piątek, 3 lipca 2015

Umrzeć - tego nie robi się kotu. "Alfie, kot wielorodzinny" Rachel Wells

   Zwierzęta w literaturze goszczą często i sporą ich część stanowią koty. Chyba każdy mógłby wymienić jakąś książkę, która posiadała kociego bohatera: „Alicja w Krainie Czarów”, „Mistrz i Małgorzata”, a bardziej współcześnie choćby Mogget w „Sabriel” czy Greebo w Świecie Dysku, ale i tam występują one jedynie jako towarzysze ludzi. A gdyby uczynić zwierzaka główną postacią? Można pomyśleć od razu: książeczka dla dzieci. Przygody kotka Filemonka, który przeżywa przygody ale wszystko dobrze się kończy, a my możemy wyciągnąć wnioski dla siebie, i robiły tak może nasze młodsze „ja” – ale to już było. Bardzo miło zaskoczył mnie fakt, że obecnie można też spotkać na rynku wydawniczym nowości książkowe, w których postacią pierwszoplanową jest właśnie kot… a wszystkie wydarzenia przedstawione są z jego perspektywy.

   „Alfie, kot wielorodzinny” to historia zwierzaka, który stracił swoją panią. Była to staruszka, która pewnego ranka odeszła, a jej rodzina, zajmująca się pozostałymi przez nią rzeczami i mieszkaniem, niestety nie była skłonna uwzględnić w planach także kota, więc biedny, załamy śmiercią właścicielki Alfie usłyszał, że ma zostać zabrany do schroniska. Z opowieści innych kotów wiedział, że to straszne miejsce i postanowił wziąć własny los w swoje drobne łapki. Przerażony, ale zdeterminowany wyszedł za próg... i ruszył w świat. A świat jest groźny dla takiego małego futrzaka: psy, samochody, inne, nieprzyjazne koty, zimno, głód… Jeden jedyny kot, który nie potraktował go jak wroga ze względu na jego nienajlepszy już wygląd i stan, dał mu cenną radę: Alfie musi znaleźć sobie nie jeden dom, ale dwa. Tylko wtedy będzie miał gwarancję, że gdy coś pójdzie nie tak, nie zostanie znów sam na świecie. Nasz dzielny kociak postanawia tak właśnie zrobić.

   Jak wspomniałam, w książce zastosowano narrację pierwszoosobową, z punktu widzenia kota. Wymaga to pewnej antropomorfizacji, co się przejawia jednak wyłącznie w tym, że kot „myśli”: rozumie to, co mówią ludzie i prowadzi wewnętrzny monolog, będący odpowiedzią na zasłyszane słowa. Wpleciono w to komunikację z innymi kotami, które rozmawiają, wymieniając się spostrzeżeniami w normalnym dialogu. Nie dodano jednak zwierzakom żadnych zdolności ponad zwykłe kocie zachowania, są one tylko tłumaczone przez głównego bohatera w logiczny sposób. Nie zawsze jego tok myślenia odpowiada ludzkiemu… zabawną sytuacją jest na przykład podrzucanie panu martwych zwierząt, przez kota tłumaczone jako próba komunikacji „jak mężczyzna z mężczyzną”, a może łowca z łowcą. Człowiek co prawda się brzydzi, ale koniec końców nabiera do ofiarodawcy sympatii. Zadziałało? Zadziałało. No to o co chodzi?

   Kot jako towarzysz człowieka jest też pilnym obserwatorem, a więc żaden problem nie ujdzie jego bystremu wzrokowi. Wie, kiedy z człowiekiem jest coś nie tak. Próby podejmowane przez Alfiego, aby rozbawić bądź ukoić cierpienie pani czy pana rozczulają: przecież tak reagują domowe zwierzaki i nie sposób się nie zastanowić, czy faktycznie nie odbierają sytuacji tak jak książkowy kocurek: świadomie, nie instynktownie, próbując nieść pomoc jak tylko potrafią. To samo dotyczy ratowania człowieka z sytuacji kryzysowych, gdy kot próbuje sprowadzić pomoc. Jak daleko jednak zwierzę potrafi się posunąć? Czy jest w stanie zaryzykować życie, by pomóc swojemu człowiekowi?

   Autorka niejako przy okazji porusza też ważne w ludzkim życiu kwestie: jedna z rodzin, do których zagląda kociak, to Polacy mieszkający w Anglii. Mają dwoje dzieci, przyjechali, bo ojciec i mąż ma tutaj dobrze płatną pracę. Nie są jednak mile widziani w sąsiedztwie: starsza kobieta ubliża Frani, posądzając ją o żerowanie na państwie i życie z zasiłków. Nie jest to prawdą, ale krzywdzi, osobiście też wdzięczna jestem pani Wells za takie właśnie podejście, ukazujące naszych rodaków jako osoby uczciwe i ciężko pracujące. Inna z rodzin ma jedno dziecko, a kobieta wydaje się być dziwną osobą: nie radzi sobie z rolą matki, pogrążając się w depresji, choć cały czas próbuje to ukryć. Natomiast dwoje samotników nie potrafi sobie ułożyć życia, ciągle dokonując niewłaściwych wyborów w kwestii uczuć. Alfiego czeka naprawdę dużo pracy, by im wszystkim pomóc.

   Zanim sięgnęłam po książkę „Alfie. Kot wielorodzinny” poleciłam ją swojej mamie, która przeczytała ją w jeden wieczór na przemian śmiejąc się i płacząc. Uznałam to za doskonałą rekomendację, sama też się na lekturze nie zawiodłam – jest lekka, ciepła i poruszająca, tym bardziej dla osób, którym koty towarzyszą na co dzień, bądź sympatyków tych cudownych stworzeń. Jest to ponadto książka dla całej rodziny, od dzieci po osoby starsze, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Alfie to czyste dobro, mieszkające w futrzastym ciałku, ludzie rozmaici i bez wyjątku ciekawi, a sama książka stanowi dobry temat na film familijny. Polecam do wieczornego poprawiania nastroju.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie wydawnictwu Amber.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Alfie the Doorstep Cat
Autor: Rachel Wells
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 352

8 komentarzy:

  1. Kocham koty, a po takie książki, gdzie bohaterem jest kot zawsze sięgam. Tym bardziej, że tutaj zwierzak pełni pierwszoplanową rolę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo koty i książki to coś, czego nigdy nie jest dosyć (;

      Usuń
  2. Hm, mam jeszcze jedną książkę, napisaną z perspektywy kota - "Księżniczka Sissi", w której narratorką jest syjamska kotka. Całkiem sympatyczna powieść.

    Chyba się rozejrzę za "Alfiem", może za jakiś czas będzie w taniej książce.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja z kolei zapoznam się ze wspomnianą przez Ciebie :3

      Usuń
  3. Bardzo lubię ten wiersz Szymborskiej.
    A "Alfie"... pewnie bym sobie wyobrażała własnego futrzaka i jak się błąka sam na mieście - aż mam ciarki na samą myśl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ja aż poszłam przytulić moją bestyjkę.

      Usuń
  4. Podoba mi się tytuł notki, uwielbiam ten wiersz. :)
    A sama książka brzmi przeuroczo. Chętnie się z nią zapoznam w wolnej chwili. W podobnym klimacie mogę polecić opowiadanie "Na kocią łapę" Jeffrey'a Archera, naprawdę sympatyczna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie obadam, szukam teraz książek z kocim motywem.

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: