Zwierzęta w literaturze goszczą często i sporą ich część
stanowią koty. Chyba każdy mógłby wymienić jakąś książkę, która posiadała
kociego bohatera: „Alicja w Krainie Czarów”, „Mistrz i Małgorzata”, a bardziej
współcześnie choćby Mogget w „Sabriel” czy Greebo w Świecie Dysku, ale i tam
występują one jedynie jako towarzysze ludzi. A gdyby uczynić zwierzaka główną
postacią? Można pomyśleć od razu: książeczka dla dzieci. Przygody kotka
Filemonka, który przeżywa przygody ale wszystko dobrze się kończy, a my możemy
wyciągnąć wnioski dla siebie, i robiły tak może nasze młodsze „ja” – ale to już
było. Bardzo miło zaskoczył mnie fakt, że obecnie można też spotkać na rynku
wydawniczym nowości książkowe, w których postacią pierwszoplanową jest właśnie
kot… a wszystkie wydarzenia przedstawione są z jego perspektywy.
„Alfie, kot wielorodzinny” to historia zwierzaka, który
stracił swoją panią. Była to staruszka, która pewnego ranka odeszła, a jej
rodzina, zajmująca się pozostałymi przez nią rzeczami i mieszkaniem, niestety
nie była skłonna uwzględnić w planach także kota, więc biedny, załamy śmiercią
właścicielki Alfie usłyszał, że ma zostać zabrany do schroniska. Z opowieści
innych kotów wiedział, że to straszne miejsce i postanowił wziąć własny los w
swoje drobne łapki. Przerażony, ale zdeterminowany wyszedł za próg... i ruszył
w świat. A świat jest groźny dla takiego małego futrzaka: psy, samochody, inne,
nieprzyjazne koty, zimno, głód… Jeden jedyny kot, który nie potraktował go jak
wroga ze względu na jego nienajlepszy już wygląd i stan, dał mu cenną radę:
Alfie musi znaleźć sobie nie jeden dom, ale dwa. Tylko wtedy będzie miał
gwarancję, że gdy coś pójdzie nie tak, nie zostanie znów sam na świecie. Nasz
dzielny kociak postanawia tak właśnie zrobić.
Jak wspomniałam, w książce zastosowano narrację
pierwszoosobową, z punktu widzenia kota. Wymaga to pewnej antropomorfizacji, co
się przejawia jednak wyłącznie w tym, że kot „myśli”: rozumie to, co mówią
ludzie i prowadzi wewnętrzny monolog, będący odpowiedzią na zasłyszane słowa.
Wpleciono w to komunikację z innymi kotami, które rozmawiają, wymieniając się
spostrzeżeniami w normalnym dialogu. Nie dodano jednak zwierzakom żadnych
zdolności ponad zwykłe kocie zachowania, są one tylko tłumaczone przez głównego
bohatera w logiczny sposób. Nie zawsze jego tok myślenia odpowiada ludzkiemu…
zabawną sytuacją jest na przykład podrzucanie panu martwych zwierząt, przez
kota tłumaczone jako próba komunikacji „jak mężczyzna z mężczyzną”, a może
łowca z łowcą. Człowiek co prawda się brzydzi, ale koniec końców nabiera do
ofiarodawcy sympatii. Zadziałało? Zadziałało. No to o co chodzi?
Kot jako towarzysz człowieka jest też pilnym obserwatorem, a
więc żaden problem nie ujdzie jego bystremu wzrokowi. Wie, kiedy z człowiekiem
jest coś nie tak. Próby podejmowane przez Alfiego, aby rozbawić bądź ukoić
cierpienie pani czy pana rozczulają: przecież tak reagują domowe zwierzaki i
nie sposób się nie zastanowić, czy faktycznie nie odbierają sytuacji tak jak
książkowy kocurek: świadomie, nie instynktownie, próbując nieść pomoc jak tylko
potrafią. To samo dotyczy ratowania człowieka z sytuacji kryzysowych, gdy kot
próbuje sprowadzić pomoc. Jak daleko jednak zwierzę potrafi się posunąć? Czy
jest w stanie zaryzykować życie, by pomóc swojemu człowiekowi?
Autorka niejako przy okazji porusza też ważne w ludzkim
życiu kwestie: jedna z rodzin, do których zagląda kociak, to Polacy mieszkający
w Anglii. Mają dwoje dzieci, przyjechali, bo ojciec i mąż ma tutaj dobrze
płatną pracę. Nie są jednak mile widziani w sąsiedztwie: starsza kobieta ubliża
Frani, posądzając ją o żerowanie na państwie i życie z zasiłków. Nie jest to
prawdą, ale krzywdzi, osobiście też wdzięczna jestem pani Wells za takie
właśnie podejście, ukazujące naszych rodaków jako osoby uczciwe i ciężko pracujące.
Inna z rodzin ma jedno dziecko, a kobieta wydaje się być dziwną osobą: nie
radzi sobie z rolą matki, pogrążając się w depresji, choć cały czas próbuje to
ukryć. Natomiast dwoje samotników nie potrafi sobie ułożyć życia, ciągle
dokonując niewłaściwych wyborów w kwestii uczuć. Alfiego czeka naprawdę dużo
pracy, by im wszystkim pomóc.
Zanim sięgnęłam po książkę „Alfie. Kot wielorodzinny”
poleciłam ją swojej mamie, która przeczytała ją w jeden wieczór na przemian
śmiejąc się i płacząc. Uznałam to za doskonałą rekomendację, sama też się na
lekturze nie zawiodłam – jest lekka, ciepła i poruszająca, tym bardziej dla
osób, którym koty towarzyszą na co dzień, bądź sympatyków tych cudownych
stworzeń. Jest to ponadto książka dla całej rodziny, od
dzieci po osoby starsze, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Alfie to czyste
dobro, mieszkające w futrzastym ciałku, ludzie rozmaici i bez wyjątku ciekawi,
a sama książka stanowi dobry temat na film familijny. Polecam do wieczornego
poprawiania nastroju.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie wydawnictwu Amber.
Dane ogólne:
Tytuł
oryginału: Alfie the Doorstep Cat
Autor: Rachel Wells
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 352
Kocham koty, a po takie książki, gdzie bohaterem jest kot zawsze sięgam. Tym bardziej, że tutaj zwierzak pełni pierwszoplanową rolę :)
OdpowiedzUsuńBo koty i książki to coś, czego nigdy nie jest dosyć (;
UsuńHm, mam jeszcze jedną książkę, napisaną z perspektywy kota - "Księżniczka Sissi", w której narratorką jest syjamska kotka. Całkiem sympatyczna powieść.
OdpowiedzUsuńChyba się rozejrzę za "Alfiem", może za jakiś czas będzie w taniej książce.;)
A ja z kolei zapoznam się ze wspomnianą przez Ciebie :3
UsuńBardzo lubię ten wiersz Szymborskiej.
OdpowiedzUsuńA "Alfie"... pewnie bym sobie wyobrażała własnego futrzaka i jak się błąka sam na mieście - aż mam ciarki na samą myśl.
Oj tak, ja aż poszłam przytulić moją bestyjkę.
UsuńPodoba mi się tytuł notki, uwielbiam ten wiersz. :)
OdpowiedzUsuńA sama książka brzmi przeuroczo. Chętnie się z nią zapoznam w wolnej chwili. W podobnym klimacie mogę polecić opowiadanie "Na kocią łapę" Jeffrey'a Archera, naprawdę sympatyczna rzecz.
Chętnie obadam, szukam teraz książek z kocim motywem.
Usuń