środa, 13 maja 2015

Choć pachnące, to nadal drewno. "Drzewo Różane" Marcina Królika

   Zwykle nie czytam takich rzeczy. Odkąd pamiętam, moje czytelnictwo to głównie fantastyka wszelka, z okazyjnymi skokami w bok w kierunku filozofii, teologii czy literatury faktu. Można więc powiedzieć, że debiutancka powieść pana Marcina Królika była pewnego rodzaju debiutem i dla mnie – może niekoniecznie czytelniczym, ale na pewno recenzenckim.
Cóż... Oto przed Wami, drodzy czytelnicy – "Drzewo Różane".

   Treścią tej niezbyt długiej, osadzonej w czasach nam współczesnych powieści są perypetie młodego małżeństwa wiodącego swój żywot w Cisowie, niewielkiej miejscowości gdzieś pod Warszawą, za to z niemałą, mroczną przeszłością. On – z zawodu nauczyciel angielskiego w klasie maturalnej oraz redaktor lokalnego szmatławca, po godzinach zaś powieściopisarz-amator śniący wciąż sny o stworzeniu i wydaniu swojej pierwszej wielkiej powieści, ona zaś – ekspedientka w sklepie sportowym i niedoszła matka, obecnie starająca się dojść do ładu z własnym życiem po tragedii, która ją spotkała. Jest jeszcze ten trzeci. Stary Żyd, którego cały świat legł w gruzach wiele lat temu, gdy do Cisowa przybyli Naziści i, wśród wielu innych wyrządzonych przez nich potworności, spalili jego rodzinę żywcem. Obecnie – poważany za wielką wodą astrofizyk.

   Losy bohaterów splatają się pobieżnie, gdy Cisów świętuje otwarcie obserwatorium astronomicznego. Bartek, redaktor, otrzymuje od znienawidzonego naczelnego polecenie napisania reportażu, zaś Felek Rosenbaum (obecnie Phillip Rosen) zostaje zaproszony na uroczystości jako gość specjalny.

   Można więc powiedzieć, że "Drzewo Różane" jest opowieścią o zmaganiu różnych ludzi z własnymi problemami i tragediami. A tych jest dramatów bohaterowie przeżywają mnóstwo: ludobójstwo, okrucieństwa wojny, ból matki po utracie nienarodzonego dziecka, małżeńskie problemy jej i jej męża czy znienawidzona praca tego ostatniego. Wątki te w interesujący, przemyślany sposób przeplatają się ze sobą.

   Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy – sposób prowadzenia narracji dowodzi bezsprzecznie, że powieść została napisana przez osobę oczytaną i inteligentną. Tekst pełen jest barwnych porównań, frapujących dygresji i nieoczekiwanych konkluzji, miejscami trafiają się ciekawe próby "łamania czwartej ściany", w dodatku cechuje go pewna lekkość, która sprawia, że lektura, mimo trudnej tematyki, była dla mnie w pewnym sensie przyjemnym doznaniem.

   Niestety, językowa biegłość to nie wszystko.
Żaden z trojga bohaterów pierwszoplanowych, ani nawet żaden ze stosunkowo niewielu drugoplanowych, wcale nie przypadł mi do gustu. I chociaż przeżywają dylematy i rozterki, które są takie codzienne, zwyczajne, że właściwie do wielu z nich każdy z nas mógłby się odnieść – nie byłem w stanie zmusić się do wykrzesania sobie chociaż odrobiny współczucia czy choćby sympatii do nich. Być może dlatego, że mimo tego wspólnego gruntu, zachowują się miejscami skrajnie... nielogicznie. Wykreowane przez pana Królika ich sylwetki wydają się po prostu niekonsystentne, nieciągłe, pozszywane z kilku niepasujących do siebie elementów.

   To nie koniec.
   Historia z początku intryguje i w pewnym sensie wciąga, szybko jednak traci impet, w dodatku wydaje się urwana w najmniej odpowiednim miejscu. Sprawia wrażenie niedokończonej – nie mowa tu o cliffhangerze, czy choćby o zaserwowaniu czytelnikowi na pożegnanie ostatniej informacji, która wywróci wszystko do góry dnem. Zakończenie, chociaż wywołuje pewien wstrząs, absolutnie niczego nie wyjaśnia, a żaden z wątków nie pozostaje godziwie, zadowalająco domknięty. Po przebrnięciu przez ostatnią stronę "Drzewo Różane" pozostawiło mnie z zestawem bardzo mieszanych odczuć – z jednej strony nie bardzo chciałbym czytać dalej, nawet gdyby coś pozostało, a z drugiej czułem frustrujący niedosyt, niemal niechęć, że to już koniec, że brnąłem przez tę historię tylko po to, by ona tak naprawdę uczciwie się nie skończyła.

   Podsumujmy: całość przypomina raczej literackie ćwiczenie kogoś, kto w pisaniu jest już biegły. Świetny warsztat, owszem, czyta się z przyjemnością, ale treść... Tu jest już znacznie gorzej.
Będę za to z niesłabnącym zainteresowaniem śledził kolejne posunięcia autora – bo chociaż fabuła leży, myślę, że coś jeszcze może z tego być. Wystarczy po prostu nieco lepsza historia do opowiedzenia – bo opowiadać pan Marcin potrafi z całą pewnością.

Za udostępnienie materiału do recenzji składamy podziękowania autorowi we własnej osobie.
Jeśli Was zainteresowałem – można go znaleźć w sieci na http://marcinkrolik.pl/.



Dane ogólne:
Tytuł: Drzewo Różane
Autor: Marcin Królik
Wydawnictwo: RW2010
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 227




0 komentarze:

Prześlij komentarz

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: