poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Podróż duchowa po ciemnych zaułkach. "Judasz" Amosa Oza

   
   Problem z poznawaniem twórczości nieznanych dotąd autorów jest jeden: nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Czytując pisarzy zagranicznych trafia się głównie na Amerykanów bądź Anglików, Rosjan, Francuzów… rzadziej na inne narodowości. Ale Izrael? Tego jeszcze w moich rękach nie było. Mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce (tudzież po obwolucie…), jednak w tym przypadku ilustracja wiele mówi na temat klimatu zawartości, co do którego już z góry miałam mieszane uczucia, ponieważ wyraźnie tchnie ona czymś tajemniczym i filozoficznym, a całości dopełnił opis, który zdecydowanie brzmiał pociągająco. Do takich książek trzeba mieć nastrój… Wzięłam ją więc w ręce dopiero w odpowiedniej do tego chwili, by nie zmarnować nic z oczekiwanego potencjału.

   Szmuel Asz do niedawna był człowiekiem szczęśliwym. Pisał pracę dyplomową na renomowanej Izraelskiej uczelni wspierany przez tamtejszą kadrę profesorską, nie brakowało mu pieniędzy, przesyłanych regularnie przez majętnych rodziców, nie mógł tez narzekać na samotność. Wszystko zmieniło się wraz z upadkiem rodzinnego biznesu, który zmusił młodego Izraelczyka do przerwania kariery i poszukiwania innego zajęcia, a na domiar złego jego narzeczona postanowiła zerwać z nim i wrócić do byłego chłopaka, z którym szybko wzięła ślub. W życiu Szmuela wszystko wywróciło się do góry nogami i nietrudno jest odczuć, jak sytuacja odbiła się na nim - pozbawiając go sensu i celu w życiu. Chłopak niewiele ma nadziei na jakąś pozytywną odmianę, dlatego też początkowo nie zwraca uwagi na małą karteczkę na tablicy ogłoszeń, pisaną ładnym, kobiecym pismem, oferującą „relację osobistą”. Ale kiedy tknięty przeczuciem wraca, by odczytać pisemko, nie spodziewa się jeszcze, co właściwie czeka go na miejscu, o którym wspomina kobieta.

   To nie jest romans. Nie w ścisłym tego słowa znaczeniu, a należałoby to zaznaczyć w odniesieniu do powyższego akapitu. Rzeczona relacja osobista to bowiem zlecenie opieki nad niepełnosprawnym starszym człowiekiem, który całe noce spędza na snuciu teorii na temat religii bądź polityki. Miejsce, do którego trafia Szmuel, jest całkowicie różne nawet od jego własnych wyobrażeń, ludzie są tajemniczy, specyficzni, klimat odrobinę ciężki, zaskakujące więc może być to, jak świetnie bohater odnajduje się w zastanej sytuacji i jak dobrze zdaje się tam pasować. Kamienica w zaułku Rabina Elbaza oferuje mu przede wszystkim przeżycia natury intelektualnej, a także spotkanie, niebezpośrednie może, ale jednak dość bliskie, z wielkimi postaciami izraelskiej sceny politycznej ubiegłych lat. Motywem przewodnim są rozmowy, toczone pomiędzy niepełnosprawnym Waldem a jego młodym opiekunem, podczas których światopogląd obu ulega niejednokrotnemu zachwianiu, a obaj mają okazję dojść do ładu ze swoją przeszłością. A co z kobietą? Jest, chociaż niewiele o niej wiadomo. Sporo starsza od Szmuela, pomimo tego faktu i swego pozornego chłodu fascynuje bohatera. Brzmi jak coś, co nie może się dobrze skończyć, co?

   Szmuel Asz zupełnie nie wygląda na typowego przedstawiciela swojej grupy społecznej, nie ma w nim nic z beztroskiego studenta. Czuje się w nim raczej postać alegoryczną, będącą wręcz personifikacją motywu drogi, co ma sens jeszcze głębszy jeśli wziąć pod uwagę kulturę i tradycje żydowskie. Temat jego pracy dyplomowej, czyli poszukiwanie źródeł mówiących o tym, jak żydzi widzą i widzieli postać Jezusa przenosi się do dyskusji z Waldem, dzięki czemu nie tylko czytelnik może się bardzo dokładnie z tą kwestią zapoznać, ale również spojrzeć na nią z dwóch punktów widzenia – entuzjastycznego i sceptycznego. Obaj panowie stanowią wspaniałe przeciwieństwa, które nie są oczywiste, bo ze skomplikowanej natury ich tworzącej się relacji zdajemy sobie sprawę stopniowo aż do samego zakończenia historii. Trochę słabo na tym tle wypada Atalia Abrabanel: jako tajemnicza femme fatale pozostaje przez większość czasu w cieniu, jednak wraz z ujawnianiem się nie zyskuje niestety, odnoszę wręcz wrażenie, że została „pokolorowana” – pewne jej sensacyjne cechy charakteru, przeszłość i obecne zajęcie jakoś nie grają ze sobą, nie tworzą spójnej całości, raczej jawiąc się jako sprzeczności, tworząc we mnie jako czytelniku przekonanie, że mam do czynienia co chwila z inną osobą, nie wiedzieć czemu noszącą to samo imię. Być może autor niezbyt przyłożył się do właśnie tej postaci, większość swej uwagi poświęcając panom, mającym za zadanie przekazać w dyskusjach interesujące go informacje, używając postaci Atalii jako swego rodzaju pretekstu.

   Sam motyw zagłębiania się w przeszłość narodu żydowskiego zasługuje na uwagę, a nawet – jak dla mnie – był najciekawszym elementem książki. Znajdziemy w niej bowiem naprawdę sporo informacji o tym, jak żydzi widzą postać Jezusa, jak odnoszą się do jego postaci i boskości, Szmuel przedstawia też wydarzenia z jego życia widziane trochę inaczej, nie negując jednocześnie dogmatów chrześcijańskich. Jest poszukiwaczem prawdy, myślicielem, w każdej z wersji czegoś mu brak i próbuje zebrać obie w jedną, spójną całość. Zupełnie „na opak” przedstawiona została postać Judasza – nie jako zdrajcy, ale pierwszego chrześcijanina, człowieka, który nie zdradził a jako jedyny w całości uwierzył, i to doprowadziło go do zguby. Ta i wiele więcej przytoczonych opowieści, przemieszanych też z tymi określanymi przez bohatera jako fałszywe nadają „Judaszowi” wartość o wiele większą, niż miałaby ją zwykła powieść. Sam tytuł sugeruje motyw przewodni powieści, którym jest zdrada - każdy z bohaterów jej doświadczył i każdy w inny sposób sobie z nim radzi. Każdy też potrzebuje pomocy.

   Boli mnie jedynie rzecz czysto techniczna. Wydawnictwo Rebis znane jest co prawda ze świetnie opracowanych graficznie okładek książek i ta opisywana przeze mnie nie jest wcale wyjątkiem, gdyby nie fakt, że wizualnie – minimalistyczną elegancją - zachwyca jedynie obwoluta. Po zdjęciu jej oczom czytelnika ukazuje się po prostu szorstka, czarna okładka z wytłoczonym tytułem i nazwiskiem autora. Obwoluty się niszczą, często już na księgarnianych półkach i chociaż moja jest jeszcze nienaruszona, to szybko może przestać taka być. Instynkt kolekcjonerki, w którym zawiera się też skłonność do wielokrotnego cieszenia oka swoimi zbiorami każe mi żałować tego braku.

   Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, czy książka Amosa Oza podobała mi się czy też nie, ale zawsze mam tak, gdy porwała mnie nie historia bohaterów, a te opowiadane przez nich niejako przy okazji. Niesie zresztą ze sobą o wiele głębszy przekaz, zawierając w sobie wiele ludzkich tragedii, tych świeżych i dawnych, ale bolących nadal, wiele bezsilności i nadziei, a czasem nawet jakąś odmianę losu, której się początkowo nie doceniało. „Judasza” czyta się bez problemów pomimo ponurego miejscami klimatu i złożoności poruszanych w nim tematów, każdy z bohaterów zdaje się być w pewnym sensie bliski i z nielicznymi wyjątkami doskonale rozumie się ich postępowanie, nawet jeśli się go nie pochwala. Nie należy jednak oczekiwać, że będzie to czytadło na jeden lekki wieczór, bo pomimo tego, że zawiera się w niezbyt grubym tomiku, to faktycznie wymaga czasem chwili przerwy na przemyślenie przeczytanego dopiero fragmentu i wyrobienie sobie własnej opinii po wszystkim, a może również – własne, dalsze poszukiwanie informacji. Szczerze mogę polecić wielbicielom literatury nieco ambitniejszej, oczekującym poza perypetiami bohaterów także słusznej dawki informacji na powiązane z historią tematy.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Judas
Autor: Amos Oz
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2015

Liczba stron: 368

1 komentarz:

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: