niedziela, 20 grudnia 2015

Im więksi, tym mocniej upadają - "Upadek Hyperiona" Dana Simmonsa

Zachwyt całością i rozczarowanie zakończeniem – to najważniejsze dwa odczucia, które pamiętam z lektury "Hyperiona". Wydawałoby się więc logicznym następstwem, że kiedy tylko kolejny tom pojawi się na sklepowych półkach, rzucę się na niego z szałem. By poznać ciąg dalszy – musiałem poznać ciąg dalszy! - oraz by jeszcze raz poczuć ten sam zachwyt. Wiadomo jednak, że im doskonalszy pierwowzór, tym trudniej mu dorównać, tym trudniej stworzyć kontynuację, która sprosta wszystkim tym oczekiwaniom, które stawia przed nią rozkochany w oryginale czytelnik. Czy Dan Simmons stanął na wysokości zadania i zdołał pobić sam siebie?

"Upadek" podejmuje opowieść w tym samym punkcie, w którym porzucił ją pierwowzór: pielgrzymi, w składzie nieco uszczuplonym, ale względnie w dobrym stanie, docierają wreszcie do doliny mieszczącej Grobowce Czasu, gotowi na spotkanie z Dzierzbą. W samą porę - cała Hegemonia staje bowiem na progu wojny, gdy siły Wygnańców docierają na Hyperiona i przegrupowują się. Wkrótce padną pierwsze salwy. Rada Sieci rozpoczyna obrady poświęcone dalszemu rozwojowi wypadków. W tym samym czasie na promenadę przybywa Joseph Severn – cybryd, twór posiadający może ludzkie ciało, ale zamieszkiwane przez sztuczną inteligencję. Severn podaje się za artystę, rysownika, którego rolą w całym tym zamieszaniu jest uwiecznienie dla potomności wielkich i kluczowych chwil, które wkrótce nadejdą, prawdziwy powód jego obecności tam jest jednak nieco inny: sny. Z jakiegoś powodu śni o Pielgrzymach, w sposób taki, jakby pośród nich przebywał i z nimi podróżował. Snami tymi żywo zainteresowana jest prezydent Hegemonii, Meina Gladstone, upatrując w nich odpowiedzi na nurtujące ją pytania...

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to odmienność struktury "Upadku..." od oryginału. Zamiast kilku obszernych części, sequel dzieli się na kilkadziesiąt krótkich rozdziałów, w których narracja przeskakuje pomiędzy postaciami, miejscami i wydarzeniami. Może i to nic dziwnego – w końcu każdy z Pielgrzymów już opowiedział swoją historię, dalsze podtrzymywanie pierwotnej formy nie miałoby sensu – ale i tak odczułem zmianę, dysonans, wrażenie jakiejś utraconej spójności. To jednak nie jest jedyna różnica, pojawia się bowiem nowy główny bohater, spychając na dalszy plan Pielgrzymów i ich misję. Efekt podobny do tego obserwowanego w rodzimej sadze Sapkowskiego – nagły i toksyczny spadek zawartości Wiedźmina w "Wiedźminie". Jak się z resztą potem okazuje, ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu, ów "nowy" główny bohater, Joseph Severn, to tak naprawdę stary znajomy – nie chcę zdradzić zbyt wiele, choć to prawie oczywiste. Szybko z resztą dowiadujemy się, kto to taki.

Tak więc część rozdziałów prezentowana jest z perspektywy Severna (gdzie on jest narratorem, w dodatku – o, zgrozo! - pierwszoosobowym), część z perspektywy pielgrzymów (Severn nadal jest narratorem), część z perspektywy kilku innych bohaterów (gdzie nie wiadomo, kto właściwie jest narratorem i skąd to wszystko wie). Po tym, do czego przyzwyczaił "Hyperion", ciężko jest przestroić się na tak powszechną, tak typową, powiedziałbym nawet, że tak pospolitą formę prowadzenia opowieści.

Wraz ze zmianą tego narracyjnego środka ciężkości, zmienia się też skala wydarzeń. Do tej pory pokazano nam tylko Pielgrzymów i ich wędrówkę, a ich opowieści tworzyły delikatny, kusząco rozmazany kontur świata "na zewnątrz" – tutaj cały ten zewnętrzny świat zostaje rzucony nam w twarz, zaś zamiast dramatu siódemki wędrowców zmierzających ku zgubie obserwować musimy dramat miliardów istnień na progu nieuniknionej zagłady. Wydarzenia nabierają też tempa znacznie szybciej, niż miało to miejsce w pierwszej części, sprawnie zwiększając napięcie.

Jak to kontynuacje mają w zwyczaju – wiele motywów, które pojawiły się w "Hyperionie", pojawia się i tutaj, w formie obszerniejszej i bardziej rozwiniętej. Wyjaśniono, czym jest i jak działa TechnoJądro, czym naprawdę są transportale albo o co naprawdę chodzi z Wygnańcami... Dopiero teraz można docenić rozmach i spójność świata przedstawionego. Oczywiście, oprócz odpowiedzi pojawiają się też nowe pytania, dzięki czemu powstaje tak miłe wrażenie, że opowieść nie wyczerpuje świata.


Warsztatowo, językowo, "Upadek" trzyma poziom oryginału – jest dobry, jest nawet bardzo dobry, czyta się go płynnie i bez zgrzytów, choć wrażenie to w pewnym stopniu umniejszane jest przez brak ciągłości w stosunku do oryginału. Wiem, marudzę, wiem też, że ciężko jest napisać kontynuację arcydzieła, muszę jednak wspomnieć koniecznie o jednej rzeczy, która absolutnie mnie zachwyciła. Chodzi o fragmenty, w których pojawia się osoba Ummona. Ummon jest sztuczną inteligencją, jedną z najstarszych, najważniejszych w całym TechnoJądrze. Cechuje go bardzo charakterystyczny sposób wypowiadania się – za pomocą koanów. Czytając dialogi bohaterów z Ummonem – a ma to miejsce dopiero pod koniec całej powieści – doznałem tego samego wrażenia, które miałem, czytając "Hyperiona", wrażenie obcowania z czymś niesamowitym, odkrywczym i pięknym. Być może więc jest w "Upadku" coś z tej dawnej magii...

Czytając moje powyższe narzekania, możecie mieć wrażenie, że "Upadek" do gustu mi nie przypadł. To wrażenie będzie słuszne – nie jest tak genialny, jak genialny był oryginał. Nie ma w nim tego powiewu świeżej znakomitości, którym w "Hyperionie" można było się zachłysnąć. Jest to jednak kontynuacja jednego z największych dzieł sci-fi w ogóle, w dodatku taka, która w satysfakcjonujący sposób rozwija i zamyka wiele wątków ledwie napomkniętych przez swojego starszego brata – ale to nie "Hyperion", to zupełnie inna książka. To ani dobrze, ani źle. Powiem więcej! Jeśli potraktować "Upadek Hyperiona" nie tyle jako kontynuację, o ile jako powieść na motywach oryginału, a przez to uwolnić go od piętna, jakim naznaczyły go tak chlubne początki, okazuje się, że sam w sobie jest dobrą, wartą lektury powieścią. I z takim podejściem należy go czytać. Pozwólcie sobie na tę drobną profanację legendy – na pewno nie pożałujecie.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: The Fall of Hyperion
Autor: Dan Simmons
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 624

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: