sobota, 25 lipca 2015

Wykop dwa groby - recenzja komiksu "Nie Przebaczaj #1"


Co byście powiedzieli na mroczny western osadzony w Polsce czasów międzywojnia, inspirowany Tarantino i klasyką filmów z sześciostrzałowcami w roli głównej? Pierwsze, co mi przyszło do głowy to to, że trzeba odwagi, by stworzyć coś takiego. Jako naród słyniemy przecież z pewnej wrażliwości – trochę nadmiernej, jak na mój gust – na punkcie własnej historii i zdecydowanie trudno trafić do szerokiego odbiorcy, kiedy pewne wydarzenia kombinuje się z fikcją tak, by nie zostać przy tym zjedzonym przez bandę krzykaczy. Drugie zaś – że chcę to zobaczyć w działaniu. Jeśli podzielacie ten późniejszy wniosek, czytajcie dalej. Oto bowiem przed Wami świeżutki, bo lewie sprzed dwóch miesięcy, komiks "Nie Przebaczaj", autorstwa Jakuba Ryszkiewicza i Marianny Strychowskiej.

Historia opowiedziana w pierwszym zeszycie serii zarysowana jest fragmentarycznie, by nie powiedzieć – skromnie, wręcz minimalistycznie. Oto po zakończeniu pierwszej wojny światowej do rodziny w Warszawie wraca Eustachy, ojciec głównego bohatera, małego Stanisława. Zdrowie żołnierza leży w gruzach – tak fizyczne, jak i psychiczne. Resztką sił udaje mu się jednak zabrać swoich bliskich z niegościnnego, ponurego miejsca, jakim stała się stolica Polski i powrócić na Kresy Wschodnie, do rodowej posiadłości. Tam wspólnymi siłami zaczynają powoli odbudowywać życie odebrane im przez okrucieństwa wojny: Eustachy zdrowieje z odniesionych ran, Maria, jego żona, spodziewa się drugiego dziecka, podczas gdy pierworodny Stanisław z chłopca staje się powoli mężczyzną. Nic nie zapowiada zbliżającej się tragedii – do dnia, w którym na progu posiadłości staje rewolucja pod postacią komunistycznego czynownika Łazara i jego bandy oprychów...

I tutaj docieramy do pierwszej rzeczy, która mi w "Nie Przebaczaj" zazgrzytała. Wiele z poszczególnych scen jest bardzo krótkich. Domyślam się, że pierwszy zeszyt ma stanowić swego rodzaju prolog, w którym trzeba nakreślić całe tło dla przemiany młodego Stanisława w bezlitosnego mściciela, mam jednak wrażenie, że spróbowano tutaj opowiedzieć zbyt dużo naraz – na tyle dużo, że i osiemdziesiąt stron pierwszego zeszytu to zwyczajnie zbyt niewielka objętość, by porządnie to zrobić, a na pewno w sposób, w jaki postanowiono zrobić to tutaj: słów pada mało, dialogi są oszczędne, lwia część przekazu zawiera się w obrazie – kadry na twarze mierzących się wzrokiem bohaterów, na krajobrazy albo wycentrowane na drobnych szczegółach ubioru czy gestach.

Druga rzecz - kreacja bohaterów jest bardzo nierówna. Eustachy, który z bagażem doświadczeń wyniesionym z okopów mógłby stać się interesującą, chociaż drugoplanową, ginie niemal natychmiast. Maria... Cóż, jest prawie nieobecna, prawie niczego o niej nie wiadomo. Stanisław również odzywa się rzadko, nie zaprezentowano w nim niczego, co mogłoby zachęcić czytelnika do sympatyzowania z nim, co jest sporą wadą u głównego bohatera. Zdecydowanie zasługuje za to na uwagę postać Łazara, który uosabia wszystko, czego można nienawidzić w człowieku jego profesji. Komisarz jest impertynencki, bezlitosny, przejawia raczej okrutne poczucie humoru. No, aż chce się walić w mordę i patrzeć, czy równo puchnie. Cokolwiek można tu powiedzieć, na pewno nie to, że czarny charakter jest nijaki. Myślę, że to ważna rzecz, gdy opowiada się o zemście.

Graficznie również komiks uparcie nie chce trzymać się jednego poziomu. Bywają ilustracje dopracowane, szczegółowe, bywają i takie, które wyglądają na narysowane "na odczepnego", nabazgrane na serwetce w barze albo gdzieś na marginesie w terminarzyku. Jednak w przeciwieństwie do omawianych wcześniej problemów, od strony graficznej to wszystko w jakiś sposób gra ze sobą i świetnie się uzupełnia, podlane zaś dużą dawką gęstej szarości i czerni buduje specyficzny, unikalny klimat, satysfakcjonująco mroczny i nieokrzesany. Zanim jednak ruszycie do księgarni, czuję się zobowiązany wspomnieć, że to zdecydowanie nie opowieść dla młodszego czytelnika, jeśli przytoczone przez autorów, a także i przeze mnie tutaj nazwisko znanego reżysera nikomu niczego nie powiedziało. Są bluzgi, leje się krew, występują też śladowe ilości niedbale narysowanych genitaliów. Nie dla dzieci, jasne?

Czy polecam? Chciałbym zobaczyć drugi zeszyt. Bo chociaż w pierwszym zabrakło mi czegoś (przyznaję, napaliłem się trochę, kiedy przeczytałem "Tarantino"), jest w nim coś, co sprawia, że chcę wiedzieć, co będzie dalej. Zatem... chyba tak.

Za udostępnienie komiksu do recenzji - dziękujemy autorom.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Nie Przebaczaj #1
Autor: Jakub Ryszkiewicz (scenariusz), Marianna Strychowska (rysunek)
Wydawnictwo: niezależne
Rok wydania: 2015

1 komentarz:

  1. Hmm... na ogół nie sięgam po komiksy, sama nie wiem czemu, ale no tak już jest. Niemniej, może czasami warto sięgnąć, bo mimo tych plusów i minusów odnośnie tego komiksu, coś mnie w nim zaintrygowało. :)
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: