Resztę serii udało nam się dozbierać krótko potem - a raczej w kolejnym wypadzie księgarnianym, kiedy to zastanawialiśmy się, którą z trzech książek wziąć najpierw, po czym oczywiście zdecydowaliśmy się na wszystkie. Klasyka gatunku po prostu. Przy okazji zdarzyło nam się ocenić zawartość i obsługę trzech krakowskich sieciówek, i wyszło nam, że: a) Matras nie ma albo nie wie, czy ma, a książki widniejące w systemie nie istnieją w rzeczywistości; b) Empik ma w zasadzie co trzeba, ale nakleja durne naklejki na okładki, co powoduje ich uszkodzenie - dysponowali sześcioma egzmeplarzami "Trawy", każdy z jednakowo obdartym lakierem na okładce, ale o obniżce ceny nie ma mowy; c) Świat Książki albo ma w ilości stosowej, albo nie ma wcale, ale przynajmniej obsługa wie, co robi bez wielkiej krzątaniny. A że wpadło 20% rabatu i karta stałego klienta, to plebiscyt na ulubioną sieciówkę wygrał ostatni. Przy czym i tak wciąż zastanawiam się, czmuśmy tego po prostu nie zamówili w internetach... cóż, księgarniany szwend ma swój urok, a zwłaszcza, jeśli uczczony zostaje wieczorkiem na pysznej kawie w jakimś przytulnym miejscu.
1. "Trawa" Sheri S. Tepper. Jedna z książek, których opis mnie bardziej zainteresował, poza tym - zielona! A ilustracja okładkowa jest po prostu cudowna. Więcej zieleni proszę, Magu!
2. "Przedrzeźniacz" Waltera Tevisa. Objętościowo mniejszy, ale wcale nie mniej interesujący. Milczek już czytał i się był zachwycił, odpowiednio zmotywowany napisze niedługo kilka słów.
3. "Drugie odkrycie ludzkości. Norstrilia" Cordwainer Smith (musiałam wygooglać profil autora - to imię jest tak specyficzne, że odruchowo uznałam go za kobietę). Ma koteła na okładce! Fajnego koteła! I to dwie książki w jednej!
4. "Upadek Hyperiona" Dana Simmonsa. Ciąg dalszy recenzowanej już przez Milczka książki, również już przeczytana, do napisania. Dostałam spoiler zakończenia. I tak zamierzam przeczytać.
Tym samym kolekcja Artefaktów jest u nas oficjalnie i szczęśliwie kompletna, i tęsknimy za kolejnymi, niestety przyjdzie nam poczekać aż do lutego...
Dalszymi dwoma sztukami uraczył nas Drageus Publishing House, a są to "Red Rising: Złota Krew" i "Red Rising: Złoty Syn" Pierce'a Browna. Recenzja tomu pierwszego ukazała się już na blogu, pisana przez Milczka, jednak paczka z nowym, o wiele ładniejszym wydaniem skłoniła i mnie do wzięcia jej w swoje ręce, więc niedługo pojawi się druga recenzja.
Swoją drogą, dotarła do mnie informacja, że tom drugi został książką roku w plebiscycie Goodreads Choice Awards 2015 - cóż, wiedzą, na co głosują, liczę więc na to, że obie mnie wciągną i nie puszczą. Chociaż już na same okładki mogę się gapić długo - te przejścia twarzy w czaszkę są urokliwie upiorne.
Na zdjęcie niestety nie załapała się jeszcze jedna nowość u nas - "Złamane pióro" Małgorzaty Borochowskiej, podarowane nam do recenzji przez samą autorkę; zbyt spieszyłam się z robieniem zdjęć i zapomniałam, że jest jeszcze stosik przy łóżku, który pilnie poleca się do pisania... Nadrobię to tym, że recenzja ukaże się już niedługo, a książka nalećy zdecydowanie do tych ciekawszych, choć, oczywiście, nieidealnych.
Na "Mag: Wstąpienie" ostrzyłam sobie zęby już od jakiegoś czasu, jednak w obiegu dostępne są już tylko egzemplarze używane, w różnym stanie i z różnymi cenami. To jeden z podręczników, które po prostu musiałam mieć - i znać - ponieważ żadna inna książka chyba nie zawiera w sobie tyle magii. Jest ponadto podręcznikiem pięknie wydanym, opatrzonym cudownymi ilustracjami, choć pobieżny rzut oka ukazuje, że mechanika może być dość skomplikowana, zwłaszcza dla początkującego... a ja mam ambicje na prowadzenie tegoż zjawiska.
Druga rzecz to Milczkowe "Psy w Winnicy" (Dogs in the Vineyard) D. Vincenta Bakera, coś, co on sam zdecydował sie prowadzić, więc zapewne niedługo zostanie zagrane. Książeczka, w porównaniu do poprzedniej, malutka i cienka, ale zdecydowanie nie mniej wartościowa, i różniąca się bardzo klimatem. Psy Pana na Dzikim Zachodzie? O raju, to będzie dziwne. I ciekawe. Poza tym wszystkim, okładka jest bardzo urokliwa, choć aż się prosi o wersję twardą.
I znów - stosik na przyszły miesiąc już się tworzy, a choć książek w nim może być jeszcze mniej, to zdecydowanie objętościowo będą większe. O wiele... dwie z nich już leżą przede mną i przyciągają wzrok jak magnes. Życzcie mi tylko więcej czasu na czytanie!
Cudnie prezentuje się ta Artefaktowa kolekcja! No więc życzę, co mi tam :)))
OdpowiedzUsuńŻyczę w takim razie o wiele więcej czasu na czytania. Na pewno się przyda!
OdpowiedzUsuńHa, mnie już tylko "Upadku Hyperiona" brakuje. ^^ Za to "Przedrzeźniacz" mnie jednak rozczarował.
OdpowiedzUsuńEch, pograłoby się jakąś lekką sesyjkę...
"Przedrzeźniacza" akurat bardzo polubiłem - dlatego, że był... inny. Dziwnie ciepły jak na postapokaliptyczne sf w klimatach Idiokracji. Zabawnym zbiegiem okoliczności, akurat o "Upadku Hyperiona" nie mogę powiedzieć tego samego. Że go bardzo polubiłem, znaczy się.
UsuńEch, sesje! Sam bym zagrał, ale od pewnego czasu wyłącznie prowadzę - i wyłącznie online. Za mało czasu, a kiedy jest czas, dziwnym trafem nigdy nie ma z kim zagrać. Żal mi, bo na "Psy..." polowałem od jakiegoś czasu i muszę powiedzieć - świetnie to wygląda na papierze. Mechanika konfrontacji, na przykład, to czysta poezja, geniusz i prostota w jednym.