środa, 27 lipca 2016

"Alchemia Snów" Teda Andrewsa

Jak wielu młodych ludzi tego pokolenia, a przynajmniej tej jego części, która przejawiała czasem zainteresowanie czymś innym niż używki, miałem swój epizod fascynacji szeroko pojętymi zjawiskami paranormalnymi, ezoteryką, nawet okultyzmem. Wśród tego cokolwiek krępującego dla mnie portfolio znalazłaby się wzmianka (albo i dwie) na temat świadomego śnienia - rozmaitych czynności związanych z uzyskaniem kontroli nad własnymi marzeniami sennymi. I chociaż młodzieńcze bajdurzenia o nieograniczonej mocy ludzkiego umysłu już dawno zasypałem solidną warstwą zdrowego rozsądku o naukowych podstawach, nadal lubię czasem pofantazjować, co by było, gdyby... I może to właśnie, wśród kilku innych, była główna przyczyna, dla której zainteresowałem się nową propozycją wydawnictwa Illuminatio. Mowa o "Alchemii Snów" popularnego w pewnych kręgach autora i nauczyciela oraz działacza New Age, Theodore'a Andrewsa.

Czym jest tytułowa alchemia snów i co ma wspólnego z oryginalnym znaczeniem tego słowa? To proponowana przez Andrewsa technika badania - i ulepszania - samego siebie za pomocą analizy marzeń sennych. Nic nowego, w końcu psychoanaliza robi to od dwóch setek lat, prawda? Być może, choć takie wyjaśnienie ujmuje sporo z istoty rzeczy. W nieco szerszym skrócie: podpierając się psychologią w wydaniu według Junga (ściślej - koncepcją archetypów), praktykujący alchemię snów usiłuje jak gdyby rozkodować język, w którym w marzeniach sennych przemawia umysł podświadomy i stosuje pozyskaną w ten sposób wiedzę celem zmiany w swoim życiu szkodliwych, nie zawsze widocznych nawyków i zachowań. To jednak tylko pierwszy krok - innowacyjnym pomysłem jest propozycja sterowania własnymi snami za pomocą baśni, mitów i legend na wybrany przez siebie temat odczytywanych głośno "do poduszki", a następnie rozpracowywanie tak wywołanych snów - czyli tych samych legend, przetworzonych przez własny umysł. Świadome śnienie pojawia się także, poświęcono mu jednak niewiele miejsca - bardziej liczy się zapamiętywanie scen ze snów i wyciąganie z nich wniosków.

Gdzie jednak w tym wszystkim alchemia? W swoim poradniku Andrews proponuje całą masę różnego rodzaju czynności, które mają ułatwić, poprawić lub wręcz umożliwić właściwe stosowanie techniki - czerpiąc w tym celu z dorobku ezoteryki w ogóle, w tym zielarstwa, aromaterapii, kryształów, czytania aur, religii wschodu, rozmaitych technik wizualizacyjnych i medytacyjnych, a nawet magii chaosu. Całość procesu spowita jest otoczką rytualizmu i tajemnicy, jeszcze mocniej zarysowując paralelę z tradycyjną alchemią. Bogactwo oferowanych tu wszelkiego rodzaju technik, a także olbrzymia lista przypowieści i mitów na każdą okazję bez wątpienia są największymi atutami "Alchemii Snów".

Przy okazji wspomnianej mnogości technik natykamy się na zastrzeżenie, jakie mam wobec tej publikacji - autor wprowadza całą masę pojęć, które mogą być kompletnie niezrozumiałe dla kogoś, kto dopiero stawia swoje pierwsze kroki w dziedzinie wiedzy tajemnej. Wierzenia wschodu, aury, ciała astralne i ich różne poziomy egzystencji przeplatają się tutaj, zaś Andrews żongluje wszystkimi tymi tajemniczymi hasłami z finezją godną prawdziwego czarodzieja, jednak dla zupełnego laika w temacie pozostanie to właśnie tym - czarną magią. Na uwagę zasługuje jednak, co jest już chyba pewną tradycją wśród tego typu publikacji wydawanych przez Illuminatio, obszerna bibliografia i spis innych, pokrewnych tematycznie dzieł, do których można sięgnąć, aby podreperować braki w wiedzy wymaganej do pomyślnych eksperymentów z alchemią snów. Myślę jednak, że miłym dodatkiem byłby jakiegoś rodzaju słowniczek pojęć w formie aneksu - by przyspieszyć lekturę. Co więcej, w bibliografii zabrakło dość istotnego elementu, jakim jest źródło, z którego autor czerpie wiedzę na tematy okołopsychologiczne, bez której jego system po prostu nie mógłby istnieć. Ponadto, nie mogę się pozbyć wrażenia, że poradnik ten byłby dużo ciekawszy i bardziej użyteczny, gdyby tworzącemu go przyświecała bardziej idea uniwersalności. Autor pisze bowiem ściśle z perspektywy osoby posiadającej taki, a nie inny zestaw wierzeń. Nie czyni to jego pomysłów bezużytecznymi - myślę, że przy pewnej dozie pomysłowości i otwartości ktoś, kto podchodzi do tematu bardziej chłodno może znaleźć w nich coś użytecznego, nawet jeśli postanowi alchemii nie praktykować.

Pomijając warstwę światopoglądową, muszę przyznać, że całkiem dobrze wskazano tutaj metodologię przy prowadzeniu dzienniczka snów. Prócz porad raczej ogólnikowych i oczywistych, takich jak "urządź sobie sypialnię w sposób, który zapewni ci komfort i relaks", pojawiają się też mniej oczywiste, a równie istotne - jak choćby prowadzenie dwóch dzienniczków, jednego skróconego do notowania samych haseł zaraz po przebudzeniu, służącego do przypomnienia sobie, o czym śniliśmy, a drugiego, głównego, do prowadzenia - już na spokojnie, przy biurku, za dnia - dłuższych i dokładniejszych opisów, które później poddamy rozważaniom.

By całość krótko podsumować - dla osób zainteresowanych wiedzą tajemną, lub może szukających nowych, nietuzinkowych technik pracy nad sobą, "Alchemia Snów" może być przyczynkiem do interesującej podróży wgłąb własnego "ja". Czytelnicy z przypadku, tacy jak ja, także mogą tu znaleźć coś dla siebie, o ile podejdą do lektury ze stosowną dawką zdrowego sceptycyzmu i cierpliwości. Nie ukrywajmy jednak - to nie dla nich jest ta książka. Co sam o tym sądzę? Podobał mi się pomysł z podwójnym dzienniczkiem snów - autentycznie pozwala na szybkie wyrobienie sobie pamięci do sennych marzeń - i zacząłem się poważnie zastanawiać, czy nie posprzątać w pokoju, w którym śpię. Cała reszta... Ech, nie mój kubek.

Za udostępnienie książki do recenzji dziękujemy wydawnictwu Illuminatio.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Dream Alchemy: Shaping Our Dreams To Transform Our Lives
Autor: Ted Andrews
Wydawnictwo: Illuminatio
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 312

1 komentarz:

  1. Wygląda bardzo ciekawie, będę się rozglądać za tą pozycją

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: