Niewiele jest tak wdzięcznych tematów na książkę niż
zawiłości ludzkich losów, miłości i zdrady, walka z przeszłością i powolne
budowanie przyszłości, gdy plany w każdej chwili mogą runąć. Czytając takie
opowieści często robimy to z przymrużeniem oka, myśląc, że nas takie rzeczy
nigdy by nam się nie przydarzyły, albo kręcimy głową, pamiętając jeszcze
ciekawsze historie z życia wzięte. Stanowi to główną zaletę powieści
obyczajowych: zajmują umysł na chwilę, czyta się je szybko, lekko, odłożywszy
po skończeniu dla mam, koleżanek, rodziny… „Dokąd teraz?” zdawało mi się być właśnie
takim babskim czytadełkiem na wieczór. Wyszło jednak troszeczkę inaczej.
Lili Czarnecka kiedyś nosiła inne imię. Jako młoda
dziewczyna, wcześnie odkrywająca swoją kobiecość, dorastająca w domu z ojcem,
który znany był ze swoich przygód z kobietami i oddaną mu ślepo matką, nie
mogła znaleźć w rodzicach oparcia i pomocy, których potrzebowała, wśród
rówieśników będąc obiektem albo pożądania, albo zazdrości. Z czasem stała się
jedynie przekorna – prowokowała, opalając się półnago w polu, świadoma faktu,
że obserwują ją szkolni koledzy. Nie wyszło z tego nic dobrego – Lili poznajemy
jako kobietę w średnim wieku, będącą po kilku – udanych lub nie – związkach, z
których część kończyła się ślubem, a także matkę dorosłej już Sary. W
poczekalni u lekarza, zamyślona nad pogarszającym się stanem zdrowia i
podejrzeniami, że nazwisko ginekologa jest jej skądś znane, zostawia telefon.
Ewa, która go znajduje i kontaktuje się z właścicielką w celu oddania, nieświadomie
stanie się dla niej swego rodzaju przepustką do przeszłości, do spraw dawno
zamkniętych, ale nadal odciskających piętno na chwili obecnej.
Postać Marioli-Lili jest trudna, nie tylko sama w sobie,
jako konkretny człowiek, ale też jako osoba dramatu dla czytelnika. Nie budzi
sympatii, będąc osobą zimną i nieprzystępną, manipulującą innymi w celu
osiągnięcia korzyści materialnych i trzymająca własną córkę na dystans, który
przełamać zdarzyło jej się może tylko raz w życiu, w sytuacji zagrożenia życia
małej jeszcze Sary. A i to było jedynie chwilowe. Wielką tajemnicę stanowi to,
czyją córką jest Sara, a wiedzę o tragicznych przeszłych wydarzeniach nabieramy
stopniowo w trakcie czytania, chociaż szybko można domyślić się, co dokładnie
się wydarzyło, ostatecznie potwierdzenie bądź zaprzeczenie czeka nas jednak
dopiero na końcu książki. Problem z samą Lili jest taki, że nie tylko nie da
się jej polubić, jest ona też momentami irytująca ze swoim przyzwyczajeniem do
traktowania wszystkich wokół jak zabawki. Aż dziw bierze, że tak wiele osób
mimo wszystko decyduje się na pomaganie jej, bo jako samotna matka wpada z jednego
dołka finansowego w drugi. Niemniej jednak, muszę przyznać, że pomimo
paskudnego charakteru główna bohaterka jest postacią bardzo dobrze napisaną,
potraktowaną z należytą dokładnością i żywą.
Trochę słabiej wypada Sara, przedstawiona jak dla kontrastu
z matką jako wrażliwa i pragnąca w życiu tylko rodzinnego ciepła kobietka,
która jednak urodę odziedziczyła po matce. W porównaniu z Lili wydaje się
nudna, normalna, i jako taka też nie budzi szczególnej sympatii, w zamian za to
zasługując sobie na coraz większe współczucie z racji tego, jak trudne miała
życie przyzwyczajając się do pełnej dystansu relacji z matką po śmierci
wychowującej ją wcześniej babci. Sarę poznajemy, gdy prowadzi już samodzielne
życie z dala od rodzicielki, czasem tylko do niej dzwoniąc. Nie traci jednak
nadziei na nawiązanie bliższego kontaktu z nią i dowiedzenia się więcej na
temat tajemnic z przeszłości. Z charakteru podobna jest do Ewy, przygodnie
poznanej „przyjaciółki” Lili. Boli mnie trochę fakt, jak one dwie i reszta
przedstawionych w książce postaci kobiecych tworzą szare, monotonne tło dla
głównej bohaterki, i nie pomaga tu wiele nawet zachowanie jednej z żon panów z
przeszłości, Olgi, uciekającej od męża – a ona stanowi temat na osobną
rozprawę. Zżymałam się, czytając, jak można po „tym wszystkim” – odkryciu tajemnic
męża i zachowania jego samego – po prostu stęsknić się i wrócić, stwierdziwszy,
że to wszystko nie ma znaczenia. Jej metoda na rozpoczęcie nowego życia też
wydaje się być cokolwiek głupia i skazana z góry na porażkę, chociaż, kto wie…
może sama Olga podświadomie wiedziała, że zrobi tak a nie inaczej.
Autorka zastosowała to specyficzną formę narracji. Opisując
wydarzenia w trzeciej osobie przeskakuje od jednej postaci do drugiej,
przedstawiając wydarzenia z różnych punktów widzenia, jednak nie to jest tu
dziwne. Nie byłoby takim też częste wplatanie w opowieść retrospekcji, niejako
w trakcie wydarzeń obecnych odkrywając coraz to większe kawałki przeszłości (wraz
z ujawniającymi się w trakcie postaciami i kolejnymi ich spotkaniami), gdyby
nie fakt, jak napisane zostało zakończenie. Duży plus książki stanowi to, jak wyjaśnione
i zakończone zostały wątki przeszłe, a zostawienie ostatecznego ujawnienia
Wielkiej Tajemnicy to zabieg po prostu genialny, ale… właśnie. Przeszłość to
nie wszystko, są jeszcze wydarzenie obecne, a o nich jakby pani Żytkowiak
zapomniała. Wielka chwila, trzeba by wszystko wyjaśnić, ludzie płaczą, wielkie
zamieszanie, i co? Ano, nic. Koniec pieśni. Nie wiemy kto się czego dowiedział,
kto jak na to zareagował, co z tego wynikło. Czy powstanie druga część tej
książki? Nic o tym nie wiem, jednak jeśli na tym ma się historia skończyć, to
stanowi ona obraz dopieszczony, szczegółowy, mocny w przekazie, ale
nieukończony, a może: porzucony, gdy artysta znudził się tym, co tworzył.
Trudno mi ocenić, czy „Dokąd teraz?” podobała mi się, czy
nie. Pozostawiła po sobie spore uczucie niedosytu z powodu niedokończonych
wątków, jednocześnie będąc książką intrygującą i wciągającą do samego końca.
Nie rozczarowała, historia opowiedziana w niej, mimo czasem przesadnej
jaskrawości w przypadku erotyki bądź chłodu charakteru głównej bohaterki, jest
skonstruowana bardzo dobrze, tworząc wielopoziomową opowieść rozgrywającą się
jednocześnie w dwóch przedziałach czasowych, które doskonale współgrają ze
sobą. Czytało się ją po prostu dobrze, styl pisania zastosowany w niej zdecydowanie
odpowiada mi, nie zawierając w sobie nic z naiwności czy braku logiki, które
często spotyka się w tego typu powieściach, i chętnie sięgnęłabym po inne
książki tej autorki. Polecam wielbicielkom (i wielbicielom) historii bardziej
skomplikowanych i niejednoznacznych.
Dane ogólne:Tytuł oryginału: Dokąd teraz?
Autor: Iwona Żytkowiak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 488
ojoj, to chyba książka na mój aktualny, jesienno-zgnębiony nastrój :3
OdpowiedzUsuńKto wie, może jednak się skuszę? Może akurat mnie się spodoba bardziej niż Tobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)