Katyń – nazwa miejscowości, która Polakom kojarzy się
jednoznacznie. W obecnej chwili przyćmiona wydarzeniami sprzed paru lat w
pobliskim Smoleńsku, dla wielu osób nadal pozostaje jednak żywym i bolesnym
symbolem krzywdy. Krzywdy, która była ukrywana, którą próbowano wymazać z kart
historii, do której się nie przyznawano przez prawie pół wieku. Na ten temat
powstało wiele publikacji, opisów zdarzeń, zdjęć, list nazwisk, relacji z prób
odnalezienia ówczesnych katów, opowieści rodzin ofiar, które często czyta się
trudno i ze łzami w oczach, bo tak wielki i niezłagodzony jest ból tych ludzi.
Teraz, gdy na większości z ziem, w których pochowano brutalnie pomordowanych
oficerów zostały postawione polskie cmentarze, dzieci i wnuki pochowanych tam
mają głos.
„Katyń. Niemy krzyk” to publikacja specyficzna. Pisana przez
dziennikarza, który brał udział w pracach ekshumacyjnych i poszukiwawczych na
terenie obecnej Ukrainy oraz relacjonował je, stanowi mieszankę jego doniesień
i wrażeń ze spisanymi przez niego wyznaniami osób, które przyjechały na miejsce
zbrodni aby wreszcie, po latach, uczcić pamięć pomordowanych bliskich. Książka
zawiera jednak nie tylko historię samego Katynia, ponieważ nie było to jedyne
miejsce zbrodni – zahacza też o Charków, Miednoje i porusza kwestię grobów
białoruskich, dotąd niezbadanych jak należy. Najwięcej miejsca zajmują jednak
właśnie wyznania potomków ofiar, dzieci bądź wnuków. Opowiadają oni w
większości podobne do siebie historie: mężczyzna zabierany siłą lub pod byle
pretekstem przez NKWD, wywieziony w niewiadome miejsce, listy pisane tonem,
jakby wiele chciało się powiedzieć, ale nie było można, wreszcie – cisza. Brak
jakiejkolwiek informacji o losie więźnia. Być może gdzieś zaginął, może żyje
zesłany w głąb Rosji, może umarł, ale jak, gdzie? Nie ma osób, które wtedy
odpowiedziałyby na te pytania. Domysły… życie z nadzieją lub bez niej, czekanie
na informacje.
Mocną stroną książki są opisy prac ekshumacyjnych wraz z
całą ich otoczką, od kontaktów ze stroną rosyjską, okolicznymi mieszkańcami aż
do znalezisk, szczegółów kości, na podstawie których uzgadniano tożsamość ofiar
i sposób, w jaki zginęły. Czasami są makabryczne – czaszka nosząca śladu kilku
strzałów i dotkliwego pobicia wskazuje na to, że oprawcy byli zdolni do
wszystkiego, ale też napotykali opór. Ale tym, co przerazić może w dalszym
ciągu jest też to, jak traktowani byli pracownicy na miejscu – śledzeni,
wypytywani, ich podróż była opóźniana, a prace na miejscu komplikowane tak, jak
się tylko dało. Pokazuje to wyraźnie tą specyficzną mentalność, która każe
ukrywać każdy niewygodny fakt, posuwając się do obcinania z wieńców
pogrzebowych wstążek z wpisaną datą czy w ogóle wyrzucania kwiatów pod pozorem
– uwaga – zagrożenia epidemiologicznego. O wielu takich zdarzeniach można przeczytać
w książce pana Szybisa i czyta się to z lekkim uczuciem niepokoju.
Przy całej wartości omawianej przeze mnie publikacji nie
mogę jednak nie wspomnieć o pewnych potknięciach. Konstrukcja tekstu jest
specyficzna, opisy z miejsca zdarzeń przeplatają się z wstawkami ze wspomnień
rodzin ofiar, a wszystko w pierwszej osobie, zmienia się tylko narrator. Taki
zabieg sam w sobie nie jest zły, jednak początkowo wprowadza chaos, powodując
bardziej dezorientację niż wzrost zainteresowania czytanym tekstem. Niestety
wspomnienia, po których następuje opis czynności ekshumacyjnych bądź podróży
niewiele mają ze sobą wspólnego i się zwyczajnie gryzą. W dalszej części, gdy
wyczerpane zostają tematy pozornie obojętne, nie zwraca to już tak bardzo
uwagi, jednak nadal byłabym bardziej za tym, żeby nie mieszać jednego z drugim
tylko zwyczajnie podzielić książkę na działy tematyczne. Kolejną rzeczą, która
zwróciła moją uwagę przy czytaniu są – niestety – liczne błędy, głównie
literówki i powtórzenia, nie tylko pojedynczych słów, ale całych akapitów.
Kiepsko się czyta po raz kolejny to samo, nawet jeśli to opis podobnego
zdarzenia, można było zadać sobie trochę trudu i ująć rzecz w trochę innych
słowach. Kolejna rzecz to problem z tłumaczeniem zdań rosyjskich, które
pojawiają się czasem w książce: niektóre są pisane cyrylicą, niektóre
fonetycznie, część z nich jest tłumaczona (nawet po kilka razy ten sam zwrot),
a niektóre wcale, co stanowi spory mankament dla osoby, która z językiem
rosyjskim nie miała dotąd styczności, a do takich i ja należę. Wymaga to
ujednolicenia. Tak poważna tematyka
zasługuje na staranniejszą oprawę.
Do książki dołączono kilka lakierowanych stron z
ilustracjami przedstawiającymi zdjęcia z miejsc tragedii, mapy, dokumenty w
języku rosyjskim i niemieckim. W ten sam sposób opracowano też wewnętrzne
strony okładek, co wygląda ciekawie i dokłada plusik do listy zalet książki.
Strony z rycinami są czarno-białe, opatrzone podpisami, szkoda jedynie, że
brakło tłumaczenia w tych przedstawiających pisma. Karty ze zdjęciami
umieszczone zostały trochę niefortunnie, przerywając tekst, z którym są jedynie
luźno związane. Przeglądanie ich wciąga, za to później dziwnie wraca się do
urwanego w połowie zdania. Może lepiej byłoby wstawić je po prostu na końcu?
Okładka jest bardzo surowa, utrzymana w szarościach, robi wrażenie kamiennej
płyty – jest bardzo odpowiednia.
„Katyń. Niemy krzyk” stanowi nowe, ciekawe ujęcie tematu
który powinien pozostać bliski sercom Polaków. Nadal są wśród nas ludzie,
którzy pamiętają jak żyje się bez możliwości dowiedzenia się prawdy o losach
bliskich, ludzie, którzy przez niemal 50 lat pozbawieni byli prawa do zapalenia
znicza na grobach ojców i dziadków. Teraz, kiedy wiemy, jakie mechanizmy
rządziły ówczesną polityką, nie powinniśmy tego nigdy zapominać, bo za jakiś
czas o tych wydarzeniach mówić już będą tylko książki. Bardzo chciałabym, by ta
publikacja ukazała się w drugim wydaniu, z poprawionymi
błędami, by mogła zająć godne miejsce na półkach w polskich domach.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Oficynie Wydawniczej Rytm.
Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Katyń. Niemy krzyk
Autor: Antoni Szybis
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Rytm
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 208
Z pewnością kązdy powinien przeczytać pozycję na ten temat.
OdpowiedzUsuńDobrze, że powstają takie książki. Trzeba je czytać.
OdpowiedzUsuń