niedziela, 8 listopada 2015

Zapomnij o śmierci - "FUTU.RE" D. Głuchowskiego

"No dalej, sukinsyny, chcecie żyć wiecznie?", pytał sierżant Daniel "Dan" Daly w okopach pod Belleau Wood. I chociaż okrzyk ten miał ledwie zagrzać do boju przelęknionych przeważającymi siłami wroga żołnierzy, porusza kwestię bardzo ważną, choć powszechną jak powietrze – strach przed śmiercią. Boimy się odejść, boimy się tego, co czeka nas potem, boimy się zostawić nasze sprawy bez rozstrzygnięcia i naszych bliskich bez opieki - już na zawsze. I chociaż prędzej czy później większość z nas godzi się z myślą, że nic nie trwa wiecznie, raz na jakiś czas pojawia się myśl – co by było, gdyby nie było obowiązku umierać? Próbą odpowiedzi na właśnie to pytanie jest dość młoda jeszcze powieść Dimitrija Aleksiejewicza Głuchowskiego, "Futu.re".

Tak więc – dzięki wszechpotędze biotechnologii pokonaliśmy śmierć. Wystarczy drobna wirusowa inokulacja (a partia obecnie rządząca zadbała już o to, by był on dosłownie wszędzie, nawet w wodzie pitnej), a ofiara przestaje się starzeć. Już na zawsze. Konsekwencji takiego stanu rzeczy nie trzeba szukać daleko – w krótkim czasie zrobiło się nas zdecydowanie zbyt wielu. W przyszłości mieszka się w sześcianach dwa na dwa na dwa metry, metro jest jeszcze bardziej zatłoczone, podobnie na ulicach piętrowych aglomeracji sięgających aż powyżej chmur tłum nigdy nie ustaje. Dlatego, aby uniknąć jeszcze większego przeludnienia, surowo zabroniono posiadania dzieci. Na straży tego zakazu czuwa paramilitarna formacja - Falanga. Skryci za maskami wyobrażającymi oblicza greckich bóstw, jej członkowie, zwani Nieśmiertelnymi wyszukują nielegalnych ojców i matki, ścigają ich i dopadają, stawiając przed wyborem – aborcja albo... akceleracja. Akcelerator – to kontra na wirus nieśmiertelności. Powoduje, że w ciągu dziesięciu lat zaszczepiony w błyskawicznym tempie usycha i więdnie. To koncentrat z najstraszliwszego wroga człowieka – starości. W ten sposób liczba ludzi w Europie utrzymuje się na stałym poziomie. W ten sposób wszyscy ludzie w sędziwym wieku traktowani są na równi z, nie przymierzając, trędowatymi, a na dzieci patrzy się z niesłabnącym zgorszeniem.

717, prywatnie Jan, główny bohater powieści, jest Nieśmiertelnym – i Nieśmiertelnym świetnym w swoim fachu, zajadłym i bezlitosnym służbistą. Nie ma jednak szczęścia, wszak pomimo tych przymiotów tak pożądanych u ludzi jego profesji pozostaje nędznym zastępcą dowódcy oddziału. Skazany na ciasny pokoik w mieszkalnym megabloku i cierpiący z powodu ciągłych ataków klaustrofobii, zasypia tylko dzięki uderzeniowej dawce gorzałki. Jednak pewnego dnia coś w końcu ma się zmienić – oto kontaktuje się z nim sam senator Erich Schryer, oferując mu szansę, by wreszcie się wybić. Musi tylko upozorować wypadek w czasie rutynowej procedury i w ten sposób zabić Jesusa Rocamorę, politycznego przeciwnika Schryera. Zgadzając się na popełnienie tego drobnego niedopatrzenia, uruchamia całą kaskadę zdarzeń, która na zawsze odmieni jego życie... Ale nie w sposób, w jaki by się tego spodziewał.


Tekst z okładki głosi, że "Futu.re" jest "książką przeznaczoną tylko dla widzów dorosłych". Nie ma w tym stwierdzeniu ani krztyny fałszu, nie tylko z uwagi na moralnie trudną tematykę – Głuchowski po prostu ani trochę nie patyczkuje się z mieszkańcami swojego świata. Bestialska przemoc, sceny erotyczne finezyjne jak niemiecki pornos, opisane z wręcz budzącą wstręt dokładnością, kompletna apatia i obojętność na ludzkie życie utrwalone we wzorcach postępowania mieszkańców nowej Europy, a nawet sama osoba głównego bohatera, właściwie kompletnego psychicznego wykolejeńca z licznymi problemami na tle seksualnym – to wszystko aż do przesady buduje atmosferę świata zepsutego aż na wskroś, obmierzłego, ohydnego i cuchnącego moralnego rynsztoka. Wizja jest tak sugestywna, że w połowie lektury musiałem zrobić sobie przerwę na coś lżejszego. Słowo daję – to książka, którą czytając miejscami czułem się po prostu źle. Podejrzewam, że taki był zamysł i z pewnym niepokojem stwierdzam, że ów zamysł wypełniony został w stu procentach, a nawet więcej. Nie jestem tylko pewien, czy to aby na pewno dobrze dla samej książki. Mam tymczasem nadzieję, że wyraziłem się jasno – to z całą pewnością nie jest powieść dla młodzieży. Nie jestem pewien, czy z czystym sumieniem mogę ją polecić również dojrzałemu czytelnikowi. Myślę, że żeby rzeczywiście móc przeczytać ją bez choćby dreszczu niepokoju, trzeba być co najmniej odrobinę znieczulonym.

I to właśnie kreacja świata najbardziej w tej powieści zasługuje na uwagę – jest przemyślana i nosi pewne pozory prawdopodobieństwa, które czynią wizję Głuchowskiego jeszcze głębiej niepokojącą. Bo czy nie to jest snem wszystkich ludzi, którzy parają się zawodowo poszukiwaniem leku na nasze najcięższe choroby – to, żebyśmy wiecznie byli młodzi, piękni i zdrowi? Nie mogę powstrzymać się przed porównaniem "Futu.re" do "Nowego Wspaniałego Świata" Aldousa Huxleya – i tam, i tutaj cała nasza cywilizacja ulega zniewoleniu przez swoje marzenia i pragnienia, może i osiągając cel, ale tracąc przy tym wszystko, co najważniejsze w byciu człowiekiem...

Kiedy kreacja świata jest tak dobra, aż chce się brać i czytać dalej. Niestety, nie sposób powiedzieć tego samego o bohaterach powieści. Nie ma w nich niczego, co dałoby się polubić, z czym utożsamiać – ale szczerze mówiąc, o ile bywają dzieła, w których to samo w sobie jest sposobem na jakiegoś rodzaju przekaz, tutaj nie udało się wywołać niczego oprócz zwykłej niechęci do nich. Bohaterowie "Futu.re" są – i pozostają – papierowi. Chociaż spora objętość książki poświęcona jest moralnym rozterkom i wewnętrznej walce Jana, który odkrywa, że to wspaniałe, wieczne życie nie jest wcale tak wspaniałe, to wszystko sprawia wrażenie okropnie wydumanego, pozbawionego pozoru realności, wręcz naiwnego i nierzeczywistego. Nie raz i nie dwa razy złapałem się za głowę, bo przecież "ludzie nie działają w ten sposób". Cóż.

Fabuła? Jest niezła. Aż tyle i tylko tyle. Jest przewidywalna, ale próbująca się ratować zwrotami akcji tak nieprawdopodobnymi, że aż zakrawającymi na absurd. Uważam, że to nieuczciwe wobec czytelnika - przykładów nie zdradzę, by nie zepsuć niespodzianki komukolwiek, kto postanowi przeczytać tę książkę, ale cudów oczekiwać nie należy, a im bliżej epilogu, tym bardziej dziwnie się robi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pomimo wszystkich tych wywrotek i zakrętów, historię tu opowiedzianą nadal daje się wpisać w schemat "nagle okazuje się, że to my jesteśmy ci źli, a oni ci dobrzy, więc od tej pory szukam sposobu na odkupienie". Moim zdaniem tak dobrze obmyślona dystopia zasługuje na lepszą opowieść w niej osadzoną.

To właśnie sprawia, że odnoszę wrażenie, że "Futu.re" to olbrzymi potencjał, który zmarnowano – by opowiedzieć naiwną bajkę z prostym morałem. Jest dziełem pod wieloma względami oryginalnym i świeżym, jednak niepozbawionym wad. Zasługuje jednak na uwagę, nawet jeśli nie ze względu na chybioną refleksję głównego bohatera, to na refleksję... samego odbiorcy. Bo chociaż opowiedzianej w tej powieści historii można zarzucić naprawdę wiele, to zdecydowanie nie to, że nie daje ona do myślenia. Ze względu na to – i ze względu na niepowtarzalny klimat, mroczny do kwadratu – a mimo wszystkich innych wad, mogę "Futu.re" polecić. Ku przestrodze.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: FUTU.RE
Autor: Dimitrij Aleksiejewicz Głuchowski
Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 635

2 komentarze:

  1. Czytałem kilka miesięcy temu i mogę potwierdzić wszystko co napisałeś o kreacji świata. Co do zaś fabuły i skrajnych zwrotów akcji - jeden to lubi, drugi nie, ale ostatecznie otrzymałem pewną spójną całość. Wymagało to jednak nie myślenia o ludziach z powieści dzisiejszymi kategoriami, tak bardzo odmienny był ich sposób myślenia. Nie mówiłbym tu jednak o błędzie autora, co próbie pokazania jak taka wizja świata wpłynie na jego mieszkańców. Gdyby mieli oni dzisiejszą mentalność, to świat byłby niewiarygodny.

    Gdy sam czytałem, też czułem odrzucenie od książki, ale jednocześnie wciągała mnie do dalszego czytania - raczej z ciekawości co stanie się ze światem, nie głównymi bohaterami. Podsumowując: polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat rzeczy, do których piłem to te, w których "współczesne kategorie myślenia" czy mentalność ludzka nie mają wiele do rzeczy. Celowo nie wskazałem przykładów, by nie zdradzać szczegółów fabuły. Próbowałem wczuwać się na wszelkie sposoby, racjonalizować decyzje podejmowane przez bohaterów - nie potrafiłem.

      Całkiem nietypowy zestaw wrażeń, prawda? Z jednej strony fascynacja, która każe czytać dalej, z drugiej szok i obrzydzenie.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: