wtorek, 9 czerwca 2015

"Podwodna wojna", czyli historia zmagań U-bootów

   Człowiek, który ma pełnić służbę na okręcie podwodnym, nie może bać się wody. Nie może też lękać się zamkniętych ciasnych przestrzeni…  Ale to tylko wierzchołek góry lodowej, bo nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak wielki stres przeżywają ludzie, i to po obu stronach: ci w głębinach, i na statkach na powierzchni. Jedni i drudzy, rzuceni w wir wojny z misją do wykonania, jedni przeciwko drugim. Wiedzą, że mogą nie wrócić do domów, posłani na dno jednym, dobrze wymierzonym przez przeciwnika strzałem. To wtedy powstają opowieści, które robią największe wrażenie, już choćby z tej przyczyny, że są prawdziwe.

   Początek działalności U-bootów to pierwsza wojna światowa, gdy Niemcy wystawili je do walki z aliancką flotą. Na początku nie było skutecznego sposobu zwalczania tej morskiej plagi, pojawiły się one jednak w ciągu paru lat. „Podwodna wojna” składa się z sześciu opowiadań, opisujących zmagania na morzu, w trakcie obu wojen światowych. Flota Wielkiej Brytanii dysponuje już niszczycielami wyposażonymi w bomby głębinowe, a U-booty w pierwsze systemy wykrywania obiektów pod wodą, zwane Asdikami . Starcia poznajemy z perspektywy obu stron: niemieckiej i angielskiej (bądź amerykańskiej), tak jak choćby pierwsze z nich, „Przechytrzyć przeciwnika”.

   Wielka Brytania, wrzesień 1915 roku. Nowo mianowany kapitan marynarki, Gordon Campbell, otrzymuje rozkaz objęcia dowodzenia na statku Lodorer. Jednak zanim to nastąpi, musi przekształcić ten, będący starym, zaniedbanym parowcem grat w statek Q – pułapkę na U-booty, wybrać załogę i wyruszyć na polowanie. Zadanie jest trudne, ale wykonalne: stopniowo, pod kierownictwem Campella, powstaje nowy Lodorer, na jego pokładzie ukryte zostają działa i karabiny maszynowe, zamaskowane tak, by parowiec z zewnątrz wydawał się być zwykłym statkiem pływającym pod neutralną banderą. Równie drobiazgowo rozpatrzono kwestię doboru załogi, która musiała zachować zimną krew w każdej sytuacji, a zważywszy na specyfikę zadań okrętu, mieć również pewien talent aktorski, bowiem statek miał… dać się złapać. Gdy U-boot odda strzały ostrzegawcze, czekając, aż załoga opuści pokład i zejdzie do szalup, mają zacząć przedstawienie, które skłoni okręt podwodny do podejścia bliżej, w zasięg strzału. Dopiero wtedy neutralne barwy opadają, a w nieświadomych zagrożenia wrogów wali nagle pełnym ogniem ujawniona broń statku-pułapki.

   Niebezpieczne? Śmiertelnie. Opowiadania są właściwie opisami wydarzeń, które zostały przedstawione w formie zbeletryzowanej, bez podawania autorów, jedynie redakcja przyznała się do tego dzieła. Zbeletryzowanej – która jednak ma swoje specyficzne brzmienie i styl, daleki od powieści sensacyjnych. Język stosowany w książce jest konkretny: nieuproszczony, bez rozwodzenia się czy długich opisów, idealnie oddaje opisy sytuacji, dialogi, których nie jest wiele, ale wnoszą do treści dokładnie tyle życia i charakteru postaci, ile trzeba; stanowi też doskonało nośnik dla informacji. Daty, nazwiska, wydarzenia, podane w takiej formie przyswaja się odruchowo, z przyjemnością, bez żadnych problemów z orientacją w nich.

   Nie obyło się bez potknięć jednak, a to zastrzeżenie skierować mogę i do redaktora, i korekty: dlaczego słowa obcojęzyczne, będące określeniami wyjętymi z żargonu marynarki bądź słownictwem technicznym, są tłumaczone… z opóźnieniem? Nie rozumiem tego zjawiska: napotykam termin, którego nie znam, a używany jest dość często, szukam jego znaczenia na własną rękę albo domyślam się go z kontekstu, a jego wyjaśnienie znajduję parę stron dalej? Najbardziej bolący przykład: „subs”, czyli skrót od „submarine”. Może oczywiste, więc czytało się dalej, by za parę stron napotkać przypis w nawiasie, tłumaczący ten właśnie skrót. Z błędem, na dodatek.  Wydaje mi się, że takie rzeczy tłumaczy się albo od razu, albo wcale.
  
   Do książki załączono parę lakierowanych kart ze zdjęciami. Są klasycznie, jak u Finny, wstawione w środek, i stanowią świetne urozmaicenie czytania. Nie przeszkadza fakt takiego a nie innego ich umiejscowienia, cieszy to, że są (chyba że ktoś nie lubi spoilerowania dalszych wydarzeń, to może obrazki zostawić na koniec), a ich wartość merytoryczna jest niewątpliwa. Portrety bohaterów, zdjęcia okrętów, rysunki wydarzeń, coś pięknego. Pod warunkiem, że zostaną poprawnie podpisane… a tu wdał się mały błąd. Zdjęcie podpisane jako „Armata na U-boocie” przedstawia działo, ale nie na okręcie podwodnym, co widać bardzo dobrze, zwłaszcza w odniesieniu do innych rycin przedstawiających sylwetkę takiej maszyny. Cóż, zdarza się i najlepszym.

   „Podwodna wojna” jest kolejną już książką o tematyce podwodnej wydaną przez Oficynę Wydawniczą Finna, i chętnie sięgnęłabym po kolejne, podejrzewam, że stanowią tak samo przyjemną i emocjonującą literaturę faktu, którą czyta się jak powieść sensacyjną. Pomimo paru potknięć szczerze mogę ją polecić jako lekturę dla każdego, nie tylko maniakom historii, bo opowiadania same w sobie są wyjątkowo ciekawym zbiorem informacji, a opisy życia na okręcie podwodnym, przeżyć załogi podczas ataku bombami głębinowymi, U-boota opadającego bezwładnie na dno, w którym ludzie walczą o przeżycie, wszystko to przykuwa uwagę do samego końca.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Oficynie Wydawniczej Finna.

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: Podwodna wojna
Autor:  (opracowanie zbiorowe pod redakcją Andrzeja Ryby)
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Finna
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 232

4 komentarze:

  1. Świetna, ciekawa recenzja. Z chęcią przeczytam książkę, choć sama boję się wejść nawet do głębokiego basenu, o morzu już nie mówię :). Pozdrawiam.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję (;
      Ja też się wody boję, i może z tym większym przejęciem czytam takie książki (;

      Usuń
  2. Ja uwielbiam opowiadania ze względu na ich różnorodność. Chętnie więc zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu różnorodność jest szczególnie zauważalna, w końcu to różne strony konfliktu zbrojnego... Polecam (;

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: