie powieści od plotek do twardych faktów, nadal jednak ma się wrażenie, że to dopiero początek – i słusznie, jako że „Pierścień Mroku” jest trylogią. 

Każdą kontynuację pisaną przez innego autora czytałoby się dziwnie, nie inaczej jest tu. Wspomniałam o trudnym początku – dalej jest coraz lepiej, chociaż nie obyło się bez zgrzytów. Królestwa ludzkie rozwijają się, nie do poziomu bliskiego naszej współczesności na szczęście, jednak ludzi zdecydowanie jest coraz więcej, rozrastają się więc miasta, wzrasta zapotrzebowanie na surowce. W tej sytuacji świetnie radzą sobie krasnoludy, monopolizując wydobycie i układając sobie dość poprawne stosunki dyplomatyczne, pojawiają się też, oczywiście, konflikty. Jednak nie to jest istotne, problem polega na narastającej hierarchizacji władzy w miastach oraz… biurokracji. Zadziwiło mnie to po prostu, bo gdzieżby Tolkienowi przyszło na myśl opisywać procedurę ubiegania się o wizytę u namiestnika Annuminas? U niego po prostu by weszli, wyłożyli sprawę, pobili się o własną rację i poszli dalej robić swoje; tu trzeba czekać na swoją kolejkę. W takich momentach czytelnik przypomina sobie boleśnie, że czyta książkę pisaną przez kogoś innego. Tego typu "niekanonicznych" sytuacji i wątków znajdzie się w powieści więcej.

Trudno do takiej powieści podejść inaczej, niż z mieszanymi uczuciami; Tolkien ustawił poprzeczkę bardzo wysoko. Czy to jednak oznacza, że Pierumow był z góry skazany na porażkę? Wiele osób zapewne odpowiedziałoby na to pytanie twierdząco, część jednak, tak jak ja, z ciekawości weźmie powieść w dłoń i po prostu sprawdzi. Mogę z całą pewnością stwierdzić, ze nie było łatwo, wierni fani starego Anglika mogą się zniechęcić uznawszy, że to nie dla nich, a całość za bardzo różni się stylem pisania, by kontynuacja była choć trochę strawna. Z drugiej strony, jeśli ktoś nie przepada za tolkienowym bajkopisarstwem, ale samo Śródziemie chętnie by zwiedził, to tu może odnaleźć się doskonale – Pierumow pisze językiem prostym i konkretnym, pasującym raczej do dynamicznych wydarzeń pełnych zwrotów akcji, niż do opowieści snutych przy kominku. Warto dać mu szansę choćby dlatego, by przekonać się, jak rozwinął i ubarwił stworzone przecież inną ręką plemię krasnoludów, bo to zdecydowanie mu się udało. A co z cieniem, który wrócił do krain ludzi i hobbitów? Aby się tego dowiedzieć, należy przeczytać dwa kolejne tomy trylogii.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Elfijskij Klinok
Autor: Nik Pierumow
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 484

9 komentarzy:

  1. Mam w planach, sezonuje się na liście "do czytania". Trochę się obawiam, że jako zagorzała tolkienistka przy pierwszej okazji z oburzenia za jakiś drobiazg zajmę się ogniem jak Feanor na stosie pogrzebowym, a z drugiej strony chcialabym poznać wizję tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie leżało parę lat... bałam się trochę, bo Pierumowa ogółem uwielbiam, a takie mieszanki zazwyczaj się jednak nie udają.

      Usuń
    2. No właśnie. Poza tym kontynuowanie działa innego autora też różne się kończy.

      Usuń
  2. Podziwiam Pierumowa już za sam fakt, że odważył się zmierzyć z Tolkienem. Chętnie przekonam się, co z tego wyszło ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierumow również jest mistrzem w tym co robi, ale jego styl jest trochę cięższy i mroczniejszy. Z tych, którzy się skusili na kontynuowanie dzieła Toliena był, zdaje się, jednym z lepszych.

      Usuń
  3. Szczerze mówiąc, zaciekawiłaś mnie. Chętnie przeczytam w wolnym czasie, tym bardziej, że lubię Śródziemie, ale styl pisania Tolkiena już nie koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno teraz zdobyć te książki, niestety, ale czasem zalegają w bibliotekach.

      Usuń
  4. Ciekawe, jak bardzo popularność tej kontynuacji wzrosłaby, gdyby filmowcy przełożyli by ją na ekran.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłaby zapewne ostro krytykowana przez fanów pierwowzoru.

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: