Dawno nie odwiedzaliśmy
naszego erpegowego kącika. Klasery kart postaci, podręczniki,
kostki – to wszystko porosła gruba warstwa kurzu. Dzisiaj jednak
znowu zaprosimy was do naszej wspaniałej nory, a ja... opowiem wam o
czymś szczególnym. Oto bierzemy na warsztat jedną z tych gier,
których miejsca w moim sercu nie zajmie nic, choćby dalece
doskonalsze, nowsze i piękniejsze: oto Cyberpunk 2020, gra autorstwa
Mike'a Pondsmitha, wydana w roku 1990 nakładem wydawnictwa R.
Talsorian Games, a w Polsce cztery lata później – w 1994 –
dzięki dobroci Copernicus Corporation. Prawie ćwierć wieku temu.
Mamy rok 2020, jednak
historia od trzydziestu lat biegnie torem innym niż nasza – po
zakończeniu zimnej wojny, rozpadzie ZSRR, paru dużych kryzysach
gospodarczych na skalę globalną i międzynarodowych niesnaskach,
które o mało co nie doprowadziły do trzeciej wojny światowej,
państwa straciły na wpływach i znaczeniu na rzecz ogólnoświatowych
korporacji. Stany Zjednoczone nie istnieją i wiele osób nie pamięta
już, czym były – dziś i tak bardziej liczą się Arasaka,
Biotechnica czy Militech. Spółki o zasięgu światowym prywatyzują
każdą dziedzinę życia, począwszy od przemysłu, poprzez
medycynę, infrastrukturę, kończąc na nauce i wojnie. Światem
rządzą niepodzielnie ci, którzy mają – zaś ci, którzy nie
mają, mogą równie dobrze odwalić się i umrzeć... Prawda?
To jednak nie wszystko.
Ciągłe zagrożenie wojną oraz rządy pieniądza doprowadziły do
kilku nowych zjawisk. Pierwszym jest postęp w dziedzinie cybernetyki
– dzisiaj każdy ma wszczepy, które pozwalają mu reagować
szybciej, uczyć się nowych rzeczy poprzez wsuwanie do gniazda na
skroni odpowiednich chipów albo, podłączając własne ciało do
komputera, wchodzić całym umysłem w cyberprzestrzeń i odbierać
ją pięciorgiem zmysłów zamiast najwyżej dwoma. Drugim zaś jest
całkowity upadek norm społecznych, zjawisko określone jako
technoszok lub szok przyszłości – w obliczu postępu
przekraczającego pojmowanie prostego człowieka staje się on
podobny do zaszczutego zwierzęcia, usiłując za wszelką cenę
przetrwać w świecie, który z dnia na dzień stał się zupełnie
obcy. Zamieszki i strzelaniny na ulicach w roku 2020 są normą,
podobnie jak przeludnienie, dewastacja środowiska naturalnego i
niedostatek świeżej żywności, zastępowanej tanimi, paskudnymi
syntetykami.
Gracze wcielają się w
tytułowych cyberpunków – ludzkie odpadki starające się żyć
ponad stan w brudnych, brutalnych miastach przyszłości. Jako
najemnicy, wolni strzelcy lub po prostu zwykłe zbiry muszą chwytać
każdą okazję, by wybić się z miejsca w rynsztoku, jakie
przygotowała im dziejowa konieczność. Cyberpunk 2020 nie jest grą
o bohaterach – jest za to grą o zwykłych ludziach w obcej,
wrogiej rzeczywistości, o dzieciach swoich czasów, brutalnych i
bezwzględnych jak świat, w którym przyszło im żyć. To gra o
istnieniu w złej sytuacji i próbach przekształcenia jej w znośną.
Oczywiście, czasem trafiają się też okazje, by zrobić coś
dobrego... Wcale nie należy jednak na nie liczyć. Postaci graczy
będą zmuszone nawiązywać desperackie sojusze, brać udział w
szemranych, diabelnie niebezpiecznych zleceniach i dokładać
wszelkich starań, by przeżyć kolejny dzień w tym wszechobecnym
wyścigu szczurów – nawet jeśli oznacza to stopniowe
przekształcanie się w maszynę i wydanie własnego człowieczeństwa
na żer nowej popularnej dolegliwości – cyberpsychozie...
Gra powstała w roku
1990, w oparciu o dzieła uznawane za ścisłą klasykę nurtu, jakim
jest cyberpunk, zarówno jeśli chodzi o film, jak i o książki.
Oznacza to, że ta wizja mocno się zestarzała i może miejscami
budzić uśmieszek politowania. W przyszłości według Pondsmitha
każdy uliczny wiracha nosi ze sobą laptopa. Po co? - zapyta dziecię
anno domini 2016 – przecież mamy smartfony! Po co podłączać się
do komputera elektrodami w dobie wynalazków takich jak Oculus Rift?
I jak to nie ma jeszcze latających samochodów? W wyjaśnieniu tego
sekretu skrywa się to, co najbardziej uwielbiam – Cyberpunk 2020
to przyszłość, ale widziana przez kliszę szalonych lat 80,
ówczesnej kultury masowej, podlana synthpopem i thrash metalem,
stylizowana na kiczowaty i przesadzony film akcji klasy B serwowany w
kinach z rodzaju grindhouse. I to w taki sposób należy do tej gry
podchodzić, a zagwarantuje ona wrażenia, których nie jest w stanie
przekazać żadna z innych gier na rynku, nawet tych najnowszych i
najbardziej dopracowanych.
Jak się gra w
Cyberpunka? Należy on do tak zwanej "starej szkoły" gier
fabularnych, a to oznacza, że podręcznik zawiera tabelki na każdą
okazję. O ile rdzeń rozgrywki jest stosunkowo prosty – by
sprawdzić, czy akcja się udała, rzucamy kostką dziesięciościenną,
dodając odpowiedni atrybut (wartości od jednego, czyli
beznadziejnie słabo, do dziesięciu, czyli szczytu ludzkich
możliwości) i umiejętność (od zera do dziesięciu), a całość
porównujemy z zadanym stopniem trudności – o tyle komplikacje
zaczynają się przy opisie walki. Twórca gry, Mike Pondsmith,
postawił sobie za cel stworzenie reguł, które przybliżą starcia
do ideału "szachów ze spluwami" - oznacza to, że
pozabijać się jest niezwykle łatwo, kluczową rolę odgrywa
wykorzystanie osłony, a ten, kto zadziała pierwszy, ma największe
szanse na przetrwanie. Jest brutalnie, a błędy nie są wybaczane.
Sprawę komplikuje fakt, że wspomnianych reguł jest sporo –
inaczej rozstrzyga się walkę wręcz, inaczej strzelanie z
pistoletu, śrutówki, inaczej półautomatu, a jeszcze inaczej
grzeje się serią długą, krótką, na bliski, średni i daleki
dystans... Spamiętanie tego wszystkiego, przynajmniej na początku,
jest trudne.
Rzecz jasna, to
niekoniecznie źle – dla wielu osób, w tym dla mnie, takie
podejście do konstrukcji zasad gry ma swoje uroki. Można by
marudzić, że cierpi na tym dynamika rozgrywki, zwłaszcza że
specyfika świata sama w sobie wymusza co najmniej częste pojawianie
się starć i ktoś, kto powiedziałby coś takiego, miałby trochę
racji. Ale tylko trochę - być może jestem odosobniony w swojej
opinii, uważam jednak, że właśnie dzięki tej złożoności i
surowości zasad walki jest ona emocjonująca, zaś spadek tempa
wcale nie oznacza, że strzelaniny nie trzymają w napięciu. Można
też marudzić, że w Cyberpunku łatwo umrzeć, bo jedno celne
trafienie w głowę wystarczy, by w ośmiu na dziesięć przypadków
posłać kogoś na części zamienne. Tym z kolei marudom polecam
zagrać w wesołe, kolorowe gierki fantasy, gdzie źli ludzie nie
mogą zrobić krzywdy szlachetnym bohaterom – widać nie dorośli
jeszcze do tego, by choćby zbliżyć się do krawędzi.
Odkładając kwestie
sporne na bok – jeśli istnieje jedna rzecz, którą Cyberpunk 2020
robi znakomicie, to jest to tworzenie postaci. Na początek wybieramy
jedną z kilku ról (każda z nich ma swoją unikalną umiejętność
niedostępną pozostałym – rockerzy potrafią oddziaływać na
duże zgrupowania ludzi, gliniarze mogą powoływać się na swój
autorytet, reporterzy na wiarygodność, zaś technik medyczny to
jedyny bohater, który może w ogóle znać się na medycynie), gra
przewiduje jednak możliwość tworzenia własnych, potem standardowo
losujemy lub rozdajemy punkty pomiędzy kilka atrybutów i
umiejętności (lista tych drugich jest dość szeroka, a część z
nich da się stosować w podobnych sytuacjach, niekoniecznie więc
trzeba znać się na absolutnie wszystkim!). A gdy już wykupimy
sprzęt, w tym cybernetyczne usprawnienia dla swoich bohaterów (tych
zaś jest mnóstwo! Tutaj ciekawostka – gracze, których
bohaterowie cierpią na niedomiar gotówki w stosunku do potrzeb mogą
już na samym początku podjąć pewne zobowiązania wobec armii,
którejś korporacji, mafii, a nawet kilku z powyższych, aby dostać
drobną pomoc – rzecz jasna nie trzeba geniuszu, by domyślić się,
że późniejsze zerwanie takiej umowy może mieć pewne przykre
konsekwencje...), przychodzi czas na najciekawsze: dzięki zestawowi
tabel możemy błyskawicznie wygenerować dla naszego herosa
przeszłość obfitującą w spektakularne sukcesy, straszliwe
porażki, romanse, konflikty i znajomości. W ten sposób nawet
siadając do gry bez pomysłu na postać możemy po prostu dać się
porwać losowi i już po chwili mieć interesującego, mocno
zakorzenionego w świecie bohatera, który przeżył już kawał
życia, ma motywację, ugruntowane poglądy na wiele spraw oraz godne
zapamiętania wspomnienia. Zwykle nie ufam tego typu generatorom, ale
ten zrealizowany jest po prostu fantastycznie, wypluwając z siebie
pomysły na wątki, scenariusze, a nawet całe kampanie – w ilości
wystarczającej na całe lata. I to dobrze – względnie szybka, ale
przede wszystkim szczegółowa i przyjemna (tak!) kreacja herosów
jest rzeczą bardzo ważną w grze, w której tak łatwo zginąć.
Jeśli zaś istnieje
jedna rzecz, którą CP2020 zdecydowanie robi źle - to sposób, w
jaki reguły hackingu zostały wprowadzone do rozgrywki. Oczywiście,
specjalnie dla graczy, którzy chcą poczuć się jak gibsonowscy
kowboje cyberprzestrzeni, przygotowano odpowiedni archetyp –
Netrunnerów. Jednak sposób, w jaki gra rozstrzyga długie wyprawy w
cyberprzestrzeń (każdy większy zorganizowany włam musi mieć
przecież wsparcie hackera, który wyłączy alarmy i kamery,
znajdzie bezpieczne wyjście z kompleksu otoczonego przez ochronę
albo przejmie kontrolę nad wieżyczką zanim ta zrobi mielone z
reszty grupy!) wymaga od Mistrza Gry prowadzenia równolegle dwóch
sesji – jednej dla runnera i drugiej dla reszty grupy. Gra
dysponuje mechaniką poruszania się po sieciowych fortecach
zabezpieczeń, toczenia walki z programami obronnymi lub innymi
runnerami i te jej aspekty zostały zrealizowane przyzwoicie, jednak
wdrożenie tego wszystkiego, umiejętne rozdzielanie czasu i uwagi
pomiędzy graczy tak, by żaden z nich nie nudził się na sesji jest
sztuką, którą nie każdy MG jest w stanie przyzwoicie opanować.
(Tutaj ciekawostka –
niedawno pisałem o grze karcianej utrzymanej w podobnym klimacie,
Android: Netrunner. O czym nie wspomniałem wtedy, jest to nowa,
odświeżona i osadzona w nowym uniwersum wersja innej gry, dawniej
nazywanej po prostu Netrunner... Będącej przeniesieniem
cyberpunkowskich zasad hackingu na karciankę. Tak jest – pierwszy
Netrunner powstał właśnie na podstawie CP2020 i słyszałem o
Mistrzach Gry, którzy zastępowali sieciowe włamy wedle podręcznika
szybkimi rozgrywkami w karty!)
Pora na parę słów o
jakości wydania. Krótko mówiąc: jest tragiczne. Podręcznik w
miękkiej oprawie, czarno-biały, wydany na standardowym papierze,
ilustracje rysowane przez samego autora gry, który świetnie czuł
klimat dzieła, które tworzył – i to widać w jego rysunkach! -
ale trochę mniej kwestie perspektywy i proporcji. Polski wydawca,
Copernicus Corporation, wydał grę w 1994, kiedy polski rynek gier
RPG jeszcze dość nieporadnie raczkował, całość więc najeżona
jest literówkami, przekłamaniami w przekładzie, zaś w egzemplarzu
w moim posiadaniu zamieniły się miejscami strony 125 (fragment
rozdziału o sterowaniu pojazdami) i 139 (możliwe efekty uboczne
brania designerskich narkotyków). I wiecie co? Naprawdę wygląda to
obleśnie, ale jednocześnie wręcz potęguje klimat całości.
Wszystko w tym podręczniku krzyczy "oldschool", wali tym
oldschoolem po pysku, chwyta za ręce i wciąga do środka.
Cóż dodać? Ta gra to
kawał mojego życia i masa miłych chwil. Z całą pewnością nie
zestarzała się godnie – wiele osób będzie narzekać na leciwą,
toporną mechanikę albo śmiać się z procesorów o taktowaniu
mierzonym w megahertzach jako szczytu możliwości techniki
przyszłości. Ci właśnie znawcy tematu, rozleniwieni nowiutkimi,
dopracowanymi grami, które grają się same, nigdy w życiu nie
poczują tego, co ci, którzy Cyberpunka oswoili i pokochali ze
wszystkimi jego wadami i przywarami.
Krótko mówiąc: mają
czego żałować.
Dane ogólne:
Tytuł: Cyberpunk 2020
Autor: Mike Pondsmith
Wydawnictwo: Copernicus
Corporation
Rok wydania polskiego:
1994
Liczba stron: 270
Wykorzystane w tekście ilustracje pochodzą z podręcznika do gry i są autorstwa Mike'a Pondsmitha lub jego wspólników.
Na zakończenie - mała ciekawostka. Niegdyś, za czasów telewizyjnej "Dwójki", leciał na niej program poświęcony tematyce różnych gier fabularnych. Widać dość dobitnie, że robiony był przez grupkę zapaleńców, którzy może i nie za dobrze radzili sobie z opowiadaniem o swoim hobby - ale z całą pewnością podeszli do projektu z dużym entuzjazmem. Jakiś czas temu udało mi się znaleźć w mrocznych odmętach YouTube'a odcinek tegoż programu poświęcony właśnie Cyberpunkowi. Gdyby ktoś był ciekaw, zachęcam do obejrzenia!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: