Wydawnictwo Sol Invictus w ciągu ostatniego roku zdążyło
uraczyć nas wieloma świetnymi pozycjami z kultowym już „Lisem” na czele, do tej
pory tematycznie oscylowało jednak wokół jednego motywu: superbohatera nie
tylko na miarę naszych czasów, ale i przystającego do polskiej rzeczywistości.
Młody człowiek u progu kariery, wiedzący już, że nic z tego nie będzie,
gnębiony przez własne porażki, który otrzymuje od losu coś specjalnego… Brzmi
bardzo klasycznie, prawda? Okazuje się jednak, że bardzo różni się od idealnych
do bólu bohaterów z zachodu. Właśnie ta cecha, ta inność, niemalże dojrzalsze i
przez to tylko jeszcze bardziej interesujące ujęcie tematu tak odróżnia pozycje
Sol Invictus od wielu innych dostępnych na rynku. Do tej chlubnej kolekcji
dołączy niedługo, bo już za kilka dni, pozycja kolejna, do której podeszłam z
naprawdę sporym entuzjazmem, jako że wydawała się klimatycznie idealnie trafiać
w moje gusta. Ale klimat to przecież nie wszystko… Dane mi było zapoznać się z „Dinomantą”
(bo o tym komiksie mowa) jeszcze przed premierą, a wszystkie moje nadzieje i
oczekiwania zostały spełnione z nawiązką.
Ludzkość przetrwała zagładę, ukrywając się w specjalnie
przygotowanych do tego schronach. Co się właściwie stało? O tym mówią już tylko
legendy oraz zapiski w starych księgach, a spora część wiedzy na temat tego, co
było, została utracona. Kilka kolejnych pokoleń zdążyło się narodzić, zanim
człowiek zdecydował się wyjść, zanim uznał, że być może jest już bezpiecznie. W
pewnym sensie było. Brakło wojen, zniknęły miasta, cywilizacja, technologia…
Nikt jednak nie spodziewał się, że odrodzą się gatunki dawno wymarłe – między
innymi dinozaury. W wielkiej puszczy, jaką stała się nasza planeta, życie jest
dość prymitywne, niemniej jednak nadal żywa jest w ludziach nadzieja na
odtworzenie dawnej świetności. Poprowadzić ma ich do tego wybraniec – ktoś
obdarzony wyjątkowymi umiejętnościami, charyzmatyczny wódz i biegły w swej
sztuce wojownik. Który z młodych mężczyzn nie chciałby nim być? Tymczasem
puszczę przemierza Perun. Uważa się za prostego handlarza, pragnącego jedynie
przetrwać szczęśliwie kolejny dzień, ale zdecydowanie jest w nim coś
szczególnego…
Dinozaury? Jakim cudem? Nie wiem, nie przychodzi mi do głowy
żadne wytłumaczenie tego zjawiska, ale wizja sama w sobie jest bardzo urokliwa.
Konflikt człowieka z naturą w tak skrajnym wydaniu nadaje fabule posmak
ciągłego zagrożenia. Jak sobie z tą sytuacją radzą ludzie? Różnie. Pozostają
jednak podzieleni klasycznie na tych „zwykłych” i „cwaniaków”. „Dinomanty” z
tej przyczyny nie uznałabym za typowy survival (chociaż nadal stanowi to motyw
przewodni), jako że porusza tematy bardziej skomplikowane i głębsze, jak społeczne
interakcje w rzuconej na pożarcie, mocno przetrzebionej grupie ludzi.
Wyjątkowo ciekawie prezentuje się postać głównego bohatera.
Już samo jego imię wskazuje, że będziemy mieli do czynienia z kimś wyjątkowym –
czyżby to ten chosen one, który ma świat zbawić i naprostować? Czytając jednak
opis dostępny w zapowiedziach na fanpage’u wydawnictwa spodziewałam się, że
pozycja ta będzie po prostu przygodami pewnego (nie)zwykłego człowieka w
świecie po zagładzie - i tu się myliłam. Perun, poza oczywistym zestawem
umiejętności pozwalających na przetrwanie w każdych warunkach posiada też pewną
specyficzną umiejętność… Mamy więc superbohatera, chociaż wrzuconego w zupełnie
inną konwencję. Jest to wyjątkowo udane połączenie.
Wizualnie „Dinomanta” prezentuje się po prostu pięknie. Od
pierwszej strony zwraca uwagę cieszącą oko kolorystyką. Kadry utrzymane są
głownie w zieleni, która odcieniem przechodzi od zgaszonych tonów,
charakterystycznych dla scenek postapo do kontrastów z czerwienią w przypadku
bardziej dynamicznych wydarzeń, pozwalając jeszcze lepiej wczuć się w nastrój. Bardzo
przypadła mi do gustu wyrazista, ostra kreska oraz wyjątkowo szczegółowe
rysunki postaci – mimika twarzy i język ciała zostały narysowane po prostu
bajecznie, wzbogacone o cieniowanie dają obraz najwyższej jakości. Do tego
stopnia, że podczas czytania nie miałam żadnego problemu z wyobrażeniem dobie
Peruna w animacji bądź jako rzeczywistej postaci, z odwzorowaniem jego sposobu
poruszania się i gestykulacji. Jest on też, trzeba przyznać, jednym z
najprzystojniejszych komiksowych bohaterów, jakich było mi dane oglądać. Panie
Gutkowski, panie Oleksów, pani Stolpe – dobra robota.
Ostatecznie „Dinomanta” przez wciągającą fabułę i doskonałe
wykonanie wskoczył od razu na pozycję mojego komiksowego faworyta. Warto było
go przeczytać już dla samej strony wizualnej, nie znaczy to jednak, że przedstawiona
historia jest w jakiś sposób mniej zasługująca na uwagę. Brakuje mi trochę
szczegółów na temat wydarzeń, które doprowadziły do obecnej sytuacji ludzkości,
ogólnikowe wyjaśnienia prowokują więcej pytań niż dają odpowiedzi, chociaż rozumiem,
że miały tylko stworzyć kontekst dla właściwej akcji. Całość po prostu
intryguje, a sądząc z zapowiedzi, jaką daje nam pierwszy zeszyt serii, zostało
jeszcze dużo do opowiedzenia. Premiera „Dinomanty” będzie miała miejsce na
tegorocznym Pyrkonie, zapraszam więc do zapoznania się na miejscu wszystkim,
którzy się wybierają (i – oczywiście – opowiedzcie jak było!), a ja sama proszę
wszelkie czytające to bóstwa o dar cierpliwości, bo spokojnie doczekać części
drugiej będzie trudno.
Za udostępnienie komiksu dziękuję wydawnictwu Sol Invictus.
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Dinomanta: Prolog
Autor: Michał Rudzki (scenariusz), Filip Gutowski (ilustracje), Iga Stolpe, Jakub Oleksów (kolor)
Wydawnictwo: Sol Invictus
Yeeee, komiks postapo! Dla mnie, dla mnie!
OdpowiedzUsuń