Zachwyt całością i rozczarowanie
zakończeniem – to najważniejsze dwa odczucia, które pamiętam z
lektury "Hyperiona". Wydawałoby się więc logicznym
następstwem, że kiedy tylko kolejny tom pojawi się na sklepowych
półkach, rzucę się na niego z szałem. By poznać ciąg dalszy –
musiałem poznać ciąg dalszy! - oraz by jeszcze raz poczuć ten sam
zachwyt. Wiadomo jednak, że im doskonalszy pierwowzór, tym trudniej
mu dorównać, tym trudniej stworzyć kontynuację, która sprosta
wszystkim tym oczekiwaniom, które stawia przed nią rozkochany w
oryginale czytelnik. Czy Dan Simmons stanął na wysokości zadania i zdołał pobić sam siebie?
"Upadek" podejmuje opowieść w tym
samym punkcie, w którym porzucił ją pierwowzór: pielgrzymi, w
składzie nieco uszczuplonym, ale względnie w dobrym stanie,
docierają wreszcie do doliny mieszczącej Grobowce Czasu, gotowi na
spotkanie z Dzierzbą. W samą porę - cała Hegemonia staje bowiem
na progu wojny, gdy siły Wygnańców docierają na Hyperiona i
przegrupowują się. Wkrótce padną pierwsze salwy. Rada Sieci
rozpoczyna obrady poświęcone dalszemu rozwojowi wypadków. W tym
samym czasie na promenadę przybywa Joseph Severn – cybryd, twór
posiadający może ludzkie ciało, ale zamieszkiwane przez sztuczną
inteligencję. Severn podaje się za artystę, rysownika, którego
rolą w całym tym zamieszaniu jest uwiecznienie dla potomności
wielkich i kluczowych chwil, które wkrótce nadejdą, prawdziwy
powód jego obecności tam jest jednak nieco inny: sny. Z jakiegoś
powodu śni o Pielgrzymach, w sposób taki, jakby pośród nich
przebywał i z nimi podróżował. Snami tymi żywo zainteresowana
jest prezydent Hegemonii, Meina Gladstone, upatrując w nich
odpowiedzi na nurtujące ją pytania...
Pierwsza rzecz, która
rzuca się w oczy, to odmienność struktury "Upadku..." od
oryginału. Zamiast kilku obszernych części, sequel dzieli się na
kilkadziesiąt krótkich rozdziałów, w których narracja
przeskakuje pomiędzy postaciami, miejscami i wydarzeniami. Może i
to nic dziwnego – w końcu każdy z Pielgrzymów już opowiedział
swoją historię, dalsze podtrzymywanie pierwotnej formy nie miałoby
sensu – ale i tak odczułem zmianę, dysonans, wrażenie jakiejś
utraconej spójności. To jednak nie jest jedyna różnica, pojawia
się bowiem nowy główny bohater, spychając na dalszy plan
Pielgrzymów i ich misję. Efekt podobny do tego obserwowanego w
rodzimej sadze Sapkowskiego – nagły i toksyczny spadek zawartości
Wiedźmina w "Wiedźminie". Jak się z resztą potem
okazuje, ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu, ów "nowy"
główny bohater, Joseph Severn, to tak naprawdę stary znajomy –
nie chcę zdradzić zbyt wiele, choć to prawie oczywiste. Szybko z
resztą dowiadujemy się, kto to taki.
Tak więc część
rozdziałów prezentowana jest z perspektywy Severna (gdzie on jest
narratorem, w dodatku – o, zgrozo! - pierwszoosobowym), część z
perspektywy pielgrzymów (Severn nadal jest narratorem), część z
perspektywy kilku innych bohaterów (gdzie nie wiadomo, kto właściwie
jest narratorem i skąd to wszystko wie). Po tym, do czego
przyzwyczaił "Hyperion", ciężko jest przestroić się na
tak powszechną, tak typową, powiedziałbym nawet, że tak pospolitą
formę prowadzenia opowieści.
Wraz ze zmianą tego
narracyjnego środka ciężkości, zmienia się też skala wydarzeń.
Do tej pory pokazano nam tylko Pielgrzymów i ich wędrówkę, a ich
opowieści tworzyły delikatny, kusząco rozmazany kontur świata "na
zewnątrz" – tutaj cały ten zewnętrzny świat zostaje
rzucony nam w twarz, zaś zamiast dramatu siódemki wędrowców
zmierzających ku zgubie obserwować musimy dramat miliardów istnień
na progu nieuniknionej zagłady. Wydarzenia nabierają też tempa
znacznie szybciej, niż miało to miejsce w pierwszej części,
sprawnie zwiększając napięcie.
Jak to kontynuacje mają w
zwyczaju – wiele motywów, które pojawiły się w "Hyperionie",
pojawia się i tutaj, w formie obszerniejszej i bardziej rozwiniętej.
Wyjaśniono, czym jest i jak działa TechnoJądro, czym naprawdę są
transportale albo o co naprawdę chodzi z Wygnańcami... Dopiero
teraz można docenić rozmach i spójność świata przedstawionego.
Oczywiście, oprócz odpowiedzi pojawiają się też nowe pytania,
dzięki czemu powstaje tak miłe wrażenie, że opowieść nie
wyczerpuje świata.
Warsztatowo, językowo, "Upadek"
trzyma poziom oryginału – jest dobry, jest nawet bardzo dobry,
czyta się go płynnie i bez zgrzytów, choć wrażenie to w pewnym
stopniu umniejszane jest przez brak ciągłości w stosunku do
oryginału. Wiem, marudzę, wiem też, że ciężko jest napisać
kontynuację arcydzieła, muszę jednak wspomnieć koniecznie o
jednej rzeczy, która absolutnie mnie zachwyciła. Chodzi o
fragmenty, w których pojawia się osoba Ummona. Ummon jest sztuczną
inteligencją, jedną z najstarszych, najważniejszych w całym
TechnoJądrze. Cechuje go bardzo charakterystyczny sposób
wypowiadania się – za pomocą koanów. Czytając dialogi bohaterów
z Ummonem – a ma to miejsce dopiero pod koniec całej powieści –
doznałem tego samego wrażenia, które miałem, czytając
"Hyperiona", wrażenie obcowania z czymś niesamowitym,
odkrywczym i pięknym. Być może więc jest w "Upadku" coś
z tej dawnej magii...
Czytając moje powyższe narzekania,
możecie mieć wrażenie, że "Upadek" do gustu mi nie
przypadł. To wrażenie będzie słuszne – nie jest tak genialny,
jak genialny był oryginał. Nie ma w nim tego powiewu świeżej
znakomitości, którym w "Hyperionie" można było się
zachłysnąć. Jest to jednak kontynuacja jednego z największych
dzieł sci-fi w ogóle, w dodatku taka, która w satysfakcjonujący
sposób rozwija i zamyka wiele wątków ledwie napomkniętych przez
swojego starszego brata – ale to nie "Hyperion", to
zupełnie inna książka. To ani dobrze, ani źle. Powiem więcej!
Jeśli potraktować "Upadek Hyperiona" nie tyle jako
kontynuację, o ile jako powieść na motywach oryginału, a przez to
uwolnić go od piętna, jakim naznaczyły go tak chlubne początki,
okazuje się, że sam w sobie jest dobrą, wartą lektury powieścią.
I z takim podejściem należy go czytać. Pozwólcie sobie na tę
drobną profanację legendy – na pewno nie pożałujecie.
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: The Fall of Hyperion
Autor: Dan Simmons
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 624
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 624
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: