środa, 12 sierpnia 2015

Zabójcy bogów - "Z Mgły Zrodzony" Brandona Sandersona

Uważni czytelnicy naszego bloga na pewno więcej niż raz słyszeli już nazwisko Sanderson, przypuszczalnie za sprawą serii ochów i achów, jakie wydajemy z siebie przy okazji recenzji – jak dotąd – każdej jego książki. Tendencyjne? Być może. Faktem jest, że nie jesteśmy w tej opinii odosobnieni, a w sieci i nie tylko pojawiają się głosy mówiące o "najbardziej obiecującym pisarzu fantasy naszych czasów". Dzisiaj przyglądniemy się jednej z jego najbardziej znanych powieści, a wszystko za sprawą wydawnictwa MAG, które całkiem niedawno ogłosiło premierę jej wznowienia. Oto przed wami: "Z Mgły Zrodzony".

Tysiąc lat temu świat stał na progu zagłady. Mityczne, wszechpotężne zło zwane Głębią powoli obracało w ruinę cały glob, Scadrial. Proroctwa powtarzane od wieków zapowiadały jednak narodziny herosa, Bohatera Wieków, który powstanie przeciwko Głębi, stoczy z nią walkę i ocali wszystkich. Bohater narodził się i wyruszył, po to, aby... Zawieść? Zło zostało bowiem pokonane, ale ogromnym kosztem – dziś z nieba barwy czerwieni zamiast deszczu spada popiół, z roślinności pozostały tylko skarłowaciałe, brązowe zielska, na horyzoncie majaczą co i rusz aktywne wulkany, zaś po zmroku na ulice miast wypełza zabójcza mgła skrywająca niewypowiedziane niebezpieczeństwa. Społeczeństwo nie ma się wiele lepiej – okiełznawszy moc Studni Wstąpienia bohater, dziś nieśmiertelny Ostatni Imperator, podbił świat i narzucił mu iście totalitarny porządek. Prosty lud, obecnie rasa podludzi zwana Skaa, daje się zamęczać na farmach i w fabrykach przez bezwzględną, okrutną arystokrację, samą spętaną w sieć intryg i niemal korporacyjny wyścig szczurów. Nad wszystkim czuwa kościół czczący Imperatora jako boga, będący jednocześnie organizacją religijną, ciałem gospodarczym oraz tajną policją, ze straszliwymi Inkwizytorami na czele...

Jednak to nie wszystko. Nieliczni ludzie – zwykle arystokraci, ale nierzadko i bękarty, półkrwi Skaa – przejawiają niezwykłe magiczne moce, używające różnych stopów metali jako paliwa. Allomanci, bo tak nazywa się tę specyficzną odmianę czarodziejów, mogą przejawiać nadludzką siłę i zręczność (cynoołów), manipulować emocjami innych (brąz), a nawet ulatniać metalowe przedmioty czy wykorzystywać moc do powietrznych akrobacji (stal lub żelazo). Jeśli allomanta posiada jeden z tych darów, nazywa się go Mglistym – znacznie rzadsi są Zrodzeni z mgły, posiadający je wszystkie jednocześnie. I właśnie kimś takim jest Kelsier, człowiek z wizją, były złodziej-artysta. Zdradzony przez najbliższych i zesłany do kopalni na długą, bolesną śmierć, odkrywa w sobie moc i okiełznawszy ją podejmuje zemstę. Ale nie byle jaką zemstę - jego celem jest zabicie samego boga, Ostatniego Imperatora, i obalenie jego państwa. Jednak czegoś tak wielkiego nie da się uczynić w pojedynkę – Kelsier zbiera wokół siebie barwną gromadę przyjaciół z czasów, kiedy parał się złodziejskim rzemiosłem. Jego najsilniejszą bronią jest jednak Vin, młoda, przestraszona dziewczyna z ulicy, do niedawna członkini szajki naciągaczy...

Jak to u Brandona Sandersona bywa, konstrukcja świata przedstawionego ze wszystkimi rządzącymi nim prawami jest nieco zawiła, ale odświeżająco inna od wszystkiego, co dotąd napisano - i przez to fascynująca swoją odmiennością, niepowtarzalnym klimatem. Przekonują również bohaterowie, zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowi. Jak wcześniej wspomniałem, towarzystwo, w jakim obraca się Kelsier, jest barwne – mamy tutaj byłego żołnierza ze skłonnością do filozofowania, ciut egoistycznego dandysa-naciągacza z upodobaniem do drogiego wina i manipulowania nieświadomymi nieszczęśnikami, mędrca-mistyka i znawcę wszelkich religii sprzed Wstąpienia, haniebnie okaleczonego i zmuszonego do posługi lokaja, zaś sam Kelsier, chociaż jest niemal kompletnym wariatem, jest jednym z lepiej napisanych wariatów, o jakich zdarzyło mi się czytać. Zostaje tylko Vin, która na tle tak ciekawej obsady wypada jakoś blado ze swoimi rozterkami i problemami z zaufaniem komukolwiek. I to jednak dałoby się przeboleć, gdyby nie to, że jej postać znacznie zyskuje na znaczeniu w kolejnych częściach trylogii. O tym jednak przy innej okazji.

Fabuła, a jakże, trzyma w napięciu, co jest mocnym standardem u Sandersona. Równie mocnym standardem są gwałtowne zwroty akcji, którymi całość historii jest wysycona aż po brzegi. Bohaterowie wciąż i wciąż dowiadują się nowych szczegółów, co zmusza ich do zmian, wydawałoby się, perfekcyjnego planu i wywraca ich pojmowanie o tym, czym jest świat, w którym żyją. Czytając, kurczowo trzymałem się oparcia fotela, po części nie mogąc uwierzyć w to, co się stało, a po części mimo woli próbując rozgryźć, co będzie potem. Znajdziemy tu wszystko – akcję w postaci dynamicznych scen akrobatycznych stać z wykorzystaniem magicznych mocy, solidną porcję dworskiej intrygi, nieco filozoficznych rozterek o wierze, zaufaniu i słuszności buntu, każde z tych okraszone czasem dramaturgią, a czasem humorem, znajdzie się nawet odrobina romansu. W dodatku elementy te przechodzą między sobą bardzo płynnie tak, że książka niemal czyta się sama i nawet nie dostrzega się nadchodzącego nieuchronnie końca – dopiero w momencie, gdy stoi się nad przepaścią ostatniej kartki... Cokolwiek można powiedzieć o biegu tej opowieści, na pewno nie to, że jest przewidywalny!

Podsumowując – interesujący pomysł, ciekawe realia, charakterystyczni bohaterowie i absolutne mistrzostwo w snuciu opowieści. Jedna z najbardziej interesujących powieści fantasy ostatnich lat. I chociaż pewnie nie przypadnie do gustu każdemu, nie można jej odmówić pomysłowości. Samo to sprawia, że "Z Mgły Zrodzonego" po prostu warto znać.



Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Mistborn: The Final Empire
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 672


11 komentarzy:

  1. Ciekawi mnie ta odmienność świata przedstawionego, o której piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym musi być, skoro nawet moja droga mateczka sięgnęła z ciekawości, a potem wciągnęła całą trylogię w jakiś tydzień. :D

      Usuń
  2. Bardzo mnie ciekawi ta książka, o Sandersonie ostatnio głośno. Jak ogarnę Drogę królów i jej kontynuację, co pewnie potrwa ze trzy, cztery miesiące (albo i szybciej, bo wszyscy zachwalają i mówią, że bardzo szybko się czyta mimo objętości) to pewnie wezmę się za tą trylogię. Wznowienie nie jest złe, ale waham się między tym i poprzednim wydaniem, które do brzydkich nie należało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wznowienie może być warte uwagi z dwóch powodów:

      1) Całość jest szyta, w twardej oprawie i ze wstążką do zaznaczania. Poprzednie wydanie było klejone - i to dość tandetnie. Jeśli lubisz często wracać do przeczytanych książek, lepiej sięgnąć po nowinkę. Dla własnego zdrowia.

      2) Stare wydanie to już kolekcjonerka. Trudno dostać, łatwo przepłacić, a znaleźć nówkę prosto z drukarni to obecnie jak wygrać w totka.

      Jeśli jednak masz ochotę spróbować szczęścia, życzę powodzenia w szukaniu!

      Usuń
    2. A ja dodam, że Zrodzony w starym wydaniu potrafi chodzić po stówce za tom. Za książkę używaną. Chodził tak już jak sama go poszukiwałam ponad rok temu.

      Usuń
  3. szkoda, że nowe wydanie pojawiło się już po tym jak sama łyknęłam całą trylogię, bo poprzednie okładki były koszmarne. A co do samej książki, to pierwszy tom był dla mnie objawieniem, ale następne części nie były już aż tak dobre - prawdopodobnie dlatego,że Sanderson ma bardzo charakterystyczny styl i wciąż próbuje zaskoczyć kolejnym plottwistem i to właśnie one po jakimś czasie przestają już zaskakiwać. Ale mimo wszystko uważam,że Sanderson jest obecnie jednym z najlepszych pisarzy fantasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa myśl!

      To prawda - takie napędzanie akcji może stać się męczące. Wydaje mi się jednak, że dopiero wtedy, kiedy faktycznie sprawia wrażenie wymuszonego, kiedy ewidentnie brak pomysłów, ale książkę trzeba dokończyć, bo wydawnictwo grozi terminami. W przypadku trylogii Ostatniego Imperium coś takiego zaczyna się, przynajmniej jak na mój gust, pod koniec ostatniego tomu (skrzywiłem się, kiedy nagle znikąd pojawiła się armia wojaków z prekognicją) - ale do tego momentu bawiłem się przednio.

      Z resztą, są i tacy, którzy grzeszą lub grzeszyli w ten sposób dużo częściej i poważniej. Weźmy takiego Franka Herberta... Albo Sapkowskiego...

      Usuń
  4. Zapowiada się ciekawie. Trzeba będzie sięgnąć :)

    https://www.facebook.com/pages/Ksi%C4%85%C5%BCkomaniacy/822672187794113

    http://recenzjeksiazkomaniacy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobra książka! Jestem nią również zachwycony, jeśli chcesz przeczytać moją opinię to zapraszam:
    http://hrosskar.blogspot.com/2015/07/z-mgy-zrodzony.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie czuję się zaskoczona faktem, że "Z mgły zrodzony" Ci się podobał.;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się iście interesująca lektura. Tęsknie za tego typu fantastyką, więc nadrabiam jak tylko mogę czytanie dojrzalszych powieści. ;)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: