
Niedaleka
przyszłość. Kryzys gospodarczy i parę wojen sprawiły, że w
obecnych Stanach Zjednoczonych jedyny biznes, który dobrze się
trzyma, to produkcja i handel narkotykami. Na tle takiej ponurej
rzeczywistości poznajemy Fisherów – dwójkę rodzeństwa. Starszy
brat, Burton, jest byłym komandosem, inwalidą wojennym, który nosi
trwałe psychiczne blizny po służbowych implantach. Młodsza
siostra, Flynne, za dnia pracuje w Hefty Mart, rodzaju sklepu, który
dzięki technologii druku 3D produkuje i sprzedaje przedmioty
codziennego użytku – w nocy zaś bierze udział w nielegalnych
grach sieciowych typu virtual reality jako profesjonalistka pod
pseudonimem "Kruchy Lód". W czasie jednego z takich zleceń
staje się świadkiem brutalnego morderstwa, zaś wkrótce potem
kontaktują się z nią nieznajomi, którzy wyjaśniają, że gra
wcale nie jest grą, a... transmisją z odległej, katastrofalnej
przyszłości, w której bogacze toczą ciągłą walkę o władzę w
opustoszałym Londynie – teraz tylko od Flynne zależy, czy
tożsamość sprawcy zostanie odkryta.
Już
od samego początku widać, że "Peryferal" jest książką
noszącą typowe znamiona twórczości Gibsona – składa się z
ponad setki krótkich rozdziałów, w których narracja przeskakuje
pomiędzy dwiema różnymi rzeczywistościami: niedaleką
przyszłością, zamieszkiwaną przez Burtona i Flynne, a
przyszłością odległą, po masowej zagładzie rodzaju ludzkiego,
gdzie pozostali bohaterowie próbują namierzyć sprawcę morderstwa,
które widziała Flynne. To, w połączeniu z tendencją Gibsona do
tworzenia barwnych scen, w których zupełnie nic nie sugeruje, które
informacje są ważne dla fabuły sprawia, że w lekturze bardzo
łatwo się zgubić. Jeśli jednak zdołamy przebić się przez tę
grubą skorupę i nawiązać łączność z autorem, zacząć nadawać
na takich samych falach jak on, odkryjemy, że trzymamy w rękach
kawał dobrej powieści detektywistycznej, ze świetną, choć dość
klasyczną intrygą, zupełnie nietypową konstrukcją świata
przedstawionego i masą ciekawie zrobionych postaci.
Właśnie,
bohaterowie. Tutaj sprawa jest co najmniej interesująca, bo w żadnym
miejscu nie zadano sobie trudu, aby jakoś szczególnie dokładnie
ich zarysować – wiemy o nich tyle, ile napisano, to znaczy niezbyt
wiele, choć każdy z nich posiada jakąś jedną albo dwie cechy
odróżniające ich od reszty – a mimo to, w miarę jak czytelnik
oswaja się z książką, każdego z nich zaczyna się w jakiś
sposób... czuć. Trudno to wyjaśnić, ale na samym końcu sprawia,
że naprawdę trudno się z nimi rozstać. Przykładem niech będzie
Conner, kolega Burtona z wojska - z ich dwóch miał zdecydowanie
mniej szczęścia, stracił bowiem nogę, przedramię jednej oraz
wszystkie palce drugiej ręki. Przykuty do czegoś pomiędzy wózkiem
inwalidzkim a motocyklem obwieszonym zautomatyzowaną bronią spędza
wieczory na jeżdżeniu po ulicach i szukaniu zaczepki. Z początku
wydaje się niebezpiecznym szaleńcem, jednak z biegiem czasu ukazuje
bardziej ludzką twarz – lekko zwichrowanego, jednak w gruncie
rzeczy sympatycznego gościa z ciut absurdalnym poczuciem humoru.
Wspomniałem
o świecie przedstawionym – a ukazano go w niesamowicie nastrojowy,
wciągający sposób. Klimat budują właśnie takie drobne smaczki,
o których Gibson wspomina mimochodem: przyczepa campingowa zalepiona
pianką z polimerów, przez co wygląda bardziej jak gniazdo os niż
ludzkie mieszkanie, wózek inwalidzki przypominający czołg, hełm
do virtual reality nazwany lapidarnie "koroną królewny
Śnieżki" czy prowokujący zachowania psychotyczne gaz bojowy o
slangowej nazwie "dobra zabawa" – niby nic, a jednak sam
rysuje się przed oczami obraz świata niedalekiej przyszłości,
gdzie wszystko, ale to absolutnie wszystko ma się ku jak
najgorszemu. Świetnie kontrastuje to z tą drugą przyszłością –
z piękną zabudową londyńskiej starówki, wszechobecnym
przepychem, czystością i bogactwem – światem, w którym za
artystkę uchodzi kobieta tatuująca sobie całe ciało, a potem w
czasie rutynowego zabiegu kosmetycznego zdzierająca z siebie
naskórek w jednym dużym kawałku, kolejnym do kolekcji. Albo takim,
w którym można sobie pozwolić na zamieszkanie w "strefie
cosplayu" – wydzielonej dzielnicy, w której żyje się tak,
jak przed setkami lat, gdzie zakaz wjazdu lub wlotu mają wszelkie
nowoczesne pojazdy i obowiązuje ścisły, zgodny z realiami
dresscode.
Podsumujmy.
Czy "Peryferal" rzeczywiście jest powieścią tak wybitną
jak najgłośniejsze dzieła jego twórcy? Z pewnością nie, choć
pojawia się tu kilka świeżych, odkrywczych myśli. Czy jest
powieścią dobrą? To zdecydowanie kwestia gustu – ja czytając go
bawiłem się przednio, zdaję sobie jednak sprawę z tego, że taka
forma opowiadania historii nie dla każdego okaże się możliwa do
zniesienia. To może inaczej: czy warto przeczytać "Peryferala"?
Na
to pytanie odpowiedzieć mogę wyłącznie twierdząco.
Dane
ogólne:
Tytuł
oryginału: Peripheral
Autor:
William Gibson
Wydawnictwo:
MAG
Seria
wydawnicza: Uczta Wyobraźni
Rok
wydania polskiego: 2016
Liczba
stron: 512
O, jak się lubi i ceni Gobsona, to się wcześniej czy później sięga po każdą jego powieść.
OdpowiedzUsuńTo coś jak teraz robi Uotr, hmm...
UsuńGibson Wielkim Pisarzem Był!
Usuń