sobota, 9 lipca 2016

Kot w Bookach przedstawia: muzyka do czytania fantastyki, część 1

Hej hej! Za temat muzyki zabierałam się już od dłuższego czasu. Odkładanie wiązało się jednak nie z brakiem pomysłu na to, co można by wymienić w ramach takiej listy, a po prostu z wątpliwości, czy czasem pozycje na niej nie będą się zmieniały w zależności od... czegokolwiek właściwie. Zdaję sobie też sprawę, że wiele osób nie zgodzi się ze mną w przypadku wybranych przeze mnie pozycji, ale to tym lepiej! Chętnie posłucham czegoś nowego (: Spróbujmy!

Czytanie przy muzyce nie jest, zdaje się, zbyt popularne. Sporej części osób muzyka będzie przeszkadzała, rozpraszając i odwracając uwagę od tekstu. Sama mam z tym problemy, ale odkąd doczytałam informację, że właśnie takie połączenie pozwala czytać szybciej, postanowiłam spróbować się przestawić, przyzwyczaić. Moją bolączką jest klasyczna blokada - powtarzanie w myślach czytanych słów. Łapię się też na tym, że dialogi powtarzam sobie w myślach, tłumacząc je na angielski, robiąc dłuższe przerwy, gdy nie jestem pewna brzmienia jakiegoś sformułowania! Po prostu w pewnym momencie zaczęłam to robić i teraz trudno przestać. Ale, jak to mówią, smoka zabić trudno, ale starać się trzeba, więc i tym swoim smokiem sobie jakoś poradzę, a muzyka niech mi w tym pomoże.


Ale do rzeczy.

Postanowiłam wziąć na tapetę muzykę, przy której dobrze czyta się fantastykę, jako że ona dominuje na naszym blogu, Łotr pewnie dorzuci coś pasującego bardziej do sesji RPG (nieprawda! - DŁ), więc gatunkowo może być rozmaicie. Osobiście preferuję wszelkiego typu ambienty, na mojej liście będą więc dominowały utwory tego typu.

1. Lustre.
Szwedzki atmospheric death metal, chociaż przeważnie niewiele się czuje tego deathu. Nieco lepsze do fantasy z motywem podróży i melancholijnych rozważań.


2. Atrium Carceri
Typowy dark ambient. Do mroczniejszych klimatów (; Polecam też zapoznać się z projektem Cryo Chamber, tworzą świetnie playlisty i kompilacje na youtube, jakby idealnie przygotowane na wieczory z książką z gatunku s-f bądź nawet typową dystopią.


3. Asura
Coś z pogranicza ambientu i chilloutu, ale z wyraźną industrialową nutą. Do czytania space oper idealne.


4. Desiderii Marginis
Znów dark ambient, ale tym razem w bardziej melancholijnym wydaniu.


5. Nox Arcana
Muzyka określana jako gothic horror, wyraźnie inspirowana twórczością Lovecrafta, idealna do mroków wszelakich, ale mają też momenty bardziej "militarne".


6. Two Steps From Hell/Thomas Bergersen
Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Two Steps From Hell słuchałam, czytając "Archiwum Burzowego Światła" Sandersona i dotąd, słysząc ten utwór, widzę przed oczami sceny rozgrywające się na Strzaskanych Równinach.


7. Narsilion
Medieval ethereal, mocno inspirowany Tolkienem. Do fantasy zawierającego elfy niezbędny!


8. Muzyka filmowa - Gra o Tron
Co może być lepszego do czytania niż soundtrack z serialu/filmu/gry? Gra o Tron ma wiele smaczków, które są dość uniwersalne, na przykład:


Tyle ode mnie (:

Czas na Łotra.
Rzadko naprawdę czytam przy muzyce, a jeśli, to zazwyczaj wspólnie z Vyar i to ona trudni się wtedy DJ-ką. Co innego transport publiczny - wtedy lubię mieć na słuchawkach coś, co wytłumia rozmowy współpasażerów i warkot silnika, a jednocześnie nie przeszkadza w lekturze. Mogę nie służyć najlepszym przykładem, ale niech tam, podzielę się też.

1. El Huervo - chillwave, czyli muzyka elektroniczna inspirowana klimatem lat osiemdziesiątych. Miejscami psychodeliczna, miejscami relaksująca, miejscami niepokojąca jak diabli, a najczęściej mieszanka wszystkich trzech jednocześnie. Mam jeden wałek, który szczególnie lubię, chociaż z całą dyskografią tego konkretnego pana zdecydowanie warto się zapoznać.



2. Perturbator - a. k. a. James Kent, według legendy pół-człowiek, pół-syntezator, kolejny przedstawiciel nurtu zwanego synthwave. Robi muzykę zdecydowanie bardziej dynamiczną, ma jednak kilka utworów, przy których miło mi się czyta ze względu na tę "właściwą" atmosferę, która po prostu świetnie siada pod wszelkie science-fiction. Oto jeden z nich:




Jest cała masa innych kompozytorów synthowych, których nie będę wyszczególniał w osobnych punktach, bo przecież nie samym synthem żyje człowiek: Mega Drive, Scattle, Protector 101, Mitch Murder, Lazerhawk, Power Glove... Każdy z nich ma do zaoferowania coś ciekawego. Dlatego rzucam jeszcze jeden utworek i prędziutko przechodzimy do czegoś innego. Słowo.


3. Nervous_testpilot - wciąż elektronika, ale bardziej współczesna i bardziej wpadająca w trance, miejscami nawet chillout. Testpilota (jak wielu innych kompozytorów w tym zestawieniu, czego wcale się nie wstydzę) poznałem dzięki grom komputerowym. W jego przypadku była to Frozen Synapse - gdzie jego utwory świetnie uzupełniały chłodną, geometryczną estetykę lokacji - i od tamtego czasu z zaciekawieniem śledzę jego kolejne dokonania.
Tutaj - bardzo smaczny remix bardzo znanego kawałka...



And now for you something completely different.

4. Lustmord - soczysty, gęsty dark ambient, idealna podkładka pod wszelkie sprawy horrorzaste, zwłaszcza mity Cthulhu. Takiemu zestawieniu zawdzięczam sporo nieprzespanych nocy - nocy, zapewniam, które trudno zapomnieć.



5. Stöner Kebab - mało znana kapela z Włoch, grająca - co za niespodzianka! - stoner rocka. Ich dorobek nie jest szczególnie imponujący, ale mają co najmniej parę utworów, przy których bardzo dobrze mi się czyta. Szczególnie rzeczy w klimacie Ubika... Jeśli wiecie, co mam na myśli.



6. Mark Morgan - chyba najbardziej znany alias w tym zestawieniu. Autor muzyki do dwóch pierwszych Falloutów i Planescape: Torment. Starocia, ale pod względem oprawy muzycznej nadal - przynajmniej moim zdaniem - niedoścignione. Siłą rzeczy utwory Morgana są fantastyczne do słuchania podczas lektury: gry, do których powstały, były przecież jak interaktywne książki!



7. Vangelis - nie, sorry, to jednak ten jest tym najbardziej znanym. Poważnie, jeśli trzeba ci przedstawiać Vangelisa, prawdopodobnie robisz coś źle w swoim życiu. Nie mnie to oceniać, ale...
Dla chronicznie leniwych - poniższa propozycja leci od razu z sugestią książki, do której warto ją zastosować.



Na zakończenie tego zest(he, he)awienia postanowiłem wybrać coś nietypowego.
Swego czasu, kiedy w modzie były internet riddles (potocznie zwane rydlami), jedna szczególnie wybijała się spośród ogółu - dzięki szczególnemu poziomowi trudności, a także unikalnemu, psychodelicznemu klimatowi, w jakim utrzymane były łamigłówki - budowanemu, oprócz świetnej oprawy graficznej, także przez muzykę. Mowa o Zest (albo Ze?t, jak kto woli). Soundtrack z Zesta jest minimalistyczny i może sprawiać wrażenie topornego, ale myślę, że właśnie to najbardziej przemawia za niezwykłą atmosferą, jaką wytwarza. Przy odpowiednim doborze książki niewiarygodnie potęguje wrażenia.




A Wy? Czytacie przy muzyce? Zapraszam do podrzucania linków - chętnie posłucham czegoś nowego, starego również, a chętnie za jakiś czas zrobimy kolejne zestawienie - tym razem z utworami wybranymi przez Was (;


_________
Grafiki pochodzą ze stron: orig01.deviantart.net oraz mediaresources.idiva.com/.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: