czwartek, 16 czerwca 2016

"Zwycięzca" Jerzego Żuławskiego

Kilka dni temu miałam okazję ukończyć pierwszy tom Trylogii Księżycowej Jerzego Żuławskiego. Książka ta, pomimo wielu potknięć, wynikających raczej z jej wieku niż niedbalstwa (pierwsze wydanie ukazało się w 1903 roku!), wywarła na mnie spore wrażenie. Nie stało się to jednak, jak to zwykle z science-fiction bywa, za sprawą opisów kosmicznych zmagań bądź też ekscytujących kontaktów z obcymi formami życia, a przez głęboki wgląd w psychikę człowieka samotnego w międzygwiezdnej pustce. Jednak dola członków wyprawy zakończyła się w „Na srebrnym globie”, co więcej autor mógłby dodać? Wspomniana książka wydawała się być dziełem skończonym, o zamkniętej akcji, a jednak powstała kontynuacja. Z pewnymi obawami sięgnęłam po nią od razu po zakończeniu czytania części pierwszej.

Po śmierci Jana, zwanego przez potomków Piotra, Marty i Toma „Starym Człowiekiem”, plemię ludzkie rozwijało się na Księżycu szybko i bujnie. Pozostawione przez wyprawę badawczą zapiski oraz dzienniki ostatniego z członków załogi stały się dla nich świętymi księgami, a informacje o życiu i pochodzeniu ludzi – podstawą religii. Wierzą oni, że Stary Człowiek nie umarł, a jedynie powrócił na Ziemię, skąd do nich przybędzie ponownie, już jako młody mężczyzna, by wspomóc ich w walce z wrogami i zaprowadzić porządek. Taką sytuację zastaje Marek, młody astronauta, który leci na Księżyc raczej z kaprysu niż z potrzeby. Postanawia sprostać zadaniu i uwolnić skarlały narodek od gnębiących ich Szernów – stworzeń zamieszkujących satelitę od tysięcy lat i próbujących zniewolić ludzkie plemię.

„Zwycięzca” już na pierwszy rzut oka różni się od poprzedniego tomu. Przede wszystkim, pisany jest z zastosowaniem narracji trzecioosobowej, zamiast, jak było wcześniej, pamiętnikowej. Nie do końca jednak zmienia to sposób, w jaki autor mówi o świecie przedstawionym i bohaterach: owszem, tu opisy są znacznie bardziej rozbudowane, szczegółowe, uwaga pisarza zatrzymuje się często na takich aspektach, jak wygląd zewnętrzny opisywanych postaci, sposób wypowiadania się, mimika i gestykulacja, dzięki czemu lepiej poznajemy świat, w jakim przyszło się obracać młodemu Markowi, jak i samego głównego bohatera. Jest to spory postęp w stosunku do poprzedniego tomu. Nadal jednak Żuławski pozostaje bardzo enigmatyczny, wyraźnie bardziej chcąc się skupić na wrażeniach i odczuciach, unikając wymieniania konkretnych cech, a więc, przykładowo, włosy dziewczyny nie są po prostu blond – Marek zauważa jej jasną głowę i zachwyca się promieniami słońca schwytanymi w kosmykach.

W tej części po raz pierwszy pojawia się w książce obca nacja – Szernowie. Autor nakreślił już pobieżnie florę i faunę Księżyca, jednak stworzenie tubylczej rasy rozumnej było dość ryzykownym posunięciem, które całkowicie się udało. Mamy więc wyparty, ale nadal groźny gatunek istot, które podporządkowują sobie ludzi za pomocą specyficznej zdolności do rażenia prądem. Z natury leniwi, wydają się przyzwyczajeni do wysługiwania się słabszymi rasami, a z rzucanych tu i ówdzie sugestii raczej niż informacji na temat ich pochodzenia i dziejów można wysnuć kilka dość intrygujących wniosków.

Ciekawą odmianą jest wprowadzenie konkretnej postaci kobiecej. Ihezal, córka arcykapłana w mieście przy Ciepłych Wodach, zajmuje w społeczeństwie pozycję dość specyficzną. Jeśli dobrze zrozumiałam (bo nie zostało to powiedziane wprost), miała ona zostać czymś w rodzaju kapłanki i kochanki Zwycięzcy, który z kolei w sytuacji zupełnie się nie odnalazł („Nie bawię się lalkami”). Ihezal jest osóbką bardzo emocjonalną, wrażliwą, ale i zmienną. Mam co do niej mocno mieszane uczucia, bo chociaż o ile wśród swoich, jak na aktualnie obowiązujące standardy, jest bardzo swobodna i niezależna, obdarzona została niestety chwiejną psychiką, sporą dozą naiwności i łatwowierności. Wszystko to sprawia, że naczelną cechą jej charakterystyczną jest swoista bezwolność w obliczu własnych, szybko zmieniających się nastrojów i spora podatność na manipulacje. Stanowczo pozostaje jednak bohaterką świetnie napisaną, ale czy da się ją polubić?

„Zwycięzca”, pomimo sporych zmian w sposobie prowadzenia narracji pozostaje książką o mocno filozoficznym zabarwieniu. Żuławski bardzo zmyślnie przemycił w opowiadanej historii własne przemyślenia i obserwacje dotyczące psychologii tłumu. Ludek księżycowy jest mały i prosty, łatwo jednak zauważyć, że pewne zjawiska i wartości są na tyle uniwersalne, że nie sposób nie dostrzec analogii do wielu sytuacji i zdarzeń nie tylko z historii, ale i zwykłej codzienności. Marek miał nieszczęście trafić na Księżyc w chwili, kiedy wiara w mającego przybyć Zwycięzcę była jeszcze bardzo silna, ale już pojawiły się głosy wątpiące, znalazł się więc w centrum ścierających się ze sobą stronnictw, z których każde ma na czele charyzmatycznego przywódcę. A to, jak potoczą się jego losy, w znacznej mierze zależy od tego, jak ułoży sobie relacje z narodem Księżyczan. Jest to też najbardziej poruszająca część książki, bo przedstawiająca zmienne sympatie ludzi, władzę jednostki potrafiącej manipulować większą rzeszą osób, przemawiając do niskich uczuć,  takich jak egoizm i chciwość, a także ukazująca moralny dylemat osoby mającej decydować o życiu lub śmierci całej nacji.


Ostatecznie, kontynuacja „Na srebrnym globie” okazała się być książką lepszą nawet od poprzedniczki, zawierającą równie duży ładunek emocjonalny, ale o wiele więcej akcji i bohaterów, urozmaiconą zmianami punktu widzenia. To, ze narrator nie śledzi cały czas jedynie postaci Marka, mniej skupiając się na nim, a bardziej na ogólnej sytuacji i nastrojach, z wyszczególnieniem paru wybranych przedstawicieli poszczególnych frakcji, działa na korzyść powieści, dodając jej barw.  Zakończenie pozostaje otwarte, będąc nawet swoistym początkiem kolejnej historii, przejście do ostatniego tomu Trylogii Księżycowej jest więc płynne tak, że nie sposób nie sięgnąć po niego od razu. Całość nadal polecam jako wyjątkową i bardzo wartościową pozycję na liście „trzeba znać”.

Dane ogólne:
Tytuł: Na srebrnym globie
Autor: Jerzy Żuławski
Seria: Archiwum polskiej fantastyki
Wydawnictwo: Solaris
Rok wydania: 2013 (wydanie pierwsze: 1910)
Liczba stron: 358

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: